statsy

środa, 2 listopada 2011

Bo w Birmingham było inaczej

Trazymach z Chalcedonu, taki jeden sofista żyjący w czasach, kiedy nie było jeszcze worda, smartfonów i blogów, stwierdził był w Państwie Platona, że to, co sprawiedliwe, to nic innego, jak tylko to, co leży w interesie mocniejszego. Tenże Trazymach utrzymywał, że wszystkie rządy to są rządy klasowe, które rządzą wyłącznie w interesie klasy panującej. Z Trazymachem nie zgadzał się Arystoteles, żyjący później niż Trazymach ale również w czasach, kiedy nie było jeszcze worda, smartfonów i blogów. Stagiryta twierdził, że rządy klasowe to rządy będące wyrazem perwersji władzy, a sposobem na uniknięcie rządów klasowych jest trzymanie się jednego z ustrojów właściwych, czyli monarchii, arystokracji lub politeji, a nie któregoś z ustrojów zwyrodniałych - tyranii, oligarchii lub demokracji. Mnie się arystotelesowski podział na ustroje właściwe oraz zwyrodniałe bardzo podoba i podobnie jak Arystoteles uważam, że rządy nie zawsze muszą być klasowe, przy czym upieram się, że ustroje ustrojami, a i tak wszystko zależy od ludzi. Często przecież jest tak, że dwa państwa mają ten sam ustrój pod względem formalnym, ale ekipa rządząca jednym państwem w praktyce sprawuje rządy oligarchiczne, a ekipa w drugim państwie rządzi na sposób arystokratyczny. Albo inny przykład: Margaret Thatcher była premierem i Donald Tusk jest premierem - i co?
***

Niemcy czy Ruscy pilnują swoich interesów, politycznych, gospodarczych itd. tak, że aż furczy, a my się bawimy pływaniem w głównym nurcie. Jak to jest możliwe, że kupa ludzi tego nie widzi? Ano możliwe, ale nie umiem odpowiedzieć na pytanie jak. Tak po prostu jest, zawsze tak było i zawsze tak będzie.

***

Fronda w ubiegłym roku wydała książkę Magdaleny Bajer Jak wierzą uczeni. Książka jest zapisem rozmów, które Autorka przeprowadziła z dwudziestoma profesorami rozmaitych specjalności. Andrzej Białas, zajmujący się fizyką wysokich energii oraz cząstek elementarnych, powiada, że kiedyś, w dawnych czasach, ludzie musieli ciężko pracować po to, żeby po prostu przeżyć i nie bardzo zawracali sobie głowę tym, co w sposób najbardziej bezpośredni nie było związane z dniem codziennym. Białas mówi:

Większość ludzi w ogóle się nie nadaje do myślenia o sprawach fundamentalnych, takich jak wiara, relacje człowieka z Bogiem, sens istnienia itp., przede wszystkim dlatego, że nie jest do tego przygotowana. Teraz większość ma warunki do myślenia, ale przygotowanych do tego jest nie więcej niż dawniej. I ta większość też chciałaby myśleć, z czego wynikają nieszczęścia czy, mówiąc może dokładniej, komplikacje.

Białas ma rację po całości, a to, co mówi, rymuje się z tezami Rogera Scrutona, który jest zdania, że kultura jest produktem czasu wolnego i że większość ludzi Zachodu owszem, należy do cywilizacji zachodniej, ale nie ma zielonego pojęcia o zachodniej kulturze. Gdy do tych spraw fundamentalnych, które wyliczył Białas, dodamy politykę, to wyraźnie zobaczymy, do jakich to komplikacji czy nieszczęść dochodzi, kiedy masy nieprzygotowanych ludzi zabierają się za myślenie o polityce czy za myślenie polityczne, a już nie daj Boże kiedy biorą udział w wyborach powszechnych.

***

Wracam do tego, że Niemcy i Ruscy twardo prowadzą swoje polityki, a my się bawimy pływaniem w głównym nurcie. Czy można mieć pretensje do ludzi, że pozwalają na to, aby naszym pięknym krajem zawiadywała ta ekipa, która Polską zawiaduje (przy czym nie chodzi mi tylko o tę konkretną ekipę, tych konkretnych ludzi, akurat teraz należących do PO czy PSL-u)? Pretensje, rzecz jasna, mieć można, ale niby z jakiego powodu? Po mojemu to można być wkurwionym, co oczywiste, ale pretensje? Ludzie są, jacy są, zabiegają o swoje sprawy, pracują, próbują polepszyć swój los, borykają się z mnóstwem problemów, bo Polska jak nie jest zieloną wyspą, to znowu jest w budowie, do tego państwo raz za razem zdaje egzamin, a cały czas pływamy w głównym nurcie. To, co nazywamy polityką nie działa w ten sposób, że przed wyborami ludzie siadają wieczorem przy piwie, wyciągają notatki i kalkulują: - No tak, co z OFE Tusk zrobił to wiem, ale ciekawość jak załatwi kwestię tej kasy z rezerwy demograficznej i jakie będą konsekwencje przystąpienia Polski do Paktu Euro Plus, a przecież i to jest ciekawe, co w sprawie tego Paktu zrobiłby Kaczyński.

