W
książce Możliwość dobra (Wydawnictwo WAM. Kraków 2012) Wilhelm Vossenkuhl pokazuje ścisły związek związek między etyką
i obyczajem, przy czym podkreśla, że o ile każda etyka zakłada
jakieś obyczaje, o tyle nie każdy obyczaj musi i może być
uzasadniony etycznie. Etyka, to już moja interpretacja, stoi na
pozycji gorszej w
porównaniu z pozycją obyczaju, bowiem nie ma i nie może być etyki
niezależnej. Vossenkuhl pisze, że etyka posiada tylko
ograniczoną niezależność. Swoje sądy może ona uzasadniać tylko
wtedy, gdy potrafi korzystać z obowiązujących norm podstawowych.
Normami tego rodzaju są np. zakaz zabijania i godność ludzka.
Obyczaj
jest zatem niejako fundamentem etyki; w tle obyczaju stoi ludzki
zmysł moralny, źródłem tego wszystkiego są emocje ludzi, emocje
kształtowane w długim procesie ewolucji, a ta z kolei jest
narzędziem dobrego Boga.
Obyczaj,
poza wszystkim innym, dostarcza założeń, bez których nie da się
przyjąć reguł prawnych. Kiedyś większą wagę przykładałem do
podziału na koncepcje prawa naturalnego i prawa pozytywnego, ale od
kiedy w jakiejś gadule w Necie referent Bulzacki napisał mi , że
podział na prawo naturalne i pozytywne nie jest najważniejszy,
coraz bardziej przychylam się do zdania referenta. Tak czy siak
prawo, takie, jakie mamy w świecie Zachodu, to nie jest sacrum;
sądy, sędziowie, wyroki sędziów, kodeksy – to nie jest sacrum.
Ci, którzy palą świeczki przed ołtarzem Prawa, palą je
niepotrzebnie.
W
roku 1897 sędzia Oliver Wendell Holmes, Jr, który później został
sędzią Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki i który
był jednym z twórców nurtu zwanego realizmem prawnym, opublikował
artykuł Ścieżka prawa.
Holmes pisze, że aby zrozumieć
to, czym prawo jest naprawdę, trzeba postawić się w położenie
jakiegoś hipotetycznego złego człowieka, któremu grozi
proces:
Weźmy
zasadniczą kwestię, czym jest prawo. Znajdziemy autorów, którzy
twierdzą, że jest to coś innego niż rozstrzygnięcia sądów w
Massachusetts lub w Anglii, że jest to racjonalny system, że są to
konkluzje wysnute z etyki lub przyjętych założeń, które mogą,
lub nie, pokrywać się z rozstrzygnięciami. Lecz jeśli przyjmiemy
punkt widzenia naszego przyjaciela, złego człowieka, stwierdzimy,
że zupełnie nie interesują go założenia czy konkluzje, lecz tym,
czego naprawdę jest on ciekaw, jest to, co faktycznie może uczynić
sąd w Massachusetts lub w Anglii. Podzielam jego podejście.
Przewidywania dotyczące tego, jak rzeczywiście postąpi sąd - i
nic ponadto - są tym, co rozumiem pod pojęciem prawa.
(Przekład: Anna Krzynówek. w: J. M. Kelly. Historia zachodniej teorii prawa. Wydawnictwo WAM. Kraków 2006).
Wydaje
się, że w Polsce dochodzimy do sytuacji, w której ludzie nie będą
mieć żadnych trudności z przewidywaniem wyroków sądów, tyle, że
te wyroki idą i będą szły w, że tak powiem, złą stronę.
Wydaje mi się, że sędzia Holmes nie byłby specjalnie zadowolony z
takiego stanu rzeczy, a przynajmniej nie byłby zadowolony, gdyby
takie rzeczy działy się w USA. Tak czy siak faktem jest, że ludzie
coraz trafniej typują to, jak postąpią sądy, ale moim zdaniem nie
ma się z czego cieszyć. Żeby trafnie typować wyroki polskich
sądów trzeba opierać się na jeszcze do niedawna kuriozalnych
założeniach (a może założeniach kuriozalnych gdzie indziej, nie
u nas), na przykład na takim założeniu, że jak ktoś zginął od
kuli, to znaczy, że został pobity ze skutkiem śmiertelnym. Dużo
jeszcze podobnych rzeczy muszą nauczyć się ludzie, bo polskie sądy
są niesłychanie twórcze w argumentowaniu swoich decyzji, ale
ogólny trend ludzie złapali; wiedzą, w którą stronę wieje
wiatr.
Ludzie
słono płacą za to, że coraz bardziej pojmują, w którą stronę
wieje wiatr. Płacą niedobrymi emocjami, utratą nadziei; łamany
jest zmysł moralny ludzi, niszczone są więzy wspólnotowe, upada
obyczaj i gaśnie Duch. To jest bardzo wysoka cena.
Na
koniec powiem Wam, czego nie wiem. Otóż nie wiem, czy lepiej, żeby
prokuratura złożyła wniosek o kasację wczorajszego wyroku w
sprawie Beaty Sawickiej, czy też lepiej, żeby tego wniosku nie
składała. Jeżeli prokuratura wniosku nie złoży, to odda pole
walkowerem, nie wykorzysta wszystkich możliwości, a to byłoby
bardzo złe. Z drugiej strony jeśli prokuratura wniosek złoży, a
Sąd Najwyższy podtrzyma wyrok Sądu Apelacyjnego? Co wtedy?