Przystań Ocalenie nie jest normalnym miejscem. Nikt tutaj nie bije, nie upycha do klatek, nie kłuje śrubokrętem w oczy, nie otumania alkoholem. Nikt tu nie je mięsa. To dom zwierząt. Wszystko postawione na głowie: ludzki czas podporządkowany zwierzętom, domowe sprzęty przystosowane do ich potrzeb, zwierzęta żyjące w zgodzie. Psy śpią przytulone do kotów, koziołki obok świni, konie podchodzą do obcych i pozwalają się głaskać. Jakby wolały nie pamiętać, co często znaczy słowo „człowiek”.
Oczywiście Przystań Ocalenie jest miejscem jak najbardziej normalnym, gdyż z tego, że coś nie jest powszechne, że pozostaje w ukryciu, że nie wpisuje się w najogólniej pojmowany mainstream nie wynika, że jest nienormalne.
Mnóstwo ludzi zajmuje się zwierzętami, które potrzebują pomocy. Ludzie pracują w schroniskach jako wolontariusze - karmią zwierzaki, wożą je do weterynarza, znajdują zwierzętom nowe domki, tymczasowe i stałe. Są i tacy, którzy w schronisku nie pracują, ale są np. totalnie zakoceni - biorą koty na tymczas, na zawsze, wożą je ze schronu do stałych domków kiedy ktoś chce wziąć kota ale po niego przyjechać nie może. Na forach wymieniają się uwagami na temat opieki nad zwierzętami, wklejają zdjęcia zwierzaków. To jest potężna ekipa ludzi wrażliwych i jednocześnie bardzo twardych, ludzi, którzy poświęcają zwierzętom swoje myśli, swój czas, swoje pieniądze, swoją energię, swoje uczucia.
***
Jest tak, że są tacy, którzy uważają, że wiedzą, jak wszystko powinno wyglądać i usiłują, niestety z dobrym skutkiem, te swoje przekonania wprowadzać w życie. W efekcie ludziom zabrania się jeść tego, co chcą jeść, zabrania się im palenia papierosów, zabrania się im używania narkotyków, zabrania się im ryzykowania polegającego na nieubezpieczeniu się. W dzisiejszych czasach ludzie żyjący po swojemu stanowią zagrożenie dla systemu. Facet nie może jarać szlugów i żywić się tłuszczami, bo jeszcze gotowy poważnie zachorować w wieku czterdziestu lat. A jak wielu takich czterdziestolatków poważnie zachoruje, to kto będzie pracował na emerytury dla tych, którzy już pracować nie mogą? Te emerytury wypłacać trzeba, przynajmniej na razie, zanim wprowadzi się prawo nakazujące zadawanie łagodnej śmierci tym, którzy już nie są w stanie pracować na system.
***
W książce Wiedza o etyce, o której pisałem tutaj, Woleński i Hartman zamieścili mnóstwo tekstów rozmaitych autorów. Jest tam też tekst Rogera Scrutona traktujący o prawach zwierząt (jest o tych prawach w tytule). Scruton pisze o zwierzętach hodowlanych. O tym, że na przemysłowych fermach zwierzęta hodowane są w ekstremalnie tragicznych warunkach. A hodowane są w taki a nie inny sposób, bo tego wymaga system, bo ekonomia mówi, że tak właśnie trzeba hodować zwierzęta. Nie opłaca się długo utrzymywać zwierzęcia przy życiu, bo kiedy osiągnie wiek, w którym przestaje rosnąć, to już tylko trzeba to zwierzę karmić, co zawyża koszty. Scruton stwierdzając, że owszem, wielu ludzi protestuje przeciwko owym procederom, stawia przy tym pytanie o to, na ile ludzie gotowi są ponieść większe koszty po to, żeby zwierzęta mogły żyć pełnym życiem. Bo można kupować mięso i jajka od rolnika, tyle, że te zakupy będą droższe. Dlaczego? Ano dlatego, że rolnik pozwala zwierzętom żyć tak, jak powinny żyć zwierzęta hodowlane. Bo zwierzęta hodowlane powinny żyć inaczej, niż zwierzaki w fermach przemysłowych. Krowy powinny wypasać się stadnie na pastwiskach. Świnie powinny łazić po dworze i ryć sobie do woli oraz taplać się w błocie. Kury powinny biegać po podwórku, gdakać i grzebać w ziemi szukając robaków, czy czego tam kury w ziemi szukają. A człowiek hodujący zwierzęta powinien zapewnić swoim zwierzakom życie szczęśliwie w możliwie największym stopniu.
Dobrze, że są ludzie opiekujący się zwierzętami. Że są takie miejsca jak Przystań Ocalenie. Dobrze, że Scruton napisał ten tekst i że Woleński i Hartman zamieścili ten artykuł w swojej książce. Trzeba mówić o prawach zwierząt, trzeba o nich krzyczeć. I o prawach ludzi trzeba krzyczeć. Przecież ludzie to też zwierzęta.