statsy

sobota, 27 kwietnia 2013

Ludzie słono płacą


W książce Możliwość dobra (Wydawnictwo WAM. Kraków 2012) Wilhelm Vossenkuhl pokazuje ścisły związek związek między etyką i obyczajem, przy czym podkreśla, że o ile każda etyka zakłada jakieś obyczaje, o tyle nie każdy obyczaj musi i może być uzasadniony etycznie. Etyka, to już moja interpretacja, stoi na pozycji gorszej w porównaniu z pozycją obyczaju, bowiem nie ma i nie może być etyki niezależnej. Vossenkuhl pisze, że etyka posiada tylko ograniczoną niezależność. Swoje sądy może ona uzasadniać tylko wtedy, gdy potrafi korzystać z obowiązujących norm podstawowych. Normami tego rodzaju są np. zakaz zabijania i godność ludzka.

Obyczaj jest zatem niejako fundamentem etyki; w tle obyczaju stoi ludzki zmysł moralny, źródłem tego wszystkiego są emocje ludzi, emocje kształtowane w długim procesie ewolucji, a ta z kolei jest narzędziem dobrego Boga.

Obyczaj, poza wszystkim innym, dostarcza założeń, bez których nie da się przyjąć reguł prawnych. Kiedyś większą wagę przykładałem do podziału na koncepcje prawa naturalnego i prawa pozytywnego, ale od kiedy w jakiejś gadule w Necie referent Bulzacki napisał mi , że podział na prawo naturalne i pozytywne nie jest najważniejszy, coraz bardziej przychylam się do zdania referenta. Tak czy siak prawo, takie, jakie mamy w świecie Zachodu, to nie jest sacrum; sądy, sędziowie, wyroki sędziów, kodeksy – to nie jest sacrum. Ci, którzy palą świeczki przed ołtarzem Prawa, palą je niepotrzebnie.

W roku 1897 sędzia Oliver Wendell Holmes, Jr, który później został sędzią Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki i który był jednym z twórców nurtu zwanego realizmem prawnym, opublikował artykuł Ścieżka prawa. Holmes pisze, że aby zrozumieć to, czym prawo jest naprawdę, trzeba postawić się w położenie jakiegoś hipotetycznego złego człowieka, któremu grozi proces:

Weźmy zasadniczą kwestię, czym jest prawo. Znajdziemy autorów, którzy twierdzą, że jest to coś innego niż rozstrzygnięcia sądów w Massachusetts lub w Anglii, że jest to racjonalny system, że są to konkluzje wysnute z etyki lub przyjętych założeń, które mogą, lub nie, pokrywać się z rozstrzygnięciami. Lecz jeśli przyjmiemy punkt widzenia naszego przyjaciela, złego człowieka, stwierdzimy, że zupełnie nie interesują go założenia czy konkluzje, lecz tym, czego naprawdę jest on ciekaw, jest to, co faktycznie może uczynić sąd w Massachusetts lub w Anglii. Podzielam jego podejście. Przewidywania dotyczące tego, jak rzeczywiście postąpi sąd - i nic ponadto - są tym, co rozumiem pod pojęciem prawa.


(Przekład: Anna Krzynówek. w: J. M. Kelly. Historia zachodniej teorii prawa. Wydawnictwo WAM. Kraków 2006).

Wydaje się, że w Polsce dochodzimy do sytuacji, w której ludzie nie będą mieć żadnych trudności z przewidywaniem wyroków sądów, tyle, że te wyroki idą i będą szły w, że tak powiem, złą stronę. Wydaje mi się, że sędzia Holmes nie byłby specjalnie zadowolony z takiego stanu rzeczy, a przynajmniej nie byłby zadowolony, gdyby takie rzeczy działy się w USA. Tak czy siak faktem jest, że ludzie coraz trafniej typują to, jak postąpią sądy, ale moim zdaniem nie ma się z czego cieszyć. Żeby trafnie typować wyroki polskich sądów trzeba opierać się na jeszcze do niedawna kuriozalnych założeniach (a może założeniach kuriozalnych gdzie indziej, nie u nas), na przykład na takim założeniu, że jak ktoś zginął od kuli, to znaczy, że został pobity ze skutkiem śmiertelnym. Dużo jeszcze podobnych rzeczy muszą nauczyć się ludzie, bo polskie sądy są niesłychanie twórcze w argumentowaniu swoich decyzji, ale ogólny trend ludzie złapali; wiedzą, w którą stronę wieje wiatr.

Ludzie słono płacą za to, że coraz bardziej pojmują, w którą stronę wieje wiatr. Płacą niedobrymi emocjami, utratą nadziei; łamany jest zmysł moralny ludzi, niszczone są więzy wspólnotowe, upada obyczaj i gaśnie Duch. To jest bardzo wysoka cena.

Na koniec powiem Wam, czego nie wiem. Otóż nie wiem, czy lepiej, żeby prokuratura złożyła wniosek o kasację wczorajszego wyroku w sprawie Beaty Sawickiej, czy też lepiej, żeby tego wniosku nie składała. Jeżeli prokuratura wniosku nie złoży, to odda pole walkowerem, nie wykorzysta wszystkich możliwości, a to byłoby bardzo złe. Z drugiej strony jeśli prokuratura wniosek złoży, a Sąd Najwyższy podtrzyma wyrok Sądu Apelacyjnego? Co wtedy?