statsy

wtorek, 30 listopada 2010

Jak nazwać?



Se na zdjęciu w pokera gram - w Hold'em no limit. Profesjonalnie zasłaniam karty, żeby mi tam nikt nie luknął. Gramy przy stoliku szachowym, nie pokerowym. Wiecie - takie połączenie klimatów szachowych i pokerowych jest bardzo korzystne. W jakim sensie korzystne? A, to już jest misterium fidei :-)

A skąd ta koszula kraciasta i ten kapelusz kowbojski? Ano koszula kraciasta i kapelusz kowbojski pasują do Hold'em no limit i do serialu Justified. Ktoś może zapytać: - No i co z tego, że pasują? - Na co odpowiem: - A jajco.

I tyle. Co będę więcej gadać?

Zawinąłem do Katowic w sprawach, że tak powiem,  literackich i raz dwa wbiłem do knajpy Lorneta z Meduzą. To taki lokal przy ulicy Mariackiej, w którym można jarać szlugi. Poważnie - w dzisiejszych czasach, w czasach rządów liberałów z PO, w tej knajpie można jarać szlugi. Wszedłem sobie do tego lokalu, podpisałem taki glejt, że biorę udział w inprezie zamkniętej, na której jara się szlugi, miła pani barmanka wypisała mi legitymację Klubu Wielbicieli Tytoniu i już - brałem piwo, piłem je, paliłem papierosy... mówię Wam - zupełnie tak, jak w normalniejszych czasach, kiedy jeszcze liberałowie z PO nie poszerzyli zakresu wolności obywateli RP.

Pytanie jest takie: jakim mianem określić człowieka, który nie pali papierosów, nie lubi dymu papierosowego, który przy tym wie, że w jakiejś knajpie jara się szlugi, a mimo to lezie do tej knajpy i chce, aby rząd zakazał palenia w knajpach, bo on, człowiek, który nie lubi dymu papierosowego - nie jest na tyle kumaty, żeby nie wleźć do knajpy, w której pali się papierosy? No jakim mianem określić takiego gościa? Idiota? Kretyn? Imbecyl? Debil? Wyborca PO? Jeszcze jakoś inaczej?

Na deser fragment z filmu The Onion. Obejrzyjcie sobie cały ten film, bo jest zacny.

piątek, 26 listopada 2010

Niewiele brakuje nam do szczęścia

Bankier.pl donosi:

Euro umacnia się czwarty dzień z rzędu, po tym jak Irlandia poprosiła o wsparcie dla upadającego systemu bankowego. Przyszłość Zielonej Wyspy wydaje się bardziej stabilna, co rozładowało napiętą atmosferę na rynkach.

Świetnie, że przyszłość Zielonej Wyspy wydaje się stabilna i nie ma znaczenia to, że Zielona Wyspa z określonego powodu musiała żebrać.

Dzisiaj Bankier.pl znowu donosi:

Coraz bardziej prawdopodobne jest, że Portugalia będzie musiała skorzystać z międzynarodowej pomocy, by uniknąć całkowitej finansowej zapaści. Portugalski dziennik "i" twierdzi, że już wkrótce rząd Jose Socratesa pójdzie w ślady Grecji i Irlandii i poprosi o wsparcie.

Super! Pomożemy i Portugalii, skoro pomogliśmy Grecji oraz Irlandii. Nie pamiętam, czy pomogliśmy Węgrom, po tym, jak ich premier, w przeciwieństwie do naszego premiera przyznał przed ludźmi, że przez ileś tam lat robił naród w chuja.

Zdaje się, że następna w kolejce do poproszenia o międzynarodową pomoc jest Hiszpania, a buki przyjmują zakłady na to, czy prędzej jebnie w Italii czy w Polsce. Podobnież mamy nieco lepsze notowania.

Unia Europejska zapierdala jak Big Boy na usługach Union Pacific Railroad, więc chyba przed Bożym Narodzeniem przegonimy Stany Zjednoczone Ameryki, a do Sylwestra zajebiemy Chiny oraz Indie. Ludzie, jakie to jest szczęście, że społeczeństwo wykazało się mądrością i w referendum na temat Anschlussu do UE zagłosowało, jak zagłosowało! Teraz do szczęścia brakuje nam już tylko zlikwidowania PiS-u. No i chyba przydałoby się pobudować jeszcze parę Orlików. Bo z Rosją to już się chyba ugadamy raz na zawsze 6 grudnia.

