statsy

piątek, 11 lutego 2011

Mistrz użyteczności

Jak tylko wczoraj wieczorem telewizory ogłosiły, że umarł arcybiskup Życiński, to zaraz 73% blogerów napisało notki o Życińskim (a teraz, po mojej notce, będzie 73,000000001%). Jedni pisali, że odszedł wielki filozof, a drudzy dodawali, że - mówiąc precyzyjniej - TW Filozof.

Przy okazji - duża część polskiej publiczności w kwestii całej tej lustracji to jednak, choćby przy takich Czechach, intelektualne i mentalne zadupie, po prostu zadupie.

Wracając do newsa o Życińskim, że umarł. Jakby tak ktoś urodził się wczoraj i poczytał te teksty w mainstreamowych mediach elektronicznych, jakby posłuchał, co w telewizorach gadają - i tych reżimowych i tych założonych przez ojców założycieli, gdyby tak te notki blogerów poczytał, to ani chybi doszedłby do wniosku, że prawie cały naród Życińskiego czytał, teksty Życińskiego analizował, z Życińskiego wypiski robił; jednym słowem - prawie cały naród znał i cenił dorobek intelektualny Życińskiego, który to Życiński ach, jak intelektem olśniewał, ach, jaki był liberalny, ach, jak odważnie stawał do walki przeciwko zabetonowanym katolskim ortodoksom. Rzecz jasna cała wiedza, jaką na temat Życińskiego posiada szeroka publiczność bierze się z tego, co tam kto Życińskiego przeczytał w Gazecie Wyborczej albo co usłyszał w Kropce nad i, a olśniewanie intelektem z punktu widzenia szerokiej publiczności sprowadzało się do tego, że Życiński mówił, iż Rydzyk jest do dupy.

Gdybyście byli ciekawi, co ja o Życińskim myślę, to powiem, że moim zdaniem w tych swoich tekstach traktujących o filozofii nie był wcale taki znowu pistolet, a do tego mocno ględził. To już wolę Krąpca (co nie oznacza, że w ogóle najbardziej ze wszystkich wolę Krąpca; ojciec Bocheński powiedział kiedyś, że co też ten Krąpiec i Heidegger całe życie pytają, co to byt, jakby nie mieli poważnych problemów na głowie), bo też ględził, ale przynajmniej nie opowiadał głupot u Moniki Olejnik.

Mnie w całej tej sprawie śmieszy jedna rzecz, ta mianowicie, że oto umarł katolicki ksiądz, w związku z czym telewizory trąbią o tym od rana do wieczora i trąbiąc wynoszą tego księdza pod niebiosa, a ciotki Matyldy muszą, zaciskając zęby, bić brawo telewizorom. No muszą, bo ciotki Matyldy zawsze muszą bić brawo telewizorom. I nie ma jakoś tekstów autorstwa ciotek Matyld, w których to tekstach stoi, że Życiński był ciemny katol, co to wierzył w takie x, że x jest Bogiem - o nie, nie ma takich tekstów, są tylko takie, że Życiński olśniewał umysłem.

Dobra, jeszcze jedna rzecz. Idzie o to, że czasami piszę tekst, którego jestem pewien, a czasami piszę taki, którego pewien nie jestem. No nie jestem, bo idea nowa, niesprawdzona, bo bardzo możliwe, że popełniam jakiś wielki błąd. Ale to nic - teksty, których nie jestem pewien też wieszam, bo co to szkodzi?

Tego tekściora nie jestem pewien, ponieważ przyszła mi do głowy taka jedna idea, ale moja głowa funkcjonuje bez spania od ponad trzydziestu godzin, więc nie wiadomo, jaką w tej sytuacji wartość mają idee do tej głowy przychodzące. Poe napisał był tak:

Last night, with many cares and toils oppress'd
Weary, I laid me on a couch to rest —


no ale ja jeszcze się nie położyłem.

OK, do rzeczy. Zastanawiam się, jak to jest, że taki katol nie musi przejmować się tym, co mu o katolskim biskupie mówią telewizory, a ciotka Matylda musi. Co więcej - katol nie musi przejmować sę także tym, co mu o katolskim biskupie mówi Kościół, podobnie zresztą, jak ciotka Matylda. Wychodzi zatem na to, że katol ma swój rozum, a ciotka Matylda polega na rozumie Moniki Olejnik. Dlaczego tak jest? Wymyśliłem, że dlatego, iż katol wierzy w Pana Boga, a co za tym idzie, w prawo naturalne, natomiast ciotka Matylda musi znaleźć sobie jakąś nowocześniejszą doktrynę i najczęściej wybiera utylitaryzm, niezależnie od tego, czy w ogóle rozumie, czym ten utylitaryzm jest. Mówiąc inaczej - ciotka Matylda idzie za protoplastą utylitaryzmu, Protagorasem, który obwieścił był podobno, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy, istniejących, że istnieją, i nieistniejących, że nie istnieją.

