statsy

piątek, 29 lipca 2011

A jednak pancerna brzoza

Na konferencji, podczas której zaprezentowano raport komisji Millera, facet z GazPola zapytał, jak to jest możliwe, że brzoza spowodowała oderwanie kawałka skrzydła samolotu. Zapytał też, czy eksperci z komisji badali to skrzydło i brzozę. Miller nie odpowiedział, czy badali i dodał, że jakby tak na lotnisku chcieć brzozą rozwalić skrzydło samolotu, to oczywiście się nie da, natomiast kiedy samolot leci z prędkością 280 km na godzinę, to się da. I jeszcze gościowi z GazPola zaproponował taki eksperyment myślowy: niech pan sobie wyobrazi, co się stanie, jak pan samochodem jadącym z prędkością 280 km na godzinę walnie w brzozę.

Albo pytanie Gmyza z Rzepy, o ten rekonesans na ruskim lotnisku. Posłuchajcie, ile razy Gmyz musiał zadać swoje pytanie, żeby w końcu otrzymać odpowiedź następującą: nie, takiego rekonesansu nie przeprowadzono. Takich makabrycznych momentów było bez liku; kto nie widział, niech sobie obejrzy, pewnie zaraz będzie to w Necie.

Ludzie, jak to jest możliwe, że to Millerowskie przedstawienie odbywa się na aż tak żenująco niskim poziomie? Czy rzeczywiście nie można tych spraw poukładać tak, że nawet jak się chce zrobić jakiś wałek, to się go robi profesjonalnie? A może rzeczywiście aż takiego wałka profesjonalnie nie da rady zrobić? A może chodzi o to, że żaden profesjonalizm nie jest potrzebny, bo ludzie i tak nic z tego wszystkiego nie rozumieją?

No cóż, pozostaje nam wysłuchać tego, co powie Tomasz Hypki, po czym spokojnie rozejść się do swoich zajęć.

Na koniec jeszcze jedno - otóż być może się mylę i obejrzę tę konferencję jeszcze parę razy, więc sprawdzę, czy się mylę, ale wygląda na to, że Miller na Ruskich jest fest cięty. Tego łysego Ruska, co zadawał pytania jako trzeci od końca, Miller po prostu spuścił w kiblu

Tusk dał się wypuścić i wystąpił na konferencji prasowej. I padł na ryj, zupełnie. Pod koniec konferencji, jakaś babka, nie wiem z jakiej gazety, radia czy telewizji, zapytała, w jakie ekspertyzy prawne Tusk uzbroił się przed wylotem do Ruskich 10 kwietnia 2010 roku. Tusk odpowiedział, że nie był uzbrojony w żadne ekspertyzy, bo, jak stwierdził, nie jechał do Ruskich po to, żeby o ekspertyzach prawnych gadać.

Łapiecie, co powiedział Tusk? Dobra, w żadne ekspertyzy prawne nie musi być uzbrojony osiedlowy ślusarz, ani babka z warzywniaka w ekspertyzy prawne nie musi być uzbrojona. Ale premier rządu? Jedzie do Ruskich z TAKIEJ OKAZJI i nie ma w zanadrzu ŻADNYCH ekspertyz prawnych???!!!

Disctum sapienti sat.

---------------

Posłuchajcie Millera w audycji Minęła dwudziesta. To się w pale nie mieści.

16 komentarzy:

Jacek Jarecki pisze...

Mam szczęście, że od rana "ryję w złomie" i o wszystkim dopiero teraz mogę się, niczym jakiś lord dowiedzieć od tych, którzy cierpieli te wszystkie wywody na żywo.

Porównanie Millera przykre w swojej głupocie. To zupełnie tak, jakby rozpędzony samochód uderzył w dorodny krzak pomidora, nie w żadną brzozę.

Nie znam się na samolotach, katastrofach lotniczych i procedurach. Znam się za to na ludziach i metalach/złomie. wystarczy bym jasno napisał, że jesteśmy we władaniu zdrajców und idiotów. Horror, Panie Dziejaszku, horror!

Anna pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anna pisze...