***

marta.luter powiada, że Farage nieźle gada, no to gościa wklejam :-))


czwartek, 25 listopada 2010

A co ze zwolennikami reżimu?

O zaproszeniu Jaruzelskiego przez Komorowskiego na obrady nowej WRON-y Korwin-Mikke napisał tak:
 
Jarosław Kaczyński ma całkowitą rację: to zaproszenie JEST prowokacją polityczną. Cel tej prowokacji też jest oczywisty: za wszelką cenę odwracać uwagę „obywateli” od katastrofy ZUSu i prób odebrania pieniędzy OFE. Temu samemu celowi służą też np. rozpuszczane pogłoski o prywatyzacji lasów...

Ja się z Korwin-Mikkem zgadzam, natomiast tu pojawia się ciekawa kwestia. Otóż wiadomo, że, mówiąc najogólniej, jedne sprawy są bardzo ważne, a inne mniej - wszystko zależy od tego, dla kogo co jest ważne. Z punktu widzenia społeczeństwa jako takiego, również jedne sprawy są ważniejsze od innych. Nie ma specjalnego znaczenia to, po której stronie drogi będą jeździć samochody i jaki będzie hymn państwowy, natomiast jest istotna różnica między państwem silnym militarnie, a takim państwem, jakim dzisiaj jest Polska. Kwestie takie jak kasa z przymusowych ubezpieczeń, o której pisze Korwin-Mikke czy w ogóle finanse państwa, to kwestie najważniejsze. Ale ważne są także kwestie takie, jak symbole, miedzy innymi dlatego, że symbole są wyrazem określonej, konkretnej rzeczywistości.

Jamajka zaprosił Jaruzelskiego i to jest cyniczny gest Komorowskiego i całego jego środowiska. Ludzie ci dobrze wiedzą, że paru milionom Polaków ten gest absolutnie się nie spodobał, a niektórych z tych Polaków doprowadził do stanu wrzenia. I jasne jest, że publiczność zamiast o katastrofalnym stanie państwa (nie ma tu miejsca na roztrząsanie tego, co oznacza katastrofalny stan) będzie zajmować się zaproszeniem Jaruzelskiego przez Komorowskiego. W tym czasie nie będzie zastanawiać się na przykład nad stanem finansów państwa, więc lepiej już niech część publiczności brzęczy na Jamajkę niż miałaby móżdżyć nad tym, w jakim kierunku Tusk prowadzi Polskę (Tusk to skrót myślowy - chodzi o całą tę ekipę, która ma wpływ na to, w jakim kierunku idą sprawy).

Jest zatem parę milionów Polaków, których wkurwił gest Komorowskiego i którzy o finansach państwa specjalnie nie myślą. Rzecz jasna w dużej mierze nie myślą dlatego, że niczego w tej kwestii nie kumają. Można zatem zapytać, po jaką cholerę w takim razie robić całą tę szopkę z Jaruzelskim? Ano po to, żeby ludzie cały czas zajmowali się pierdołami, żeby odpuszczali sobie tematy takie, jak finanse państwa, nawet jeśli przeczytali tu czy tam, że z tymi finansami nie jest najlepiej. Parę milionów Polaków jest spacyfikowanych, bo zawsze podrzuci się im jakiś gorący temat - gdyby reżim nie sypał co chwila gorącymi tematami, gdyby pozwolił na to, aby w telewizji toczyła się poważna debata na istotne tematy, to nie utrzymałby się do Sylwestra.

Dobra, ale co z resztą Polaków, co ze zwolennikami reżimu - no bo chyba są jacyś zwolennicy reżimu, skoro na reżim głosują, co? Moim zdaniem są to albo zupełni idioci, albo ludzie doskonale rozumiejący o co chodzi i popierający ten stan rzeczy, który mamy. Załóżmy, że nie są to idioci - może być przecież tak, że parę milionów zwolenników reżimu jest zadowolonych z tego, że społeczeństwo jest zadłużone jak nigdy dotąd, że rozpada się system emerytalny, że zdycha "służba zdrowia", że polska armia raczej nie jest w stanie skutecznie napaść nawet na Czechy (aczkolwiek w razie czeskiego najazdu być może dzielnie broniłaby się parę dni; w końcu nasi lepiej znają teren i miejscowy język), że przedsiębiorcom coraz trudniej prowadzić interesy, że w Polsce w największym stopniu w Europie inwigiluje się społeczeństwo, że mamy standardy, zgodnie z którymi po Smoleńsku nie wyleciał z roboty ani jeden polityk czy urzędnik, że nasza prokuratura wojskowa wykonuje polecenia ruskiej prokuratury...

