statsy

wtorek, 4 maja 2010

Ludzie ontologizują, metafizykują i wierzą na rozmaite sposoby

W książce Nowoczesne imaginaria społeczne [Modern Social Imaginares - pierwsze wydanie w roku 2004], którą Znak wypuścił parę dni temu, Charles Taylor pokazuje ciekawą rzecz. Pisze mianowicie o starym porządku moralnym i nowym porządku moralnym. Ten stary, przednowoczesny porządek to, według Taylora, nie tylko zbiór norm, ale też coś, co Taylor nazywa komponentem ontycznym. Ów komponent ontyczny to coś takiego, co, mówiąc w skrócie, określa te warunki, te właściwości świata, które umożliwiają wprowadzenie norm w życie. Taylor pisze:

Nowoczesny ład, wywodzący się z teorii Grocjusza i Locke'a, nie jest samospełniającym się porządkiem jak u Hezjoda i Platona lub w tragedii Makbeta. Czymś kuszącym byłoby zatem uznać, że nasze nowoczesne pojęcia porządku moralnego nie mają żadnego komponentu ontycznego. Byłby to jednak błąd. Zasadnicza różnica między przednowoczesnymi a nowoczesnymi koncepcjami ładu polega na tym, że ten komponent jest obecnie cechą opisującą nas, ludzi, nie odnosi się już do Boga ani do sił kosmosu. Nie oznacza to jednak, że wymiar ontyczny jest w naszych koncepcjach nieobecny.

Moim zdaniem jest tak, jak twierdzi Taylor. Po mojemu to jest jeszcze ciekawiej, bo przecież wszyscy ludzie ciągle coś ontologizują i na każdym kroku metafizykują ("ontologizują" i "metafizykują" - takie słowa, jak słowo "filozofują"). Ludzie na każdym roku wierzą również w masę rzeczy. Cytowałem już kiedyś Leszka Kołakowskiego, który przytomnie wskazał na różnicę w podejściu do sprawy twórców amerykańskiej Deklaracji Niepodległości i twórców ONZ-owskiej Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948. Kołakowski pisze:

Prawa wyrażone w amerykańskiej Deklaracji Niepodległości - a jest ich tylko trzy - mają ważność, ponieważ dał nam je Stwórca, jesteśmy więc, każdy z nas, nosicielami tych praw do życia, do wolności, do zabiegania o szczęście na mocy boskiego dekretu, którego kwestionować niepodobna.

Deklaracja ONZ nie mówi jednak nic o tym, że Bóg dał nam prawa, które on wylicza, ani że natura je dała (...) Możemy przypuszczać, że jest to tekst normatywny, wyrażający opinię autorów, wedle której byłoby lepiej, gdybyśmy ja i inni dostawali godziwe wynagrodzenie za swoją pracę, albo że świat w ogólności byłby lepszy, gdyby ludzie nigdzie nie podlegali arbitralnym aresztom lub torturom. Jeśli tak, to Deklaracja jest po prostu spisem życzeń jej autorów i jeśli ja nawet dzielę te życzenia, jeśli wolałbym, aby świat był raczej lepszy niż gorszy w sensie, jaki Deklaracja sugeruje, to nie mogę się upierać przy tym, że moje lub innych ludzi życzenia są prawdami, a tym mniej prawdami wiecznymi, jak podpowiada interpretacja "praw" jako wypowiedzi metafizycznych
.

Oczywiście ONZ-owska Deklaracja jest zbiorem pobożnych życzeń, podobnie zresztą, jak zbiorem pobożnych życzeń może być Deklaracja Niepodległości. Istotne jest jednak to, że są tacy ludzie, którzy wierzą w to, że amerykańska Deklaracja mówi o tym, co rzeczywiście jest, i są też tacy, którzy wierzą w to, że o tym, co naprawdę jest mówi Deklaracja ONZ-owska. Bo ludzie na każdym kroku ontologizują, metafizykują i wierzą. Ja na przykład podejrzewam, że - pomijając funkcjonariuszy wykonujących swoją robotę - pełno jest takich ludzi, którzy wierzą w to, iż dlatego tylko nie wiemy jeszcze nic na temat tego, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku, że nikt tego nie wie, a zatem nie ma nikogo, kto mógłby nam wszystko powiedzieć. Poważnie, tak podejrzewam. Podejrzewam, że są ludzie, którzy wierzą w to, iż taki Putin żyje sobie żyje, coś tam zje, trochę poćwiczy w sali gimnastycznej, powykonuje obowiązki premiera Rosji, a od czasu do czasu myśli sobie tak: - Tam do licha, ciekawe, co w sprawie tej katastrofy lotniczej ustalili już nasi śledczy. Do kaduka, że też ten zapis z czarnych skrzynek musiał być taki zaszumiony. No nic, poczekam na wyniki śledztwa i się dowiem.