Nie, to co nazywamy polityką działa zupełnie inaczej - ludzie głosują na tych, których lubią i tyle. Dopóki kogoś lubią, to choćby od niego dostawali w dupę i tak będą na niego głosować; to jest swego rodzaju trybalizm i na to nie ma rady.

Nie ma co mieć do ludzi pretensji o to, że nie widzą tego, czego, wydawałoby by się, nie da rady nie widzieć, bo i najwyżsi rangą politycy często wielu rzeczy nie widzą. Richard Overy w książce 1939. Nad przepaścią opisuje, jak to Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, nie mógł zrozumieć, że Hitler do tej wojny tak uparcie prze. Chamberlain, kiedy obejmował tekę premiera w 1937 roku to miał nadzieję, że uda mu się doprowadzić w Europie do wielkiego porozumienia, bo, tak sobie myślał, dlaczego państwa nie miałyby kierować się pragmatyzmem, z którym wojna jest jak najbardziej sprzeczna. Chamberlain karierę polityczną zaczął w Birmingham, gdzie dostał się do rady miejskiej, później był ministrem zdrowia, kanclerzem skarbu i wreszcie premierem. I o tym właśnie Chamberlainie, który nie widział tego, czego, wydawałoby się, nie da rady nie widzieć, Alfred Duff Cooper, wicehrabia Norwich, torys, minister w trzech rządach, w listopadzie 1939 roku napisał, że Chamberlain nie spotkał nigdy w Birmingham nikogo, kto choć trochę przypominałby Hitlera. W Birmingham nikt nie łamał obietnic złożonych burmistrzowi.

15 komentarzy:

widnokregi pisze...

"ludzie głosują na tych, których lubią i tyle."

Żadne "tyle". Tyle to dopiero początek. A to, ponieważ naturalne staje się pytanie: kto sprawia, że ludzie lubią tych, których lubią - więc na nich głosują? I co należy zrobić, jeśli robić rzeczywiście należy, by polubili innych?
Co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie, innymi słowy.

wyrus pisze...

>widnokręgi

Owszem, to początek ale też i koniec. Wyjaśnienie niżej :-))

***

"Co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie, innymi słowy."

Nie wiadomo albo nie całkiem wiadomo :-) Dlaczego Baśka Ci się podoba, a Wieśka nie? Wyjaśnienia szukaj w naukach kognitywnych, pytaj fachowców, a nie mnie. Ja mogę tylko dodać jakieś uwagi, jak to mówią, od siebie, ale tymi uwagami nie trzeba się przejmować, bo nie mam kompetencji w stosownej dziedzinie.

W tym przypadku moja uwaga jest taka: niezależnie od tego, co tam nauka wie o lubieniu i nielubieniu, wszystko zaczyna się i kończy na gołym fakcie, że kogoś lubimy albo nie. Nauka może sobie wiedzieć, że za widzenie, język, rozsądek, lubienie, zachowania społeczne itd. odpowiadają określone układy w mózgu. Nauka może sobie opisywać neurony, synapsy i wszystkie inne cuda, ale to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo Baśkę lubisz, a Wieśki nie lubisz i tyle; lubiąc Baśkę i nie lubiąc Wieśki nie zawracasz sobie dupy takimi pierdołami jak pień mózgu, kora tylno-przyśrodkowa, protojaźń, jaźń rdzenna, jaźń autobiograficzna, qualia itd. - po prostu lubisz Baśkę, a Wieśki nie lubisz :-)))

Pozdro.

widnokregi pisze...

Wyrusie,

a propos Baśka: nie podoba się, ma niefajny biust (dajmy na to).
A propos Wieśka: wszystkie Wieśki to fajne chłopaki są (czy jakoś tak).
A propos co/kto/jak warunkuje lubienie/nielubienie - w warunkach tak zwanej demokracji, czyli w warunkach medialnych wojen idei, bój o umysły wygrywa wyłącznie idea widoczna w przestrzeni publicznej. Najkrócej: ludzie lubią to, co telewizja poda im do lubienia.
I o to mnie się w sumie rozchodziło :)

Rozebrałeś temat zajefajnie, choć z jednej perspektywy, można powiedzieć.

Również pozdrawiam.

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Zalogowałam się szczęśliwie ale zjadło komentarz.
A był piękny:))
Nie tak jak Twój tekst ale bardzo blisko:)
Teraz będzie streszczenie.
Świat jest zbyt złożony , by ludzie mogli to ogarnąć. Posiłkują się więc ekspertami.
Politycy też tak robią.
Jacy eksperci , takie wybory.
Ps: Słyszałeś pewnie ,że są tacy , którzy przypisują szcześliwe lądowanie kpt.Wrony cudowi!
Otóż samolotem tym miał lecieć pewien Redemtorysta, wiozący relikwie błogosławionego Jana PawłaII.
Jak wielka jest niewiara w siebie narodu.
Nic więc dziwnego ,że klęski (Smoleńsk) przyjmują jako rzecz oczywistą , przynależną , a sukces może być jedynie wynikiem cudu.
Panslawiści powinni być zadowoleni.
Jak w Rosji:)
Pozdr

wyrus pisze...