Paru milionom Polaków to wszystko może się podobać. Może im się podobać nawet to, że Komorowski Jaruzelskiego zaprosił, a jeśli komuś się to nie podoba, to może powiedzieć, że to nic nie znaczący gest, ot, taki gorący temat rzucony po to, żeby patriotyczne głupki miały się czym zajmować, ale w istocie chodzi tylko o to, żeby w kraju było tak, jak jest, bo tak jest dobrze. Bo dobrze jest, kiedy społeczeństwo jest zadłużone jak nigdy dotąd, kiedy rozpada się system emerytalny, kiedy zdycha "służba zdrowia", kiedy polska armia raczej nie jest w stanie skutecznie napaść nawet na Czechy (aczkolwiek w razie czeskiego najazdu być może dzielnie broniłaby się parę dni; w końcu nasi lepiej znają teren i miejscowy język), kiedy przedsiębiorcom coraz trudniej prowadzić interesy, kiedy w Polsce w największym stopniu w Europie inwigiluje się społeczeństwo, kiedy mamy standardy, zgodnie z którymi po Smoleńsku nie wyleciał z roboty ani jeden polityk czy urzędnik, kiedy nasza prokuratura wojskowa wykonuje polecenia ruskiej prokuratury...

środa, 24 listopada 2010

Dedektyw Inwektyw

Parę dni temu Nicek podrzucił mi linkę do tego oto nagrania:

Kampania PO w przedszkolach

Fajnie, że podrzucił, bo dobrze się słucha i no dowiedziałem się, że Tomasz Łysiak ciągle wymiata z tymi nagraniami. Rzecz jasna, różnie wymiata - raz lepiej, a raz gorzej, a poza tym to jest rzecz gustu. Mnie się podobają również te:
   
Lost Highway Donalda Tuska

Kluzik i Jakubiak w Związku Wypędzonych

Wszystkie nagrania na stronie Radia Wawa.

wtorek, 23 listopada 2010

Mieliśmy te swoje 21 lat

Kurwa jego mać... Przez te dwadzieścia jeden lat kotłowało się to wszystko fest. Bo Polska wreszcie wolna. Bo nie będzie już Ruskich. Bo komuna upadła. No to dawaj - będziemy się rządzić po swojemu. Solidarność. Wałęsa. Kapitalizm. Balcerowicz. Samorządność. NATO. Paraden-marsze. Parytety na listach wyborczych. A może wprowadzić euro? To się jeszcze zobaczy, ale na pewno trzeba zorganizować Euro 2012. A co z KRUS-em? A z NFZ-ami? Chyba trzeba by coś zreformować? Oj, deficyt, duży deficyt, finanse publiczne robią bokami, ale chyba jest jakiś ratunek, co - jest jakiś ratunek? Kurwa, PiS wygrał wybory. Deo gratias - PiS przegrał wybory! Jezu, ale jest zajebiście  - jesteśmy w Unii Europejskiej! Nawet małe Leninki z najnowszej lewicy utrzymują, że stara lewica była chujowa. A co z patriotyzmem? Na co komu patriotyzm? A może potrzebny, ale jakiś taki lepszy od tego starodawnego, co? No, nic, są problemy, kryzys chyba też był, aczkolwiek dopiero ostatnio o tym poinformowano. Jest jak jest, ale jesteśmy u siebie, sami się rządzimy, samorządzimy się, nie jesteśmy kondominium czy innym takim wynalazkiem...

I oto:

Na środowe posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego został zaproszony generał Wojciech Jaruzelski - dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa. (...) Tematem posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego będzie zbliżająca się wizyta prezydenta Federacji Rosyjskiej oraz przyszłość stosunków na linii Warszawa - Moskwa.

Czytajcie TUTAJ.

piątek, 12 listopada 2010

Prawdziwa siła techniki się nie boi

Tego, że król jest lepszy od polityków zapierdalających na etacie państwowym  może nie rozumieć tylko ciotka Matylda. Człowiek kumaty raz dwa załapie, o co chodzi z tymi wybieralnymi w "demokratycznych" wyborach politykami, ale ciotka Matylda kumata nie jest, więc nie łapie. Możesz ciotce Matyldzie powiedzieć o Gerhardzie Schröderze, który najpierw robił jako kanclerz Niemiec, który pod koniec kadencji podpisał z Ruskimi umowę o budowie Gazociągu Północnego i który po tym, jak mu się skończyła państwowa robota dostał fuchę w radzie nadzorczej Nord Streamu, ale ciotka Matylda i tak nie skojarzy faktów i nie wyciągnie zasadnych wniosków.

