statsy

czwartek, 29 stycznia 2009

Dialog katolików w żydami

Dialog katolików z żydami jest najłatwiejszym dialogiem na świecie. Dialog ten, w istocie rzeczy, powinien wyglądać tak:

Katolicy: Słuchajcie, żydzi, czy wy w końcu uznacie, że Jezus Chrystus jest Bogiem?

Żydzi: W życiu nie uznamy! A czy wy, katolicy, odstąpicie od wiary w bóstwo Jezusa Chrystusa?

Katolicy: Nigdy!

No i w tym miejscu dialog powinien się skończyć. Bo niby o czym tu jeszcze gadać?

sobota, 24 stycznia 2009

Niekonsekwentni poganie

Wielu pogan (teraz nazywających się ateistami) utrzymuje, że religia jako taka jest zła, bo w imię religii toczyło się wiele wojen. Nie chodzi o to, powiadają poganie, że ta religia jest zła, a tamta dobra, bo każda religia jest zła - religia musi generować przemoc. OK. Nie słyszałem jednak, żeby poganie mówiący o religii jako o źródle przemocy, postulowali zlikwidowanie instytucji państwa. A przecież największych rzezi w historii ludzie dokonali nie w imię religii. Nie wojny gangów przyniosły najwięcej ofiar. Nie mafia jest najbardziej zbrodniczą instytucją. Najwięcej ludzi zginęło w wojnach prowadzonych między państwami i z ręki państwa. Trudno w jednym szeregu obok Lenina, Stalina, Hitlera czy Pol Pota stawiać Torquemadę i papieży.

Czyżby poganie postulujący likwidację religii nie byli konsekwentni? Czyżby nie widzieli tego, o czym napisałem? Jednym słowem - czyżby na konstatacji, iż nie istnieje takie x, że x jest Bogiem kończył się racjonalizm pogan?

piątek, 23 stycznia 2009

Czy ktoś umie?

Etyka, zaprawdę, jest najłatwiejszą ze wszystkich nauk.
Arthur Schopenhauer. O podstawie moralności.

W związku z tym kawałkiem z Schopenhauera mam pytanie: czy ktoś umie uzasadnić twierdzenie, że nie powinno się podrzynać gardła swojej matce, która właśnie śpi w drugim pokoju?

niedziela, 11 stycznia 2009

Kolor okularów Owsiaka jest nieistotny

Od paru dni ludzie kłócą się o WOŚP. Argumenty padające w dyskusjach i kłótniach są rozmaite. Z pewnością jednak w kontekście Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można wskazać na fakty, którym nie da się zaprzeczyć. Np. takie fakty:

- WOŚP za uzbieraną kasę kupuje sprzęt medyczny, który to sprzęt służy dzieciakom
- przy okazji organizowania imprez związanych z WOŚP wydawane są pieniądze pochodzące z podatków
- WOŚP jest reklamowana przez media państwowe, które finansowane są z podatków
- ludzie dają pieniądze na WOŚP dobrowolnie

Mnie bardzo podoba się to, że WOŚP kupuje sprzęt medyczny, a także to, iż ludzie dają datki na działalność charytatywną. Nie podoba mi się to, że przy okazji organizowania imprez związanych z WOŚP wydaje się pieniądze z podatków. Obojętne jest mi to, że państwowe telewizja i radio reklamują WOŚP. TVP oraz PR i tak istnieją, więc żadna różnica co reklamują; gdyby nie mówiły o WOŚP to mówiłyby o czymś innym - oczywiście za pieniądze z podatków.

Ludzie dość mocno napinają się w gadułach na temat WOŚP. Ja jestem zadowolony z tego, iż coraz częściej mówi się o sprawach takich jak to, że państwo zabierając pieniądze ludziom nie daje tym ludziom usług (lub daje w stopniu niewystarczającym), do dawania których zobowiązuje się pobierając podatki. Przy okazji takich imprez jak kolejne finały WOŚP coraz więcej ludzi zaczyna kumać, na czym polega państwo. W konsekwencji tego coraz więcej ludzi rozumie chociażby to, dlaczego brakuje sprzętu w szpitalach. To są dobre efekty sporów prowadzonych na temat WOŚP.

