statsy

środa, 28 września 2011

Dzisiaj wieczorem nie oglądajcie Ligi Mistrzów w nogę

RMF FM informuje w notce zatytułowanej Szokująca rozbieżność protokołów z sekcji zwłok Wassermanna:

Tylko od 7 do 10 procent rosyjskiego protokołu z sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna zgadza się z wstępnymi wynikami po ekshumacji i sekcji zrobionej przez polskich ekspertów - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica.

Te szokujące dane oznaczają, że wiarygodność pozostałych dokumentów sekcyjnych przysłanych z Rosji jest mało rzetelna. Ekshumację ciała Zbigniewa Wassermanna przeprowadzono pod koniec sierpnia. Przez kilka dni ciało badali eksperci w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu.

W protokołach, rosyjskim i polskim, zgadzają się jedynie podstawowe informacje, takie jak wzrost czy ogólne zewnętrzne obrażenia. Reszta, jak ustalili nasi reporterzy, różni się od tego, co ustalili polscy eksperci. Chodzi głownie o liczbę i miejsca złamań. Potwierdziły się podejrzenia, że niedokładnie lub wręcz wcale nie badano organów wewnętrznych
.

Moim zdaniem Ruscy mieli pecha. Myślę sobie bowiem, że jak te ruskie medyki mniej więcej wiedziały, co się stało z polskim samolotem, to pisząc te protokoły z sekcji mniej więcej nie od czapy, powinny ustrzelić wynik lepszy, niż 7-10% zgodności ze stanem faktycznym. Może być jednak tak, że ruskie medyki nie wiedziały, co się w Smoleńsku stało i strzelały na pałę.

W Necie już pojawiły się tysiące komentarzy mniej więcej w tym stylu, że nie ma znaczenia zgodność czy niezgodność ruskich protokołów ze stanem faktycznym, bo przecież wiadomo - to była fest katastrofa i kto by w takiej sytuacji liczbę złamań liczył. Ciotki Matyldy, które takie komentarze piszą, nie kumają, że sekcja zwłok jest po coś i że lepiej czegoś w protokole nie napisać, niż nakłamać. Ciotki Matyldy nie kumają również tego, że badanie wraku samolotu jest po coś. I tego nie kumają ciotki Matyldy, że badanie czarnych skrzynek i innych rejestratorów jest po coś. Wszystkie te badania mają pomóc znaleźć odpowiedź na pytanie, co się stało. Ciotki Matyldy rozumują natomiast tak: - Samolot walnął w brzozę, brzoza skrzydło samolotu urwała, więc samolot beczkę zrobił i się rozbił.

Skąd ciotki Matyldy wiedzą, że samolot w brzozę uderzył itd.? Ano z tego, co podał ruski MAK, polscy "eksperci", polscy "politycy" i polscy "dziennikarze".

***

Alfred North Whitehead, ten sam, który z Bertrandem Russellem napisał Principia Mathematica, stwierdził, że religia to jest to, co człowiek robi ze swoją samotnością. To bardzo ładne powiedzenie, aczkolwiek pozostawia szerokie pole do interpretacji. Nie mówię, że to źle, iż pozostawia szerokie pole do interpretacji, mówię tylko, że pozostawia. A znowu ojciec Bocheński na pytanie o to, po co jest religia, odparł, że nie da się odpowiedzieć inaczej, niż tak, że religia nie jest po coś. Religia jest sama dla siebie. Ja się z tym powiedzeniem zgadzam. A ludzie wierzą w Boga z rozmaitych powodów. Jedni pociechy chcą, inni miłości chcą, jeszcze inni mają wiarę, która jest fundamentem ich poglądu na świat. Ta wiara, jeśli człowiek ją ma, nie podlega dyskusji - jak się wierzy, to się wierzy i na tej wierze buduje się światopogląd.

***

Wróćmy do ciotek Matyld, którym nie przeszkadza, że ruski protokół z sekcji zwłok ze stanem faktycznym zgadza się w 7-10%, którym nie przeszkadza, że wrak nie zbadany, że czarne skrzynki nie zbadane itd. Co jest podstawą tego, że ciotki Matyldy nie potrzebują dowodów i jakichkolwiek rzetelnych badań do tego, aby twardo bronić ruskiej tezy? Otóż tą podstawą jest wiara. OK, wiara, ale w co? Po mojemu są dwie możliwości - albo chodzi o wiarę w to, co Ruscy do wierzenia podają, albo idzie o wiarę w to, co do wierzenia podają tuskowi. Czy głupsi są ci, którzy wierzą Ruskim, czy może ci, którzy wierzą tuskowym, to nie wiem i mało mnie to obchodzi. Oczywiście jest jeszcze grupa zupełnych idiotów, którzy wierzą w to, co im do wierzenia podadzą telewizory, nie rozumiejąc przy tym, że telewizory nie istnieją sobie ot tak, z dupy.

