statsy

piątek, 29 lutego 2008

Nienaukowi ludzie

Wielu ludzi ma skłonność do stawiania w opozycji nauki i wiary w Boga. Zdaje się, że Popper wykazał, iż nauka to po prostu ludzka wiedza, tyle, że jest to wiedza poddawana najostrzejszej krytyce. 13 października 1958 roku w Oksfordzie Popper na spotkaniu Towarzystwa Arystotelesowskiego wygłosił odczyt zatytułowany Z powrotem do presokratyków. Podczas tego odczytu, jak relacjonuje Bryan Magee, który z Popperem przyjaźnił się kilkadziesiąt lat, autor Nędzy historycyzmu przede wszystkim uderzył w przekonanie, iż można osiągnąć wiele opierając wiedzę jedynie na obserwacji i eksperymencie. Twierdził, że istotny jest ów proces sprzężenia zwrotnego polegający na nieustannej krytyce tego, co już mamy i skutkujący posuwaniem sprawy do przodu.

OK. Wiara to nie nauka. Tyle, że co niby z tego wynika? Muzyka to również nie nauka. Zostanę zatem przy nauce. I zapytam: Czy Arystoteles jest głupszy od Newtona, bo inaczej tłumaczy fizykę? Czy z takich samych powodów można zasadnie powiedzieć, że Newton jest głupszy od Einsteina, a Einstein od współczesnych? Czy Arystoteles jest również głupszy od Hegla, a może  Hegel od Arystotelesa, bo jednak ci dwaj goście mają dość różne ontologie? A Kant? Czy Kant jest głupi, bo pisał o świecie noumenów, a czy kto zdrowy na umyśle widział jakieś noumeny? No tak, ale czy cała ta filozofia to nauka?

środa, 13 lutego 2008

Argument z autorytetu

Ludzie oświeceni powiadają, że argument z autorytetu jest do dupy. Ja uważam, że argument z autorytetu nie jest argumentem do dupy. Ojciec Bocheński napisał rozprawę pt. Co to jest autorytet?, w której mniej więcej wyjaśnia, co to jest autorytet. Otóż dla Bocheńskiego autorytet jest stosunkiem trójczłonowym między podmiotem, przedmiotem, a dziedziną autorytetu. I dalej już poszło z górki.

Pomyślałem sobie, że przecież argument z autorytetu postrzega jako dobry argument ten, kto:

- słucha prognozy pogody
– wierzy, że Einsteina teoria względności jest prawdziwa (teoria względności, jak sama nazwa wskazuje, utrzymuje, iż wszystko jest względne. Sam Einstein wytłumaczył ponoć swoją teorię pewnej dziennikarce w ten sposób: Proszę sobie wyobrazić, że pani wsadziła mi nos do dupy. I teraz – pani ma nos w dupie i ja mam nos w dupie, ale to nie jest to samo)
– ufa specom od giełdy
– bierze za dobrą monetę pierdolenie polityków
– przejmuje się przepowiedniami wróżki
– szanuje zdanie swojej matki
– żyje według wskazań Jezusa
– powtarza za Leninem (zupełnie nie kumając kontekstu), że religia to opium dla ludu

I ostatni punkt: argument z autorytetu uznaje za dobry każdy, kto wierzy tym, który obwieszczają, że argument z autorytetu jest argumentem do dupy.

poniedziałek, 11 lutego 2008

Współcześni Ptolemeusze

Napisałem kiedyś tekścik Astronomia na kółkach, który bardzo ładnie dla mnie popracował, a i dla siebie popracował równie ładnie. Okazało się nawet, że ten malutki tekścik zrobił największy sukces ze wszystkich 255 moich tekstów, które powiesiłem w salonie24. Bardzo jesteśmy obaj zadowoleni – tekścik i ja. W tekściku stwierdzam, że :

Socjalizm to jest taka właśnie astronomia na kółkach. Goście sobie wymyślają, jak powinno być, i tak robią, żeby było, jak wymyślili. A jak się obliczenia nie zgadzają, to dodają kolejne epicykle i ekscentryki. I tak dodają i dodają i coraz więcej tych kółek, a każde takie kółko kosztuje.