Wyrus,

W ciągu dnia czytałam Twoje komentarze na salenie24 u tego ruskiego szpiega.

Kurwa, podziwiam Twoją rzetelność w tych komentarzach, i merytorycznym podejściem, ja bym nie była zdolna do tego.

Uważam takie , jak tego rusolubnego człeka, za skurwysyństwo sovieckie, soviecki człowiek, rzygać się chce.

Sorry za słownictwo ale nie daję rady na takie kurwy.

pozdrowienia

Anonimowy pisze...

wyrus, przeczytaj absolutnie genialny komentarz niejakiego ArturaB:

@Lchlip
Podobno piloci nie wiedzieli na jakiej są wysokości, bo patrzyli nie na ten wysokościomierz. Będąc na 39m mysleli, że są na 100. I tracąc wysokość odliczali: 100, 90, 80 a później już poniżej ziemi 70, 60, 50 itd.

Pozdr."

Jest nadzieja, chłopaki!!! Jest nadzieja:-)

Anonimowy pisze...

I dziewczyny!!

Anna pisze...

Andrzej-Łódź,

Ilość debili jest niewyobrażalna, poprostu niewyobrażalna. Tylko jak się tak zastanowię, to znam wielu takich pojebów którym się wydaje że to co mówi telewizja jest prawdą. I pomyśleć, że niektórzy z tych ludzi są naprawdę dobrzy w jakichś swoich talentach. A są kompletnymi idiotami w innych sprawach, i nie potrafią łączyć faktów.

To jest dramat.

pozdrowienia

wyrus pisze...

>Anna

"Kurwa, podziwiam Twoją rzetelność w tych komentarzach"

To jest samograj. Luka się podkłada jak dziecko. Jak mu Cameel zacytował jego tekst z 11 kwietnia 2010, w którym Luka buduje sieriożne tezy na podstawie czterech prób lądowania, to myślałem, że Luka ze wstydu już się nigdy nie odezwie w salonie24. Ale gdzie tam - facet napierdala dalej w najlepsze :-))

Pozdro.

wyrus pisze...

>Andrzej-Łódź

"a później już poniżej ziemi 70, 60, 50 itd."

No widocznie piloci zstąpili do piekieł, gdzie dalej odliczali wysokość, czy raczej już niskość. Piekło chyba jest poniżej poziomu ziemi, co?

:-)))

Jajcenty pisze...

Słuchałem tego, aż mnie w końcu żona pogoniła po zakupy, i wiecie co? Miała rację.
Ci ludzie za stołem gadali o załodze w taki sposób, że mógłbym pomyśleć, że to nie świetni wojskowi piloci tam lecieli, tylko paru znajomych paralotniarzy.
A, no i nie usłyszałem zupełnie nic o samej końcówce lotu, tuż przed upadkiem. Nic. Masakra.

Jajcenty pisze...

A, i jeszcze coś, odnośnie tej brzozy.
Mamy w Polsce kilka politechnik. W Warszawie na wydziale mechaniczno-elektrycznym jest (zdaje mi się) jakaś specjalizacja lotnicza, a w Rzeszowie to chyba w ogóle polibuda taka więcej lotnicza jest.
Nie ma, do kurwy nędzy, żadnego profesora, który by na szybko zrobił obliczenia wytrzymałościowe skrzydło Tu-154 kontra żywe drewno brzozowe?
Są wszystkie dane: prędkość, profil i materiał skrzydła, grubość drzewa - tylko policzyć!
Jakoś nie słyszę, żeby ktoś w taki sposób do sprawy podszedł.

wyrus pisze...

>Jajcenty

Słuchaj, czego Ty wymagasz, kiedy "nasi" nie chcą badać dowodów? Jak jeszcze audycja "Warto rozmawiać" była, to Macierewicz siadł na Klicha, Edmunda Klicha, i uparł się, żeby Klich odpowiedział na pytanie, czy "strona polska" badała to połamane przez brzozę skrzydło. Klich kombinował parę minut, ale w końcu wydusił, że nie, skrzydła nie zbadali. I o czym tu gadać?