***

Nie oglądajcie Ligi Mistrzów w nogę dzisiaj wieczorem. Obejrzycie sobie powtórki. Dzisiaj wieczorem oglądajcie audycje w telewizji reżimowej, w Polsacie i w TVN. Zobaczcie, jak profesjonalni dziennikarze tych stacji rozniosą na strzępy przedstawicieli PO. A jutro rano wstańcie wcześnie i posłuchajcie informacji w radiu o tym, że Tusk i jego rząd podali się do dymisji.

wtorek, 27 września 2011

Buki swoje wiedzą

Jest takie powiedzenie: put your money where your mouth is. Dobre to jest powiedzenie, bo wiecie - każdy może pierdolić co tam chce, niezależnie od tego, czy sobie pierdoli jako czyjś szwagier przy gorzałce, czy jako dziennikarz w telewizji, czy obojętnie jako kto i obojętnie przy jakiej okazji. Niektóre pierdolenia dają się zweryfikować, np. ja mógłbym obwieścić urbi et orbi, że w szachy stłukę każdego, tylko, że jak usiądę przy desce naprzeciwko jakiegoś solidnego mistrza krajowego, nie mówiąc o mistrzu międzynarodowym czy arcymistrzu, to raz dwa okaże się, że to moje pierdolenie gówno warte.

W sporcie łatwo jest zweryfikować każde pierdolenie, ale w innych dziedzinach już trudniej. No bo patrzcie, parę dni temu pokazało się, że może i tak być, że te całe neutrina, chociaż, o ile istnieją, są strasznie malutkie, mogą pędzić szybciej niż światło. Co by było, gdyby się okazało, że neutrina są prędsze od światła? No byłyby fest jaja i kupa śmiechu. Kto miesiąc temu postawiłby u buków choćby grosz na to, że jakieś cząstki mogą być szybsze niż światło? Ja bym postawił, Nicek też, zdaje się, że także waldemar.m by postawił, ale ilu jeszcze?

A buki przyjmują zakłady o wynik październikowych wyborów. Dzisiejsze notowania w STS-ie z godziny 9.20 są takie:
Kliknijcie w obrazek, to on się powiększy

Tym, którzy nie kumają, co te liczby oznaczają, już tłumaczę. 1,22 na PO oznacza, że jak się postawi na tuskowych zyla, to jak tuskowe wygrają dostanie się zyla i 22 grosze. Jak się postawi na pisiorów zyla, a pisiory wygrają, to się zgarnie 3 zyle i 20 groszy itd.

Moim zdaniem różnica między PO i PiS-em zmniejszy się, zatem jeśli ktoś chce zarobić na PiS-ie niech obstawia teraz, a kto chce zgarnąć kasę ze zwycięstwa PO, niech obstawia przed samymi wyborami. Rzecz jasna mogę się mylić w swoich prognozach, co szczerze stwierdzam, bo nie chcę później mieć komentarzy w stylu: - Ej, wyrus, oddaj siedem zyli dwadzieścia groszy, które straciłem idąc za twoją radą! :-)))

A znowu Władymir Putin sensacyjnie zapowiedział, że prezydentem chce być. Pytanie jest takie: czy buki będą przyjmować zakłady na zwycięstwo Putina? Mówiąc inaczej - czy buki będą skłonne dać choćby grosz temu, kto na Putina postawi sto zyli?

Drugie pytanie jest takie: dlaczego buki nie zrobią zakładów na zwycięstwo Putina? :-)))

niedziela, 25 września 2011

piątek, 23 września 2011

Dzisiaj wieczorem będzie koniec Platformy Obywatelskiej

Czytam w Rzepie:

Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie niejawne informacje o swoich działaniach przesyła przez satelitę należącego do Gazpromu

System satelitarnej łączności, z którego korzystają polscy żołnierze służący na misji w Afganistanie, oparty jest na urządzeniach wyprodukowanych przez Wojskowe Zakłady Łączności (WZŁ) w Zegrzu oraz firmę TTComm z Mińska Mazowieckiego. Z ustaleń „Rz" wynika, że urządzenia te są skonfigurowane z dwoma satelitami. Pierwszy to EUTELSAT W6, który należy do mającej siedzibę we Francji spółki Eutelsat. Drugi – Yamal-202, jest własnością państwowego, rosyjskiego koncernu gazowego Gazprom. Przez tego ostatniego satelitę przesyłane są m.in. strategiczne informacje o działaniach polskich żołnierzy w Afganistanie. W tym o funkcjonowaniu tamtejszych komórek polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

No fest jaja. Rzepa nawet Dukaczewskiego cytuje, tego samego, co to obiecał, że szampana otworzy jak Jamajka wybory prezydenckie wygra. Dukaczewski powiada tak:

Lepiej byłoby, gdyby był to satelita należący do któregoś z krajów Unii Europejskiej lub NATO .