Teraz postawię dość śmiałą jak na libertarianina tezę :-)) że socjalizm w wersji takiej, która wyklucza mordowanie ludzi za byle co, na przykład mordowanie opozycyjnych polityków, studenckich krzykaczy, czy upierdliwych dziennikarzy, jest lepszy od systemu, w którym władzę sprawują marionetki sterowane przez prywatny biznes, przy czym chodzi o zły prywatny biznes, bo dobry prywatny biznes nie musi robić ludzi w chuja i posługiwać się marionetkami. Zanim stwierdzicie, że wyrusa całkiem pojebało, poczytajcie dalej. O prywatyzowaniu państwa, prywatyzowaniu na zły sposób, kapitalnie mówi Naomi Klein w książce Doktryna szoku. Wiele razy pisałem o tej książce, uznając, że Klein stawia znakomite diagnozy, ale proponuje beznadziejną kurację i nie będę się powtarzał. Gdyby ktoś nie czytał dzieła Klein, a chciał na cito połapać, o czym gadam, to niech sobie zanalizuje to, co w Polsce robi PO i raz dwa będzie wiedział, o co mi idzie.

Problem z ciotkami Matyldami polega na tym, że one nie rozumieją, iż dzisiaj w wielu przypadkach nie rządzą żadne rządy. Rządy bardzo często są li tylko narzędziem w rękach poważnych graczy - już to rodzin, już to korporacji. A czasami służb, co jest najgorsze, bo służby są prymitywne, w związku z czym interesy przez nie robione też są prymitywne. Służby nigdy nie wejdą na salony, ale zdają sobie z tego sprawę - rozumieją, że aby istnieć muszą kłamać i zabijać. Służby mogą nawet czasami ubrać się we frak, ale i tak najlepiej czują się wtedy, kiedy mogą napierdolić się biełuchą zagryzaną ogórami.

Rodziny i korporacje to co innego. To jest ekstraklasa. Weźmy takich Rotszyldów. Ja poznałem tylko jednego Rotszylda, ale nie gadałem z nim o rzeczach, o których teraz piszę, tylko całymi dniami grałem z nim w szachy, piłem najlepsze alkohole i rozprawiałem o filozofii. Właśnie tak - o filozofii. Ale czytałem o Rotszyldach. Paul Johnson w książce Historia Żydów pisze tak:

Byli niezwykłą rodziną; udało im się uczynić równocześnie cztery trudne, a często sprzeczne ze sobą rzeczy: zdobyć niezmierne bogactwo szybko i uczciwie; rozlokować je szeroko, zachowując zaufanie wielu rządów; osiągać ciągle ogromne dochody i wydawać je bez wzbudzania szerokiego antagonizmu; pozostać Żydami według prawa i - po większej części - również w duchu. Nigdy Żydzi nie zarobili więcej pieniędzy, nigdy nie wydawali ich bardziej ekscentrycznie i nigdy nie pozostawali bardziej popularni.

Słuchajcie, taki Lionel Rotszyld, ojciec Nathana, gubernatora Buckinghamshire i pierwszego lorda, potrafił odmówić pożyczki ruskiemu rządowi, bo uważał go za antysemicki, rezygnując tym samym z zysku w kwocie dwóch milionów funtów, przy czym mówimy o dwóch milionach ponad sto lat temu. Fajne? Pewnie, że fajne, ale przeczytajcie ten oto cytat z Johnsona:

Rotszyldowie byli ogólnie lubiani w Anglii, nie dlatego, że posiadali zwycięską stajnię koni wyścigowych, ale dlatego, że nigdy nie powściągnęli koniom wodzy.

Czy libertarianin może znaleźć piękniejsze słowa?

