W TVN24 pokazali trochę tych uwag, które Tuskowy rząd (jakaś tam komisja te uwagi sporządziła, ale to nieważne - zawsze chodzi o rząd, bo w dzisiejszych czasach rządzi egzekutywa, rządzi absolutnie, ustawodawcy czy rozgrzane sądy to tylko kwiatki do kożucha) sporządził do raportu MAK-u. Nawet przytomne te uwagi, tyle tylko, że Ruscy je olali. Nic dziwnego - mogli olać, to olali.
Kiedy po 10 kwietnia ludzie wściekali się na to, że Tusk oddał całe śledztwo Ruskim, to giganci intelektu pytali retorycznie: - A co niby miał zrobić? Wypowiedzieć Ruskim wojnę? - Co głupsi giganci intelektu dodawali obrzędowe: he, he, he. Zresztą, Tusk też powiedział, że przecież nie wypowie Ruskim wojny. Jak powiedział, tak zrobił - wojny nie wypowiedział. Istota sprawy polega natomiast na tym, że dzisiaj, kiedy Ruscy jawnie pokazali, że gardzą Polską, po prostu gardzą, położenie Tuska nie zmieniło się ani na jotę - Tusk w dalszym ciągu nie wypowie Ruskim wojny.
Po dzisiejszym show MAK-u mnóstwo ludzi wkurwiło się. Ja się nie wkurwiłem. Uważam, że dobrze się stało, jak się stało. Mamy raport, który stwierdza, że Ruscy byli w porządku - lotnisko było w porządku, urządzenia na lotnisku były w porządku, kontrolerzy byli w porządku itd. Cała wina leży po stronie polskiej - załoga mało wytrenowana, nie była w stanie skutecznie pracować, piloci popełnili katastrofalne błędy, Błasik się napił i wywierał naciski, jeszcze ktoś tam do kabiny wlazł wywierając naciski itd. Super.
Teraz tak - Protasiuk, reszta załogi i generał Błasik to byli podwładni Klicha, ministra od wojny. Klicha ministrem od wojny zrobił Tusk. Kto ma trochę oleju w głowie, ten rozumie, co oznacza raport MAK-u. Co oznacza dla Tuska.
Powiem Wam, czego się bałem. Otóż bałem się tego, że Ruscy obwieszczą, iż oprócz tego, że nasi piloci popełnili masę błędów, jakiś Wania z wieży kontrolnej też dał dupy i zapewnią, że tego Wanię wtrącili do więzienia. W tej sytuacji gazety napisałyby, że Tusk mężnie, a nawet bohatersko postawił się Ruskim, którzy nie mając wyjścia przeprowadzili zajebiście profesjonalne śledztwo i w myśl zasady amicus Plato sed magis amica veritas, pokazali, że i ich Wania jest winny. Ciotki Matyldy zawyłyby z rozkoszy, zaraz porobiłyby blogowe notki, w których zadałyby pytanie: - No i co, pisiory? A jednak Tusk jest gość, co nie? - Te głupsze ciotki Matyldy rzecz jasna dodałyby obrzędowe he, he, he.
Ruscy jednak nie zrobili tak, jak obawiałem się, że zrobią. Ruscy pokazali, że czują się mocni i że gardzą tymi, którzy są słabi. Moim zdaniem to bardzo dobrze. Bo to jest cezura. To jest cezura z naszego, polskiego punktu widzenia. Bo teraz wszystko jest już pozamiatane. MAK przedstawił raport. Tusk musi coś z tym zrobić. I ludzie też muszą coś z tym zrobić. Wydaje się, że po dzisiejszym przedstawieniu w wykonaniu MAK-u ludzie powinni pogonić Tuska już, dzisiaj, zanim zapadnie wieczór. Ale pewnie nie pogonią. Niezależnie od tego, co się stanie, trzeba się cieszyć, bo dowiemy się, na czym stoimy. Jeżeli okaże się, że ludzie mają w dupie nawet coś takiego, jak, mówiąc najogólniej, sprawa smoleńska, to trudno - mamy przejebane, ale przynajmniej wiemy jak jest.
Kiedy po 10 kwietnia ludzie wściekali się na to, że Tusk oddał całe śledztwo Ruskim, to giganci intelektu pytali retorycznie: - A co niby miał zrobić? Wypowiedzieć Ruskim wojnę? - Co głupsi giganci intelektu dodawali obrzędowe: he, he, he. Zresztą, Tusk też powiedział, że przecież nie wypowie Ruskim wojny. Jak powiedział, tak zrobił - wojny nie wypowiedział. Istota sprawy polega natomiast na tym, że dzisiaj, kiedy Ruscy jawnie pokazali, że gardzą Polską, po prostu gardzą, położenie Tuska nie zmieniło się ani na jotę - Tusk w dalszym ciągu nie wypowie Ruskim wojny.