Rzepa pisze dalej:

Dlaczego więc polskie wojsko korzysta akurat z satelity Gazpromu? WZŁ nie odpowiedziały na pytania „Rz", zasłaniając się bezpieczeństwem polskich żołnierzy służących w Afganistanie. Do chwili zamknięcia tego wydania sprawy nie skomentowała spółka TTComm.

Super. To powiem Wam, co dzisiaj będzie. Otóż dzisiaj wieczorem w tych wszystkich zajebiście profesjonalnych programach w TVP INFO, w Polsacie i w TVN zajebiście profesjonalni dziennikarze dobiorą się do dup zaproszonym przedstawicielom rządzącej menażerii i zrobią tym przedstawicielom z ich dup jesień średniowiecza. Dzisiaj wieczorem, za przyczyną zajebiście profesjonalnych dziennikarzy,  PO straci szanse nie tylko na wygraną w wyborach, ale nawet na wejście do sejmu. Zobaczycie, tak właśnie będzie. No bo ilu w końcu jest Polaków, którzy mają prawo głosować w wyborach parlamentarnych i jednocześnie są beneficjentami Gazpromu lub - jeśli kto woli - Rosji, będącej do tegoż Gazpromu li tylko dodatkiem? Bo w to, że w mainstreamowych mediach pracują sami zajebiście profesjonalni dziennikarze, którzy na przedstawicielach rządzącej menażerii nie zostawią dzisiaj suchej nitki chyba nie wątpicie?

:-))))

środa, 21 września 2011

Rozmawianie z trenerami jest niezbędne dla Polski

Już o tym pisałem:

W książce List z Polski autorstwa Mariusza Pilisa i Artura Dmochowskiego (Zysk i S-ka. Poznań 2011.), będącej uzupełnieniem filmu pod tym samym tytułem, książce składającej się z wielu wywiadów, pośród których są świetne wywiady, jak na przykład wywiady z Wiktorem Juszczenką, Władimirem Bukowskim, Jackiem Trznadlem czy Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, ten ostatni powiada tak:

W Polsce studentom zadaję pytanie: - Kto z państwa uważa, że w wyborach parlamentarnych do Dumy rosyjskiej rozstrzyga się przyszłość polityczna Rosji? - Wszyscy się śmieją.

Super, że się śmieją, bo to oznacza, że jeszcze nie zidiocieli do reszty. A jak jest w Polsce? Czy u nas wybory parlamentarne decydują o przyszłości politycznej Polski? Owszem, decydują, jeszcze tak, natomiast osobną kwestią jest to, co to za wybory. PKW już pokazała miejsce w szyku niektórym podskakiwaczom, a jeśli nawet przyjąć teorię, że to wszystko jest ukartowane, bo jakby co, jakby wynik wyborów był nie taki, jak trzeba, to się wybory unieważni, zatem nawet jeśli przyjąć taką teorię, to i tak PKW pokazała bez krępacji, jakie rzeczy można robić skutecznie w prawdziwej "demokracji".

U nas wybory decydują o przyszłości politycznej Polski, rzecz jasna decydują w ograniczonym zakresie, bo jak się jest landem w Unii Europejskiej to się ma nikłą możliwość kształtowania przyszłości po swojemu, niemniej jednak jakoś tam decydują. Teraz nie da rady tego udowodnić, ale można przyjąć całkiem przytomną hipotezę, że gdyby cztery lata temu wygrała inna ekipa niż ta, która wygrała, to polskie samoloty nie spadałyby, nie wyginęłaby generalicja, nie wyginęliby parlamentarzyści, nie zginęłoby dwóch prezydentów Polski, a gdyby nawet zdarzyła się jakaś katastrofa lotnicza, to prokuratorzy nie ośmieszaliby się jadąc badać wrak samolotu od siedemnastu miesięcy gnijący na ruskiej ziemi, a żadna komisja nie podpisałaby się pod raportem na temat przyczyn katastrofy nie mając dostępu do dowodów w postaci wraku, zapisów rejestratorów, ciał ofiar itd. Mówiąc inaczej - trudno wyobrazić sobie ekipę inną, niż teraz rządząca menażeria, która kolportowałaby bajkę o pancernej brzozie.