Dobra, ale po co ja to wszystko piszę? Ano po to, żeby powiedzieć jedną, oczywistą rzecz, a mianowicie, że - jak powiada mój kumpel uprawiający jakiś tam sport walki - prawdziwa siła techniki się nie boi. OK, ale co z tego wynika? Otóż z tego wynika ni mniej ni więcej, tylko to, że ZAWSZE, w OSTATECZNYM ROZRACHUNKU wszystko opiera się na policji i jedyne o co chodzi w tej dyscyplinie sportu to o to, żeby policja BYŁA NASZA.

czwartek, 11 listopada 2010

Racjonalista

Racjonaliści to tacy ludzie, którzy nie dadzą się zwieść zwodzicielom takim jak ślepe przekonania, uczucia, patriotyzm, autorytet, tradycja, obwiązująca narracja, blik czy dogmaty. Wręcz przeciwnie - racjonaliści cenią rozum, metodę naukową i dedukcję. Za ojca racjonalizmu uznawany jest Kartezjusz. Ten wielki mąż uznał, że trzeba dążyć do wiedzy pewnej, choćby to miało wiązać się z zakwestionowaniem wszystkiego, co ludzkość za wiedzę uznaje. Jak już to uznał, to wymyślił, że jedyne, czego nawet wątpiący człowiek może być pewnym to to, że to on wątpi - on, ktoś, kto myśli, res cogitans, bo trzeba myśleć, żeby wątpić. Doszedłszy do tej tezy Kartezjusz zbudował na niej swój kapitalny system, a napracował się przy tym okrutnie, odkrył nawet, że miejscem, w którym ukrywa się dusza człowieka (pamiętajmy o kartezjańskim dualizmie duszy i ciała), czy może raczej umysł, jest szyszynka (glandula pinealis).

Racjonalista, wzorem Kartezjusza, dąży do osiągnięcia wiedzy pewnej - racjonalista nie zmyśla, nie nagina faktów, nie opowiada bajek, nie konfabuluje. Jak racjonalista coś mówi, to możecie na tej mowie polegać jak, nie przymierzając, na słowie Donalda Tuska czy Władimira Putina. Taki jest racjonalista.

Znalazłem na stronie wpolityce.pl zapis rozmowy, którą w radiu TOK FM przeprowadzili racjonalista oraz Cezary Gmyz. Racjonalistą jest w tym przypadku Wojciech Mazowiecki, a Cezarym Gmyzem jest Cezary Gmyz. Oto zapis ciekawego fragmentu rozmowy:

    Wojciech Mazowiecki: Ile było antysemityzmu na ambonach. W tej ostatniej kampanii prezydenckiej.
    Cezary Gmyz: Jeden przykład?
    WM: Proszę pochodzić po kościołach.
    CG: Nie, nie, ale jeden przykład, bo ja nie słyszałem o żadnych wystąpieniach antysemickich. Jeżeli są, byłyby bez wątpienia nagłaśniane w mediach, a nie były.
    WM: Oczywiście hierarchowie zachowują się już zdecydowanie mądrzej.
    CG: Jeden przykład wypowiedzi z kampanii antysemickiej chciałbym usłyszeć, z ostatniej kampanii, z ambony. Ja czytam prasę, ale nie jestem oczywiście w stanie pójść do każdego kościoła.
    WM: A ja oczywiście chodzę do kościołów. W moim kościele ksiądz proboszcz każe np. wiernym na kolanach śpiewać "Ojczyznę wolną racz nam wrócić panie".
    CG: Ale to jeszcze nie jest antysemityzm.
    WM: Teraz mówię o takim przykładzie. A co do antysemityzmu, mam wiele konkretnych przykładów. Jestem w stanie podać panu wiele przykładów, jak pan chce, niech pan sprawdzi. Mam od ludzi, którzy mi dono... zgłaszali, bo byli w kościele, słyszeli dokładnie, właśnie treści antysemickie.
    CG: To czemu w takim razie tego nie nagłaśniacie?
    WM: Pan jest ślepy!
    CG: Ale dlaczego tego nie piętnujecie?
    WM: Ja to piętnuję właśnie, a pan przeciwko temu protestuje i pan mi to utrudnia.
    CG: Nie, ja chciałbym się tylko dowiedzieć, gdzie te oburzające wypowiedzi miały miejsce, tylko tyle.
    WM: W kościołach.
    CG: Ale w jakich? Jeden przykład.
    WM: W wielu konkretnych kościołach.
    CG: Ale w jakich?
    WM: Ale czy teraz pan da mi skończyć? Czy pan teraz kwestionuje, że księża są antysemitami?
    CG: Oczywiście, że kwestionuję.
    WM: To gratuluję! Jest pan właśnie uśpiony!
    CG: Nie jestem uśpiony (śmiech).
    WM: Jest pan uśpiony na ten problem.

Rozmowy tej można wysłuchać TUTAJ.

