Trazymach z Chalcedonu, taki jeden sofista żyjący w czasach, kiedy nie było jeszcze worda, smartfonów i blogów, stwierdził był w Państwie Platona, że to, co sprawiedliwe, to nic innego, jak tylko to, co leży w interesie mocniejszego. Tenże Trazymach utrzymywał, że wszystkie rządy to są rządy klasowe, które rządzą wyłącznie w interesie klasy panującej. Z Trazymachem nie zgadzał się Arystoteles, żyjący później niż Trazymach ale również w czasach, kiedy nie było jeszcze worda, smartfonów i blogów. Stagiryta twierdził, że rządy klasowe to rządy będące wyrazem perwersji władzy, a sposobem na uniknięcie rządów klasowych jest trzymanie się jednego z ustrojów właściwych, czyli monarchii, arystokracji lub politeji, a nie któregoś z ustrojów zwyrodniałych - tyranii, oligarchii lub demokracji. Mnie się arystotelesowski podział na ustroje właściwe oraz zwyrodniałe bardzo podoba i podobnie jak Arystoteles uważam, że rządy nie zawsze muszą być klasowe, przy czym upieram się, że ustroje ustrojami, a i tak wszystko zależy od ludzi. Często przecież jest tak, że dwa państwa mają ten sam ustrój pod względem formalnym, ale ekipa rządząca jednym państwem w praktyce sprawuje rządy oligarchiczne, a ekipa w drugim państwie rządzi na sposób arystokratyczny. Albo inny przykład: Margaret Thatcher była premierem i Donald Tusk jest premierem - i co?
***
Niemcy czy Ruscy pilnują swoich interesów, politycznych, gospodarczych itd. tak, że aż furczy, a my się bawimy pływaniem w głównym nurcie. Jak to jest możliwe, że kupa ludzi tego nie widzi? Ano możliwe, ale nie umiem odpowiedzieć na pytanie jak. Tak po prostu jest, zawsze tak było i zawsze tak będzie.
***
Fronda w ubiegłym roku wydała książkę Magdaleny Bajer Jak wierzą uczeni. Książka jest zapisem rozmów, które Autorka przeprowadziła z dwudziestoma profesorami rozmaitych specjalności. Andrzej Białas, zajmujący się fizyką wysokich energii oraz cząstek elementarnych, powiada, że kiedyś, w dawnych czasach, ludzie musieli ciężko pracować po to, żeby po prostu przeżyć i nie bardzo zawracali sobie głowę tym, co w sposób najbardziej bezpośredni nie było związane z dniem codziennym. Białas mówi:
Większość ludzi w ogóle się nie nadaje do myślenia o sprawach fundamentalnych, takich jak wiara, relacje człowieka z Bogiem, sens istnienia itp., przede wszystkim dlatego, że nie jest do tego przygotowana. Teraz większość ma warunki do myślenia, ale przygotowanych do tego jest nie więcej niż dawniej. I ta większość też chciałaby myśleć, z czego wynikają nieszczęścia czy, mówiąc może dokładniej, komplikacje.
Białas ma rację po całości, a to, co mówi, rymuje się z tezami Rogera Scrutona, który jest zdania, że kultura jest produktem czasu wolnego i że większość ludzi Zachodu owszem, należy do cywilizacji zachodniej, ale nie ma zielonego pojęcia o zachodniej kulturze. Gdy do tych spraw fundamentalnych, które wyliczył Białas, dodamy politykę, to wyraźnie zobaczymy, do jakich to komplikacji czy nieszczęść dochodzi, kiedy masy nieprzygotowanych ludzi zabierają się za myślenie o polityce czy za myślenie polityczne, a już nie daj Boże kiedy biorą udział w wyborach powszechnych.
***
Wracam do tego, że Niemcy i Ruscy twardo prowadzą swoje polityki, a my się bawimy pływaniem w głównym nurcie. Czy można mieć pretensje do ludzi, że pozwalają na to, aby naszym pięknym krajem zawiadywała ta ekipa, która Polską zawiaduje (przy czym nie chodzi mi tylko o tę konkretną ekipę, tych konkretnych ludzi, akurat teraz należących do PO czy PSL-u)? Pretensje, rzecz jasna, mieć można, ale niby z jakiego powodu? Po mojemu to można być wkurwionym, co oczywiste, ale pretensje? Ludzie są, jacy są, zabiegają o swoje sprawy, pracują, próbują polepszyć swój los, borykają się z mnóstwem problemów, bo Polska jak nie jest zieloną wyspą, to znowu jest w budowie, do tego państwo raz za razem zdaje egzamin, a cały czas pływamy w głównym nurcie. To, co nazywamy polityką nie działa w ten sposób, że przed wyborami ludzie siadają wieczorem przy piwie, wyciągają notatki i kalkulują: - No tak, co z OFE Tusk zrobił to wiem, ale ciekawość jak załatwi kwestię tej kasy z rezerwy demograficznej i jakie będą konsekwencje przystąpienia Polski do Paktu Euro Plus, a przecież i to jest ciekawe, co w sprawie tego Paktu zrobiłby Kaczyński.