O tekściku pomyślałem, gdy zauważyłem wpis Starego Protest pocztowców. Okazuje się, że pośród innych, również pocztowcy protestują. Coś tam nie podoba się pocztowcom w funkcjonowaniu ich firmy pocztowej, więc protestują. Poczta stara się jak może, dodaje te epicykle, ale ciągle jeszcze nie wychodzi jej tak, jak trzeba. Jednym z najciekawszych wynalazków państwa w dziedzinie pocztowej jest to, że firma prywatna nie może dostarczyć listu, który waży mniej niż ileś tam. Firmy prywatne są jednak uparte i wynalazły sposób na to, żeby mogły dostarczać te za lekkie listy. W efekcie tych wszystkich uregulowań mamy sytuację taką, że oto w 2008 roku, w XXI wieku, w środku jednoczącej się Europy, w państwie demokratycznym szanującym prawa człowieka, prywatna firma pocztowa chcąc przyjąć za lekki list i legalnie go dostarczyć, musi wkładać do listu ciężarek. Łapiecie? Do listu trzeba wkładać ciężarek, żeby list odpowiedniej wagi nabrał, niczym za lekki sternik w osadzie wioślarskiej!

Pani mieszkająca tymczasowo w górach zachorowała i poszła do lekarza w przychodni, ale do lekarza nie dotarła. Zatrzymała się na rejestrującej pacjentów pielęgniarce. Okazało się, że pani mieszkająca tymczasowo w górach przypisana jest do lekarza rodzinnego w miejscu swojego stałego zamieszkania, nad morzem. W związku z tym owszem, mogłaby zostać przyjęta przez lekarza rodzinnego w górach, gdyby podpisała deklarację, że rezygnuje z przypisania do lekarza rodzinnego nad morzem. Pani nie chciała wypisać takiej deklaracji, bo za chwilę znowu będzie mieszkać nad morzem, wobec czego pielęgniarka rejestrująca pacjentów do lekarza w górach, pani mieszkającej w górach tymczasowo, do lekarza nie dopuściła.

Poczta funkcjonuje jak funkcjonuje. To samo ze szkołami, ze służbą zdrowia, z telewizją, z systemem emerytalnym i z mnóstwem innych dziedzin. Czy to oznacza, że system, w ramach którego funkcjonują te dziedziny jest zły? Prosty człowiek, jak ja, dochodzi do wniosku, że tak, że system jest zły. Kłopot jednak w tym, że takich prostych ludzi jest niewielu. Oczywiście równie niewielu jest cwaniaków, którzy na tym skopanym systemie pasą się jak byki na łąkach Baszanu, natomiast dramat polega na tym, że całej masie współczesnych Ptolemeuszów nawet do łbów nie przyjdzie, że całe to dokładanie kolejnych epicyklow, ekscentryków i innych kółek, tak czy siak zdaje się psu na budę.

Współcześni Ptolemeusze nie są w stanie zrozumieć, że astronomia na kółkach nie może dobrze funkcjonować. Może i byliby w stanie połapać pewne rzeczy, gdyby rzetelnie przyjrzeli się obliczeniom. Tego jednak zrobić nie mogą. Bo przeszkadza im w tym kult, którego są wyznawcami – kult ciężarka wkładanego do za lekkiego listu.

———————————————————————————-

dopisek

Właśnie znalazłem to:

Od marca palacze muszą zmienić nawyki. Kupując papierosy, nie wezmą przy okazji zwykłej zapalniczki, bo zakazała tego Komisja Europejska. Maszynki te są ponoć groźne dla dzieci. Teraz można będzie kupić tylko te, które mają specjalne zabezpieczenia, np. zatrzaski. Unijni urzędnicy nie mają jednak zastrzeżeń do zapałek. Te kupimy bez problemu.

