WAM wydał Wprowadzenie historyczne do filozofii religii Lindy Trinkaus Zagzebski. Bardzo dobra książka. Istotne jest żeby pamiętać, że jest to wprowadzenie historyczne. Autorka w kolejnych rozdziałach pisze o tym wszystkim, co w takich publikacjach powinno być napisane: o filozoficznym podejściu do religii, o argumentach za istnieniem Boga, o tym kim lub czym Bóg jest, o wolności w kontekście Bożej przedwiedzy, o religii i moralności, o problemie zła, o śmierci i życiu pozagrobowym, o kwestii religijnej różnorodności, o wierze, rozumie i etyce przekonań. Można powiedzieć - standard. I pewnie - standard, na dobrym poziomie.
W tekście O filozofii religii, będącym zapisem odczytu wygłoszonego podczas sympozjum Wittgensteinowskiego, które to sympozjum odbyło się w roku 1983 we Wiedniu, ojciec Bocheński przedstawił jedenaście postulatów, których wypełnienie konieczne jest do rzetelnego uprawiania filozofii religii. Bocheński uważał m.in., że filozofia religii nie może być ani namiastką, ani apologią wiary religijnej, że przedmiotem filozofii religii powinny być wszystkie religie, a nie tylko jedna czy dwie, że analizy prowadzone przez filozofów religii powinny opierać się o doświadczenie.
Wydaje się, że Zagzebski niejako wywiązuje się z postulatów Bocheńskiego, jakkolwiek jej książka jest wprowadzeniem do filozofii religii i to, co jeszcze raz podkreślam, wprowadzeniem historycznym.
Różne ciekawe rzeczy napisała Zagzebski w swojej książce, a mnie najbardziej spodobała się jej teoria emocji, którą, zdaniem autorki, trzeba uwzględniać w filozoficznych badaniach nad religią. Zagzebski pisze o tym tak:
W mojej teorii emocji emocje mają dwa nierozłączne aspekty: aspekt uczucia i aspekt widzenia. Emocje są uczuciami skierowanymi ku czemuś widzianemu w sposób charakterystyczny dla danej emocji, ale jest wątpliwe, czy wyróżniony sposób widzenia wymaga wiary. Gdy odczuwamy strach, widzimy coś jako niebezpieczne, ale naprawdę nie musimy wierzyć w to, że ta rzecz, której się boimy, jest niebezpieczna. Mogę się bać wysokości, nie wierząc, że istnieje niebezpieczeństwo mojego upadku.
Dalej autorka stwierdza, że wielu ludzi odczuwa emocje związane z sacrum, ale odczuwanie tych emocji nie musi iść w parze z wiarą w to, że sacrum jest rzeczywistą własnością czegoś, co istnieje realnie. Wedle Zagzebski przekonania, w tym religijne, pojawiają się jako rezultat refleksji nad emocją, z czego wynika, że emocja głębokiej czci, owo poczucie sacrum, jest w większym stopniu fundamentalną cechą religii niż przekonania religijne. Tego faktu, zdaniem Zagzebski, nie rozumie wielu filozofów, którzy mając na warsztacie religię zaniedbują emocje skupiając się wyłącznie na przekonaniach.
Ja filozofii religii uprawiać nie jestem w stanie, bo nie znam się zupełnie na prawie wszystkich religiach na świecie, a dobrze nie znam się na żadnej; o większości religii zapewne nawet nie słyszałem, niemniej jednak dam radę napisać tekścik w sam raz nadający się na bloga. To jest tekścik traktujący o religii, z tym, że nie stosuję się do wszystkich postulatów Bocheńskiego, bo po prostu nie jestem w stanie. I jeszcze jedna ważna sprawa - pisząc o religii, siłą rzeczy piszę o ludziach, o tych, którzy wyznają jakąś religię; nie piszę ani o Bogu ani o religii jako takiej, bo tego nie da się zrobić. Ta uwaga jest oczywiście banalna, ale ją daję, bo w wielu sytuacjach powtarzanie banałów ma głęboki sens.