Pomyślałem sobie, że po wysłuchaniu tej gaduły możecie powiedzieć mniej więcej tak: - wyrus, czy ciebie całkiem pojebało? Jaki z Mazowieckiego racjonalista, przecież on opowiada bajki, na obronę swojej tezy nie umie przytoczyć ANI JEDNEGO faktu!

Rzecz jasna możecie tak powiedzieć, ale gdybyście tak powiedzieli, to oznaczałoby, że nic nie kumacie z tego, czym jest racjonalizm. A czym jest? Powiem Wam, jasne, że powiem, powiem Wam o źródłach racjonalizmu. Wróćmy do ojca racjonalizmu, Kartezjusza. Napisałem już, że myśliciel ten dążył do wiedzy pewnej, że wynalazł metodyczne wątpienie i że w końcu ustalił, iż jedyne, czego człowiek może być pewnym to to, że myśli, a skoro myśli, to istnieje. Tu trzeba postawić pytanie istotne, mianowicie pytanie o to, jakie kryterium przyjął Kartezjusz dla zmierzenia tego, co jest pewne. Otóż wielki filozof stwierdził, że tym kryterium jest jasność i oczywistość twierdzenia. Twierdzenie o tym, że człowiek myśli, a zatem istnieje, jest twierdzeniem najjaśniejszym i najoczywistszym, a zatem musi być prawdziwe. Taką intuicję miał Kartezjusz i na tej intuicji zbudował wszystko, co zbudował.

Teraz już rozumiecie, dlaczego Mazowiecki, racjonalista pełną gębą, nie musiał podać Gmyzowi ani jednego przykładu na swoją tezę. Bo chyba rozumiecie, co?

środa, 10 listopada 2010

Pomódlcie



Okazuje się, że Ruscy "unieważnili" (unieważnili :-))) zeznania kontrolerów lotniska w Smoleńsku i chcą, żeby polscy prokuratorzy też te zeznania "unieważnili". Przynajmniej takie info poszło w świat. No i super. Właściwie Ruscy mogą sobie robić, co chcą, bo dlaczego nie? W końcu premier RP, Donald Tusk, obiecał, że wojny Ruskim nie wypowie.

***

Czytam sobie książkę Agent. Handlarz. Prawnik. Szpieg. [Broker, trader, lawyer, spy.] Eamona Javersa. Książka wyszła w tym roku, a już Wydawnictwo Literackie zdążyło wydać ją w Polsce - brawo!

Jevers to jest dziennikarz, który pracuje dla rożnych mediów, a teraz wydał tę książkę. Zanim Javers napisał co napisał, to spotykał się z różnymi mistrzami od szpiegowania - różnego szpiegowania, ale przede wszystkim szpiegowania przemysłowego. Te cwaniaki naopowiadały Javersowi różnych ciekawych historii, później Javers to wszystko sprawdzał i na koniec napisał ciekawą książkę. Javers wykonał kapitalną robotę. No wystawcie sobie, że 2 sierpnia 2005 roku w Almeda w stanie Kalifornia ekipa dyrektorów zasiadła przy telefonach żeby przeprowadzić gadułę z inwestorami. Przedmiotem rozmowy były wyniki drugiego kwartału, jakie osiągnęła firma UTStarcom. Podczas tej gaduły na pytania speców z banków inwestycyjnych na Wall Street odpowiadał Hong Liang Lu, prezes i dyrektor generalny UTStarcom.

Tej gaduły, siedząc sobie półtora tysiąca kilometrów dalej, słuchali twardziele z Business Intelligence Advisors (BIA) - takiej jednej firmy, która koleguje się z CIA. Ci twardziele chcieli się pokapować, czy Lu rzetelnie odpowiada na pytania, czy też nieco robi w chuja inwestorów. Po co BIA było wiedzieć, na ile Lu jest poważny, a na ile pajacuje? Ano po to, żeby swoją wiedzę sprzedać klientom. Wielu ludzi chciałoby wiedzieć, jak naprawdę przedstawia się sytuacja UTStarcom. A po co tym klientom wiedzieć takie rzeczy? A choćby po to, żeby móc z zyskiem pokombinować z akcjami na krótkiej sprzedaży (shorting). Komunikat prasowy UTStarcom z tego dnia znajdziecie TUTAJ.