Urzędnicy nie mają zastrzeżeń do zapałek!!! A jednak!

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował dziś, że każdy, kto wprowadzi na rynek zakazany produkt, może dostać karę nawet do 100 tysięcy złotych.

Zakazany produkt!!!

piątek, 8 lutego 2008

Dogmaty

- jak ktoś wierzy w Pana Boga to nie może wierzyć w miony, w Wielki Wybuch i ewolucję
– jak ktoś wierzy w miony, Wielki Wybuch i ewolucję to nie może wierzyć w Pana Boga
– jak ktoś wierzy w Pana Boga to siłą rzeczy wierzy też, że Ziemia jest płaska i że Pluton jest planetą naszego Układu Słonecznego
– jak ktoś wierzy w Pana Boga to jednocześnie wierzy w różne czary i gusła, a przy tym chce, aby czarownice były palone na stosie
– jak ktoś wymiata w fizyce jak sam Diabeł i powiada, że wierzy w Pana Boga, to z pewnością coś kręci i tak naprawdę w Pana Boga nie wierzy
– jak ktoś chodzi na nieszpory i Gorzkie żale oraz śpiewa Godzinki, to nie jest w stanie pojąć co to znaczy, że kwarki mają spin
– jak ktoś wierzy w Pana Boga to daje się ograniczać dogmatom, co skutkuje tym, że cofa się intelektualnie, czasami nawet do tyłu, w związku z czym nigdy, za chuja, nie wygra z człowiekiem niewierzącym w gry umysłowe, takie jak kółko i krzyżyk, bridge, go czy literaki
– jak ktoś jest katolikiem i bierze udział w katolickiej liturgii w Wielki Piątek to postępuje brzydko, albowiem modli się o to, aby żydzi uznali w Jezusie Chrystusie zbawiciela wszystkich ludzi i aby z wejściem wszystkich narodów do Kościoła cały Izrael został zbawiony
– jak ktoś twierdzi, że religijność ludziom nie szkodzi, bo np. taki J. S. Bach był człowiekiem religijnym, a komponował całkiem fajne melodyjki do komórek, to błądzi, albowiem w przypadku Bacha nie o to chodzi, nie o to
– jak ktoś twierdzi, że brak religii szkodzi, o czym świadczy chociażby dzieło piekłoszczyka Lenina, to błądzi, gdyż w przypadku Lenina nie o to chodzi, nie o to

środa, 6 lutego 2008

Co mówi Biblia

U Kleiny zaczęła się gaduła o Darwinie. Nie wiadomo jak to pójdzie, bo z gadułą jest jak z piosełką – nigdy nie można być pewnym tego, który utwór stanie się przebojem. W każdym razie od razu poruszyliśmy kwestię tego, co mówi Biblia. Napisałem, że z ciekawością poczytam, co na temat tego, co mówi Biblia napiszą Komentatorzy.

Kwestia jest bardzo ciekawa, bo ludzie bardzo często nalewają się z tego, co zapisano w Biblii mówiąc, że Biblia to zbiór bajek pretendujących do miana jakiegoś systemu wyjaśniającego świat, a przecież napisanych przez mało kumatych autorów i dawno już obalonych przez naukę. Rzeczywiście w Biblii nie zapisano mnóstwa rzeczy, o których wiemy dzisiaj, a to, co zapisano, wydaje się wielu ludziom śmieszne. Ludzie kpiący z Biblii zdają się jednak nie rozumieć, że Galileusz i Newton także nie zapisali wielu rzeczy, o których dzisiaj wiemy, a dzisiejsza nauka za pięćdziesiąt lat będzie nauką sprzed półwiecza.