W prowadzonych w necie gadułach jedną z kwestii spornych jest to, czy funkcjonowanie Orkiestry nie petryfikuje w jakimś stopniu systemu, którego rezultatem jest brak sprzętu w szpitalach. Jedni mówią, że sama idea WOŚP jest niemoralna, bo Orkiestra w pewnym sensie usprawiedliwia polityków, drudzy powiadają, że jakkolwiek by nie było, to na ratowanie chorych dzieci kasę trzeba dać. Ciotkom Matyldom z lewicy WOŚP się podoba, w związku z czym ciotkom Matyldom raczej nie chce się drążyć tematu, poza paroma ekstremalnymi ciotkami, które najchętniej wszystkie dziedziny życia oddałyby państwu i to właśnie postulują przy okazji dyskusji o Orkiestrze. Prawackie oszołomy prezentują różne stanowiska - jedni utrzymują, że WOŚP to samo zło, inni dostrzegają w idei Orkiestry mnóstwo braków, ale na dzieci kasę chcą dawać. Nie wiem za bardzo, jakie pozycje zajmują anarchistyczne pojeby, ale w końcu ilu nas jest? Wystarczy, że notek na temat WOŚP nie napiszą qatryk, smootnyclown i hrPonimirski (przy czym i tak nie ma pewności, czy Hrabia przypadkiem nie jest jakimś minarchistą :-) i już nie wiadomo, co myślą anarchistyczne pojeby.

Ja żałuję, iż nie znalazłem ani jednego tekstu (aczkolwiek być może takie teksty gdzieś wiszą), w którym autor zadałby pytanie o to, jak należy ocenić państwo, które w sytuacji, kiedy brakuje sprzętu medycznego pomagającego ratować życie dzieci, finansuje takie rzeczy jak wysyłanie wojska w celu okupowania państw, którym Polska nie wypowiedziała wojny. Jak ocenić państwo, które doprowadza do sytuacji takiej, iż trzeba żebrać na sprzęt medyczny dla dzieci i które jednocześnie finansuje partie polityczne? Popatrzcie na kwoty. Załóżmy, że Orkiestra zbiera 30 baniek na rok. A ile zabierają partie polityczne? Oto dane z roku 2008:

W 2008 roku Platformie Obywatelskiej przysługiwała subwencja w wysokości niemal 38 mln zł, Prawu i Sprawiedliwości - nieco ponad 35,5 mln zł, PSL - nieco ponad 14,2 mln zł, SLD - nieco ponad 13,5 mln zł, SdPl - ok. 3,3 mln zł, a Partii Demokratycznej - ok. 2,2 mln zł.

Możecie sobie sami policzyć, ile to jest w sumie. Ja policzyłem i wyszło na to, że w roku 2008 politycy, na podstawie ustawy o partiach politycznych, wygarnęli z pieniędzy zabranych ludziom 106.700.000 zyli (106 MILIONÓW 700 tysięcy).

Właśnie kwestia państwa, tego, jak ono funkcjonuje, jakie generuje efekty - jest kwestią najważniejszą, także w kontekście WOŚP. To jest istotne. A nie to, jakiego koloru Owsiak ma okulary, kto jakie deale przy okazji WOŚP uprawia i to, ile Orkiestra uzbierałaby kasy, gdyby kwestujący nie napadali nan pobożne, akurat wychodzące z kościoła babki.

-------------------------------------------------------------------------------

Z ostatniej chwili :-)

Oto oświadczenie Zbigniewa Hołdysa zamieszczone na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy:

Jeżeli jakiś artysta bierze wynagrodzenie za występ na WOŚP, to jest zdemoralizowanym chujem niewartym podania ręki. Możesz to przekazać Reutersowi jako moje oficjalne stanowisko.

Zbyszek Hołdys

I odpowiedź Owsiaka:

Zbyszek, w imieniu swoim, całej ekipy naszej Fundacji, a także organizatorów finałowych sztabów i imprez – BARDZO CI DZIĘKUJĘ ZA TE SŁOWA!

Sie ma!
Jurek Owsiak

Dobrze, że to kuriozum zauważyłem dopiero teraz, bo pewnie byłoby mnie poniosło i pisałbym tekściora o starych koniach obdarzonych umysłami średnio rozgarniętych dzieci.

piątek, 9 stycznia 2009

Profesor W. i profesor W. o wolnej woli, determinizmie i odpowiedzialności. Referat.

