Voit powiesiła notkę o tym, jak to Jej syn został zmuszony do odebrania świadectwa szkolnego przed ołtarzem, bo uroczystość zakończenia roku szkolnego odbyła się w kościele. Voit jest oburzona i zapowiada, że podpierdoli organizatorów uroczystości do kuratorium. Voit pisze, że najgorsze jest to, iż nie wie jak teraz wytłumaczy swojemu Synowi, co to jest tolerancja, o wolności wyznania już nie wspominając...
Voit pisze też, cytując mamę innego dzieciaka: Przecież to skandal jakiś! Gdyby to był normalny kraj, ksiądz z dyrektorką poleciałby ciupasem do sądu, a dzieciaki dostałyby odszkodowania że hej!
Moim zdaniem pani Voit pomyliły się różne rzeczy. Otóż w normalnym kraju (co nie oznacza: w normalnym państwie) rzeczywiście żaden rodzic nie musiałby (ale jak najbardziej mógłby) prowadzić dziecka do kościoła po świadectwo. Po prostu - rodzice posyłaliby dzieci do szkół, które rodzicom odpowiadają, a dzieci odbierałyby świadectwa w miejscu, na które zgodziliby się wszyscy rodzice; pewnie najlepszym miejscem byłaby szkoła. Żeby jednak było tak, iż to, jak funkcjonuje szkoła odpowiada rodzicom, nie mogłoby być przymusu posyłania dzieci do szkoły i indoktrynowania dzieciaków w sposób ustalony przez urzędasów pracujących dla polityków. W normalnym kraju rodzice nie musieliby płacić na szkołę, która im się nie podoba. Ale nie chodzi tylko o szkołę. W normalnym kraju ludzie w ogóle nie byliby zmuszani do oddawania pieniędzy na rzeczy, które się ludziom nie podobają. I tak nikt nie byłby zmuszany do finansowania jakiejkolwiek telewizji, ani partii politycznej, ani pensji lekarzy i paliwa do karetek, ani emerytur nieznanych sobie ludzi, ani wojska, ani teatrów, ani niczego, czego finansować by nie chciał.
Najsmutniejsze jest to, że ludzie w kółko kłócą się o takie rzeczy, jak neutralność światopoglądowa państwa i nie przyjdzie im do głowy, że aby rozwiązać ten problem wystarczy znaleźć odpowiedź na proste pytanie: a co by było, gdyby tak znieść przymus?
Voit pisze też, cytując mamę innego dzieciaka: Przecież to skandal jakiś! Gdyby to był normalny kraj, ksiądz z dyrektorką poleciałby ciupasem do sądu, a dzieciaki dostałyby odszkodowania że hej!
Moim zdaniem pani Voit pomyliły się różne rzeczy. Otóż w normalnym kraju (co nie oznacza: w normalnym państwie) rzeczywiście żaden rodzic nie musiałby (ale jak najbardziej mógłby) prowadzić dziecka do kościoła po świadectwo. Po prostu - rodzice posyłaliby dzieci do szkół, które rodzicom odpowiadają, a dzieci odbierałyby świadectwa w miejscu, na które zgodziliby się wszyscy rodzice; pewnie najlepszym miejscem byłaby szkoła. Żeby jednak było tak, iż to, jak funkcjonuje szkoła odpowiada rodzicom, nie mogłoby być przymusu posyłania dzieci do szkoły i indoktrynowania dzieciaków w sposób ustalony przez urzędasów pracujących dla polityków. W normalnym kraju rodzice nie musieliby płacić na szkołę, która im się nie podoba. Ale nie chodzi tylko o szkołę. W normalnym kraju ludzie w ogóle nie byliby zmuszani do oddawania pieniędzy na rzeczy, które się ludziom nie podobają. I tak nikt nie byłby zmuszany do finansowania jakiejkolwiek telewizji, ani partii politycznej, ani pensji lekarzy i paliwa do karetek, ani emerytur nieznanych sobie ludzi, ani wojska, ani teatrów, ani niczego, czego finansować by nie chciał.
Najsmutniejsze jest to, że ludzie w kółko kłócą się o takie rzeczy, jak neutralność światopoglądowa państwa i nie przyjdzie im do głowy, że aby rozwiązać ten problem wystarczy znaleźć odpowiedź na proste pytanie: a co by było, gdyby tak znieść przymus?
4 komentarze:
Problem leży też w tym, że ludzie nie uważają tego za przymus. Ludzie uważają przymusową edukację za rzecz dobrą i konieczną. Już tak daleko zaszła indoktrynacja. Z mojego doświadczenia wynika, że trudno jest im nawet to wytłumaczyć.
Pozdrowienia
Wyrusie,
jasne, że w normalnym kraju itd. ale żyjemy w kraju nienormalnym a skoro juz żyjemy to może miałoby sens wejście trochę w buty szyte nam na miare przez urzedasów i rozpoczecie protestów typu- jakim prawem dzieci są zmuszane do odbierania świadectw w świeckich szkołach? Mamy wszak demokracje, jo? Rządy większości, a skoro ta większośc ma ponoć 90parę % i sa to katole, to nie ma wyjścia, trzeba skończyć z dyskryminacją i ideologicznym pędzeniem dzieci do świeckiej szkoły po świadectwa, tylko świadectwa rozdawać w kościołach.
;-))
>Artur
"trzeba skończyć z dyskryminacją i ideologicznym pędzeniem dzieci do świeckiej szkoły po świadectwa, tylko świadectwa rozdawać w kościołach."
Ja bym powiedział tak: "trzeba skończyć z dyskryminacją i ideologicznym pędzeniem dzieci TYLKO do świeckiej szkoły po świadectwa, tylko świadectwa rozdawać RÓWNIEŻ w kościołach, jeśli rodzice sobie tego życzą".
Rzecz jasna napisałeś to samo, ale czasami warto się upierać przy rozdrabnianiu włosa na czworo :-))
Pozdro.
Jasne, ale wiesz, skoro postępowcy chcą wojny, to może już czas zagrac z nimi na ostro?
Prześlij komentarz