Stephen Jay Gould to jedna z ikon ewolucjonizmu. Czytam sobie właśnie Niewczesny pogrzeb Darwina, taką zbiorówę tekstów publikowanych przez Natural History oraz Discover Magazine. W eseju Cienie Lamarcka Gould pokazuje, na czym polega różnica miedzy darwinizmem a lamarckizmem i pokazuje to klarownie - Gould pisze świetnie i daj Boże więcej propagatorów nauki piszących tak jasno jak Gould, a nie tak mętnie jak niemieccy filozofowie.
Gould utrzymuje, że teza o dziedziczeniu cech nabytych nie jest centralnym punktem lamarckizmu, wbrew temu, co o tym sądzi szeroka publiczność, o ile szeroka publiczność w ogóle ma na ten temat jakikolwiek sąd. Ważniejsze w lamarckizmie jest to, że głosi on, iż życie z form prostych wspina się po drabinie złożoności. Tymczasem, według Goulda, świat ożywiony nie musi być zorganizowany jak drabina, w tym sensie, że ewolucja nie zawsze przypomina drabinę złożoności. Mówiąc inaczej - nie zawsze tak jest, że w wyniku ewolucji sukces osiągają organizmy coraz bardziej złożone, coraz bardziej skomplikowane. W rzeczy samej idzie o to, że nie zawsze sukces, rozumiany jako sukces reprodukcyjny, odnoszą organizmy "wyższe", "lepsze", bardziej rozwinięte, bo czasami dzieje się tak, że "wygrywają" żyjątka prostsze, "prymitywniejsze" w stosunku do swoich antenatów.
Gdybym miał zrobić analogię, a zrobię, aczkolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że robienie analogii jest bardzo niebezpieczne, to przyznałbym rację Gouldowi, czyli darwinizmowi. No bo popatrzcie na ludzi. Kiedyś ludzie byli mądrzejsi od ludzi dzisiejszych, więc w jakimś tam aspekcie byli bardziej "skomplikowani", na drabinie złożoności stali wyżej. Kiedyś ludzie wiedzieli, że muszą oddawać kasę tym, którzy mają władzę, bo ci, którzy mieli władzę, mieli siłę. Ludzie rozumieli, że prawdziwa siła techniki się nie boi, jak mawia jeden mój kumpel biegły w sportach walki, wobec czego trzeźwo patrzyli na świat. Dzisiaj ludzie zgłupieli do tego stopnia, że wierzą w takie bajki, jak choćby demokracja. Poważnie - mnóstwo ludzi wierzy w demokrację. Wielu ludzi uważa, że najlepszy system organizacji społeczeństw polega na tym, że ci, którzy nie dają sobie rady w rozmaitych dziedzinach, wybierają jakichś ludzi do rządu po to, żeby ci wybrani zabierali tym nieudacznikom pieniądze, za które zapewnią ograbionym różne atrakcje. Nie bardzo wiadomo, jakim cudem ludzie, którzy nie radzą sobie ze swoim życiem, mieliby skutecznie wybierać tych, którzy będą w stanie pomóc tym, którzy pomocy potrzebują, ale takimi duperelami nikt nie zawraca sobie głowy.
O głupocie ludzi wierzących w demokrację, w państwo opiekuńcze itd. można i trzeba napisać tony książek, aczkolwiek nie ma pewności, czy to coś pomoże. No dobra, właśnie kierownicy naszego kawałka kuli ziemskiej ustalili, że uroczystość Objawienia Pańskiego, znana przez szeroką publiczność pod nazwą Święta Trzech Króli, będzie dniem wolnym od pracy. Jedni się cieszą, inni protestują, bo zdaniem jednych dzień ten powinien być wolny, a zdaniem drugich nie powinien. Nikt natomiast nie widzi istoty sprawy, a ta polega na tym, że oto państwo zadecydowało, iż 6 stycznia Waldek, zatrudniony przez Franka, może nie przyjść do roboty, a Franek musi za ten dzień Waldkowi zapłacić.
Gould utrzymuje, że teza o dziedziczeniu cech nabytych nie jest centralnym punktem lamarckizmu, wbrew temu, co o tym sądzi szeroka publiczność, o ile szeroka publiczność w ogóle ma na ten temat jakikolwiek sąd. Ważniejsze w lamarckizmie jest to, że głosi on, iż życie z form prostych wspina się po drabinie złożoności. Tymczasem, według Goulda, świat ożywiony nie musi być zorganizowany jak drabina, w tym sensie, że ewolucja nie zawsze przypomina drabinę złożoności. Mówiąc inaczej - nie zawsze tak jest, że w wyniku ewolucji sukces osiągają organizmy coraz bardziej złożone, coraz bardziej skomplikowane. W rzeczy samej idzie o to, że nie zawsze sukces, rozumiany jako sukces reprodukcyjny, odnoszą organizmy "wyższe", "lepsze", bardziej rozwinięte, bo czasami dzieje się tak, że "wygrywają" żyjątka prostsze, "prymitywniejsze" w stosunku do swoich antenatów.
