Świętowanie piątej rocznicy wejścia Polski do nieistniejącej Unii Europejskiej trwa w najlepsze. Być może przy żadnej okazji ludzie nie wygadują aż tylu głupot, a co gorsza, w mało której sprawie (a mam na myśli Unię Europejską), o ile w ogóle w jakiejkolwiek, mnóstwo ludzi jest aż tak bardzo zamulonych (jakby ktoś pytał: jak bardzo - to odpowiadam: tak bardzo, jak jest).
Nie tylko przedstawiciele ludu przyłapani na ulicy i występujący w rozmaitych sondach telewizyjnych, ale też politycy występujący w telewizyjnych audycjach, cieszą się jak Murzyn blaszką z powodu dotacji unijnych. Ludzie ci są przekonani, że dotacje to kapitalna sprawa i że świetnie na tych dotacjach wychodzimy - my, Polska, Polacy, polski lud, polskie społeczeństwo. Załóżmy, że wychodzimy na tych dotacjach do przodu, że np. wpłacając do wspólnej kasy 100, dostajemy 120. Oczywiście żeby dostać 120, ktoś musi dać pewnie 160 albo i więcej, bo z czegoś muszą żyć urzędasy. A zatem dostajemy 120, czyli jesteśmy 20 do przodu. Tu od razu jawi się pytanie o to, po jaką cholerę, żeby dostać 120, musimy wpłacać 100? Czy nie prościej byłoby nie wpłacać niczego i dostawać te 20? Jasne jest, iż żebyśmy mogli wyjść na dotacjach do przodu, to ktoś musi wyjść na nich do tyłu, ale po co ten cały obrót?
Są takie sprytne firmy, które przysyłają ludziom do domów listy, w których piszą jakoś tędy: wygrałeś 15.000 i to już jest twoja kasa, tylko najpierw przyślij nam 749 zyli. Jeśli napisać do takiej firmy, że bardzo się cieszymy, niestety nie mamy akurat wolnych 749 zyli, ale to nic nie szkodzi, bo zgadzamy się na to, aby firma przysłała nam tę wygraną w kwocie 14.251, czyli pomniejszoną o te 749, to kontakt z firmą się urywa. Z tymi firmami można robić interesy, ale nie ma przymusu. I to jest OK.
Rzecz jasna system z dotacjami nie polega na tym, że co roku wiadomo, iż np. Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry wyjdą na dotacjach do przodu, a, dajmy na to, W. Brytania, Francja, Italia i Hiszpania do tyłu, bo będą te nasze do przodu finansować. System jest zupełnie inny. Każdy wpłaca kasę, po czym, kiedy już biurokracja się napasie, zaczyna się wyścig o resztę forsy, którą to resztę zdobędzie ten, kto zdecyduje się wystąpić o dotacje, umie wypełnić kwity, przedstawi odpowiedni projekt, dostanie pozytywną opinię itd. Jednym słowem, ludzie walczą o pieniądze, które zostały ludziom zabrane, przy czym oczywiście jedni wyjdą na tym lepiej, inni gorzej, a jeszcze inni w ogóle wyjdą na tym chujowo. To jest obrzydliwe. To, że ludzie muszą walczyć o swoje pieniądze.
Jeżeli przyjmie się perspektywę, nazwijmy ją narodową, to - jeśli w określonym roku wychodzimy na dotacjach do przodu - możemy cieszyć się, że udało nam się skroić podatników brytyjskich czy greckich. Bardzo możliwe, że są tacy patrioci, których państwo ostrzygło z forsy i którzy żadnych dotacji nie dostali, ale cieszą się, że jako Polska wyruchaliśmy Angoli, Portugalczyków czy Czechów. Z tego co pokazują w telewizji wynika, że pełno jest takich patriotów. Bardzo jest też możliwe, że gdyby tak we wszystkich państwach nieistniejącej Unii Europejskiej przeprowadzić stosowne ankiety, to społeczeństwa wszystkich państw stwierdziłyby, że jest możliwe, aby na dotacjach korzystali ludzie we wszystkich państwach członkowskich. Ciekawsza byłaby jednak inna ankieta, taka, w której ludzie wypowiedzieliby się na temat tego, które to społeczeństwa chcieliby wyciulać po to, żeby na unijnych dotacjach wyjść do przodu. Jednak aby taką ankietę rzetelnie wypełnić, ludzie musieliby rozumieć, co to jest redystrybucja.
