Giovanni Sartori ma rację w tym, że „Ustroje celowe”, których przykładem są państwa komunistyczne, powierzają spełnienie wartości awangardzie – zamkniętej grupie sprawujących władzę, która określa i narzuca cel. Ma również rację kiedy pisze, że w pewnym sensie także demokracje są ustrojami celowymi, natomiast myli się twierdząc, iż demokracje są ustrojami bez awangardy; cele wyznaczane są w ramach procesów demokratycznych. [Wszystkie cytaty z Teorii demokracji].
Tu trzeba dodać, że jeśli Sartori rozumie demokrację właściwie, czyli jako system, w którym oligarchia trzyma za pysk lud, to owszem, cele wyznaczane są w ramach procesów demokratycznych, natomiast tezy o braku awangardy nijak nie da się obronić.
Demokracja to taki system, jak najbardziej celowy, w którym grupa rządząca ludem realizuje swoje cele (podkreślam, że mówię o demokracji, a nie np. o republice). Żeby ci kierownicy kuli ziemskiej mogli swoje cele realizować, muszą umieć wyegzekwować określone rzeczy od ludu (który w bardzo ważnych dokumentach nazywany jest suwerenem). Najpewniejszy sposób na to, żeby od kogoś cokolwiek wyegzekwować polega na uczynieniu z tego kogoś swojego niewolnika i grupa rządząca już dawno uczyniła z ludu niewolników. Przykładów na to, że ludzie są niewolnikami władzy jest mnóstwo; wystarczy np. przeczytać art. 3 p. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych:
Oczywiście można utrzymywać, że jeśli Jasio ma prawo do własności Stasia, to Stasiu nie jest niewolnikiem Jasia, ale utrzymywać można wszystko, np. to, że nie ma Pana Boga, że globalne ocieplenie przejawia się w postaci ochłodzenia i że podatek odprowadzany do ZUS-u jest składką emerytalną.
Pisząc ma prawo do czyjeś własności mam na myśli to, że istnieje prawo pozwalające jednym zabierać własność drugich, aczkolwiek w tym przypadku trudno już mówić o własności. Prawda jest taka, że rząd zalegalizował sobie prawo do własności ludzi, a ludzie skarleli do tego stopnia, że emocjonują się jedynie takimi pierdołami jak to, czy rząd okrada ich na 19%, 38% czy może w sposób liniowy.
Władza, która jest właścicielem ludzi, bardzo łatwo skłania ludzi do określonych zachowań; chociażby do tego, żeby ludzie dawali się numerować jak bydło lub jak więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych, czy żeby instalowali w sklepach kasy fiskalne. O tym jednak już u schyłku pierwszego wieku po Chrystusie pisał w Apokalipsie św. Jan Apostoł:
mali i wielcy,
bogaci i ubodzy,
wolni i niewolnicy
otrzymają znamię na prawej ręce albo na czole,
tak że nikt nie może kupić lub sprzedać, kto nie ma znamienia:
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
[Ap 13,16-17]
W skrócie mówiąc, system totalitarny polega na tym, że rząd, który tworzą przecież konkretne osoby, jest właścicielem ludzi, za pomocą których realizuje swoje cele. Miłośnicy państwa demokratycznego za Chiny Ludowe nie przyznają jednak, że są czyimiś niewolnikami, dlatego – nie mogąc znaleźć argumentów za tym, że nie są dymani przez swoich panów – szukają usprawiedliwień. Najbardziej znane tłumaczenie, jakie władza podrzuciła ludowi (o czym lud nie ma pojęcia) polega na tym, że ludzie chcą takiej władzy, jaką mają. Byłoby to znakomite tłumaczenie, gdyby je nieco zmodyfikować i przedstawić w tej formie: ludzie mają taką władzę, na jaką ich stać. Rozwinięciem tego tłumaczenia podrzuconego ludowi jest twierdzenie, iż dla dobra społeczeństwa trzeba wprowadzić przymus, któremu podlegają wszyscy. Na argument, że przymus jest niemoralny, że przecież niektórzy ludzie nie chcą żyć w stadzie i pożywiać się przy wspólnym korycie, miłośnicy państwa demokratycznego odpowiadają, że owszem, ale to nie ma znaczenia, bo system, aby działać skutecznie, musi obejmować wszystkich, a jak się to komuś nie podoba, to niech spierdala. Kiedy zapytać miłośnika państwa demokratycznego o to, jaka to różnica, czy ktoś wyjedzie i nie płaci, czy też zostanie i nie płaci, to miłośnik państwa demokratycznego odpowie, że taki anarchista nie płaci, a później trzeba mu leki fundować i emeryturę; no trzeba, bo przecież społeczeństwo nie może pozwolić na to, aby człowiek zdychał pod płotem. W ten oto sposób miłośnik państwa demokratycznego, zwolennik niewolnictwa (w tym sensie, że chce być niewolnikiem pod warunkiem, że i inni będą niewolnikami), odwołuje się do argumentu z moralności, co najdobitniej świadczy o tym, do jakiego stopnia ludzie mają wyprane mózgi.