Możecie się ze mnie śmiać, ale mnie się naprawdę wydaje, że wielu ludzi wierzy właśnie w coś takiego.

Jak się tak pozastanawiać trochę nad takimi sprawami, to robi się ciekawie. Jedni ludzie ontologizują, metafizykują i wierzą w jedne rzeczy, a drudzy ontologiuzją, metafizykują i wierzą w inne rzeczy. Jedni wierzą w rzeczy takie jak dusza nieśmiertelna, a drudzy w rzeczy takie jak to, że turystyka jest niezbywalnym prawem człowieka. Nie chodzi mi teraz o jakiekolwiek klasyfikowanie czegokolwiek, ale powiedzcie sami - czy nie jest tak, że jedne ontologizacje, metafizykacje i wiary są śmieszniejsze od drugich?

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"taki Putin żyje sobie żyje, coś tam zje, trochę poćwiczy..."

kurwa mać!

:):):):)

wyrus pisze...

>Artur

"kurwa mać!"

Jak sobie przeczytałem, com napisał, to powiedziałem to samo: Kurwa mać!

:-)))

Anonimowy pisze...

No jest ten kawałek z Putinem pomiarowy.

Sama puenta mnie martwi, bo jak sobie tak człowiek przypomni to lewackie poczucie humoru, to się nie ma co dziwić, że na powaznie im wychodzą gułagi.

wyrus pisze...

>Artur

"Sama puenta mnie martwi"

To jest ciekawy problem. Bo jak się powiąże określony fenomen z jego skutkami, to wiadomo - dramat. Natomiast w tym przypadku sam fenomen jest śmieszny. Ja przynajmniej nie mogę powstrzymać się od śmiechu kiedy widzę różne rzeczy, aczkolwiek wiem, czym te rzeczy skutkują.

Ciekawostka jest np. taka, że 10 kwietnia rano w radiowej Trójce mieli to całe swoje śniadanie z politykami i tam był też Kalisz. Wysłuchałem sobie tego nagrania ponad tydzień temu, bo Trójka dała powtórkę. No i w trakcie tej audycji dowiedzieli się o Smoleńsku. Strasznie się tego słucha, naprawdę. A Kalisz w pewnym momencie powiedział, że teraz trzeba się modlić za tych, co zginęli i za ich bliskich. To jest właśnie takie powiązanie śmiesznego z dramatycznym.

A znowu wczoraj ten sam Kalisz ogłasza, że komuchy chcą, żeby RPO był Sadurski. Na każdym kroku jest takie pomieszanie. Groch z kapusta normalnie.

Anonimowy pisze...

Pomieszanie jest fest. Z tym Kaliszem to jaja. Bo jeśli go tak autentycznie trafiło, że mu puściły nerwy z tym modleniem się, to on chyba teraz się modli właśnie, żeby mu tego elektorat nie pamiętał.

Sadurszczak jest bardzo śmieszną kandydaturą. Jarecki to fajnie napisał, że jakoś tego nie widzi, że Sadurszczak będzie też jego RPO, he he he. No bo jak, Sadurszczak?
Jaja totalne.

Zrobiłem sobie onegdaj rajdę po blogach lewactwa. Ale tak szeroko zagarniając.
To faktycznie, to co oni wymyślają, to jest jakaś totalna zgrywa z rozsądku.
Tylko że ja mam tak, że zanim się zdąże na ostro roześmiać, to ja sobie zadaję pytanie- kurwa mać, oni na prawdę w to wierzą?
W takie UFO?
I tu mi się odechciewa zawsze śmiać, bo ja w to zwyczajnie nie potrafię uwierzć. NIe potrafię uwierzyć w człowieka ze szczątkową inteligencją wymyślającego takie bzdety.
Chociaż już takich na włąsne oczy widziałem i rozmawiałem.
To patrzę i nie wierzę.

wyrus pisze...

>Artur

"To patrzę i nie wierzę."

A ja patrzę i wierzę :-)) Wierzę np. że są tacy, co wierzą w putinową komisję. Tak już jest, że jeden ma blik taki, a drugi ma blik owaki i na to nic nie można poradzić.

Anonimowy pisze...

Ha! widzisz!

to są zupełnie inne kwestie.
Ja, oczywiście WIEM, że są tacy, co to w komisje Putina wierzą i w efekt cieplarniany, i w to że Gross w swoich książkach prawdę pisał. Ja to wszystko WIEM.
Ale nie WIERZĘ.
To trochę na takiej zasadzie, jakbyś oglądał jakiegoś newsa z Pernambuco. Jakiś fakt do ciebie dociera, wiesz, ale w żaden sposob nie wspołuczestniczysz, nie WIERZYSZ. Dla ciebie to tylko cień w jaskini. Niby jest, ale trudno ci uwierzyć (w sensie skrystalizowania w sobie) w coś, co rzuca taki cień.