Nie tylko przedstawiciele ludu przyłapani na ulicy i występujący w rozmaitych sondach telewizyjnych, ale też politycy występujący w telewizyjnych audycjach, cieszą się jak Murzyn blaszką z powodu dotacji unijnych. Ludzie ci są przekonani, że dotacje to kapitalna sprawa i że świetnie na tych dotacjach wychodzimy - my, Polska, Polacy, polski lud, polskie społeczeństwo. Załóżmy, że wychodzimy na tych dotacjach do przodu, że np. wpłacając do wspólnej kasy 100, dostajemy 120. Oczywiście żeby dostać 120, ktoś musi dać pewnie 160 albo i więcej, bo z czegoś muszą żyć urzędasy. A zatem dostajemy 120, czyli jesteśmy 20 do przodu. Tu od razu jawi się pytanie o to, po jaką cholerę, żeby dostać 120, musimy wpłacać 100? Czy nie prościej byłoby nie wpłacać niczego i dostawać te 20? Jasne jest, iż żebyśmy mogli wyjść na dotacjach do przodu, to ktoś musi wyjść na nich do tyłu, ale po co ten cały obrót?
Są takie sprytne firmy, które przysyłają ludziom do domów listy, w których piszą jakoś tędy: wygrałeś 15.000 i to już jest twoja kasa, tylko najpierw przyślij nam 749 zyli. Jeśli napisać do takiej firmy, że bardzo się cieszymy, niestety nie mamy akurat wolnych 749 zyli, ale to nic nie szkodzi, bo zgadzamy się na to, aby firma przysłała nam tę wygraną w kwocie 14.251, czyli pomniejszoną o te 749, to kontakt z firmą się urywa. Z tymi firmami można robić interesy, ale nie ma przymusu. I to jest OK.
Rzecz jasna system z dotacjami nie polega na tym, że co roku wiadomo, iż np. Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry wyjdą na dotacjach do przodu, a, dajmy na to, W. Brytania, Francja, Italia i Hiszpania do tyłu, bo będą te nasze do przodu finansować. System jest zupełnie inny. Każdy wpłaca kasę, po czym, kiedy już biurokracja się napasie, zaczyna się wyścig o resztę forsy, którą to resztę zdobędzie ten, kto zdecyduje się wystąpić o dotacje, umie wypełnić kwity, przedstawi odpowiedni projekt, dostanie pozytywną opinię itd. Jednym słowem, ludzie walczą o pieniądze, które zostały ludziom zabrane, przy czym oczywiście jedni wyjdą na tym lepiej, inni gorzej, a jeszcze inni w ogóle wyjdą na tym chujowo. To jest obrzydliwe. To, że ludzie muszą walczyć o swoje pieniądze.
Jeżeli przyjmie się perspektywę, nazwijmy ją narodową, to - jeśli w określonym roku wychodzimy na dotacjach do przodu - możemy cieszyć się, że udało nam się skroić podatników brytyjskich czy greckich. Bardzo możliwe, że są tacy patrioci, których państwo ostrzygło z forsy i którzy żadnych dotacji nie dostali, ale cieszą się, że jako Polska wyruchaliśmy Angoli, Portugalczyków czy Czechów. Z tego co pokazują w telewizji wynika, że pełno jest takich patriotów. Bardzo jest też możliwe, że gdyby tak we wszystkich państwach nieistniejącej Unii Europejskiej przeprowadzić stosowne ankiety, to społeczeństwa wszystkich państw stwierdziłyby, że jest możliwe, aby na dotacjach korzystali ludzie we wszystkich państwach członkowskich. Ciekawsza byłaby jednak inna ankieta, taka, w której ludzie wypowiedzieliby się na temat tego, które to społeczeństwa chcieliby wyciulać po to, żeby na unijnych dotacjach wyjść do przodu. Jednak aby taką ankietę rzetelnie wypełnić, ludzie musieliby rozumieć, co to jest redystrybucja.
14 komentarzy:
Świetne to porównanie z firmami od wielkich wygranych. Sam tak kiedyś zrobiłem "wygrywając" coś 100 000 dolców ;-) Trzeba im było wysłać kole tyśka papierów na koszty operacyjne i przelewu.
Zgrywusiki.
Ten wspólny wór z forsą jednak w tym systemie być musi. Nie da sie zrobić tak, żeby dostawać tylko "górkę". Wtedy by się szybko okazało, kto coś realnie dostaje a kto tylko wypłaca forsę. I Niemcy zaraz by się wkurwili. A tak bulą spokojnie na restytucję IV Rzeszy żyjąc w przekonaniu, że im sie to też opłaca.
Natomiast to, co napisałeś o urywaniu się kontaktu z takimi firmami od "wygranych" to może być niezły pomysł na wyjście z nieistniejącej Unii.
Otóż jak się już dorobimy w miarę choć kumatego rządu i tenże rząd zakuma, że z tą Unia to ostra ściema i ma się już ku końcowi, wtedy powinien ten kumaty rzad powiedziec Unii tak, że super, ale w tym roku my, jako kraj zacofany pod każdym względem nie wpłacamy nic, a bierzemy tylko "górkę".
