W ostatnim numerze Wprost z ubiegłego roku jest taki tekścik Zbigniewa Wojtasińskiego W co wierzą uczeni. Jak ktoś nie ma papierowego wydania to może wbić tutaj i za 66 groszy artykuł sobie ściągnąć (ale lepiej zapłacić 1,22 zyla za cały numer). No i Wojtasiński pisze na początku, że nie ma ludzi niewierzących, że każdy w coś wierzy itd. Po czym daje wypowiedzi różnych naukowców, którzy mówią na temat tego, w co wierzą. Prof. Sarah-Jayne Blakemore, neurolog z University College w Londynie powiada tak:
Człowiek nie ma wolnej woli. Podejmując decyzje, mamy wrażenie, że jesteśmy wolni. Wszystkie dowody naukowe wskazują jednak na to, że tak nie jest. Oszukujemy się, ponieważ jesteśmy skonstruowani tak, aby myśleć, że dokonujemy wolnych wyborów. W rzeczywistości to nasz mózg podejmuje decyzję, zanim uświadomimy sobie, że ją podjęliśmy. Obszar mózgu, który kontroluje ruch, aktywuje się sekundę wcześniej niż uświadamiamy sobie, że podjęliśmy decyzję, żeby go wykonać. Inny obszar mózgu dostarcza wyjaśnienia, dlaczego dany ruch został zrobiony. Mózg jest zawsze o krok do przodu.
Nie znam się na mózgu i nie bardzo kumam, czy jest tak, jak twierdzi Blakemore, czy też idzie tylko o to, że Blakemore wierzy w to, co mówi. Mniejsza o to. Sam problem jest ciekawy. Już niektórzy filozofowie greccy byli deterministami, a później do pieca dołożył Spinoza, który utrzymywał, że nawet bóstwo nie ma wolnej woli i że w sumie różnica między Bogiem a skończonymi rzeczami (przy czym pamiętać należy o tym, jak Spinoza rozumiał Boga) sprowadza się w gruncie rzeczy do tego, iż Bóg w niczym nie jest determinowany przez przyczynę zewnętrzną, natomiast rzeczy skończone są przez Boga determinowane we wszystkim. Spinoza to jest dobry filozof dla niedowiarków i tych, co upierają się, że człowieka nie można ciągać po sądach i karać za to co zrobił. Poza tym ten wielki mąż był mocno na bakier z instytucjami kościelnymi i nie miał w dużym poważaniu tępaków kultywujących zabobony o jakiejkolwiek celowości w przyrodzie, które to przesądy zdaniem Spinozy miały swoje źródło w religii.
W 29 numerze Śląskich Studiów Historyczno-Teologicznych z roku 1996 Jan Woleński opublikował artykuł Wolność, determinizm, indeterminizm, odpowiedzialność. Woleński prowadzi rozważania na temat wolności, w jej aspektach ontologicznym i etycznym, na temat wolnej woli, determinizmu oraz indeterminizmu. Na koniec profesor pisze ciekawą rzecz, a mianowicie taką, że o ile konsekwencje radykalnego determinizmu często określa się jako fatalistyczne, o tyle fatalizm zdaje się być konsekwencją także doktryn teologicznych skoro doktryny te zakładają, że Bóg jest wszechwiedzący i stworzył świat ex nihilo.
Na początku artykułu Woleński stwierdza, że wolność w wyborze takiego czy innego postępowania jest warunkiem przypisywania odpowiedzialności za nie, a później pisze, iż wola pojmowana jako zdolność (dyspozycja) nie jest ani wolna, ani niewolna - że po prostu jest. Natomiast pytanie o to, czy człowiek rzeczywiście coś wybrał, czyli posłużył się wolną wolą, dotyczyć może jedynie jakiegoś konkretnego działania. Wreszcie pisze Woleński o tej zdolności do podejmowania decyzji tak:
Owa zdolność jest zaś taka, iż gwarantuje poza pewnymi szczególnymi przypadkami prawdziwość zdania: x wprawdzie postanowił p, ale mógł był postanowić nie-p. Jeśli zdanie to jest prawdziwe o jakiejś osobie ludzkiej, to znaczy, że owa osoba miała możność wyboru, a więc była wolna.
