Wiktor Suworow w rozmowie z Jerzym Jachowiczem i Krzysztofem Skowrońskim na pytanie o to, czy Ruscy są winni śmierci 96 Polaków pod Smoleńskiem, odpowiedział, że przyznali, iż są winni, jak tylko dotknęli czarnej skrzynki. I dodał, że gdyby Ruscy nie byli winni, to powinni powiedzieć, że oto tu jest ziemia pełna krwi, są ciała, jest wrak, są czarne skrzynki, jednym słowem - tu są wszystkie dowody do zbadania, ale my ich nie ruszamy, tylko zabezpieczamy i czekamy, aż przyjedzie międzypaństwowa komisja; niech przyjadą Szwajcarzy, Szwedzi, Finowie i niech badają sprawę. Jak Ruscy zrobili, to wiemy.
To, co zaprezentował Suworow, to jest wnioskowanie redukcyjne, które jest wnioskowaniem uprawdopodobniającym. Wnioskowanie redukcyjne jest niejako odwrotne w stosunku do wnioskowania dedukcyjnego. We wnioskowaniu dedukcyjnym z racji wynika jej następstwo, czyli kierunek wnioskowania jest zgodny z kierunkiem wynikania. We wnioskowaniu redukcyjnym natomiast kierunek wynikania jest taki, że idzie się od następstwa do jego racji. W książce Współczesne metody myślenia Bocheński pokazuje, że w dedukcji jest tak:
Jeżeli A, to B
A
a więc B
a w redukcji tak:
Jeżeli A, to B
B
a więc A
Istotne jest, co już powiedziałem, że wnioskowanie redukcyjne jest wnioskowaniem uprawdopodobniającym, co oznacza, że nie jest to wnioskowanie niezawodne. Zygmunt Ziembiński w Logice praktycznej daje taki przykład, że prawdą jest, że zawsze jeśli w doniczce jest zbyt sucho to kwiaty w niej marnieją, ale nie jest prawdą, że za każdym razem, kiedy kwiaty marnieją, to dlatego, że w doniczce jest sucho.
Wnioskowanie redukcyjne ma szerokie zastosowanie. Weźmy kontrole dopingowe przeprowadzane przez rozmaite związki sportowe, w tym przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Kiedy panowie ze związku sportowego przyjdą do jakiegoś sportowca i poproszą o to, żeby ten nasikał do kubeczka, czyli poproszą go o udostępnienie dowodów do zbadania, i jeżeli sportowiec odmówi nasikania, to nikt nie zawraca sobie głowy tym, czy sportowiec brał niedozwolone środki czy nie, tylko gościa się dyskwalifikuje.
W przypadku Smoleńska owo jeżeli A, to B; B; a więc A, przekłada się na: jeśli Ruscy byliby winni katastrofie samolotu, to nie udostępniliby nam dowodów do zbadania; Ruscy dowodów nam nie udostępnili, a więc są winni. To właśnie powiedział Suworow.
Teraz można sobie trochę pokombinować, bo przecież założenie, że gdyby Ruscy nie byli winni to oddaliby dowody, nie musi być prawdziwe. Można przecież przyjąć założenie takie: gdyby Ruscy byli winni, to udostępniliby dowody. Albo takie: gdyby Ruscy byli niewinni, to nie udostępniliby dowodów. Jeżeli przyjmie się to drugie założenie, to raz dwa otrzymuje się na własny użytek znakomite wyjaśnienie kwestii Smoleńskiej - oto Ruscy nie udostępnili dowodów, a więc są niewinni. Wszystko można sobie przyjąć, tylko, że... Kiedyś, jeszcze w salonie24, w jakiejś gadule na temat, mówiąc najogólniej, teodycei, Bartek (BD) (tu jest blog Bartka) kapitalnie stwierdził, że da się obronić tezę, że istnieje Bóg i jednocześnie istnieje w świecie mnóstwo zła. Da się obronić, tylko trzeba za tę obronę zapłacić. Na czym polega ta zapłata, jaka jest cena obrony tezy o jednoczesnym istnieniu Boga i zła? Ano taka, że trzeba uznać, iż Bóg nie jest wszechmogący, albo nie jest dobry, albo nie jest wszechwiedzący itd. Powtarzam - to Bartkowe stwierdzenie jest kapitalne, aczkolwiek ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam, a mogę się nie zgadzać dlatego, że wymyśliłem sobie najlepszą moim zdaniem teodyceę w historii ludzkości (albo sama mi się ta teodycea wymyśliła, kiedyś, w letnią noc, kiedy wyszedłem na dwór papierosa zapalić, bo w takim domu byłem, w którym papierosów nie palą, i jakkolwiek powiedzieli, że mogę sobie palić, bo jestem gościem, ważnym dla nich gościem, to podziękowałem za propozycję i nie paliłem w domu, bo przy całej swojej siermiężności kumam tyle, że jak palę u ludzi, którzy nie palą, to im śmierdzi; może więc i tak być, że mi się ta teodycea sama wymyśliła, jakkolwiek Witkacy utrzymywał, że samo się nie myśli, tak jak grzmi samo i samo się błyska).