Pokażę parę cech ludzi religijnych, przy czym nie będzie to jakiś systematycznie przeprowadzony wywód; to będzie tekścik w sam raz na bloga.
Wiara ludzi religijnych opiera się na emocjach; doktryna jest rzeczą wtórną
Chodzi o to, o czym pisze Zagzebski i co pokrótce zreferowałem. Daniel Dennett, Richard Dawkins i inni przedstawiciele Nowego Ateizmu mają wiele zabawy z tego, kiedy napiszą czy powiedzą coś w tym stylu, że wszystkie religie to idiotyzmy, bo kiedy jedna religia mówi to, druga tamto, a trzecia jeszcze coś innego, i kiedy wszystkie te rzeczy są ze sobą sprzeczne, to nie jest możliwe żeby wszystkie te religie miały rację. Dawkins, Dennett et consortes nie rozumieją, że dla ludzi religijnych doktryna nie jest najważniejsza, bo religia, jak to klarownie pokazuje w swojej książce Zagzebski, nie jest dyscypliną akademicką, tylko jest praktyką, jest życiem. Bocheński twierdził nawet, że religia nie jest dla czegoś innego, nie jest środkiem do czegoś innego.
Ludzie religijni bronią swojej religii
To widać na każdym kroku. Niedawno jeden spec od filozofii (jak mi pozwoli, to napiszę który to spec) powiedział mi, że jego zdaniem taka na przykład Teoria Inteligentnego Projektu to przede wszystkim projekt mający na celu obronę religii, a nie przedsięwzięcie mające znaleźć odpowiedzi na pytania o to, jak to tam z tym rozwojem życia biologicznego było naprawdę. Bardzo możliwe, że jest tak, jak mówi ten spec od filozofii, z którym niedawno rozmawiałem, ale tego nie wiem, bo mało się znam na TIP; już raczej czytam sobie tylko to, co kreacjoniści (piszę kreacjoniści, bo dla ewolucjonistów [ewolucjonista to co innego, niż zwolennik teorii ewolucji, ale o tym kiedy indziej] zwolennicy TIP to po prostu ukryci kreacjoniści) wypisują przeciwko ewolucjonizmowi, ale to za mało, żeby znać się na TIP.
Ludzie religijni forują swoją religię, a jak na tę religie ktoś napadnie, to jej bronią. Ja, kiedy biorę tekst jakiegoś zawodowego napadacza na ludzi religijnych, to zaraz szukam jakichś głupot, które ten napadacz nawypisywał, a kiedy już znajdę (zawsze znajdę; nie mogę wyjść ze zdziwienia, w jak głupi sposób ludzie napadają na religie), to się cieszę. Ludzie religijni starają się zdeprecjonować tych, którzy mówią cokolwiek przeciwko przekonaniom religijnym ludzi wierzących.
Mam zatem dwie tezy, na poparcie których postaram się teraz dać argumenty.
1. Wiara ludzi religijnych opiera się na emocjach; doktryna jest rzeczą wtórną.
Na tapetę wziąłem przedstawicieli dość nowej religii, zwanych czasami Sektą Pancernej Brzozy. Taki Pancerniak, jak go zapytać o doktrynę, o jego przekonania zawierające się w wierze (wedle Zagzebski wiara nie tworzy przekonań, natomiast może zawierać przekonania, które niekiedy wynosi do poziomu wiedzy), to co zrobi? Powie Wam o której godzinie wtedy, 10 kwietnia 2010 roku, jakie samoloty, z kim na pokładzie, o której godzinie i skąd wyleciały do Smoleńska? Powie Wam, o której godzinie wydarzyła się "katastrofa"? Powie Wam, jak to było z tym nienagraniem się filmu w wieży szympansów? Nie, Pancerniak Wam tego nie powie, a nie powie dlatego, że nie wie. Nie widział ani sekundy udokumentowanego filmu z wylotu polskich samolotów, nie dotknął ani jednego dowodu w sprawie, nie przeczytał ani linijki z akt prokuratorskich, nie porozmawiał z ani jednym adwokatem reprezentującym rodziny poległych. Wszystko co Pancerniak wie, wie z telewizji i z Netu, ale, jako że jest człowiekiem posiadającym wiarę religijną, owa niewiedza w ogóle mu nie przeszkadza.