Krótko mówiąc, wygląda na to, że ci, którzy z Biblii się nabijają, byliby w miarę zadowoleni (a i to niedługo), gdyby Biblia była napisana mniej więcej tak:

Bereszit bara Elohim et haszamajim weet haarec…

Sorry, to nie ten tekst. Jeszcze go raz:

Na początku

Niezależnie od tego, jak definiować będziemy początek; w przyszłości nauka skłaniać się będzie ku rozmaitym teoriom, z których niektóre, jak np., teoria Wielkiego Wybuchu, zdobędą sobie pozycję dominującą.

Bóg

Rozmaite będą definicje Boga; Bóg będzie ukazywany jako pierwszy poruszyciel, pierwsza przyczyna, byt, do którego istoty należy istnienie, Jest Który Jest itd.

stworzył

Mniejsza teraz o teorie na temat tego, jak stworzył, czy z czegoś stworzył, czy stworzył z niczego, czy stworzył w czasie itd.; z tymi problemami ludzkość borykać się będzie zawsze i nigdy nie dojdzie do zadowalających rozstrzygnięć.

niebo i ziemię

W tym miejscu trzeba podkreślić, że rozmaicie będą definiowane niebo i ziemia, np. długo potrwa, zanim ludzie ustalą, że Ziemia jest kolista. Jeszcze więcej zabawy będzie z planetami Układu Słonecznego – taki Pluton zostanie odkryty dopiero w 1930 roku po Chrystusie (patrz: Nowy Testament), a już w roku 2006 z listy planet zostanie skreślony; oczywiście ani Bogu ani Plutonowi te kołomyje nie będą spędzać snu z oczu, a i Pan Bóg nie jest winien temu, że ludzie w całej tej nauce będą zachowywać się jak dzieci.

Osobną kwestią, która rozważana będzie przez całą historię ludzkości, jest problem samego istnienia Boga. Dowody na istnienie Boga sporządzać będą najtęższe umysły, jako to Anzelm, Tomasz z Akwinu czy Kartezjusz, a później logicy dowody te sformalizują, żeby wymienić znakomite prace księdza Salamuchy czy ojca Bocheńskiego na temat quinque viae Akwinaty. Warto dodać, że największy ubaw Pan Bóg będzie mieć właśnie z tych fikuśnych wzorków, jak np. z tego: istnieje (albo i nie) takie x, że x jest Bogiem.

***


Tak to mniej więcej wygląda. Biblia z tymi i podobnymi komentarzami jest opracowywana przez znakomity zespół biblistów, do którego to zespołu i ja należę. Na czele zespołu stoi pewna dostojna eminencja, która na Biblii zna się dość słabo, ale wszyscy rozumiemy, że w pewnych okolicznościach kwestie formalne są istotne.

Kończymy opracowywanie Księgi Wyjścia i zapisaliśmy już 1234 strony. Wychodzi zatem na to, że cała Biblia liczyć sobie będzie około 35.000 stron. Jako ciekawostkę powiem Wam, że mamy już odpowiedzialnego za komentarze do Księgi Izajasza. Został nim pewien przewielebny, wielce uczony monsignore, który najsłabiej z nas wszystkich typował wyniki wszystkich meczyków ostatniej kolejki fazy grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzów. Natomiast ciągle jeszcze nie możemy znaleźć frajera odpowiedzialnego za komentarze do Janowej Apokalipsy.