Ciotka Matylda hołduje Benthamowskiej zasadzie użyteczności (zasadzie największego szczęścia lub najwyższej szczęśliwości), w myśl której to zasady trzeba narobić jak największą sumę szczęścia. Mnie doktryna utylitarystyczna śmieszy i uważam, że to jedna z najgłupszych rzeczy, jaką ludzie wymyślili. Nie zmienia mojej opinii fakt, że Benthama poprawiał John Stuart Mill i inni myśliciele - utylitaryzm jest śmieszny w złym tego słowa znaczeniu (bo na przykład Dan Aykroyd i John Belushi grający Blues Brothers są śmieszni w dobrym tego słowa znaczeniu).

Jest takie pojęcie odnoszące się do utylitaryzmu - mistrz użyteczności. A co to za gość, ten mistrz użyteczności? Zanim powiem, co to za gość, napiszę o malejącej użyteczności krańcowej. Autorem pojęcia użyteczność krańcowa jest Friedrich von Wieser, ekonomista zaliczany do szkoły austriackiej; u von Wiesera studiowali między innymi von Mises i Schumpeter (Nicek - no popatrz, znowu ta cholerna ekonomia w wydaniu tych cholernych Austriaków!!! :-)))). Teoria użyteczności krańcowej mówi o tym, jaka jest korzyść konsumenta z konsumpcji kolejnej jednostki określonego dobra. Teoria malejącej użyteczności krańcowej powiada z kolei, że jak człowiek konsumuje kolejne jednostki określonego dobra, to użyteczność krańcowa każdej kolejnej konsumowanej jednostki jest mniejsza, niż użyteczność krańcowa jednostki poprzedniej. Mówiąc innymi słowy - jak jakiś głodny facet gotów jest zapłacić za obiad stówę, to po tym, kiedy już zje zupę i drugie danie i jeszcze by sobie trochę podjadł, to nie da stówy za drugi obiad, ale da, powiedzmy, czterdzieści zyli. A kiedy wciągnie drugi obiad, to za trzeci będzie skłonny zapłacić najwyżej dychę, bo woli tego trzeciego obiadu nie zjeść, niż zapłacić więcej niż dziesiątaka.

Opierając się na teorii malejącej użyteczności krańcowej komuchy wszelkiej maści utrzymują progresywny podatek dochodowy, wychodząc z założenia, że jak jakiś niecny bogacz zarobi więcej, to mniej mu będzie szkoda zapłacić większy podatek od wyższych dochodów. Takie rozumowanie komuchów wszelkiej maści jest zupełnie popierdolone, co wykazał Friedrich August von Hayek w Konstytucji wolności (PWN. Warszawa 2007. ss. 302-303). Nicek, no popatrz, i znowu ta cholerna ekonomia i ci cholerni Austriacy!!! :-)))

Wracamy do naszego mistrza użyteczności oraz utylitaryzmu. Adam Swift w książce Wprowadzenie do filozofii politycznej pisze, że w przypadku zasady użyteczności zmniejszenie istniejących w społeczeństwie nierówności nie jest głównym celem, jak to sobie wyobrażają ciotki Matyldy, a jedynie możliwym efektem ubocznym. Weźmy bowiem takiego mistrza użyteczności. Jest to taki gościu, który ma nieskończone możliwości zamieniania wszelkich zasobów na użyteczność i to bez względu na to, ile tych zasobów posiada. A zatem w przypadku tego gościa zasada malejącej użyteczności krańcowej nie obowiązuje. W tej sytuacji, zgodnie z doktryną utylitaryzmu, najlepiej byłoby, gdyby wszyscy ludzie zapomnieli o egalitaryzmie i strumień wszelkich zasobów skierowali w stronę mistrza użyteczności, a on już wyprodukuje tyle tego szczęścia, że wszyscy utylitaryści dostaną orgazmu i będą mieć Niebo na Ziemi.

Mój pomysł, ten, który wpadł do mojej niewyspanej głowy, jest taki, że ciotki Matyldy wierzą w mistrza użyteczności. Nic to, że ciotkom Matyldom dochody spadają, nic to, że tuskowe zadłużają ludzi w bezprecedensowym tempie, nic to, że państwo polskie leży na łopatkach, a prezydent RP błaźni się opowiadając o zdobywaniu korony Himalajów, nic to, że Ruscy cyniczne zapowiadają, że może i tak być, że jeszcze zrehabilitują zamordowanych w Katyniu polskich żołnierzy, a telewizory pieją z zachwytu nad tą zapowiedzią - to wszystko nic, ważne jest tylko to, że mistrzowie użyteczności produkują niewyobrażalne ilości szczęścia. Na czym to szczęście polega? Tego ciotki Matyldy nie wiedzą, ale podejrzewają (i trzymają się tej wersji), że na tym, iż nie rządzi Kaczyński.