Moim zdaniem całkiem dobra jest i taka hipoteza, że jakby cztery lata temu wygrała inna ekipa, to Polska nie byłaby zadłużona aż tak bardzo, jak jest zadłużona teraz. Przypuszczam, że wystarczyłoby, aby cztery lata temu wygrała inna ekipa niż ta, która wygrała, a pociągi jeździłyby zgodnie z rozkładami jazdy i nie trzeba by do tych pociągów wsiadać przez okna. Tu wyjaśniam ciotkom Matyldom, które już zupełnie odleciały od tego TVN-u, co mam na myśli - otóż chodzi mi o to, że bardzo możliwe, iż gdyby cztery lata temu wygrała inna ekipa niż ta, która wygrała, to ludzie dzisiaj do pociągów wsiadaliby przez drzwi, bo - to kolejne wyjaśnienie dla ciotek Matyld - normalnym sposobem wsiadania do pociągu jest wsiadanie przez drzwi.

Można przyjąć tezę Janusza Korwin-Mikkego, mam na myśli tezę o Bandzie Czworga i uznać, że to jeden chuj, kto wygrywa wybory, uważam jednak, że nawet JKM widzi różnicę między menażerią, która teraz rządzi, a na przykład pisiorami - w końcu jak już JKM odpada w kolejnych wyborach to swoich zwolenników zachęca do głosowania na pisiorów.

Dobra, a czy coś lepszego jest w komuchach niż w tuskowej menażerii? Prawie nic, poza tym, że komuchy są sprawniejsze i prowadząc po swojemu ludzkość na zielone łąki raju zadbałyby przynajmniej o to, żeby ludzie do pociągów wsiadali drzwiami, a może nawet wybudowałyby te parę kawałków autostrad, których Tusk wybudować nie umiał. Czy komuchy uchroniłyby stocznie, to nie wiem, bo nie mam pojęcia, na jak wysokim szczeblu i gdzie podjęto decyzję o tym, żeby polskie stocznie ujebać ku chwale stoczni niemieckich czy jakich tam jeszcze. No i prawdopodobnie nawet wtedy, gdyby komuchy musiały te stocznie zlikwidować, to chyba nie dałyby dupy ględząc o Katarczykach.

O pawlakowych nie piszę, bo mi na to nie pozwala biologia, fizjologia czy co tam jeszcze.

A PiS co? Czy PiS to socjaliści? No jasne, że socjaliści. A od tuskowych lepsi? Ano lepsi. Pisiory są bardziej ideowe od tuskowych, a to dla mnie duża wartość, jakkolwiek każdy może tę wartość wyśmiewać. Pisiory chcą zawiadywać Polską, taką, jaką sobie wymarzyły, do jakiej tęsknią, jaką sobie wyobrażają. Mnie do ich wizji Polski daleko, cholernie daleko, niemniej jednak pisiorom chodzi o Polskę i na tym stwierdzeniu poprzestanę, bo nie mam czasu tłumaczyć tego, co poeta ma na myśli, a poza tym chyba nie muszę tłumaczyć, bo nie piszę dla idiotów.

Dodam jeszcze jedno - jeśli ktoś nie rozumie, dlaczego ja, jebnięty libertarianin, który naskakuje na państwo jakie takie, w ogóle piszę o Polsce, to chyba już umrze w tym niezrozumieniu, co mnie mało obchodzi.

Na koniec przedstawienie - obejrzyjcie krótki filmik o tym, jak to Tusk po Polsce w autobusie jeździ. I posłuchajcie, co mówi Graś.

Obejrzeliście? No to teraz moja teza: nie ma takiej rzeczy, której nie można wmówić paru milionom ciotek Matyld w Polsce. No nie ma. A o to, jaki mechanizm odpowiada za to, że ciotki Matyldy funkcjonują, jak funkcjonują, pytajcie psychiatrów, neurobiologów, neurologów i w ogóle tych wszystkich speców od nauk kognitywnych.

wtorek, 20 września 2011

Tunia. To Know Her Is To Love Her

Polska przegrała z kimś tam w nogę, najlepiej z jakimiś patałachami, i już gazety piszą, że to tragedia.
Ale to nie jest tragedia.
Sportowiec był bitym faworytem do zwycięstwa na igrzyskach olimpijskich, ale w eliminacjach odniósł kontuzję i nie wystąpił w finale. Już telewizory mówią, że to tragedia.
Ale to nie jest tragedia.
Dziecko zachorowało, więc jego rodzice robili wszystko, żeby dzieciaka uratować. Przy pomocy mediów zebrali kasę na leczenie, posłali swój skarb do dobrej kliniki, ale dzieciak umarł. Prawie każdy powie, że to tragedia.
Ale to nie jest tragedia.
To jest ból, być może największy ból, ale to nie jest tragedia.