Do artykułu Woleńskiego nawiązał Bogusław Wolniewicz, którego tekst Determinizm i odpowiedzialność znajduje się w trzecim tomie Wolniewicza Filozofii i wartości (Warszawa 2003). Wolniewicz skupił się na kontekście odpowiedzialności prawnej człowieka za popełnione czyny, chociaż Woleński pokazał problem w szerszym kontekście. Wolniewicz zgadza się ze stwierdzeniem Woleńskiego, że wolność w wyborze takiego czy innego postępowania jest warunkiem przypisywania odpowiedzialności za nie, ale czepia się sformułowania z tym x-em, który mógł był (o ile mógł) postanowić nie-p:
To nas nie posuwa dalej. Określona tak "zdolność" nie różni się bowiem od "wolnej woli" w jej rozumieniu metafizycznym i rodzi te same trudności.
Dalej Wolniewicz pisze fajne rzeczy. Stwierdza otóż, że kwestia, czy ktoś mógł był czy nie mógł postanowić inaczej, nastręcza wiele poważnych trudności, przy czym trudności tych nie sytuuje w kontekście determinizmu i przyczynowości, ale w aspekcie logicznym, bowiem, według Wolniewicza, kłopot mamy z kryteriami tożsamości dla sytuacji sprawcy.
O co chodzi? Ano o to, że sąd zawsze ma tylko opis sytuacji sprawcy, a opis ten może być mniej lub bardziej dokładny; zawsze może ulec uszczegółowieniu, przy czym to uszczegóławianie idzie do nieskończoności. I dalej:
We wskazanym ciągu opisów sąd musi dokonać cięcia, zatrzymując się na jakimś ogniwie. Kieruje się w tym cywilizacyjną normą, wcieloną w przepisy prawa i prawniczy rozsądek. Norma ta ustanawia dla sytuacji sprawcy - wyraźnie choć nieostro - pewne kryterium tożsamości: sytuacja X-a była taka sama jak sytuacja Y-greka, gdy na przyjętym poziomie dokładności opis ich okazuje się identyczny. Jak wyznaczyć ten poziom optymalnie? Oto jest zadanie dla filozofii prawa. Poziom ten ma przecież bezpośredni wpływ na orzekanie, czy sprawca "mógł był postanowić inaczej".
Wolniewicz na koniec stwierdza, że problem podniesiony przez Woleńskiego jest poważny i trudny, i przy tym wyraża niepewność co do tego, czy swoim tekstem wniósł cokolwiek ponad to, co napisał Woleński. Wcześniej jednak, co nie jest żadną niespodzianką, bo to przecież profesor Wolniewicz, pisze tak:
Zgodziliśmy się z Woleńskim, że sprawca odpowiada za swoje zachowanie tylko wtedy, gdy mógł był postąpić inaczej. Gdyby więc przyjąć ponadto, że "mógł był" to tyle, co "nie był w swym postępku jednoznacznie zdeterminowany sytuacją", to uznając zasadę powszechnej przyczynowości także dla zachowań ludzkich ("każdy postępek jest jednoznacznie zdeterminowany sytuacją sprawcy") dojść się musi do wniosku, że sprawca nigdy nie odpowiada za swoje zachowanie. Jest to wniosek jawnie niedorzeczny, a jednak wyznawcy tzw. kryminologii radykalnej w tę właśnie stronę sterują: "nie ma winnych, są tylko ofiary okoliczności". Nazywają to chętnie "nowoczesnym humanizmem".
Wolniewicz napisał jeszcze jedno zdanie, które bardzo mi się podoba:
Naszym zdaniem cała kwestia metafizycznie rozumianej wolności nie ma dla filozofii prawa większego znaczenia.
I dalej tłumaczy, o co mu idzie, ale ja chcę się zatrzymać na tym jednym zdaniu. No bo w końcu jakie znaczenie ma to, czy człowiek ma wolną wolę, czy nie ma? Jaka to różnica, czy istnieje determinizm i czy jest to determinizm holistyczny, czy dystrybutywny (Woleński ładnie wyjaśnia te pojęcia)? Trzeba działać tak, jak w starych, dobrych czasach: za gwałt taka kara, za morderstwo kara owaka, a za podpalenie jeszcze inna. No bo co może powiedzieć przed sądem przestępca? Że zrobił to i to bo był zdeterminowany? Niech mówi. Na to sędzia odpowie: - OK, rozumiem, determinizm, brak wolnej woli. Pięć lat paki. - A później wytłumaczy się w telewizji, że musiał zasądzić karę taką a nie inną, bo był zdeterminowany i nie dysponował wolną wolą.