20 komentarzy:

Anna pisze...

wyrus,

"Mnie w całej tej sprawie śmieszy jedna rzecz, ta mianowicie, że oto umarł katolicki ksiądz, w związku z czym telewizory trąbią o tym od rana do wieczora i trąbiąc wynoszą tego księdza pod niebiosa, a ciotki Matyldy muszą, zaciskając zęby, bić brawo telewizorom. No muszą, bo ciotki Matyldy zawsze muszą bić brawo telewizorom. I nie ma jakoś tekstów autorstwa ciotek Matyld, w których to tekstach stoi, że Życiński był ciemny katol, co to wierzył w takie x, że x jest Bogiem - o nie, nie ma takich tekstów, są tylko takie, że Życiński olśniewał umysłem."

No, i to jest obłęd akapit!! :-))
Ważne kto po której stronie mocy, to i katol daje radę.

Dwie uwagi poza umysłami ciotek matyld (guru ciotek matyld to wiedzą) 1.oddelegowani do semeninarium przez ubectwo 2.katole nie powinni krytykować swoich kapłanów.

Szerokie tematy.

Na marginesie,zobacz wyrus, andisma (rollingpol) u mnie napisał, że mam napisać coś politycznego bo nie ma gdzie pokląć.

No jak to nie ma?

pozdrowienia

Anonimowy pisze...

To ja o tym samym akapicie:)

"ciotki Matyldy muszą, zaciskając zęby, bić brawo telewizorom"

Niekoniecznie. Wśród dzieci Kościoła są również ciotki Matyldy. Po coś Tusk trzyma tego Gowina w portfelu. One mogą być śmiercią Życińskiego autentycznie przejęte.

[Po chwili zastanowienia] Pewnie jest w tym sprzeczność, ale cM są mistrzyniami sprzeczności, niekoniecznie nam to rozumieć:)

A tak przy okazji, zawsze gdy słyszę o Życińskim przypomina mi się wyjątek z Michalkiewicza, który wywodził, że PRL był najdziwniejszym krajem, skoro bez swojej wiedzy i zgody można było zostać filozofem:)

No i wczoraj paskudnie też mi się to przypomniało. Bies mnie opętał?:)

pozdr.

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Jutro przeczytam uważnie Twój tekst.
Wydaje się fajny:)
Dlaczego nie śpisz od 30 godzin?
Dyżur masz ? I zmiennik ma grypę?
Śpij!:)
Dobranoc

Anna pisze...

Marta,

teraz śpi, powiedzmy:-)

pozdrowienia

wyrus pisze...

>Anna

Powiedzmy :-)))

Anonimowy pisze...

Czuję się wywołany do tablicy.
I powiem tak- zgoda, z tymi Austriakami, ale co to daje?
Nic.
U Rydzyka zaś, jak sobie prosty człowiek puści radyjo, to prowadzący program klecha mówi, za Pawłem Apostołem, prosto i bez opierdalania się- kto nie chce pracować, niech też nie je!
I to jest konkret und prawdziwie prawicowe stawianie sprawy, a nie jakieś malejące uzyteczności, co do których nie trzeba książek, bo każdy chłop wie, że na głodniaka strawa lepiej smakuje.
Też odkrycie!

;)

Anonimowy pisze...

będę się chwalił

www.pis.olesnica.pl

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Tekst świetny!
Tylko co Ty ostatnio z tymi katolami?
Niedługo będziesz zaczynał teksty od "Szczęść Boże!":)
Jakiś czas temu , zajrzałam na Salonie na czyjś - nie pamiętam już autora - wpis.
Przyszedł prof.Broda i ks.Mądel i inni i zaczęli pitolić.
Odezwałam się ale odniosłam wrażenie ,że wzbudziłam popłoch:))
Potem przyszła jakaś kobieta i właściwie powiedziała to samo co ja , ale ta pani była "owieczką" , zadzwoniła dzwoneczkiem - tym "Szczęść Boże" na przywitanie.
Bardzo się ożywili.
Nie wiem. Może to ten "luter" bogobojnych płoszy? Luter też był bogobojny:)
Śpij dobrze , Wyrusie.

wyrus pisze...

>marta.luter

"Tylko co Ty ostatnio z tymi katolami?"

Ja z katolami nie ostatnio, tylko zawsze - jakby co, nawet mam zachowane tekściory z salonu24, a tam pełno o katolach. A o katolach ja dlatego, że ja katol jestem, to niby o kim mam - o Adwentystach Dnia Siódmego? Ja umiem tylko o katolach i o ateistach.

:-)))

marta.luter pisze...