>widnokręgi

"w warunkach medialnych wojen idei, bój o umysły wygrywa wyłącznie idea widoczna w przestrzeni publicznej. Najkrócej: ludzie lubią to, co telewizja poda im do lubienia. "

A to jest zupełnie inna kwestia od tej, którą ja się (jak najbardziej świadomie :-)) zająłem.

***

"Rozebrałeś temat zajefajnie, choć z jednej perspektywy, można powiedzieć."

Owszem, tylko z jednej, ale powtarzam - świadomie :-))

Ty zadałeś temat na poziomie behawioru, ja od tego kontekstu uciekłem. Na koniec powiem tak - to, że telewizory, zwłaszcza założone przez Ojców Założycieli :-)) robią ludziom wodę z mózgu to fakt. Natomiast ludzie się nad tym nie zastanawiają, tak samo, jak nie zastanawiają się nad neuronami, synapsami itd.

Pozdro.

Jacek Jarecki pisze...

No nie. Ten redemptorysta leciał, nie podobno, a normalnie, na miejscu biletowanym. Na relikwiach, jako znany ateusz się nie znam, ale z drugiej strony powszechnie wiadomo, że mieć po swojej stronie relikwie, albo dobrą modlitwę to jest siła, że chuj!
Można się wadzić z Bogiem, ale ze świadomością, że Boga nikt nie ruszy z tak znanych "posad".

To liga, której zasad nie rozumiemy. I tyle.

djans pisze...

"Większość ludzi w ogóle się nie nadaje do myślenia o sprawach fundamentalnych (...) przede wszystkim dlatego, że nie jest do tego przygotowana."

"większość ludzi Zachodu owszem, należy do cywilizacji zachodniej, ale nie ma zielonego pojęcia o zachodniej kulturze."

"Chamberlain nie spotkał nigdy w Birmingham nikogo, kto choć trochę przypominałby Hitlera"

Chodzi o to samo. Ziemkiewicz bodaj w 'Polactwie' wyrzuca nam, że o ile w XIX wieku niejako towarzyskie otoczenie wymuszało na człowieku posiadającym maturę znajomość, ogólną choćby, wielu spraw i zjawisk, o tyle dziś panuje pochwała ignorancji.

Pisał jeszcze, że zdrowym jest kompleks aspirującego do elity polegający na przekonaniu, że trzeba się "korepetytować" w dziedzinach takich jak historia, ekonomia, politologia, socjologia, etc. by jak najwięcej rozumieć z otaczającego świata. Pisał, że taka samoedukacja jest istotną składową patriotyzmu.

Czamberlejnowi się nie chciało czytać, więc horyzont myślowy miał ograniczony do Birmingham, w którym żadnej analogii do działań Hitlera nie znalazł - proste, nie?

Pozdro

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Ponieważ nie ma w co "oczu wsadzić" zajęłam się astrologią:))
Otóż Jarosław jest spod znaku Bliźniąt , Donald , spod znaku Byka.
Znawcy już wiedzą o co chodzi:)
Nicpoń sprawia wrażenie Lwa , JJ - Barana , Anna - Strzelca.
A Ty?
Waga???
Powiedz , proszę.......

wyrus pisze...

>marta.luter

"A Ty?"

Bliźnięta. Jak w mordę strzelił.

marta.luter pisze...

wyrusie,
To masz szczęście:)
Na Astrolabium.pl piszą,że ,że znaki przyjazne dla Bliźniąt to Waga, Wodnik , Baran , Lew.
Jestem Wodnikiem.
Czyżbym się pomyliła co do Anny?
Mam szczęście do mężczyzn spod znaku Skorpiona.
Ojciec, mąż i syn.
Podobno Wodniki nie mogą z takimi wytrzymać.
Jestem przykładem ,że wytrzymają wszystko:)))
Pozdr

wyrus pisze...

>marta.luter

"To masz szczęście:)"

Być może, ale ja w te znaki zodiaku nie wierzę.

marta.luter pisze...

Wyrusie,
"ja w te znaki zodiaku nie wierzę"
Ale porządkują:)
Znaki Zodiaku to nie wszystko.
Są jeszcze acsendensy i descendensy.
Wystarczy znać miesiąc , dzień , godzinę i miejsce urodzenia by postawić horoskop indywidualny.
Umiem:) Są specjalne tabele.
Czymże różni się od przepowiedni "ekspertów?":)
Pozdr

Anonimowy pisze...

Marto,

ja jestem Koziorożec. 12 stycznia.

Anna pisze...

Marta,

Pomyliłaś się, bo ja jestem spod znaku panny:-) Uwierzyłabyś?

pozdrowienia

marta.luter pisze...

Anno, Arturze

To tylko zabawa:)

O Arturze pomyślałam Lew albo Koziorożec , zdecydowałam się na Lwa , ma trochę "królewskich" cech:) Byłam blisko.

Anna spod znaku Panny!:)

Pozdr