W przypadku Smoleńska, jak zresztą w każdym przypadku, można obronić każdą tezę, ale zawsze trzeba za swoją tezę zapłacić. Na przykład: ten, kto uważa, że fakt, iż Ruscy nie oddali dowodów do badania świadczy o tym, że Ruscy są niewinni, musi przyjąć, że gdyby Ruscy byli niewinni to nie oddaliby dowodów do badania.
W książce Ewolucja Boga Robert Wright, ateista, albo, że tak powiem - w najlepszym razie agnostyk, idzie w tę stronę, że są takie sprawy - porządek moralny, miłość, prawda - które w jakiś tam sposób dają asumpt do tego, żeby kombinować w tę stronę, że jest jakiś Bóg. Bardzo oględnie to napisałem, ale tak samo ujmuje sprawę Wright. No i w końcu ten Wright pisze coś takiego:
Można by powiedzieć, że miłość i prawda to dwie podstawowe manifestacje boskości, w których możemy uczestniczyć, a uczestnicząc w nich, stajemy się prawdziwszą manifestacją boskości. Równie dobrze można by tak nie powiedzieć. Chodzi mi tylko o to, że nie trzeba być wariatem, by tak mówić.
Zanim zacytowałem Wrighta, to miałem taki plan, żeby wyjaśnić, co ja w tej swojej notce chcę powiedzieć - umyśliłem sobie, że walnę na koniec jakąś mądrość ładnie napisaną, a mógłbym, bo jeżeli cokolwiek umiem porządnie, to napisać tekst. Tak sobie zaplanowałem, ale nie zrobię tak, jak zaplanowałem, bo mi się tekst zbuntował. Po prostu uznał, że w tym miejscu mam skończyć, żeby go (tego tekstu) nie spierdolić.
To, co zaprezentował Suworow, to jest wnioskowanie redukcyjne, które jest wnioskowaniem uprawdopodobniającym. Wnioskowanie redukcyjne jest niejako odwrotne w stosunku do wnioskowania dedukcyjnego. We wnioskowaniu dedukcyjnym z racji wynika jej następstwo, czyli kierunek wnioskowania jest zgodny z kierunkiem wynikania. We wnioskowaniu redukcyjnym natomiast kierunek wynikania jest taki, że idzie się od następstwa do jego racji. W książce Współczesne metody myślenia Bocheński pokazuje, że w dedukcji jest tak:
Jeżeli A, to B
A
a więc B
a w redukcji tak:
Jeżeli A, to B
B
a więc A
Istotne jest, co już powiedziałem, że wnioskowanie redukcyjne jest wnioskowaniem uprawdopodobniającym, co oznacza, że nie jest to wnioskowanie niezawodne. Zygmunt Ziembiński w Logice praktycznej daje taki przykład, że prawdą jest, że zawsze jeśli w doniczce jest zbyt sucho to kwiaty w niej marnieją, ale nie jest prawdą, że za każdym razem, kiedy kwiaty marnieją, to dlatego, że w doniczce jest sucho.
Wnioskowanie redukcyjne ma szerokie zastosowanie. Weźmy kontrole dopingowe przeprowadzane przez rozmaite związki sportowe, w tym przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Kiedy panowie ze związku sportowego przyjdą do jakiegoś sportowca i poproszą o to, żeby ten nasikał do kubeczka, czyli poproszą go o udostępnienie dowodów do zbadania, i jeżeli sportowiec odmówi nasikania, to nikt nie zawraca sobie głowy tym, czy sportowiec brał niedozwolone środki czy nie, tylko gościa się dyskwalifikuje.