Jest szansa, że kontakt z "ubijna firmą" urwie się jak przecięty nożem.
Jest tez taka możliwość, że Wehrmacht (czy jak tam sie teraz nazywa miłująca pokój niemiecka armia) wkroczy na odwiecznie niemieckie tereny z misja pokojową.
Oczywiście nieznani sprawcy będą wcześniej musieli dokonac serii pobić działaczy niemieckich ziomkostw i ktoś będzie musiał przeprowadzić atak na "radiostacje w Gliwicach".
Pozdro
nawet jeśli wpłacamy do wspólnej kasy 100 po to, żeby dostać z unii 90, to i tak się to opłaca, bo jednak motywuje kogoś, żeby cokolwiek w Polsce zrobił. jestem przekonany, że gdyby nie ue, to owe 90, czy 100 poszłyby na znacznie mniej użyteczne rzeczy. a tak, to ktoś przynajmniej pilnuje, żeby się z tej kasy i efektów jakoś rozliczyć. za darmo zaś nie ma nic - ani w ue, ani poza nią.
>Marcin Pietraszek
"nawet jeśli wpłacamy do wspólnej kasy 100 po to, żeby dostać z unii 90, to i tak się to opłaca"
O! A skąd my bierzemy te 100? Zrywamy z drzew?
Pozdro.
Wyrusie,
z drzew zrywają się tylko pietraszkopodobni.
Ty sie dziwisz, to patrzaj, co autor tego wiekopomniego komentu pisze o sobie:
"niemal od zawsze pracowałem jako dziennikarz, a później jako redaktor (w tym naczelny) w prasie lokalnej. poza tym studiowałem socjologię, zarządzanie zasobami ludzkimi, zgłębialem też tajniki psychologii i psychoterapii."
I się człowiek przestaje dziwić.
Teoretyk.
>AMN
Ja się nie dziwię :-) Pytanie o to, czy pieniądze zrywa się z drzew było pytaniem retorycznym w przypadku Pietraszka, który żeby zakumać o co idzie, musiałby skończyć jeszcze ze dwa kierunki studiów i pokierować ze trzema tytułami prasy lokalnej. Może się chłop teraz zrazi i przestanie dupę zawracać :-)
Pozdro.
Wyrusie,pytasz jak dziecko.To jest
bardzo proste.Przez pięć lat wpłacasz po 100,potem chcesz 120 i
musisz wypełnić druki.Te druki
trzeba wymyśleć,potem wydrukować,potem wyszkolić urzędnika,który umie je wypełnić,potem mu za to,że umie zapłacić.I to już kosztuje 130.
Chłopie! Masz już 10 w plecy!
To jest jak w Riders Digest.Ludzie
kupuja książki,których nie czytają
,wydaja na to np.1000zł rocznie i
dostaja "gratis" plastikowe podstawki pod kieliszki.
Panowie i Panie...
Nic a nic nie zrozumieliście Marcina Pietraszka.
Jemu chodzi o takie spartańskie wychowanie na miarę XXI wieku. Redystrybucja nie jest żadną sprawiedliwością społeczną, sposobem na 'równanie szans' czy tego typu pandadyzmami. To taka odmiania oczyszczających tortur, coś w rodzaju wystrzelania człowieka po pysku, żeby się wkurwił i tym wkurwieniem wyszlachetniał.
I taki szlachetniejszy człowiek wtedy wyda kasę na książki albo kurs jogi, a tak to by wydał na piwo. Nieważne, że już trochę mniej kasy i nieważne, że po dodatkowej biurokratycznej harówie.
I niech nikt nie próbuje gadać głupot w rodzaju: "No i co, że wyda na piwo?". To żenujące. Piwo to Zło.
---
Cholera, to mam sens. Muszę pomysleć, czy jeszcze jednak nie zostać socjalistą.
>kashmir
Pomyśl, pomyśl, bycie socjalistą uszlachetnia.
Pozdro :-))
No i patrz, jaką znakomitą ilustrację notki Ci wynalazłem:
http://kashmir.salon24.pl/107030,europejskie-odmozdzenie
Wyrusie,
szaleństwo!
Wchodzę na złOnet. Zobaczyć co w świecie. Trafiam na skrót tekstu z jakiegos papierowego pisma. Sens jest taki, żePiS wygrywa na spoty z PO w TV. Są lepsi, a najlepsi sia juz jak daja rozczarowana panią Anię. I to jacys szpece sobie ustalili. Choc z pewnymi zastrzeżeniami, żeby nie było, wszak nie wolno popierać PiS. Mimo, że jawne lizanie dupy Tuskowi staje sie powoli demode.