Frank Chodorov w książce O szkodliwości podatku dochodowego napisał tak:
Płomienie wolności karmione są wolą bycia wolnym. Sama obietnica chleba nie wyzwoli w ludziach pragnienia zerwania więzów, uczyni to raczej nadzieja na to, że odzyskają godność szanujących się nawzajem obywateli. Bez idealizmu rewolucja jest niczym innym jak walką gangów. Niemniej, jak się później okazało, każdej walce o wolność przewodziła powodowana wyższymi ideałami grupa, mimo to miała ona na uwadze bezpośrednią korzyść ekonomiczną. Nie była to korzyść osobista, egoistyczna, lecz pragnienie poprawy warunków bytu ogółu. Tak czy inaczej motywacja gospodarcza nie była im obca.
Ten cytat z Chodorova dedykuję moim Przyjaciołom, którym zależy na wolności i których, chwalić Boga, jest wielu. I sobie dedykuję. Pamiętajmy, że nie samym chlebem, ale i nie samą ideą żyje człowiek.
Tu trzeba dodać, że jeśli Sartori rozumie demokrację właściwie, czyli jako system, w którym oligarchia trzyma za pysk lud, to owszem, cele wyznaczane są w ramach procesów demokratycznych, natomiast tezy o braku awangardy nijak nie da się obronić.
Demokracja to taki system, jak najbardziej celowy, w którym grupa rządząca ludem realizuje swoje cele (podkreślam, że mówię o demokracji, a nie np. o republice). Żeby ci kierownicy kuli ziemskiej mogli swoje cele realizować, muszą umieć wyegzekwować określone rzeczy od ludu (który w bardzo ważnych dokumentach nazywany jest suwerenem). Najpewniejszy sposób na to, żeby od kogoś cokolwiek wyegzekwować polega na uczynieniu z tego kogoś swojego niewolnika i grupa rządząca już dawno uczyniła z ludu niewolników. Przykładów na to, że ludzie są niewolnikami władzy jest mnóstwo; wystarczy np. przeczytać art. 3 p. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych:
Osoby fizyczne, jeżeli mają miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, podlegają obowiązkowi podatkowemu od całości swoich dochodów (przychodów) bez względu na miejsce położenia źródeł przychodów (nieograniczony obowiązek podatkowy).
Oczywiście można utrzymywać, że jeśli Jasio ma prawo do własności Stasia, to Stasiu nie jest niewolnikiem Jasia, ale utrzymywać można wszystko, np. to, że nie ma Pana Boga, że globalne ocieplenie przejawia się w postaci ochłodzenia i że podatek odprowadzany do ZUS-u jest składką emerytalną.
Pisząc ma prawo do czyjeś własności mam na myśli to, że istnieje prawo pozwalające jednym zabierać własność drugich, aczkolwiek w tym przypadku trudno już mówić o własności. Prawda jest taka, że rząd zalegalizował sobie prawo do własności ludzi, a ludzie skarleli do tego stopnia, że emocjonują się jedynie takimi pierdołami jak to, czy rząd okrada ich na 19%, 38% czy może w sposób liniowy.