Jajcenty pisze...

Odsłuchałem sobie ten wstawiony kawałek z Millerem i przypomniałem sobie, jak zdarzało mi się w życiu (ładnych parę razy!) właśnie w ten sposób ściemniać.
Ale ja to robiłem w podstawówce, jak się do lekcji nie przygotowałem.

referent Bulzacki pisze...

Niestety, ten komentarz ArturaB - paradoksalnie - oddaje prawdę, zakładając że taka w tym wypadku w ogóle jest. No w każdym razie, oddaje faktografię. Lecąc przez jar (który jest tuż przed lotniskiem) pomiary wysokości pochodziły z radiowysokościomierza, co powodowało, że w relacji do poziomu lotniska samolot w pewnym momencie był na równialbo poniżej tegoż lotniska ("pod ziemią"). Gdy zaczął się wznosić (już w końcówce) wznosiła się też krawędź jaru, co powodowało, że ziemia niejako zbliżała się z drugiej strony do samolotu. No i ostatecznie zabrakło kilku metrów, bo na drodze rosły jeszcze drzewa. Gdyby mieli włączony ten przyrząd skalibrowany według pomiaru ciśnienia, to niezależnie od ukształtowania terenu (dołów i gór) byliby alarmowani, że lecą poniżej poziomu lotniska albo na dobrej wysokości (to miało znaczenie, bo samolot był już około 3 km od lotniska). Oni liczyli - tak wyjaśnia to raport Millera i jest to jakoś racjonalne - że coś zobaczą na ziemi, dlatego lekceważyli ostrzeżenia taws i inne przyrządy. Znamienne jest też to, że w trakcie zniżania nawigator chyba dwa razy powiedział, że są na setnym metrze, co było przecież niemożliwe. Wszystko jest dobrze pokazane na profilu załączonym do raportu (http://mswia.datacenter-poland.pl/ZalacznikiDoRaportuKoncowego.pdf). Podobny wykres wyszedł wcześniej radzieckim.

wyrus pisze...

>referent Bulzacki

Nie mam pojęcia, o jakiego ArturaB chodzi :-) Co do raportu, jego treści, to nic nie powiem, bo go nie przeczytałem. Widziałem tylko całą prezentację w TV, łącznie z pytaniami dziennikarzy, no i ściągnąłem sobie pdf-a, ale tylko go polizałem wzrokiem.

Ciekawostka jest natomiast taka, że ruskie tłumaczenie Millerowego raportu nosi datę 1 lipca 2011, a zatem zostało ukończone trzy dni po tym, jak Tusk powiedział, że raport dostał. Co Ty na to?

Pozdro.

referent Bulzacki pisze...

Jest takim komentarz Andrzeja-Łódź z 29 lipca 2011 23:01, w którym cytuje ArturaB. Nieważne.

Myślę, że Tusk kłamie, kłamią ci, którzy mówią, że opóźnienie publikacji nie miało związku z szukaniem następcy Klicha i zastanawianiem się jak sprawę rozegrać w mediach (a było związane z kłopotami z tłumaczeniem), nie mam też pewności, czy Tusk "nie dostawił do raportu przecinka" - nie chodzi o to, że zmieniał parametry lotu, ale całość jest bardzo dobrze wyczyszczona z nazwisk i skojarzeń z obowiązkami określonych urzędów. Przy okazji, raport "polski" jest sygnowany 25 lipca 2011 r. (ostatnia strona raportu; http://mswia.datacenter-poland.pl/RaportKoncowyTu-154M.pdf). Czyli dzień przed prezentacją. Innymi słowy, w międzyczasie coś zmieniano i cała komisja się na to zgodziła.

joahim pisze...

@Wyrus

Wracając do tłumaczenia raportu - z gaduły na Goldenline wynika, że tacy fachowcy to tłumaczyli, że nawet nie chciało im się na końcu literówek w MS-Wordzie wyłapać (Jak w kawale - Panie, taki zapierdol tutaj mamy, że nie ma kiedy taczek załadować).

No, ale jaki raport, takie tłumaczenie.