Mniejsza jednak o skrot artykułu. Forum to jest ten miód, o który chodzi- autentyczny głos ludu moderowany i ubarwiany przez wszelkie delegatury.
I tam, na tym forum, pada takie zdanie:
"Za rządów PO gorzej żyje się tylko leniom naciągaczom i pasożytom reszta jest dumna z Polski i ciężko pracując nad jej rozwojem". A tu jest link do tej wiekopomniej wypowiedzi: http://eurowybory.onet.pl/forum.html#forum:MSwzMzEsOCw1NzA3NDI2OCwxNTI3MTYzMzYsNjY4OTY3NSwwLGZvcnVtMDAxLmpz
No nie szał?
Poetyka czasów kryzysu głębokiej komuny. Jakiś Gomułka wczesny.
Brakuje tylko wichrzycieli i zaplutych karłów reakcji. I psów łańcuchowych amerykańskiego imperializmu.
Żeby nie było, "druga strona" jedzie po bandzie również. I generalnie to całe forum to dosyc zabawny w sumie bełkot, natomiast znamienne, że takiej właśnie bolszewickiej poetyki używają, he he, liberałowie. To by potwierdzało moje przypuszczenia, że z marxizmem i liberalizmem jest jak w piosence "Do zakochania jeden krok".
Ciekawe jest jednak co innego. To mianowicie, że ten przekaz mógł byc wygenerowany tylko przez dwa rodzaje "emitera":
a) szczery miłośnik PO i Donalda Tuska
b) delegatura PO
Jest w sumie jeszcze jedna możliwość, ale o niej za chwilę.
W każdym razje, jeśli a) to mamy do czynienia z debilem. Co nie wymaga udowadniania. Z debilem o szczególnej konstrukcji. Klasyczny homo sovieticus. Przenicowana osobowość.
Jeśli zaś mamy do czynienia z b), to znowu może to być:
b.a.) bardzo tępy agent wpływu, który wydukuje z siebie to, co najlepsze.
b.b.)cwany agent wpływu, który wyborców PO ma za debili akurat takich, którzy na taki przekaz dadzą sie złapać.
Żadna z tych opcji nie jest zbyt pochlebna ani dla elektoratu partii miłości, ani dla samej PO.
Sprawia to wrażenie tak czarnego pijaru, że aż się prosi o dodanie odpowiedzi:
c) chłopaki z PiS sadzą te wszystkie idiotyczne teksty, żeby przylgnęła do PO łatka kompletnego, postsovieckiego buractwa.
I teraz jest sytuacja patowa. Bowiem uczciwy wyborca PO, który równocześnie nie jest kompletnym kołkiem i coś tam trochę trybi (co do czego nie jestem pewien występowania w przyrodzie, ale roboczo załóżmy), musiałby dokonać wyboru:
albo sympatykami partii, która popieram, a więc moimi, jakos tam, ziomalami, są kompletnie, przeżarci komuną idioci, albo robi to Układ, jest Spisek, działają CiemneMoce, i różni tam szatani ;-)
A wszyscy wszak wiemy, że oświeceni wyborcy Platformy, ludzie mądrzy i rozumnie, w żadne układy, spiski i szatanów nie wierzą. I to nie dlatego, że sa ludźmi małej wiary, ale dlatego, że spisków, układów, szatanów i innych takich zwyczajnie nie ma.
;-)
OT - wyrusie, może Cię zainteresuje moja ostatnia notka na S24: http://kashmir.salon24.pl/107229,do-administracji
Ale pewnie nie :)
Pzdr.
>AMN; kashmir
Nie miałem netu od wczoraj - chujnia totalna. Za to więcej książek czytałem, zamiast tekstów netowych :-))
>kashmir
Właśnie poczytałem Twoją notkę i jestem ciekaw, co Admini odpowiedzą, ale na rzetelną odpowiedź nadziei nie mam, bo... mniejsza o to - Ty wiesz, i ja wiem :-)
Pozdro.
Wyrusie, czyżbyś miał neostradę? :)
Bo ja właśnie mam i od niedzieli były z nią w całym kraju kaszanki straszne...
A co do adminów S24 - jak już trochę wspominam o tym w notce, faktycznie wygląda na to, że Igor dobrał sobie jakąś bandę niepoważnych gówniarzy, co to za dużo na jakichś 'blogaaaskach', czatach czy innych IRC-ach przesiadywali i trochę zbytnio to teraz z nich przeziera.
>kashmir
Nie mam neostrady, ale to mnie nie ratuje :-))
Zobaczymy, co odpowiedzą Admini salonu24. Teraz to już wkopali się po uszy, bo nie wywiązali się z klarownych deklaracji. Najpewniej po prostu nie będą się odzywać i co im kto zrobi? :-)
Prześlij komentarz