Władza, która jest właścicielem ludzi, bardzo łatwo skłania ludzi do określonych zachowań; chociażby do tego, żeby ludzie dawali się numerować jak bydło lub jak więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych, czy żeby instalowali w sklepach kasy fiskalne. O tym jednak już u schyłku pierwszego wieku po Chrystusie pisał w Apokalipsie św. Jan Apostoł:
mali i wielcy,
bogaci i ubodzy,
wolni i niewolnicy
otrzymają znamię na prawej ręce albo na czole,
tak że nikt nie może kupić lub sprzedać, kto nie ma znamienia:
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
[Ap 13,16-17]
W skrócie mówiąc, system totalitarny polega na tym, że rząd, który tworzą przecież konkretne osoby, jest właścicielem ludzi, za pomocą których realizuje swoje cele. Miłośnicy państwa demokratycznego za Chiny Ludowe nie przyznają jednak, że są czyimiś niewolnikami, dlatego – nie mogąc znaleźć argumentów za tym, że nie są dymani przez swoich panów – szukają usprawiedliwień. Najbardziej znane tłumaczenie, jakie władza podrzuciła ludowi (o czym lud nie ma pojęcia) polega na tym, że ludzie chcą takiej władzy, jaką mają. Byłoby to znakomite tłumaczenie, gdyby je nieco zmodyfikować i przedstawić w tej formie: ludzie mają taką władzę, na jaką ich stać. Rozwinięciem tego tłumaczenia podrzuconego ludowi jest twierdzenie, iż dla dobra społeczeństwa trzeba wprowadzić przymus, któremu podlegają wszyscy. Na argument, że przymus jest niemoralny, że przecież niektórzy ludzie nie chcą żyć w stadzie i pożywiać się przy wspólnym korycie, miłośnicy państwa demokratycznego odpowiadają, że owszem, ale to nie ma znaczenia, bo system, aby działać skutecznie, musi obejmować wszystkich, a jak się to komuś nie podoba, to niech spierdala. Kiedy zapytać miłośnika państwa demokratycznego o to, jaka to różnica, czy ktoś wyjedzie i nie płaci, czy też zostanie i nie płaci, to miłośnik państwa demokratycznego odpowie, że taki anarchista nie płaci, a później trzeba mu leki fundować i emeryturę; no trzeba, bo przecież społeczeństwo nie może pozwolić na to, aby człowiek zdychał pod płotem. W ten oto sposób miłośnik państwa demokratycznego, zwolennik niewolnictwa (w tym sensie, że chce być niewolnikiem pod warunkiem, że i inni będą niewolnikami), odwołuje się do argumentu z moralności, co najdobitniej świadczy o tym, do jakiego stopnia ludzie mają wyprane mózgi.
Frank Chodorov w książce O szkodliwości podatku dochodowego napisał tak:
Płomienie wolności karmione są wolą bycia wolnym. Sama obietnica chleba nie wyzwoli w ludziach pragnienia zerwania więzów, uczyni to raczej nadzieja na to, że odzyskają godność szanujących się nawzajem obywateli. Bez idealizmu rewolucja jest niczym innym jak walką gangów. Niemniej, jak się później okazało, każdej walce o wolność przewodziła powodowana wyższymi ideałami grupa, mimo to miała ona na uwadze bezpośrednią korzyść ekonomiczną. Nie była to korzyść osobista, egoistyczna, lecz pragnienie poprawy warunków bytu ogółu. Tak czy inaczej motywacja gospodarcza nie była im obca.
Ten cytat z Chodorova dedykuję moim Przyjaciołom, którym zależy na wolności i których, chwalić Boga, jest wielu. I sobie dedykuję. Pamiętajmy, że nie samym chlebem, ale i nie samą ideą żyje człowiek.