wtorek, 5 lutego 2008

Wyimki ze Współczesnego Słownika Terminów Oczywistych

aberracja – uznawanie aberracji za aberrację
bigamia – jeden z naturalnych systemów organizowania sobie życia; w państwach demokratycznych spenalizowana
Cannarinhos – zdrowi mężczyźni zajmujący się za pieniądze wyłapywaniem w tramwaju studentów, którzy nie skasowali biletu
celibat – permanentny brak okazji zaakceptowany pozytywnym aktem woli
ekumenizm – rozwadnianie całkiem porządnego atramentu
filozofia – drapanie się kiedy swędzi
historia kredytowa – coś, czego w państwie demokratycznym pozbawiony jest jedynie Jarosław Kaczyński
instytucja pożytku społecznego – najlepiej wyjaśni to hrPonimirski
jarzyna – największa zagwozdka w historii filozofii i druga po Yeti w historii świata
kasa fiskalna – wynalazek, dzięki któremu państwo demokratyczne wie, że 27 czerca o godz. 13.47 pan Jan sprzedał w swoim sklepie 52 deko mintaja
kasa fiskalna bis – wynalazek, dzięki któremu państwo demokratyczne będzie wiedzieć kto 27 czerwca o godz. 13.47 kupił w sklepie pana Jana 52 deko mintaja
menel – facet, który może nie kasować biletu w tramwaju
misja telewizji publicznej – pojęcie niedefiniowalne; wiadomo tylko, że inną misję miała telewizja Szczepańskiego, inną telewizja Kwiatkowskiego, inną telewizja Urbańskiego itd. itd.
Panoptikon – wynalazek Jeremy’ego Benthama; cel, do którego dążą państwa demokratyczne
piłka nożna – wbrew temu co twierdził Gary Lineker, jest to gra, w której biorą udział dwie drużyny i w której najczęściej zwyciężają Brazylijczycy, następnie Włosi i dopiero później Niemcy
Praga – miasto, w którym jak oblejesz faceta olejem to on uśmiechnie się, powie, że nic się nie stało i jeszcze chętnie zrobi ci loda
taniec – usankcjonowany zwyczajem sposób na dotykanie cudzej żony
taniec według Gomrowicza – puszczanie w pląs defektów swoich
teologia – drapanie się po to, żeby swędziało
Układ z Schengen – jedno z największych odkryć państw demokratycznych, polega na skopiowaniu systemu, który ludzie praktykowali przez tysiące lat
Warszawa – miasto, w którym jak oblejesz jakiegoś faceta olejem to ci nawrzuca kurew, a nawet przypierdoli
wenera twórcza – stan, w który twórcy popadają zbyt często

poniedziałek, 4 lutego 2008

Szachowi hobbyści

Czasami tak się składa, że w openie zagra mistrz. Bo turniej rozgrywany jest w rodzinnym mieście mistrza, bo mistrz został zaproszony z jakiegoś ważnego powodu, bo jeszcze coś innego. W każdym razie czasami tak się składa, że w turnieju zagra mistrz.

Niektórzy szachowi hobbyści (nie śmiejcie się z tego określenia jeżeli nigdy nie graliście co najmniej w półfinale mistrzostw Polski) naigrawają się z mistrzów. Bo ich zdaniem mistrz w takiej to a takiej partii zepsuł sobie strukturę pionów, bo w debiucie postawił gońca na d6 i takie tam. A kiedyś słyszałem, jak jeden szachowy hobbysta powiedział do drugiego szachowego hobbysty, który w siódmej rundzie szwajcara rozgrywanego na dystansie dziewięciu rund został skojarzony z mistrzem: – Zagraj Caro-Kann. Facet kiedyś mówił, że nie jest ekspertem w Caro-Kann.

No i ten nieszczęśnik zagrał przeciwko mistrzowi Caro-Kann, po czym poddał się po siedemnastu posunięciach (oczywiście nie miało żadnego znaczenia co ów nieszczęśnik zagrałby przeciwko mistrzowi). Gościu nie kumał, że kiedy mistrz powiada, iż nie jest ekspertem w Caro-Kann to znaczy, że mistrz nie przepada za tym, aby grać Caro-Kann. Ale w partii przeciwko innemu mistrzowi!

Ci dwaj nie rozumieli, że przyczyną tego, iż mistrz jest mistrzem, a oni mistrzami nie są jest to, że mistrz najzwyczajniej w świecie gra w szachy lepiej od nich.