W ostatnim numerze Wprost z ubiegłego roku jest taki tekścik Zbigniewa Wojtasińskiego W co wierzą uczeni. Jak ktoś nie ma papierowego wydania to może wbić tutaj i za 66 groszy artykuł sobie ściągnąć (ale lepiej zapłacić 1,22 zyla za cały numer). No i Wojtasiński pisze na początku, że nie ma ludzi niewierzących, że każdy w coś wierzy itd. Po czym daje wypowiedzi różnych naukowców, którzy mówią na temat tego, w co wierzą. Prof. Sarah-Jayne Blakemore, neurolog z University College w Londynie powiada tak:

Człowiek nie ma wolnej woli. Podejmując decyzje, mamy wrażenie, że jesteśmy wolni. Wszystkie dowody naukowe wskazują jednak na to, że tak nie jest. Oszukujemy się, ponieważ jesteśmy skonstruowani tak, aby myśleć, że dokonujemy wolnych wyborów. W rzeczywistości to nasz mózg podejmuje decyzję, zanim uświadomimy sobie, że ją podjęliśmy. Obszar mózgu, który kontroluje ruch, aktywuje się sekundę wcześniej niż uświadamiamy sobie, że podjęliśmy decyzję, żeby go wykonać. Inny obszar mózgu dostarcza wyjaśnienia, dlaczego dany ruch został zrobiony. Mózg jest zawsze o krok do przodu.

Nie znam się na mózgu i nie bardzo kumam, czy jest tak, jak twierdzi Blakemore, czy też idzie tylko o to, że Blakemore wierzy w to, co mówi. Mniejsza o to. Sam problem jest ciekawy. Już niektórzy filozofowie greccy byli deterministami, a później do pieca dołożył Spinoza, który utrzymywał, że nawet bóstwo nie ma wolnej woli i że w sumie różnica między Bogiem a skończonymi rzeczami (przy czym pamiętać należy o tym, jak Spinoza rozumiał Boga) sprowadza się w gruncie rzeczy do tego, iż Bóg w niczym nie jest determinowany przez przyczynę zewnętrzną, natomiast rzeczy skończone są przez Boga determinowane we wszystkim. Spinoza to jest dobry filozof dla niedowiarków i tych, co upierają się, że człowieka nie można ciągać po sądach i karać za to co zrobił. Poza tym ten wielki mąż był mocno na bakier z instytucjami kościelnymi i nie miał w dużym poważaniu tępaków kultywujących zabobony o jakiejkolwiek celowości w przyrodzie, które to przesądy zdaniem Spinozy miały swoje źródło w religii.

W 29 numerze Śląskich Studiów Historyczno-Teologicznych z roku 1996 Jan Woleński opublikował artykuł Wolność, determinizm, indeterminizm, odpowiedzialność. Woleński prowadzi rozważania na temat wolności, w jej aspektach ontologicznym i etycznym, na temat wolnej woli, determinizmu oraz indeterminizmu. Na koniec profesor pisze ciekawą rzecz, a mianowicie taką, że o ile konsekwencje radykalnego determinizmu często określa się jako fatalistyczne, o tyle fatalizm zdaje się być konsekwencją także doktryn teologicznych skoro doktryny te zakładają, że Bóg jest wszechwiedzący i stworzył świat ex nihilo.

Na początku artykułu Woleński stwierdza, że wolność w wyborze takiego czy innego postępowania jest warunkiem przypisywania odpowiedzialności za nie, a później pisze, iż wola pojmowana jako zdolność (dyspozycja) nie jest ani wolna, ani niewolna - że po prostu jest. Natomiast pytanie o to, czy człowiek rzeczywiście coś wybrał, czyli posłużył się wolną wolą, dotyczyć może jedynie jakiegoś konkretnego działania. Wreszcie pisze Woleński o tej zdolności do podejmowania decyzji tak:

Owa zdolność jest zaś taka, iż gwarantuje poza pewnymi szczególnymi przypadkami prawdziwość zdania: x wprawdzie postanowił p, ale mógł był postanowić nie-p. Jeśli zdanie to jest prawdziwe o jakiejś osobie ludzkiej, to znaczy, że owa osoba miała możność wyboru, a więc była wolna.