Dla Pancerniaka doktryna jest rzeczą wtórną, do tego stopnia, że Pancerniak wstydzi się przyznać do tego, że wierzy we wszystkie dogmaty swojej religii, a są i tacy Pancerniacy, którzy w niektóre dogmaty w ogóle nie wierzą. Zaproście na piwo znanego Wam jakiegoś w miarę przytomnego Pancerniaka, dobrego kumpla, jeśli takiego macie i zapytajcie, czy on wierzy w dogmat o pancernej brzozie. No przecież powie Wam, że nie wierzy, a w najlepszym razie będzie kombinować w tę stronę, że przecież nie chodzi głownie o tę Pancerną Brzozę, bo wiadomo, że różnie z nią mogło być, podobnie jak z dziesiątkami innych spraw, jak chociażby ten nienagrany film w wieży szympansów, "odwołane" zeznania kontrolerów, wałki z protokołami z sekcji zwłok itd, natomiast generalnie idzie o to, że nie było zamachu. Teza o tym, że nie było zamachu, jest centralną tezą religii, której wyznawcy nazywani są Sektą Pancernej Brzozy. Jakaś centralna teza występuje również w innych religiach (nie wiem czy we wszystkich) i jest to teza, która nie wymaga empirycznego dowodu.
2. Ludzie religijni bronią swojej religii.
Ludzie religijni w przeważającej większość są mocno na bakier z doktryną swojej religii, natomiast w kontekście swojej religijności odczuwają duże emocje; ta okoliczność skutkuje m.in. tym, że w poczuciu zagrożenia, w sytuacji kiedy ktoś atakuje ich religię, bronią się na rozmaite sposoby, bardzo często próbując ośmieszyć czy w jakikolwiek inny sposób zdyskredytować tych, którzy ich atakują. Bardzo dobrą ilustracją tej tezy jest to, co przedstawiciele Sekty Pancernej Brzozy mówią i piszą o Czesławie Biniendzie i to, że nie są w stanie odpowiedzieć Biniendzie merytorycznie.
Wnioski
Zgadzam się z Zagzebski, że w religii istotną rolę odgrywają emocje i że doktryna jest sprawą wtórną, mającą mniejsze znaczenie. Świetnie to w swojej książce zatytułowanej Kultura jest ważna ujął Roger Scruton:
W rzeczywistości wychowanie religijne od wieków w bardzo niewielkim stopniu zajmuje się doktryną. Jego zasadnicze przesłanie jest zawarte w rytuałach, maksymach i opowieściach, których cel stanowi wychowanie moralne - nauczenie wychowanków, co mają robić, a przede wszystkim co mają czuć w codziennych okolicznościach ludzkiego życia.
Przedstawicieli Sekty Pancernej Brzozy spotykamy na co dzień; rozmawiamy z nimi, pracujemy, chodzimy na mecze i do kina. Poznajemy ich. I ludzie często się dziwią, jak to możliwe, że Pancerniacy wierzą w to i tamto, zachowują się tak i tak, dokonują takich a nie innych wyborów. Wielu ludzi nie rozumie, jakim cudem Pancerniacy mogą nie rozumieć pewnych rzeczy (o rozumieniu i nierozumieniu nierozumienia pisałem
tutaj). Myślę, że łatwiej jest zrozumieć owo niezrozumienie kiedy się wie, że Pancerniacy to ludzie religijni i że robią to, co robią i czują to, co czują w codziennych okolicznościach ludzkiego życia, bo tak ich ukształtowała ich religia.