Nie, to co nazywamy polityką działa zupełnie inaczej - ludzie głosują na tych, których lubią i tyle. Dopóki kogoś lubią, to choćby od niego dostawali w dupę i tak będą na niego głosować; to jest swego rodzaju trybalizm i na to nie ma rady.
Nie ma co mieć do ludzi pretensji o to, że nie widzą tego, czego, wydawałoby by się, nie da rady nie widzieć, bo i najwyżsi rangą politycy często wielu rzeczy nie widzą. Richard Overy w książce 1939. Nad przepaścią opisuje, jak to Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, nie mógł zrozumieć, że Hitler do tej wojny tak uparcie prze. Chamberlain, kiedy obejmował tekę premiera w 1937 roku to miał nadzieję, że uda mu się doprowadzić w Europie do wielkiego porozumienia, bo, tak sobie myślał, dlaczego państwa nie miałyby kierować się pragmatyzmem, z którym wojna jest jak najbardziej sprzeczna. Chamberlain karierę polityczną zaczął w Birmingham, gdzie dostał się do rady miejskiej, później był ministrem zdrowia, kanclerzem skarbu i wreszcie premierem. I o tym właśnie Chamberlainie, który nie widział tego, czego, wydawałoby się, nie da rady nie widzieć, Alfred Duff Cooper, wicehrabia Norwich, torys, minister w trzech rządach, w listopadzie 1939 roku napisał, że Chamberlain nie spotkał nigdy w Birmingham nikogo, kto choć trochę przypominałby Hitlera. W Birmingham nikt nie łamał obietnic złożonych burmistrzowi.
15 komentarzy:
"ludzie głosują na tych, których lubią i tyle."
Żadne "tyle". Tyle to dopiero początek. A to, ponieważ naturalne staje się pytanie: kto sprawia, że ludzie lubią tych, których lubią - więc na nich głosują? I co należy zrobić, jeśli robić rzeczywiście należy, by polubili innych?
Co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie, innymi słowy.
>widnokręgi
Owszem, to początek ale też i koniec. Wyjaśnienie niżej :-))
***
"Co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie, innymi słowy."
Nie wiadomo albo nie całkiem wiadomo :-) Dlaczego Baśka Ci się podoba, a Wieśka nie? Wyjaśnienia szukaj w naukach kognitywnych, pytaj fachowców, a nie mnie. Ja mogę tylko dodać jakieś uwagi, jak to mówią, od siebie, ale tymi uwagami nie trzeba się przejmować, bo nie mam kompetencji w stosownej dziedzinie.
W tym przypadku moja uwaga jest taka: niezależnie od tego, co tam nauka wie o lubieniu i nielubieniu, wszystko zaczyna się i kończy na gołym fakcie, że kogoś lubimy albo nie. Nauka może sobie wiedzieć, że za widzenie, język, rozsądek, lubienie, zachowania społeczne itd. odpowiadają określone układy w mózgu. Nauka może sobie opisywać neurony, synapsy i wszystkie inne cuda, ale to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo Baśkę lubisz, a Wieśki nie lubisz i tyle; lubiąc Baśkę i nie lubiąc Wieśki nie zawracasz sobie dupy takimi pierdołami jak pień mózgu, kora tylno-przyśrodkowa, protojaźń, jaźń rdzenna, jaźń autobiograficzna, qualia itd. - po prostu lubisz Baśkę, a Wieśki nie lubisz :-)))
Pozdro.
Wyrusie,
a propos Baśka: nie podoba się, ma niefajny biust (dajmy na to).
A propos Wieśka: wszystkie Wieśki to fajne chłopaki są (czy jakoś tak).
A propos co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie - w warunkach tak zwanej demokracji, czyli w warunkach medialnych wojen idei, bój o umysły wygrywa wyłącznie idea widoczna w przestrzeni publicznej. Najkrócej: ludzie lubią to, co telewizja poda im do lubienia.
I o to mnie się w sumie rozchodziło :)
Rozebrałeś temat zajefajnie, choć z jednej perspektywy, można powiedzieć.
Również pozdrawiam.
Wyrusie,
Zalogowałam się szczęśliwie ale zjadło komentarz.
A był piękny:))
Nie tak jak Twój tekst ale bardzo blisko:)
Teraz będzie streszczenie.
Świat jest zbyt złożony , by ludzie mogli to ogarnąć. Posiłkują się więc ekspertami.
Politycy też tak robią.
Jacy eksperci , takie wybory.
Ps: Słyszałeś pewnie ,że są tacy , którzy przypisują szcześliwe lądowanie kpt.Wrony cudowi!
Otóż samolotem tym miał lecieć pewien Redemtorysta, wiozący relikwie błogosławionego Jana PawłaII.
Jak wielka jest niewiara w siebie narodu.
