statsy

piątek, 17 czerwca 2011

Nie ma amiszów w telewizji

W powieści Jodi Picoult Świadectwo prawdy akcja dzieje się w społeczność amiszów. Chodzi o wątek kryminalny, bo znaleziono uduszonego noworodka, ale o to teraz mniejsza. W każdym razie u tych amiszów zamieszkała taka jedna prawniczka, młoda, wykształcona, z wielkiego miasta. Zamieszkała, bo ją sędzia ustanowił kuratorem jednej młodej amiszki, więc musiała tej amiszki pilnować.

Ci amisze to oryginały są. Prądu w chałupie nie mają, autami nie jeżdżą tylko popierdalają bryczkami, dużo się modlą itd. Z drugiej strony nie dali się zniewolić amerykańskiemu rządowi federalnemu i nie muszą swoich dzieciaków posyłać do szkół, co moim zdaniem ma znaczenie o niebo większe, niż brak prądu w chałupach. A tam większe znaczenie - skuteczne postawienie się reżimowi państwowemu to jest COŚ, a brak prądu w chałupach to jest NIC.

No i ci amisze z powieści prowadzą na przykład farmy mleczne. I tu są fest jaja - taki Fisher prądu w chałupie nie ma, do kościoła popierdala bryczką, dzieciaków nie musi posyłać do szkoły, a jego farma wyceniana jest na 30 milionów amerykańskich dolców. To jest dopiero dysonans poznawczy u ciotek Matyld, zapierdalających na etatach, zadłużonych po uszy - dowiedzieć się, że tępy amisz, ani młody, ani wykształcony, ani z wielkiego miasta, ma farmę wartą 30 milionów baksów :-))) Dla zdrowia psychicznego zapierdalającej na etacie i zadłużonej po uszy ciotki Matyldy byłoby lepiej nic nie wiedzieć o amiszach będących właścicielami farm mlecznych wartych 30 milionów dolców. Zresztą, nie tylko o tych amiszach nie wiedzieć jest lepsze dla ciotek Matyld. Również nie wiedzieć o Brigham Young University, mormońskiej uczelni w Provo w stanie Utah, lepiej jest nie wiedzieć.



Ja się kumpluję z takim jednym profesorem, co to na BYU wykładał języki słowiańskie, ale jest już na emeryturze i z jego synem, który wymiata w algebraicznej geometrii czy może geometrycznej algebrze, w związku z czym trochę znam Brigham Young University i szczerze Wam mówię - lepiej dla ciotek Matyld, absolwentów warszawskiego uniwerku albo olsztyńskiego uniwerku, przez złośliwych nazywanego Uniwersytetem Szuwarowo-Bagiennym (ja akurat na olsztyński uniwerek tak nie mówię i mniejsza o powody, dla których nie mówię), żeby nie wiedziały, jak do szpiku kości mormoński BYU funkcjonuje. Ale wróćmy do amiszów.

W jednej scenie ta prawniczka gada sobie z Katie, młodą amiszką, której jest kuratorem i dialog idzie tak - zaczyna Katie:

- A co to jest Eagles?
- Drużyna futbolowa.
Katie spojrzała na mnie, robiąc wielkie oczy.
- Co to znaczy "futbolowa"?
- No wiesz, jest taka gra. W telewizji ją pokazują. - Ale to jej raczej nic nie powiedziało. - To coś jakby baseball. - Wpadłam wreszcie na właściwy trop, przypomniawszy sobie, że widywałam tutaj dzieciaki w rękawicach, przerzucające się piłką. - Ale nie takie samo. Eagles to zawodowa drużyna, co oznacza, że dostają dużo pieniądzy za mecze.
- Dostają pieniądze, żeby wyjść na boisko i grać w grę?
W takim ujęciu rzeczywiście zabrzmiało to idiotycznie.
- No... - zawahałam się - ...tak.
- A gdzie oni pracują?
- To jest ich praca - wyjaśniłam, ale nawet mnie samej wydało się to teraz dziwne.

Łapiecie, o co mi chodzi? Ano chodzi o tę kapitalną umiejętność stawiania pytań docierających do sedna rzeczy. Luknijcie do mojej poprzedniej notki, tej o Janickim. Dialog ciotki Matyldy i kumatego amisza, dialog nawiązujący do Janickiego, wyglądałby tak:

Kumaty amisz: - A na czym polega praca pana Janickiego?
Ciotka Matylda: - Na ochronie najważniejszych osób w Polsce.
KA: - Rozumiem. Ale ci ludzie naprawdę zginęli 10 kwietnia w Smoleńsku?
CM: - No tak, zginęli.
KA: - Czyli pan Janicki ich nie ochronił?
CM: - Jeżeli tak podejść do sprawy, to tak, nie ochronił.
KA: - Ale dostał awans?
CM: - Dostał.
KA: - W takim razie za co?

Jeszcze jeden przykład. Załóżmy, że ciotka Matylda jakimś cudem przekonała amisza, że tuskowa ekipa to ludzie dobrej woli, profesjonaliści i patrioci. Wyobrażam sobie, że kumaty amisz zadałby pytanie następujące:

- OK, wszystko to rozumiem, ale po co popierać rząd, który daje się robić w chuja Katarczykom i Chińczykom?

Wiecie już z jakich powodów Monika Olejnik, Tomasz Lis i reszta tej barwnej ekipy nigdy w życiu nie zaproszą do programu na żywo żadnego amisza?

4 komentarze:

szmatola pisze...

Źródło co prawda nieprawilne, ale artykuł jest po linii. Link ponizej.

http://biznes.onet.pl/dlaczego-firmy-amiszow-nie-upadaja,18563,3220313,news-detal

Dobry ten Twój tekst. Myślę, że we współczesnej Europie wspólnoty Amiszów nie miałyby prawa istnieć z powodów, by tak rzec, proceduralnych. Smutne to.

Pozdro

Amin pisze...

"KA: - W takim razie za co?"

Moim zdaniem Klopotowski znalazł prawdopodobną odpowiedź na tak postawione pytanie:

widocznie Janicki zorganizował wszystko, tak jak tego oczekiwał po nim Pan Prezydent Komorowski.

Pozdrawiam

marta.luter pisze...

Wyrusie!
Cholery dostanę z tym internetem na wsi. Przez dwa lata działał. Nie mówię ,że super:) Teraz dno.
Odcięli wsi kolej, odcinają pocztę a teraz internet!
"Na co wam internet, macie przecież telewizję". A ci wiochmeni - nic!
Czy mam się tu zameldować? I kandydować do Rady Gminy?!!!
Z tym orderem dla byłego kierowcy Skarbu Narodowego to są kpiny!
Zaraz mnie pokręci poraz drugi!
Pozdr:)

Anonimowy pisze...

Fajnie jest pod tym linkiem, który dał Szmatoła.
W sensie "dyskusja na forum Onetu" ;)
Poczytajcie sobie. Ciotki Matyldy chyba są nawet za głupie na dysonans poznawczy.
I zieją tolerancją.
To trochę tak, jak rok temu jeden mój znajomy leming, który już się nawrócił.
Leci w telewizorni króciak z Krakowskiego, jak się tam te babki modlą a naokoło ta hołota wyjąca.
No i mój leming mówi tak, żeby te babki rozpędzić, żeby ten cały PiS rozwiązać, zakazać, rozpędzić. I teraz uwaga- bo to są ludzie nietolerancyjni.
:D
Z tymi amiaszmi jest trochę tak, jak w "Extenza" Dukaja.