Takie rzeczy wie Javers. Albo inna sprawa. Oto firma Diligence LLC przez parę miesięcy prowadziła tajną operację, której celem było przeniknięcie do centrali  KPMG. Diligence LLC pracowała na zlecenie takiej jednej firmy lobbingowej z Waszyngtonu, która to firma kierowana była przez jednego z największych ruskich oligarchów. W tej akcji goście z Diligence zostali nakryci, a Javers wie to wszystko od Nicka Daya, dyrektora generalnego Diligence LLC, który wcześniej był asem MI5.

Świetna jest ta książka Javersa. Wiecie jakie są jaja w wojnie między Nestle a Marsem? Przeczytajcie książkę, to się dowiecie :-)) A po co ja to piszę? Otóż piszę po to, żeby zasygnalizować zjawisko polegające na tym, że szpiegostwo jest rozwinięte tak, że nam, zwyczajnym ludziom w głowie się to nie mieści. I teraz, w kontekście tego co napisałem, popatrzcie jeszcze raz na śledztwo smoleńskie. Popatrzcie na to, że Ruscy "unieważniają" zeznania. Popatrzcie na to, że brakuje połowy samolotu, w tym całego kokpitu. Że do dzisiaj publiczność nie wie, o której godzinie wydarzyła się "katastrofa". Że spece w Krakowie nie mogą odsłuchać nagrań z czarnych skrzynek, bo im nagrania szumią z powodu tajemniczego ruskiego prądu. Popatrzcie na cały ten kit, który ludziom wciska Tusk ("Tusk" to skrót myślowy - stosuję go, żeby nie mnożyć wątków). I popatrzcie na to, że parę milionów ludzi idzie i wrzuca te kartki oddając głos na tuskową ekipę, a czyni to między innymi dlatego, że wierzy w wariacką załogę Tupolewa, śmiercionośną mgłę i nieszczęsną brzózkę. Popatrzcie na to wszystko i nie wiem... może pomódlcie się. Zanim weźmiecie się do poważnej roboty. Najpierw się pomódlcie, jak Jezus w Ogrójcu.

sobota, 6 listopada 2010

Coraz bardziej jest jak 25 lat temu nazad

W jakiejś telewizji, zdaje się, że w TVP KULTURA, puszczają po nocach stare dzienniki telewizyjne. Normalnie puszczają całe dzienniki telewizyjne z lat osiemdziesiątych. Oglądam je czasami - fajnie pooglądać to, co oglądałem już 25 lat temu. No i w tych dziennikach pełno jakichś informacji o rozmaitych problemach - że tego brakuje, albo tamtego, albo jeszcze czegoś innego. Dziennikarze kręcą takie materiały interwencyjne dotyczące palących problemów, ot, coś takiego, jak Olejnik nakręciła kiedyś w skupie butelek w sprawie tego, że jakoś chujowo dzieje się w dziedzinie skupu butelek.

Stare dzienniki mają swój urok, ale oto dzisiaj... Obejrzyjcie koniecznie TUTAJ. Mamy tu wszystko, co trzeba - materiał skrojony według starych, sprawdzonych wzorów; no bo jest rozmowa ze sprzedawcą, i klientem, i ekspertem, i profesorem i jakimś koordynatorem... Obejrzyjcie koniecznie :-)))

piątek, 5 listopada 2010

Dwie sprawy

Pełno jest takich ludzi, którzy powiadają, że trzeba skrobanki robić, no skrobanki trzeba robić, bo przecież cokolwiek jest skrobane, to na pewno nie jest to człowiek, więc dla wygody trzeba skrobanki robić. I pełno też takich jest ludzi, którzy gardłują za tym, żeby eutanazję zalegalizować, albowiem jakże to może być bez legalnej eutanazji - to już człowiek nie ma prawa umrzeć z pomocą drugich wtedy, kiedy chce? Wielu z tych zwolenników skrobanek i eutanazji, kiedy usłyszy, że jednym z narzędzi prowadzenia polityki przez Ruskich jest mordowanie ludzi, powiada: - Ale jakże to tak - mordowanie? A gdzie tam! Mieliby Ruscy mordować? Ludzi? No niepodobna, to w żadnym razie nie może być, nie dzisiaj, nie teraz, nie Ruscy, nie mordować, nie ludzi!

***

Czytałem kiedyś taką jedną gadułę w salonie24, w której jakiś gościu zadał szyku stwierdzeniem, że chuj tam z cudami, żadnych cudów nie ma, że to wszystko banialuki i ciemnota, bo jakkolwiek ciągle są jakieś doniesienia o tym, że ten został uzdrowiony z raka, a tamten z innej śmiertelnej choroby, to  są to doniesienia lipne, a przecież nikt nie słyszał, żeby komu w drodze cudu ręka odrosła, albo noga.