Gdybym miał zrobić analogię, a zrobię, aczkolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że robienie analogii jest bardzo niebezpieczne, to przyznałbym rację Gouldowi, czyli darwinizmowi. No bo popatrzcie na ludzi. Kiedyś ludzie byli mądrzejsi od ludzi dzisiejszych, więc w jakimś tam aspekcie byli bardziej "skomplikowani", na drabinie złożoności stali wyżej. Kiedyś ludzie wiedzieli, że muszą oddawać kasę tym, którzy mają władzę, bo ci, którzy mieli władzę, mieli siłę. Ludzie rozumieli, że prawdziwa siła techniki się nie boi, jak mawia jeden mój kumpel biegły w sportach walki, wobec czego trzeźwo patrzyli na świat. Dzisiaj ludzie zgłupieli do tego stopnia, że wierzą w takie bajki, jak choćby demokracja. Poważnie - mnóstwo ludzi wierzy w demokrację. Wielu ludzi uważa, że najlepszy system organizacji społeczeństw polega na tym, że ci, którzy nie dają sobie rady w rozmaitych dziedzinach, wybierają jakichś ludzi do rządu po to, żeby ci wybrani zabierali tym nieudacznikom pieniądze, za które zapewnią ograbionym różne atrakcje. Nie bardzo wiadomo, jakim cudem ludzie, którzy nie radzą sobie ze swoim życiem, mieliby skutecznie wybierać tych, którzy będą w stanie pomóc tym, którzy pomocy potrzebują, ale takimi duperelami nikt nie zawraca sobie głowy.
O głupocie ludzi wierzących w demokrację, w państwo opiekuńcze itd. można i trzeba napisać tony książek, aczkolwiek nie ma pewności, czy to coś pomoże. No dobra, właśnie kierownicy naszego kawałka kuli ziemskiej ustalili, że uroczystość Objawienia Pańskiego, znana przez szeroką publiczność pod nazwą Święta Trzech Króli, będzie dniem wolnym od pracy. Jedni się cieszą, inni protestują, bo zdaniem jednych dzień ten powinien być wolny, a zdaniem drugich nie powinien. Nikt natomiast nie widzi istoty sprawy, a ta polega na tym, że oto państwo zadecydowało, iż 6 stycznia Waldek, zatrudniony przez Franka, może nie przyjść do roboty, a Franek musi za ten dzień Waldkowi zapłacić.
7 komentarzy:
W temacie "3 króli" to dni wolne od pracy są w jakiś sposób związane tradycją więc i państwowością. Więc czepianie się tego jest równie dobre jak czepianie się wolnych niedziel czy sobót.
>pepe
Trzy sprawy. Najpierw ta najmniej ważna: otóż ja znakomicie czuję się wśród ludzi, którzy świętują uroczystość Objawienia Pańskiego.
Druga sprawa: i co z tego, że "jest związane z państwowością"? A co mnie obchodzi jakaś państwowość? Żeby chociaż chodziło o narodowość, ale państwowość??
I trzecia sprawa. Piszesz: "czepianie się...".
proponuję, żebyś przeczytał raz jeszcze to, co ja napisałem. A jeśli będzie trzeba, to znowu przeczytaj, i znowu. A jak nie pomoże, to poproś o pomoc kogoś kumatego, komu ufasz. No bo trochę szkoda, żebyś nic nie skorzystał na takim zajebistym tekście, co nie?
Pozdro.
Najlepsze jest to, że całkiem niedawno to samo Państwo wypowiedziało się, że 6 stycznia Waldek jednak do roboty ma iść.
Biedny Waldek, teraz pewnie się cieszy, choć naturalnym stanem powinna być dezorientacja.
pozdr.
>Andrzej-Łódź
No powinna być dezorientacja, a nawet wkurwienie, ale skąd Waldek ma to wiedzieć?
:-)
Wyrusie,
"No powinna być dezorientacja, a nawet wkurwienie, ale skąd Waldek ma to wiedzieć?"
Z "Lisa na żywo".
Wydaje mi się, że całkiem w temacie jest tekst RAZ-a.
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/klamcy-u-wladzy,1536029
Wyrusie, wkurwienie powinno wystąpić także z innego powodu u wszytkich miłośników dni wolnych: 6 stycznia będzie wolny, ale koniec z dniami wolnymi za sobotnie święto. W efekcie średnio więcej 1/10 dnia pracy rocznie.
Przeczytałem wszystkie Twoje teksty tutaj i sporo komentarzy pod notkami.
W jednym momencie wyczułem nawet przebłyski tej inteligencji, o której pisał Davila. Może jest ich tu więcej, tylko ja jestem za ciemny, którz to wie?
Jakbym miał jakieś wątpliwości/niejasności i skomentował pod starymi notkami, mogę liczyć na odpowiedź?
>Struś
Możesz liczyć na odpowiedź, pewnie. A nawet najpewniej będzie tak, że ja Ci te odpowiedzi napiszę :-))
Pozdro.
Prześlij komentarz