Powiem Wam, co to jest tragedia.
Dostajesz cynę ze schronu, że jakiś gówniarz przyszedł, czterotygodniowy i że dobrze by było zabrać gnojka, bo w schronie epidemia. Zabierasz gnojka do siebie. Nadajesz mu imię. To bardzo piękna rzecz, nadać mu imię, ale jak nadasz mu imię to już masz przejebane.

Gnojek dobrze sobie radzi. Uczy się. Poznaje świat. Zapierdala na najwyższych obrotach do momentu, kiedy padną mu baterie, a wtedy śpi jak zabity, po czym wstaje i znowu zapierdala do momentu, kiedy  padną mu baterie. Oczka ma niebieskie, bo każdy gnojek ma oczka niebieskie, ale później mu się te oczka wybarwiają.

Patrzysz na gnojka i myślisz sobie, że to najintensywniejsze życie, jakie kiedykolwiek widziałeś.

Gnojek strąca ci wszystkie rzeczy z biurka ale nic mu nie mówisz na to. Gadasz do niego cienkim głosikiem i wypowiadasz tak debilne frazy, że w innej sytuacji zesrałbyś się ze wstydu, ale masz to w dupie, bo uwielbiasz gadać do swojego gnojka.

Gnojek zaprzyjaźnia się z którymś z domowników. Tłucze się z nim. Śpi z nim. W koszyczku, na krześle, na kanapie. Patrzysz na to i myślisz sobie, że nie widziałeś piękniejszej miłości.

Wreszcie dajesz ogłoszenie, że szukasz domku dla gnojka. Wieszasz 150 ogłoszeń w Necie. Poza tym drukujesz kilkadziesiąt zdjęć gnojka i robisz ogłoszenia papierowe. Pierwsze, z rozpędu, wieszasz u swojego weta. Nie umiesz już powiesić następnych.

Po kilku dniach odbierasz telefon. Ludzie pytają, czy ogłoszenie w sprawie gnojka jest aktualne. Powiadają, że znaleźli twoje ogłoszenie, które powiesiłeś u weta. To jedno jedyne papierowe ogłoszenie, które powiesiłeś. Nie wiesz, co powiedzieć ale w końcu mówisz, że tak, aktualne. Umawiasz się z ludźmi na jutro.

Ludzie przyjeżdżają do ciebie, przedstawiasz im gnojka, widzisz, że zakochali się w nim na zabój. Dobrzy to są ludzie. Umawiasz się, że jutro zawieziesz im gnojka, bo taki masz zwyczaj - nie oddasz żadnego dzieciaka, jeśli nie zobaczysz domku, który na zawsze ma być domkiem malucha.

Ludzie wychodzą. Po godzinie dzwonią i pytają, czy nie mógłbyś gnojka zawieźć im dzisiaj. Ty mówisz, że lepiej jutro, bo chcesz się jeszcze nagadać ze swoim szczęściem, chcesz się z nim pożegnać. Ale ci ludzie mówią, że boją się, iż się rozmyślisz. No i zgadasz się - będziesz u nich za dwie godziny.

Jedziesz. Ludzie dają ci kawę, ciastka, czy co tam chcesz dostać. Gadasz z ludźmi i w końcu musisz wyjść. Ostatni raz patrzysz na gnojka, wychodzisz, idziesz przez podwórko, wsiadasz do auta, puszczasz  radio, a tam grają To Know Her Is To Love Her. Ryczysz jak jakiś głupek.

Po drodze zajeżdżasz do Biedronki, kupujesz jaką bądź whisky, w chałupie otwierasz butelkę i na raz obalasz pierwszą, dużą szklaneczkę. Po godzinie dzwonisz do ludzi i pytasz, jak tam gnojek. Oni mówią, że cudowny jest, że świetnie sobie radzi. Cieszysz się, że znalazłeś gnojkowi dobry domek, tylko że jednocześnie jakiś jebany szpikulec, chyba zrobiony z lodu, przeszywa ci serce.

Na drugi dzień w chałupie pusto, niezależnie od tego, kto w chałupie jest. I ilu w chałupie jest.

Myślisz sobie: - A pierdolę to. Nie będę już brać gnojków ze schronu, zbyt wiele mnie to kosztuje, kiedy je oddaję.