W przypadku Smoleńska owo jeżeli A, to B; B; a więc A, przekłada się na: jeśli Ruscy byliby winni katastrofie samolotu, to nie udostępniliby nam dowodów do zbadania; Ruscy dowodów nam nie udostępnili, a więc są winni. To właśnie powiedział Suworow.
Teraz można sobie trochę pokombinować, bo przecież założenie, że gdyby Ruscy nie byli winni to oddaliby dowody, nie musi być prawdziwe. Można przecież przyjąć założenie takie: gdyby Ruscy byli winni, to udostępniliby dowody. Albo takie: gdyby Ruscy byli niewinni, to nie udostępniliby dowodów. Jeżeli przyjmie się to drugie założenie, to raz dwa otrzymuje się na własny użytek znakomite wyjaśnienie kwestii Smoleńskiej - oto Ruscy nie udostępnili dowodów, a więc są niewinni. Wszystko można sobie przyjąć, tylko, że... Kiedyś, jeszcze w salonie24, w jakiejś gadule na temat, mówiąc najogólniej, teodycei, Bartek (BD) (tu jest blog Bartka) kapitalnie stwierdził, że da się obronić tezę, że istnieje Bóg i jednocześnie istnieje w świecie mnóstwo zła. Da się obronić, tylko trzeba za tę obronę zapłacić. Na czym polega ta zapłata, jaka jest cena obrony tezy o jednoczesnym istnieniu Boga i zła? Ano taka, że trzeba uznać, iż Bóg nie jest wszechmogący, albo nie jest dobry, albo nie jest wszechwiedzący itd. Powtarzam - to Bartkowe stwierdzenie jest kapitalne, aczkolwiek ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam, a mogę się nie zgadzać dlatego, że wymyśliłem sobie najlepszą moim zdaniem teodyceę w historii ludzkości (albo sama mi się ta teodycea wymyśliła, kiedyś, w letnią noc, kiedy wyszedłem na dwór papierosa zapalić, bo w takim domu byłem, w którym papierosów nie palą, i jakkolwiek powiedzieli, że mogę sobie palić, bo jestem gościem, ważnym dla nich gościem, to podziękowałem za propozycję i nie paliłem w domu, bo przy całej swojej siermiężności kumam tyle, że jak palę u ludzi, którzy nie palą, to im śmierdzi; może więc i tak być, że mi się ta teodycea sama wymyśliła, jakkolwiek Witkacy utrzymywał, że samo się nie myśli, tak jak grzmi samo i samo się błyska).
W przypadku Smoleńska, jak zresztą w każdym przypadku, można obronić każdą tezę, ale zawsze trzeba za swoją tezę zapłacić. Na przykład: ten, kto uważa, że fakt, iż Ruscy nie oddali dowodów do badania świadczy o tym, że Ruscy są niewinni, musi przyjąć, że gdyby Ruscy byli niewinni to nie oddaliby dowodów do badania.
W książce Ewolucja Boga Robert Wright, ateista, albo, że tak powiem - w najlepszym razie agnostyk, idzie w tę stronę, że są takie sprawy - porządek moralny, miłość, prawda - które w jakiś tam sposób dają asumpt do tego, żeby kombinować w tę stronę, że jest jakiś Bóg. Bardzo oględnie to napisałem, ale tak samo ujmuje sprawę Wright. No i w końcu ten Wright pisze coś takiego:
Można by powiedzieć, że miłość i prawda to dwie podstawowe manifestacje boskości, w których możemy uczestniczyć, a uczestnicząc w nich, stajemy się prawdziwszą manifestacją boskości. Równie dobrze można by tak nie powiedzieć. Chodzi mi tylko o to, że nie trzeba być wariatem, by tak mówić.
Zanim zacytowałem Wrighta, to miałem taki plan, żeby wyjaśnić, co ja w tej swojej notce chcę powiedzieć - umyśliłem sobie, że walnę na koniec jakąś mądrość ładnie napisaną, a mógłbym, bo jeżeli cokolwiek umiem porządnie, to napisać tekst. Tak sobie zaplanowałem, ale nie zrobię tak, jak zaplanowałem, bo mi się tekst zbuntował. Po prostu uznał, że w tym miejscu mam skończyć, żeby go (tego tekstu) nie spierdolić.
8 komentarzy:
Jak należy badać miejsce zbrodni kiedy sie nie jest winnym pokazali hitlerowcy w Katyniu. Skoro Hitlera było stac na zaproszenie polskich przedstawicieli do badania miejsca zbrodni to chyba możemy to traktować jako minimum. Czy nie? A może nikogo już nie dziwi, że Putin prowadzisprawy poniżej standardu hitlerowskiego?