:)

wyrus pisze...

>Artur

Jak chcesz, to se nalej porządnego drina, skocz tutaj:

http://www.polskieradio.pl/trojka/smolensk/?id=154284

i posłuchaj. To jest właśnie to nagranie z Trójki z 10 kwietnia.

wyrus pisze...

>Artur

Wiem co mówisz z tym wiedzeniem i wierzeniem. A ja i wiem i wierzę. Chociaż jak się tak dobrze zastanowić... :-)))

Anonimowy pisze...

ano widzisz

;)

w kimono walę, pozdro!

smootnyclown pisze...

ale książka Taylora bardzo inspirująca, nie powiem:D

wyrus pisze...

>smootny

Ja książkę właśnie czytam. I mam nadzieję, że jest inspirująca. A Ty, smootny, co? Już przeczytałeś? Tam do licha!!!

:-)))

smootnyclown pisze...

jasne, że przeczytałem:D
Byłem na weekend majowy na swojej odmianie Syberii, wziąłem sobie trzy książki ("Filozofia analityczna", T. Szubki, "Nowoczesne imaginaria społeczne" Taylora i "Relatywizm i fundamentalizm" A. Szahaja). Siedzę sobie teraz już w domciu z trzecią i powoli ją sobie ogarniam.

Btw. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika jest jej wydawcą. Jak myślisz, Świat Książki ją ma? Bardzo fajna książka.

Btw.2. Krytyka Polityczna na dniach wydaje Horkhaimera i Adorno "dialektykę oświecenia" (jak chciałbyś pdf, to wal do mnie śmiało prv):))

Anonimowy pisze...

Krytyka Polityczna, Horkhaimer, Adorno!
Kurwa i ludzie się dziwią, że nas okradają na każdym kroku!
A wolnościowcy czytają.
Ja pierdolę!
Lepiej byś , Smootny,jakąś bombe pod ZUS podłożył w tym czasie, czy coś.

;))

P.S. ta mrugająca mordka to jest dla smootnych ale na pensji, ktorzy to czytają służbowo, niech SE tę bombę wezmą w nawias. Choć niekoniecznie.

;))

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Fajny tekścior:)
"Ludzie ontologizują,metafizykują i wierzą na rozmaite sposoby".
Tak to wyglada.
Myślę , że tak naprawdę pochlebiasz ludziom, zwłaszcza współczesnym:)
To schyłkowa kultura , jak już kiedyś mówiłam - nietwórcza.
W większośći (oprócz nauki) polega jedynie na zmianie nazw - pojęć.
Trafiłam kiedyś (szukałam indywidualizmu) na stronę Racjonalistów , gdzie jakiś Marcin
Pumpur (faktycznie gość ma takie nazwisko:) ),pisze o indywidualiźmie "kulturowym".
Czyli jak ja to nazywam (patent) -"neomieszczaństwie" Nie ma "kultury" - jest "kulturowość"!
Te nowopowstałe wielkomiejskie stada,stworzone przez ludzi wykorzenionych ,pochodzących z różnych środowisk i często "kultur",tworzą jakąś "kulturowość" - wspólną dla nich wszystkich.
Nie mogą , jak niegdyś ,żyć spokojnie obok siebie , ciesząc się "różnorodnością".
Nie mają oparcia w żadnej ,tradycyjnej grupie, bo takich tam , na obcym dla nich wszystkich terenie - po prostu nie ma.
Muszą mieć tą ""kulturowość , by przeżyć.
Zamiast księży ,rabinów,popów ,muftich...(tych jeszcze nie:) ), mają psychoterapeutów:)
Kiedyś u Sadurskiego , rozmawialiśmy o tym ,że ludzie teraz po wielokroć mogą zmieniać tożsamość.
Odbierałam to , jako zagrożenie dla zdrowia psychicznego.
Teraz rozumiem - "kulturowość" pozwala tym ludziom nie zwariować.
Są trochę jak wampiry - wiecznie młode tylko dzięki tym ,z których krew wysysają.
Czym może się to skończyć?
Jak w "Złocie dla zuchwałych".
"Spojrz na to pozytywnie" - mówi dowódca czołgów."Przejedziemy przez ten most".
Zastępca odpowiada: "Jakbym pozytywnie nie patrzył , tego mostu już nie ma".
Trochę to może nieskładnie ale późno już i "śrubki" mi się wolno kręcą":)
Pozdr