Po dzisiejszym show MAK-u mnóstwo ludzi wkurwiło się. Ja się nie wkurwiłem. Uważam, że dobrze się stało, jak się stało. Mamy raport, który stwierdza, że Ruscy byli w porządku - lotnisko było w porządku, urządzenia na lotnisku były w porządku, kontrolerzy byli w porządku itd. Cała wina leży po stronie polskiej - załoga mało wytrenowana, nie była w stanie skutecznie pracować, piloci popełnili katastrofalne błędy, Błasik się napił i wywierał naciski, jeszcze ktoś tam do kabiny wlazł wywierając naciski itd. Super.
Teraz tak - Protasiuk, reszta załogi i generał Błasik to byli podwładni Klicha, ministra od wojny. Klicha ministrem od wojny zrobił Tusk. Kto ma trochę oleju w głowie, ten rozumie, co oznacza raport MAK-u. Co oznacza dla Tuska.
Powiem Wam, czego się bałem. Otóż bałem się tego, że Ruscy obwieszczą, iż oprócz tego, że nasi piloci popełnili masę błędów, jakiś Wania z wieży kontrolnej też dał dupy i zapewnią, że tego Wanię wtrącili do więzienia. W tej sytuacji gazety napisałyby, że Tusk mężnie, a nawet bohatersko postawił się Ruskim, którzy nie mając wyjścia przeprowadzili zajebiście profesjonalne śledztwo i w myśl zasady amicus Plato sed magis amica veritas, pokazali, że i ich Wania jest winny. Ciotki Matyldy zawyłyby z rozkoszy, zaraz porobiłyby blogowe notki, w których zadałyby pytanie: - No i co, pisiory? A jednak Tusk jest gość, co nie? - Te głupsze ciotki Matyldy rzecz jasna dodałyby obrzędowe he, he, he.
Ruscy jednak nie zrobili tak, jak obawiałem się, że zrobią. Ruscy pokazali, że czują się mocni i że gardzą tymi, którzy są słabi. Moim zdaniem to bardzo dobrze. Bo to jest cezura. To jest cezura z naszego, polskiego punktu widzenia. Bo teraz wszystko jest już pozamiatane. MAK przedstawił raport. Tusk musi coś z tym zrobić. I ludzie też muszą coś z tym zrobić. Wydaje się, że po dzisiejszym przedstawieniu w wykonaniu MAK-u ludzie powinni pogonić Tuska już, dzisiaj, zanim zapadnie wieczór. Ale pewnie nie pogonią. Niezależnie od tego, co się stanie, trzeba się cieszyć, bo dowiemy się, na czym stoimy. Jeżeli okaże się, że ludzie mają w dupie nawet coś takiego, jak, mówiąc najogólniej, sprawa smoleńska, to trudno - mamy przejebane, ale przynajmniej wiemy jak jest.
***
Oglądam sobie serial Kancelaria adwokacka. W jednym z odcinków była taka sprawa, że gliniarz zatrzymał faceta, przeszukał go, znalazł dragi, no i prokurator poniósł sprawę do sądu. Trwa przesłuchanie. Obrońca pyta tego gliniarza, jak to się stało, że on znalazł te dragi. Gliniarz opowiada, że facet do niego podszedł, powiedział, że ma przy sobie narkotyki i zgadza się na przeszukanie. Gliniarz przeszukania dokonał, dragi znalazł i tyle. Jak sędzina to usłyszała, to zawołała do siebie prokuratora i adwokata i powiedziała prorokowi, że na drugi raz, jeżeli zechce zrobić jakiś wałek, to niech wymyśli wersję przynajmniej trochę prawdopodobną, a teraz niech spierdala. I umorzyła sprawę. Ale to nie koniec. Wszyscy wychodzą z sali i ten gościu, przy którym znaleziono narkotyki, obwieszcza swojemu adwokatowi, że było tak, jak powiedział ten gliniarz. Adwokatowi opada szczęka, niczego nie rozumie, a ten od narkotyków wyjaśnia, że specjalnie ustawił to wszystko w ten sposób, bo wiedział, że żaden sąd w tę wersję nie uwierzy, a teraz, kiedy gościu został uniewinniony, to będzie miał spokój, bo gliniarze nie ruszą go z obawy przed oskarżeniem o to, że gościa prześladują.
Moim zdaniem jasne jest, co chciałem powiedzieć.
2 komentarze:
Jasne, co chcesz powiedzieć.
Masz rację - gorzej byłoby, gdyby Anodina pogroziła Wani z wieży palcem.
Niewątpliwie uprościło to sytuację. Ciekawe, czy Tusk już opieprzył speców, którzy kazali wysyłać jakieś uwagi do kacapów.
pozdr.
wyrus, tylko, że tutaj się w ten sposób nie myśli, tutaj może się pomyśli jak się przeczyta w necie. Halicki na przykład jechał tezami kataryny jak chodzi o legitymacje poselską Palikota.
Ruskie nigdy by sobie nie pozwoliły na oskarżenie Wani, oni Wani po cichu łeb ukręcą jak przyjdzie na to czas. Także w tym względzie nie było żadnego strachu.
I ja szczerze mówiąc nie mam o to do Ruskich najmniejszych pretensji. Oni grają dla siebie, używając wszelkich dostępnych narzędzi. A my chuj wie dla kogo. O to mi chodzi.
pozdrowienia
Prześlij komentarz