>Amin
"chyba możemy to traktować jako minimum. Czy nie? "
My możemy, ale oni nie.
Pozdro.
Jesli myslimy o tych samych onych, a nie npo lemingach, to myślę, że oni doskonale wiedzą, że to było minimum. I w pełni świadomie postanowili tego minimum nie wypełnić.
Wyrusie,
Ci ,którzy ufają rządowi też stosują jakieś myślenie.Chyba dedukcyjne , dodatkowo nacechowane wielką empatią.
Otóż oni uważają, że Ruscy są niewinni a nie poprosili międzynarodowej komisji bo są wrażliwi i wstydzą się ,że mają takie gówniane lotnisko.
To tak jakby przywołany przez Ciebie sportowiec nie nasiusiał do kubeczka bo wstydził sie swoich niewypranych dessous:))
Pozdr
>marta.luter
Tak, zapewne idzie o to, że się wstydzą. Podobnie nie dopuścili nikogo do Kurska, bo się wstydzili, że mieli na okręcie nieposprzątane.
W 14. odcinku drugiej serii "The West Wing" (który to serial po polsku chodzi jako "prezydencki poker") prezydent USA jara sobie szlugę przed Białym Domem. No i jego doradca mówi, że nie powinien palić, bo zdrowie, bo coś tam jeszcze. Prezydent śmieje się z tego, na co ten doradca powiada, że dobry powód do niepalenia jest taki, że kiedy prezydent pali, to daje zły przykład. Na co prezydent: - Daję zły przykład? Komu? Chyba ruskim satelitom.
:-))
A to nie jest tak iż z jeśli A to B widząc ~B wnioskujemy ~A?
Czyli zdanie:
Jeśli ruscy chcieli mieć reputacje czystych powołaliby międzynarodową komisję.
I stąd widzimy bez żadnych prawdopodobieństw iż o inną reputację zabiegają.
>Jan
"I stąd widzimy bez żadnych prawdopodobieństw iż o inną reputację zabiegają."
Czy "bez żadnych prawdopodobieństw" oznacza "na pewno"?
Pozdro :-)
Trochę się dziwię stanowisku Suworowa. Zakłada on w domyśle cywilizowany, w sensie zachodnim charakter państwa, a przecież tak nie jest. Jaki procent nawy sterującej to byli funkcjonariusze służb sowieckich? Prof. Andrzej Nowak o tym mówił, ale zapomniałem i nie chce mi się szukać. To rozumowanie jest, jak wiesz zawodne.
1. Dotknęli bo to Rosja i oni u siebie lubiejo dotykać nie mają naszego płaszcza, dotknęli skrzynek i co im zrobisz.
2. Im wcale nie zależy by za Bugiem myślano, że są czyści. Temu założeniu w sukurs przychodzi ich ostentacyjne postepowanie. Takie jakby im wręcz zależało na stwarzaniu wrażenia, że sprawa śmierdzi. Wrażenia w Polsce. Nie ma żadnych widocznych, przynajmniej dla mnie przesłanek, że Putin jest podejrzewany o rozstrzelanie przywódców sporego europejskiego państwa.
3. Sami nie wiedzieli co się stało i na wszelki wypadek zaopiekowali się skrzynkami.
4. Mają na sumieniu poważne zaniedbania po swojej stronie.
To tak na szybko.
To o czym pisał Amin na Stadion24 też ma znaczenie. Ja bym do tego dołożył praktyczne oddanie terenu katastrofy po bardzo krótkim czasie do badania wszelkim służbom. Terenu wraz ze znajdującymi się nim nie uprzątniętymi szczątkami ofiar i samolotu.
Itd, itp. Zakwestionowanie redukcji jest w tym wypadku naprawdę proste. Zakładam przy tym, że prezydent Kaczyński i Polska mają jakieś znaczenie i Putin nie zrobił pokazówki, ponieważ tego typu rozumowanie sprowadza Kaczyńskiego i resztę delegacji do stada kuropatw a państwo polskie do terenu bez jakiegokolwiek znaczenia, kawałka jałowej i napromieniowanej ziemi, na uboczu czegokolwiek.
W tym wypadku redukcja jest tylko zabawą i to nie rozwijającą intelektualnie, nie metodą na udowodnienie czegokolwiek.
Prześlij komentarz