Nic więc dziwnego ,że klęski (Smoleńsk) przyjmują jako rzecz oczywistą , przynależną , a sukces może być jedynie wynikiem cudu.
Panslawiści powinni być zadowoleni.
Jak w Rosji:)
Pozdr
>widnokręgi
"w warunkach medialnych wojen idei, bój o umysły wygrywa wyłącznie idea widoczna w przestrzeni publicznej. Najkrócej: ludzie lubią to, co telewizja poda im do lubienia. "
A to jest zupełnie inna kwestia od tej, którą ja się (jak najbardziej świadomie :-)) zająłem.
***
"Rozebrałeś temat zajefajnie, choć z jednej perspektywy, można powiedzieć."
Owszem, tylko z jednej, ale powtarzam - świadomie :-))
Ty zadałeś temat na poziomie behawioru, ja od tego kontekstu uciekłem. Na koniec powiem tak - to, że telewizory, zwłaszcza założone przez Ojców Założycieli :-)) robią ludziom wodę z mózgu to fakt. Natomiast ludzie się nad tym nie zastanawiają, tak samo, jak nie zastanawiają się nad neuronami, synapsami itd.
Pozdro.
No nie. Ten redemptorysta leciał, nie podobno, a normalnie, na miejscu biletowanym. Na relikwiach, jako znany ateusz się nie znam, ale z drugiej strony powszechnie wiadomo, że mieć po swojej stronie relikwie, albo dobrą modlitwę to jest siła, że chuj!
Można się wadzić z Bogiem, ale ze świadomością, że Boga nikt nie ruszy z tak znanych "posad".
To liga, której zasad nie rozumiemy. I tyle.
"Większość ludzi w ogóle się nie nadaje do myślenia o sprawach fundamentalnych (...) przede wszystkim dlatego, że nie jest do tego przygotowana."
"większość ludzi Zachodu owszem, należy do cywilizacji zachodniej, ale nie ma zielonego pojęcia o zachodniej kulturze."
"Chamberlain nie spotkał nigdy w Birmingham nikogo, kto choć trochę przypominałby Hitlera"
Chodzi o to samo. Ziemkiewicz bodaj w 'Polactwie' wyrzuca nam, że o ile w XIX wieku niejako towarzyskie otoczenie wymuszało na człowieku posiadającym maturę znajomość, ogólną choćby, wielu spraw i zjawisk, o tyle dziś panuje pochwała ignorancji.
Pisał jeszcze, że zdrowym jest kompleks aspirującego do elity polegający na przekonaniu, że trzeba się "korepetytować" w dziedzinach takich jak historia, ekonomia, politologia, socjologia, etc. by jak najwięcej rozumieć z otaczającego świata. Pisał, że taka samoedukacja jest istotną składową patriotyzmu.
Czamberlejnowi się nie chciało czytać, więc horyzont myślowy miał ograniczony do Birmingham, w którym żadnej analogii do działań Hitlera nie znalazł - proste, nie?
Pozdro
Wyrusie,
Ponieważ nie ma w co "oczu wsadzić" zajęłam się astrologią:))
Otóż Jarosław jest spod znaku Bliźniąt , Donald , spod znaku Byka.
Znawcy już wiedzą o co chodzi:)
Nicpoń sprawia wrażenie Lwa , JJ - Barana , Anna - Strzelca.
A Ty?
Waga???
Powiedz , proszę.......
>marta.luter
"A Ty?"
Bliźnięta. Jak w mordę strzelił.
wyrusie,
To masz szczęście:)
Na Astrolabium.pl piszą,że ,że znaki przyjazne dla Bliźniąt to Waga, Wodnik , Baran , Lew.
Jestem Wodnikiem.
Czyżbym się pomyliła co do Anny?
Mam szczęście do mężczyzn spod znaku Skorpiona.
Ojciec, mąż i syn.
Podobno Wodniki nie mogą z takimi wytrzymać.
Jestem przykładem ,że wytrzymają wszystko:)))
Pozdr
>marta.luter
"To masz szczęście:)"
Być może, ale ja w te znaki zodiaku nie wierzę.
Wyrusie,
"ja w te znaki zodiaku nie wierzę"
Ale porządkują:)
Znaki Zodiaku to nie wszystko.
Są jeszcze acsendensy i descendensy.
Wystarczy znać miesiąc , dzień , godzinę i miejsce urodzenia by postawić horoskop indywidualny.
Umiem:) Są specjalne tabele.
Czymże różni się od przepowiedni "ekspertów?":)
Pozdr
Marto,
ja jestem Koziorożec. 12 stycznia.
Marta,
Pomyliłaś się, bo ja jestem spod znaku panny:-) Uwierzyłabyś?
pozdrowienia
Anno, Arturze
To tylko zabawa:)
O Arturze pomyślałam Lew albo Koziorożec , zdecydowałam się na Lwa , ma trochę "królewskich" cech:) Byłam blisko.
Anna spod znaku Panny!:)
Pozdr
Prześlij komentarz