Powiem Wam, jak jest - pewnie, że nikt od dawna o takich cudach nie słyszał, żeby komu co odrosło. A wiecie dlaczego? Ano dlatego, że nikt się o odrośnięcie ręki czy nogi nie modli,  bo nikt w odrośnięcie ręki nie wierzy. Ani nogi. No to jak cuda mają się dziać - same?

czwartek, 4 listopada 2010

Do Anny

BRAWO!!!
BRAWO!!!
BRAWO!!!

No co innego mogę napisać? Przecież nic. Dlatego powtórzę:

BRAWO!!!
BRAWO!!!
BRAWO!!!

A ten Arboleda to jest złoty gościu. On normalnie gotów jest zostawić serce na boisku. Do kaduka - facet jest ikoną Lecha. Niesamowite. To jest wojownik na miarę Stefana Gerrarda i Robbiego Keane'a. Niech go Bóg błogosławi.

:-)))))
 

środa, 3 listopada 2010

Wszystko można

W kwestii "katastrofy smoleńskiej" ludzie fest się napierdalają. Nie tylko w Necie. Napierdalają się fest, ale prawie wszyscy popełniają ten sam błąd. Jedni bowiem powiadają na przykład, że ze stenogramów wynika, iż generał Błasik wlazł do kabiny i coś tam coś tam. Inni znowu, przeciwnicy tamtych, utrzymują, że ze stenogramów wynika... Kurwa, jak można nie kumać, że opieranie się na ruskich kserówkach to oznaka debilizmu???

Słuchajcie, wygląda na to, że ponad osiem milionów dorosłych Polaków wierzy w to, że nasz samolot 10 kwietnia leciał sobie leciał, a nad Smoleńskiem była mgła, ruskie sołdaty prosiły naszą załogę, aby z powodu tej mgły poleciała lądować gdzie indziej, ale nasza załoga nie posłuchała ruskich sołdatów i zaczęła lądować, a tam po drodze była ta cholerna brzózka no i wszystko skończyło się tak, że samolot się rozbił, wszyscy pasażerowie oraz załoga zginęli na miejscu, a połowa albo więcej wraku wyparowała, w tym cały kokpit. Najprawdopodobniej te ponad osiem milionów ludzi wierzy też w to, że w wersję z mgłą, durną załogą i nieszczęsną brzózką wierzą Barack Obama, Aniela Merkel, Gordon Brown, Władimir Putin, CIA, Mossad, MI6 i inne ważne szychy.

Ale patrzcie dalej na to, co dzisiaj napisali w TVN24:

Odsłuchanie nagrań z kokpitu TU 154 M 101 opóźnia się. Prokuratura ma bowiem trudności z ustaleniem jaką częstotliwość ma prąd w Moskwie. Okazuje się, że tak błahy problem jest niezwykle ważny dla śledztwa w sprawie tragedii pod Smoleńskiem.
Ani polska prokuratura, ani Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego nie mają oryginalnej taśmy z rejestratora rozmów w kabinie TU 154. Posługują się cyfrową kopią, zapisaną m.in. na płytach CD. Po katastrofie taką kopię zrobiono w Moskwie w obecności generała Krzysztofa Parulskiego, Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Ale okazuje się, że jest to kopia niedoskonała. W trakcie jej tworzenia powstało zupełnie nowe zakłócenie – buczenie. Skąd się wzięło? Przez rosyjski prąd.


Szkoda, że ponad osiem milionów dorosłych Polaków dało sobie wmówić te wszystkie debilizmy na temat "katastrofy smoleńskiej". Wielka szkoda. A wiecie dlaczego szkoda? Ano dlatego, że - szczerze tak myślę - jeśli można sprawić, żeby ludzie uwierzyli w brzózkę na smoleńskim lotnisku i tajemniczość ruskiego prądu, to znaczy, że można sprawić, aby uwierzyli we wszystko.

--------------------------

DOPISEK

Przed chwilą w telewizji Marek Ostrowski, omawiając wyniki wyborów w USA powiedział, że Tea Party to wariaci, którzy nigdy niczego nie wygrają. I dodał, że Fox News to telewizja oszołomów i że nigdy nie było tak, żeby w USA istniała ogólnokrajowa stacja telewizyjna do tego stopnia stronnicza, jak Fox News teraz. Ostrowski swoje mądrości opowiadał w rozmowie z Justyną Pochanke na antenie TVN24 :-)))