Po jakimś czasie myślisz jednak inaczej: - OK, dużo kosztuje mnie oddawanie tych gnojków, ale jak nie będę ich brać ze schronu i oddawać dobrym ludziom, to nie pomogę kolejnym gnojkom, które potrzebują pomocy.

Później znowu myślisz, że już nie będziesz ratować gnojków, bo to za duży dla ciebie koszt.

I tak to się kręci.

I to jest właśnie tragedia.





***

Teraz zrobię tak, żeby było trochę bardziej uniwersalnie :-)) Wieki temu, za głębokiej komuny, przeszedłem Czerwone Wierchy, następnie wlazłem na Giewont, a na koniec zacumowałem w takim jednym schronisku, co to je prowadziły siostry zakonne. Wtedy taka malutka siostra tam była. Ja byłem z przyjaciółmi, siostra dała nam herbaty i chleba ze smalcem chyba. Usiadła z nami przy stole kiedy jedliśmy, gadaliśmy sobie gadaliśmy i ja siostrze takie pytanie zadałem, ot tak, z dupy: - Proszę siostry, a miłość to co to jest?

Siostra wstała od stołu, poszła do kuchni chleba jeszcze nakroić, a jak kroiła to nic nie gadała, wreszcie wróciła do nas, na stole chleb położyła i powiedziała: - Miłość to ból.

Wtedy nie rozumiałem, co mówi ta piękna i mądra siostra.
Zrozumiałem to później.
I teraz wiem.

***

Miłosz powiedział, że zmorą dzisiejszej literatury jest ekshibicjonizm autorów. Zgadzam się z Miłoszem. Kto dzisiaj umie napisać cokolwiek innego, niż swoje wspomnienia? :-)))

Czytajcie ten tekst tak, jakby jego autorem nie był wyrus, koleś dobrze Wam znany. Albo dobra - niech będzie, że wyrus ale - nie umiem tego powiedzieć lepiej, aczkolwiek to jest bardzo ogólne powiedzenie - dobrze czytajcie ten tekst.

środa, 14 września 2011

W trybie wyborczym

Cała ta niby demokracja, w które żyjemy, to rzecz jasna ustrój obrzydliwy, niemniej jednak ma swoje dobre strony. Nie wszyscy zgodzą się w kwestii tego, co w tej niby demokracji jest dobre, a co złe, niemniej jednak wydaje się, iż wielu ludzi byłoby skłonnych uznać, że do dobrych stron należy możliwość ośmieszania tego cudacznego ustroju. Wyobraźcie sobie, że jutro jakaś partia organizuje konferencję prasową, na której przedstawiciel tejże partii wygłasza ten oto tekst:

Donald Tusk jest bardzo dobrym człowiekiem. Również bardzo kocha Polskę. Jest świetnym premierem, który dla Polski zrobił mnóstwo dobrego. Za czasów rządów Tuska w Polsce co roku wzrasta PKB i maleje dług publiczny. W ogóle zadłużenie Polski maleje w dużym tempie. Rząd Tuska obniżył podatki i stworzył doskonałe warunki dla prowadzenia biznesu. Zgodnie z interesem narodowym rząd Tuska wzmocnił polski przemysł, zwłaszcza przemysł stoczniowy. W czasie rządów Tuska przeprowadzono reformę finansów publicznych, reformę służby zdrowia oraz reformę systemu emerytalnego. W ostatnich czterech latach oddano wszystkie zaplanowane na ten okres odcinki autostrad i innych dróg. Usprawniono kolej, która teraz jest jedną z najsprawniej działających kolei na świecie. W sprawie śledztwa smoleńskiego Tusk wykazał się profesjonalizmem i powierzył prowadzenie śledztwa Rosjanom, co dało doskonałe wyniki - jest to efekt efektywnej współpracy strony polskiej z rosyjskimi śledczymi i ekspertami. Najbardziej spektakularne sukcesy rząd Tuska osiąga w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej - przykładami znaczenia Polski stojącej na czele Unii są chociażby organizowane przez Polskę konferencje w sprawie kryzysu w Libii czy kryzysu gospodarczego w Grecji. Telewizja publiczna została zupełnie odpolityczniona, podobnie jak radio publiczne. Długo można wymieniać sukcesy rządu Tuska - wybudowano znakomite, relatywnie najtańsze na świecie stadiony, tysiącom uczniów ofiarowano laptopy, budowa warszawskiego metra idzie pełną parą, a w Wałbrzychu nie sfałszowano wyborów samorządowych. Rząd Tuska z pewnością jest najlepszym polskim rządem w historii.