Do artykułu Woleńskiego nawiązał Bogusław Wolniewicz, którego tekst Determinizm i odpowiedzialność znajduje się w trzecim tomie Wolniewicza Filozofii i wartości (Warszawa 2003). Wolniewicz skupił się na kontekście odpowiedzialności prawnej człowieka za popełnione czyny, chociaż Woleński pokazał problem w szerszym kontekście. Wolniewicz zgadza się ze stwierdzeniem Woleńskiego, że wolność w wyborze takiego czy innego postępowania jest warunkiem przypisywania odpowiedzialności za nie, ale czepia się sformułowania z tym x-em, który mógł był (o ile mógł) postanowić nie-p:

To nas nie posuwa dalej. Określona tak "zdolność" nie różni się bowiem od "wolnej woli" w jej rozumieniu metafizycznym i rodzi te same trudności.

Dalej Wolniewicz pisze fajne rzeczy. Stwierdza otóż, że kwestia, czy ktoś mógł był czy nie mógł postanowić inaczej, nastręcza wiele poważnych trudności, przy czym trudności tych nie sytuuje w kontekście determinizmu i przyczynowości, ale w aspekcie logicznym, bowiem, według Wolniewicza, kłopot mamy z kryteriami tożsamości dla sytuacji sprawcy.

O co chodzi? Ano o to, że sąd zawsze ma tylko opis sytuacji sprawcy, a opis ten może być mniej lub bardziej dokładny; zawsze może ulec uszczegółowieniu, przy czym to uszczegóławianie idzie do nieskończoności. I dalej:

We wskazanym ciągu opisów sąd musi dokonać cięcia, zatrzymując się na jakimś ogniwie. Kieruje się w tym cywilizacyjną normą, wcieloną w przepisy prawa i prawniczy rozsądek. Norma ta ustanawia dla sytuacji sprawcy - wyraźnie choć nieostro - pewne kryterium tożsamości: sytuacja X-a była taka sama jak sytuacja Y-greka, gdy na przyjętym poziomie dokładności opis ich okazuje się identyczny. Jak wyznaczyć ten poziom optymalnie? Oto jest zadanie dla filozofii prawa. Poziom ten ma przecież bezpośredni wpływ na orzekanie, czy sprawca "mógł był postanowić inaczej".

Wolniewicz na koniec stwierdza, że problem podniesiony przez Woleńskiego jest poważny i trudny, i przy tym wyraża niepewność co do tego, czy swoim tekstem wniósł cokolwiek ponad to, co napisał Woleński. Wcześniej jednak, co nie jest żadną niespodzianką, bo to przecież profesor Wolniewicz, pisze tak:

Zgodziliśmy się z Woleńskim, że sprawca odpowiada za swoje zachowanie tylko wtedy, gdy mógł był postąpić inaczej. Gdyby więc przyjąć ponadto, że "mógł był" to tyle, co "nie był w swym postępku jednoznacznie zdeterminowany sytuacją", to uznając zasadę powszechnej przyczynowości także dla zachowań ludzkich ("każdy postępek jest jednoznacznie zdeterminowany sytuacją sprawcy") dojść się musi do wniosku, że sprawca nigdy nie odpowiada za swoje zachowanie. Jest to wniosek jawnie niedorzeczny, a jednak wyznawcy tzw. kryminologii radykalnej w tę właśnie stronę sterują: "nie ma winnych, są tylko ofiary okoliczności". Nazywają to chętnie "nowoczesnym humanizmem".

Wolniewicz napisał jeszcze jedno zdanie, które bardzo mi się podoba:

Naszym zdaniem cała kwestia metafizycznie rozumianej wolności nie ma dla filozofii prawa większego znaczenia.

I dalej tłumaczy, o co mu idzie, ale ja chcę się zatrzymać na tym jednym zdaniu. No bo w końcu jakie znaczenie ma to, czy człowiek ma wolną wolę, czy nie ma? Jaka to różnica, czy istnieje determinizm i czy jest to determinizm holistyczny, czy dystrybutywny (Woleński ładnie wyjaśnia te pojęcia)? Trzeba działać tak, jak w starych, dobrych czasach: za gwałt taka kara, za morderstwo kara owaka, a za podpalenie jeszcze inna. No bo co może powiedzieć przed sądem przestępca? Że zrobił to i to bo był zdeterminowany? Niech mówi. Na to sędzia odpowie: - OK, rozumiem, determinizm, brak wolnej woli. Pięć lat paki. - A później wytłumaczy się w telewizji, że musiał zasądzić karę taką a nie inną, bo był zdeterminowany i nie dysponował wolną wolą.