W książce Koniec prawdy absolutnej Tadeusz Bartoś utrzymuje, że św. Tomasz z Akwinu upierał się przy tym, że w świecie nie ma żadnej boskości, bo świat jest przez Boga stworzony i jako taki jest czymś w istocie od Boga różnym. Bartoś pisze, że Akwinata nie widział w świecie miejsca na obecność prawdy wiecznej i niezmiennej, tymczasem dla myślicieli nowożytnych prawda wieczna znajduje sobie miejsce tylko w świecie. Podkreślam, że mówimy o myślicielach nowożytnych, a nie o przedstawicielach najnowszej mody, czyli postmodernistach. Dalej Bartoś pisze tak:
Jak teizm Tomasza wyprowadza boskość poza obręby stworzoności, tak ateizm nowożytności wprowadza boskość i absolut w sam środek rzeczywistości ludzkiej. Tomasza można by w związku z tym nazwać "światowym ateistą" i "zaświatowym teistą", nowożytnego myśliciela odwrotnie - "ateistą zaświatowym" i "teistą wewnątrzświatowym".
Nie wiem, czy Bartoś ma rację, kiedy pisze o tym teizmie wewnątrzświatowym, bo dla mnie wiara to jeszcze nie teizm. Innymi słowy - uważam, że ten, kto w coś wierzy, w jakieś uniwersalne mechanizmy, ogólne i odwieczne zasady itd., niekoniecznie od razu wierzy w Boga, a zatem nie musi być teistą. Mówiąc jeszcze inaczej - nie wszystkie zjawiska, których elementem jest wiara, nawet bardzo silna, są religią. Chrześcijaństwo to religia, ale "światopogląd oświeceniowy" religią nie jest.
To jest tak, że jak ktoś wierzy w Boga jedynego, stworzyciela świata, to tego kogoś nazywamy teistą. Jak ktoś w Boga nie wierzy, ale, dajmy na to, wierzy w to, że był Big Bang i z tego Big Bangu świat się wziął, to tego kogoś nazywamy... no właśnie - jak? Racjonalistą? Wyznawcą światopoglądu naukowego? Jak ktoś wierzy, że kiedy samolot spadnie na ziemię, to z niego zostaje tyle, ile widać na poniższej fotce, a reszta się dematerializuje, to tego kogoś nazywamy... no właśnie.
Jak teizm Tomasza wyprowadza boskość poza obręby stworzoności, tak ateizm nowożytności wprowadza boskość i absolut w sam środek rzeczywistości ludzkiej. Tomasza można by w związku z tym nazwać "światowym ateistą" i "zaświatowym teistą", nowożytnego myśliciela odwrotnie - "ateistą zaświatowym" i "teistą wewnątrzświatowym".
Nie wiem, czy Bartoś ma rację, kiedy pisze o tym teizmie wewnątrzświatowym, bo dla mnie wiara to jeszcze nie teizm. Innymi słowy - uważam, że ten, kto w coś wierzy, w jakieś uniwersalne mechanizmy, ogólne i odwieczne zasady itd., niekoniecznie od razu wierzy w Boga, a zatem nie musi być teistą. Mówiąc jeszcze inaczej - nie wszystkie zjawiska, których elementem jest wiara, nawet bardzo silna, są religią. Chrześcijaństwo to religia, ale "światopogląd oświeceniowy" religią nie jest.
To jest tak, że jak ktoś wierzy w Boga jedynego, stworzyciela świata, to tego kogoś nazywamy teistą. Jak ktoś w Boga nie wierzy, ale, dajmy na to, wierzy w to, że był Big Bang i z tego Big Bangu świat się wziął, to tego kogoś nazywamy... no właśnie - jak? Racjonalistą? Wyznawcą światopoglądu naukowego? Jak ktoś wierzy, że kiedy samolot spadnie na ziemię, to z niego zostaje tyle, ile widać na poniższej fotce, a reszta się dematerializuje, to tego kogoś nazywamy... no właśnie.
fotka stąd
4 komentarze:
nazywamy go lemingiem
Nazywamy go jednym z kilku terminów medycznych.
Jajcenty
Te terminy od dawna nie są medyczne:)
Wyrusie,
Tak czytam ten fragment przytoczonego przez Ciebie Bartosia.
Schizmatyk! Ani chybi:)
Smoleńsk schowałam gdzieś w zakamarek i on tam tkwi. Nie chcę by mnie zagryzł. Wystarczająco gryzie Jarosława.Co nie oznacza ,że zapomniałam cokolwiek - komukolwiek.
Artur np.jest jak puma - gotowy do skoku a futerko mu błyszczy.
Nie zagryzaj się Wyrusie! Pielęgnuj futerko:)
Pozdr
Prześlij komentarz