Połowiczny sukces i jego konsekwencje

Wczoraj udałem się w pewne miejsce po to, aby odnieść sukces. Oczywiście odniosłem sukces. Co prawda połowiczny, ale zawsze co sukces to sukces. Myślę, że duże znaczenie ma też fakt, iż w czasie kiedy odnosiłem sukces emocje sięgały zenitu, a publiczność śledziła moje poczynania z wypiekami na twarzy oraz z zapartym tchem.

Kiedy już odniosłem sukces (połowiczny), zrobiłem się na tyle luźny, że zacząłem prezentować postawę propaństwową. Zawsze kiedy odniosę sukces robię się luźny, co z kolei skutkuje tym, że zaczynam prezentować postawę propaństwową.

Wczoraj, w ramach prezentowania postawy propaństwowej, skoncentrowałem się na jednej tylko sprawie, albowiem na więcej nie miałem czasu, gdyż o północy zaczęło się dzisiaj.

O jakiej to sprawie mówię? Ano o tej, że państwo jak najbardziej zasadnie dba o to, żeby na studiach nie było burdelu i żeby lekcje prowadzone na studiach właściwie się nazywały. Kwestia ta została uregulowana Rozporządzeniem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 13 czerwca 2006 r. (Dz.U. z dnia 7 lipca 2006 r.).

Jednym z kierunków studiów znajdującym się w załączniku do rozporządzenia jest teologia (poz. 105). Oznacza to, że teologia jest legalnym kierunkiem studiów. W tym miejscu trzeba zadać pytanie o to, co powinien posiadać absolwent teologii? Otóż absolwent teologii powinien posiadać gruntowną wiedzę teologiczną oraz elementy wiedzy z zakresu biblistyki i filozofii. Powinien być zapoznany z elementami wiedzy z zakresu nauk humanistycznych i społecznych.

Czy dostrzegacie to, co dostrzegam ja? Posiadać gruntowną wiedzę teologiczną. A cóż to takiego jest owa wiedza teologiczna? Czy przypadkiem nie jest to wiedza o Bogu? Przede wszystkim wiedza o tym, że Bóg istnieje? Oczywiście jest to wiedza o tym, że Bóg istnieje. Ale czy wiedza o tym, że Bóg istnieje nie jest li tylko wiedzą? Rzecz jasna, ona jest li tylko wiedzą. A co jest lepsze – brak wiedzy czy wiedza fałszywa, czyli wiedza? Jasne, że lepszy jest brak wiedzy. Bo lepiej jest nie wiedzieć, niż wiedzieć fałszywie. Pytam zatem: jak to się dzieje, że państwo pozwala na nauczanie teologii? Czy dostatecznym usprawiedliwieniem postawy państwa jest fakt, iż absolwent teologii powinien znać język obcy na poziomie biegłości B2 Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego Rady Europy?!

Moim zdaniem sprawę trzeba jakoś załatwić. Nie może być tak, że uczelnie uczą teologii na tych samych zasadach, na jakich nauczają dziedzin poważnych, dziedzin, w których można zdobyć prawdziwą wiedzę. Jakie to są te poważne dziedziny? Proszę bardzo, np. towaroznawstwo (poz. 106 w załączniku do rozporządzenia, a zatem zaraz po teologii). Towaroznawstwo jest w porządku, absolwent towaroznawstwa posiada wiedzę z zakresu towaroznawstwa, opakowalnictwa i przechowalnictwa, a także fizyki, chemii, mikrobiologii, biochemii, makro- i mikroekonomii, zarządzania, zarządzania jakością oraz oceny jakości produktów.

A co z językiem obcym? Na jakim poziomie absolwent towaroznawstwa zna język obcy? Czy na gorszym poziomie niż absolwent teologii? Nie, jak najbardziej nie. Absolwent towaroznawstwa zna język obcy na poziomie biegłości B2 Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego Rady Europy.