Tego samego dnia inna partia kabluje na tę pierwszą partię do sądu twierdząc, że ów tekst to kłamstwa. Ta druga partia żąda, żeby sąd w trybie wyborczym rozstrzygnął, czy przedstawiciel pierwszej partii nie nakłamał na konferencji prasowej. Wyobraźcie też sobie, że media poświęcają sprawie pozwu złożonego przez drugą partię tyle samo miejsca, ile poświęciły pozwom PO przeciwko PiS-owi oraz PSL-u przeciwko PiS-owi. No i jakiś sędzia dostaje tę sprawę. Co zrobiłby ten biedny człowiek?

wtorek, 13 września 2011

Hancock

Fajnie byłoby poznać stan państwa. Naszego państwa. Wiecie, idzie mi o takie rzeczy, jak prawdziwe zadłużenie, jak to, dla jakich to powodów likwidowany jest przemysł, czyje interesy realizuje teraz rządząca menażeria itd. Oczywiście nie dowiemy się tego wszystkiego, jeżeli teraz rządząca menażeria wygra wybory.

No dobra - na razie u władzy jest ta menażeria, która jest u władzy i pytanie (bardzo ogólne) jest takie: czy można prowadzić dyskusję nie wiedząc, o czym się mówi? Dyskusję w mediach, w parlamencie, w domu, ze znajomymi itd.? Moim zdaniem można, jak najbardziej można; można zaangażować się w gadułę po same uszy i, skończywszy gadułę, mieć poczucie, że się wykonało kawał dobrej roboty. Dam przykład.

Oto w knajpie dwóch gości piło sobie przy barze burbona i jakoś tak wyszło, że jeden powiedział, że Herbie jest najlepszy. Ten drugi zapytał, jaki Herbie, na co ten pierwszy odpowiedział, że Herbie Hancock. Ten drugi zgodził się z tym pierwszym, ale zaraz dodał, że właściwie to wszystko jest rzeczą gustu, bo nie da się zmierzyć, kto jest najlepszy. Pierwszy zgodził się z drugim, że to kwestia gustu, ale idzie o to, że wielu ludziom najbardziej odpowiada styl Herbiego, więc dla tych ludzi Herbie jest najlepszy. Drugi zgodził się z pierwszym i tak sobie gadali przez jeszcze dwa drinki, po czym pożegnali się nie wiedząc, że każdy z nich gadał o czym innym. No bo jest taki żużlowiec amerykański, Greg Hanckock, co to już raz był mistrzem świata i drugi raz zostanie mistrzem świata w tym roku. Greg wśród kibiców żużla ma ksywkę Herbie, w nawiązaniu do słynnego jazzmana, Herbiego Hancocka. Ten pierwszy gościu w barze mówiąc o Herbiem Hancocku miał na myśli Grega Hancocka, żużlowca, a ten drugi gościu cały czas myślał o Herbiem Hancocku, jazzmanie. Gaduła była rozjechana zupełnie, ale ci goście o tym nie wiedzieli, miło im się gadało i rozeszli się z poczuciem dobrze wykonanej roboty.

sobota, 10 września 2011

Co się stało 10 kwietnia 2010 roku?

Zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, kiedy w gadułach prowadzonych w Necie i nie tylko, zadawałem różnym mędrcom to proste pytanie: - A o której godzinie samolot spadł na ziemię i skąd to wiesz? - mędrcy odpowiadali: - Samolot spadł o godzinie 8.55 czasu polskiego i wiem to od Ruskich.

Nieco później, na to samo pytanie mędrcy odpowiadali: - Samolot spadł o godzinie 8.41 czasu polskiego i wiem to od Ruskich.

Kiedy zaraz po 10 kwietnia pytałem mędrców: - A dlaczego ten samolot spadł i skąd to wiesz? - mędrcy odpowiadali: - Spadł, bo piloci popełnili błędy, na przykład aż cztery razy podchodzili do lądowania, a wiem to od Ruskich.

Nieco później ci sami mędrcy mówili, że piloci nie podchodzili do lądowania cztery razy, a o tym, że nie podchodzili, mędrcy wiedzą od Ruskich.

Gdyby tych samych mędrców próbować przekonać (mam na myśli określonych mędrców, z którymi te wszystkie kwestie obgadałem), że:

- jest Bóg, bo wiemy to od autorów natchnionych, od papieży i od św. Tomasza z Akwinu
- są memy, bo wiemy to od Richarda Dawkinsa
- rodzina i Kościół Katolicki są źródłem przemocy, bo wiemy to od Magdaleny Środy
- jedne zachowania wynikają z natury człowieka, a drugie są naturze człowieka przeciwne, bo wiemy to od Tomasza Terlikowskiego
- Donald Tusk dobrze zawiaduje Polską, bo wiemy to od Donalda Tuska

to mędrcy ci turlali by się ze śmiechu. Ale o tym, co było w Smoleńsku mędrcy wiedzą od Ruskich, wierzą Ruskim i nie ma znaczenia, że Ruscy wiele razy swoją wersję zmieniali.