Wyrusie,
OK
Nie śpisz?:))

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Katol górą!
Wiesz ,że Diablo Włodarczyk pobił jakiegoś Murzynka? Został Mistrzem Świata w junior- waga ciężka!
Z czterech sędziów , jeden był przeciw.
Zdenerwowany komentator powiedział :"Ślepy , na galopującym koniu by zobaczył":))
Przewagę Diablo - oczywiście.
Katole wymiatają!
Pozdr
Ps:Skąd wiem ,że katol? Włodarczyk czynił znak krzyża i "prał" jak Kiemlicze:)

Jajcenty pisze...

O, nowy obrazek!

Trochę ściemniony, widać powtórzenia, pewnie poskładany w jakimś fotoszopie.
Ciekawi mnie ten mały kaktusik w środku (i nie tylko w środku, bo po lewej on jest wstawiony drugi raz). Tyle książek, a tu nagle - kaktusik. Metafora jakaś, czy co?

pzdr.

wyrus pisze...

>Jajcenty

Nie w fotoszopie, tylko w pikassie. Owszem, są powtórzenia, bo to kolaż jest, więc i kaktusik jest dwa razy. Nie wiem, czy tyle książek, a tu nagle kaktusik, to jakaś metafora - nie znam się na tym, przecież se tego kolaża sam nie zrobiłem, bo ja ze wszystkich sztuk to umiem tylko muzykę słyszeć i wykonać oraz pisanie przeczytać i napisać, ale już fotek, obrazów, rzeźb i co tam jeszcze jest, to nie umiem.

A Ty, Jajcenty, skoro taki bystrzak jesteś, to spróbuj poszukać jednego z tych miśków, o których pisałem tutaj:

http://tekstowisko.blogspot.com/2010/02/miski.html

I co - znalazłeś?

:-)))

Jajcenty pisze...

> wyrus,

Nie wiem, czy jestem bystrzak. Dla niektórych pewnie tak, ale u Ciebie na blogu to jednak więcej milczę niż piszę :-))))
Nie znam się na takich miśkach od pilnowania książek. Mam za to doświadczenie z jednym miśkiem z dzieciństwa. Miałem może 3 albo 4 lata, ale świetnie go pamiętam. Misiek miał na imię Wojtuś. Miał taki długi ogon, który mu wystawał przez taki otwór w spodenkach. Kiedyś zadziwiłem rodziców, kiedy przełożyłem Wojtusiowi ten ogon dołem pomiędzy nogami i powiedziałem, że Wojtuś ma teraz takiego samego siusiaka jak ja :-))
Zastanawiam się, jakby dzisiaj zareagowała na takie coś np. przedszkolanka, gdybym był małym Szwedem w szwedzkim przedszkolu.
Jak myślisz, wyrusie - robiłbym za wzór w "swobodnym określaniu swojej tożsamości seksualnej" czy też może zabraliby mnie rodzicom ze względu na jednostrone, seksistowskie wychowanie?

marta.luter pisze...

Ja proszę pana! Ja!
Wiem gdzie jest misiek! Widzę go na półce!
Tylko nie wiem , który to - przecież są dwa miśki.
Jeden to intelektualista a drugi...
niekoniecznie:)
Pozdr

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Chyba nie gniewasz się o "drugiego miśka"?
Sam kiedyś mówiłeś ,że on z upodobaniem oddaje się rozrywkom , czasem nawet "plebejskim":))
To było z sympatią do "miśka" - jak najbardziej:)

rollingpol pisze...

O, "Władek od pierścieni" na półce stoi. Poznałem, bo mam to samo wydanie.

Anonimowy pisze...

Staszkowi Michalkiewiczowi dale w telewizorze pogadać
http://www.tvp.pl/krakow/publicystyka/mlodziez-kontra/wideo/stanislaw-michalkiewicz-publicysta-13-ii-2011/3949879

wyrus pisze...

>Nicek

Oglądałem Michalkiewicza w nocy z niedzieli na poniedziałek. Śmieszne to było, bo nie wiedziałem, że Michalkiewicz będzie w TV i nie widziałem na żywo. Kiedy przeczytałem w Necie, że był, to luknąłem, czy już to na stronie TVP powiesili, ale nie powiesili, ale znalazłem, że na TVP INFO będzie powtórka o 2.30 w nocy. Włączyłem tv o 2.30 a tu zonk - nie ma nic, żadnego programu, żadnej planszy, no nic. Przełączyłem na inne regionalne TVP INFO a tam tez zonk. No jaja :-) Wbiłem na youtube i znalazłem - już ktoś powiesił :-))

To tylko pokazuje, że z całym tym Internetem trzeba będzie coś zrobić, i to szybko, jakoś uporządkować, jeżeli chcemy mieć zdrową demokrację :-)))

Anonimowy pisze...

o to to to! W trosce o zdrowa demokracje!

BTW, swietnie wypadł SM.