Nie chcę robić specjalnej rozpierduchy w kwestii tego, że państwo sankcjonuje nauczanie teologii, bo czasy są ciężkie i potrzeba nam przede wszystkim spokoju i normalności; trzeba nam doprowadzić państwo do jako takiego stanu po dwóch latach wyniszczającej polityki poprzedniej ekipy, ale mam wątpliwości, czy państwo działając w kwestii tej teologii tak, jak działa, nie strzela sobie samobója.

sobota, 2 lutego 2008

Oświeceni obywatele XXI wieku

Kiedyś mój kumpel przyszedł w białej marynarce (mniejsza o to dokąd przyszedł, istotne jest to, że w białej marynarce). A tam byliśmy już my – inny mój kumpel i ja (mniejsza o to gdzie byliśmy, istotne jest to, że inny mój kumpel i ja już tam byliśmy). No i ten mój drugi kumpel kiedy zobaczył tego kumpla, który przyszedł w białej marynarce powiedział: – Poproszę dwie gałki śmietankowych.

Na to kumpel w białej marynarce powiedział: – Prosty człowiek, proste skojarzenia.

***

Bardzo często jest tak, że kiedy ja i podobne mi oszołomy wspomnimy o tym, jak to dzisiaj ludzie są zniewoleni, odzywają się oświeceni obywatele XXI wieku. Obywatele ci kiwają głową z niezrozumieniem i niedowierzaniem nad takimi debilami jak ja i podobne mi oszołomy. Niektórzy jeszcze kiwają głową z ubolewaniem. I, żeby ośmieszyć idee moje i podobnych mi oszołomów, przywołują wiek XIX oraz średniowiecze jako egzemplifikację świata, do którego ja i podobne mi oszołomy tęsknimy. Wiecie, chodzi o ciemnie wieki średniowiecza kiedy książka kosztowała jakieś trzy wioski i kiedy Kościół katolicki trzymał za mordę całą Europę oraz o wilczy kapitalizm XIX wieku, w którym poza paroma wilczymi kapitalistami wszyscy zapierdalali tak ciężko jak nigdy wcześniej ani później w historii kuli ziemskiej, a i to chuja dawało bo przeważnie wszyscy umierali od tego zapierdolu w wieku trzydziestu siedmiu lat, a zanim umarli to maszyny urywały im ręce i miażdżyły stopy.

Jakoś tak jest, że w opozycji do ciemnych wieków średniowiecza i wilczego kapitalizmu XIX wieku oświeceni obywatele wieku XXI stawiają starożytność (co prawda jedynie w aspekcie zainteresowania niektórych Greków męską dupą oraz istnieniem demokracji w polis, które to polis barbarzyńca z Macedonii pozamiatał pod dywan jak chciał) i Oświecenie (w którym udowodniono naukowo, że nie ma Pana Boga na niebie i wprowadzono wolność, równość a także braterstwo). Jak bowiem powszechnie wiadomo historia świata wygląda tak, że od Bing Bangu było zajebiście aż do ciemnych wieków średniowiecza, później znowu zrobiło się zajebiście głównie za przyczyną kanonika Mikołaja Kopernika, który ośmieszył Kościół i Galileusza cierpiącego okrutne tortury w mrocznych i wilgotnych lochach Watykanu. Orgazm nastąpił w Oświeceniu. Drugie, po średniowieczu, tąpnięcie nastąpiło w wieku XIX, ale od czasów, kiedy Bismarck zaczął wprowadzać zdobycze socjalne, znowu jest zajebiście do teraz; np. każdy ma czas aż do 30 kwietnia na to, aby wziąć w zęby zeznanie podatkowe i pójść z donosem na samego siebie do stosownego urzędnika.

Ale uważajcie, oświeceni obywatele XXI wieku, którzy od wielu już lat nie kąpiecie się w rzekach, stawach, jeziorach i morzach gdyż zlikwidowano dokument zapewniający obywatelowi niezatapialność, zwany kartą pływacką. Uważajcie. Ten radosny czas może się skończyć. Oto premier Donald Tusk zapowiedział, że zostanie zniesiony obowiązek meldunkowy! No i co? Gdzie będziecie mieszkać??