Co takiego stało się 10 kwietnia 2010 roku, że wielu ludziom nawaliły w mózgu jakieś istotne układy?

sobota, 3 września 2011

Kim był towarzysz Wyrzykowski?


Podczas wizyty w Warszawie 3 września 1948 roku Pablo Picasso zostawił nam prezent: wielki rysunek naścienny warszawskiej Syrenki. Dzieło okazało się być na tyle kłopotliwe, iż kilka lat później - zamiast trafić do muzeum - zmyto je ze ściany i zamalowano.

Przeczytajcie sobie całą tę historię która kończy się tak:

Pod koniec 1952 roku pani Franciszka zwróciła się do zarządu spółdzielni z pytaniem, czy może przeprowadzić remont. Odpowiedź przyszła pół roku później. Towarzysz Wyrzykowski wydał telefonicznie zgodę na to, aby zamalować syrenę wymalowaną na ścianie przez Picacco (tak było zapisane w oryginalnym piśmie ze spółdzielni).

- Więc przyszli malarze. Rozstawili te swoje drabiny. Jeden zabrał się za ścianę z Picassem. "Rany – powiedział malarz – kto to pani zrobił, mój szwagier by to namalował". I chlapnął farbą. No i nie było już syrenki Picassa - opowiadała Franciszka Sawicka-Prószyńska w latach 70.


Wygląda na to, że za chwilę prezydent Bronisław Komorowski będzie przepraszać za Polaków, wielu publicystów, artystów, polityków i innych ważnych  ludzi odczuje wstyd, a profesor Wojciech Sadurski napisze tekst przeciwko tym, którzy wstydu nie odczuwają. Jest tylko jeden kłopot, bo co prawda w sytuacji, kiedy zniszczono dzieło członka Francuskiej Partii Komunistycznej, należy odczuwać wstyd i należy przepraszać za Polaków, to jednak z drugiej strony zgodę na zamalowanie obrazu wydał towarzysz Wyrzykowski. A towarzysz Wyrzykowski kim był? Czy przypadkiem nie jest to postać na tyle ważna, że może spowodować, iż wielu publicystów, artystów, polityków i innych ważnych ludzi będzie odczuwać wstyd jedynie połowiczny, prezydent Komorowski przeprosi za Polaków nie całkiem szczerze, a profesor Sadurski tekst przeciwko tym, którzy nie odczuwają wstydu, napisze bez zwykłej rewolucyjnej pasji? Mówię Wam, wszystko zależy od tego, kim był towarzysz Wyrzykowski.

czwartek, 1 września 2011

Są ludzie

Są tacy dziwni ludzie; nie mam pojęcia, ilu ich jest, ale wiem, że są, którym podoba się, że w Polsce rośnie zadłużenie i to szybko jak nigdy dotąd, że rosną podatki, że szkoła jest rozwalona, że drogi są rozwalone, że koleje są rozwalone, że "służba zdrowia" jest rozwalona, że system emerytalny pada na pysk, że pieniądze z OFE zabrane, że pieniądze z rezerwy demograficznej zabrane, że resztki suwerenności oddajemy urzędnikom w Brukseli, że śledztwo smoleńskie oddaliśmy Ruskim, że odznacza się ludzi, którzy nie zapewnili bezpieczeństwa głowie państwa, że wojsko leży na łopatkach, a marynarka wojenna leży i kwiczy, że za gaz płacimy cholernie drogo, że budujemy najdroższe na świecie stadiony, że stadiony są zamykane, że w telewizjach niektórzy mają "przyjaciół", że kupuje się głosy w wyborach lokalnych, że rząd bredzi o Katarczykach i daje się robić w bambuko Chińczykom, że minister spraw zagranicznych chce dorzynać watahy, a premier zapowiada, iż niektórzy wyginą jak dinozaury, że prezydent oficjalnie zaprasza Jaruzelskiego, że dziennikarze milczą o wielu istotnych tematach, że komisje sejmowe robią sobie jaja z samych siebie, że sędziowie są mułłami.

Są ludzie, którym to wszystko się podoba, ale nie wiem, ilu tych ludzi jest. Może jednak więcej jest ludzi, którym to wszystko się nie podoba, co?