statsy

sobota, 31 maja 2008

Dzisiejsi ludzie

Dzisiejsi ludzie są powojenni, a nie przedwojenni, w związku z czym nie umieją sobie poradzić z rozmaitymi sprawami i dlatego ludziom przychodzi z pomocą rząd. Oto premier i minister policji państwa liczącego blisko czterdzieści milionów sztuk... to jest obywateli, serio zajmują się kwestią tego, czy rodzice mogą czy też nie mogą dawać swoim dzieciakom klapsy. I premier i minister policji są za tym, że rodzice nie mogą.

Jolanta Fedak, ministerka pracy i polityki społecznej (pracy i polityki społecznej :-)) spotyka się z Xavierem Bertrandem, francuskim ministrem pracy, stosunków społecznych i solidarności (pracy, stosunków społecznych i solidarności :-))))) Co jest tematem spotkania? Otóż tematem spotkania są:

- dostosowanie prawa regulującego czas pracy do unijnych dyrektyw
- wcześniejsze emerytury (wcześniejsze niż co? :-))
- przepisy ułatwiające godzenie pracy z życiem rodzinnym

Ludzie mają różne gusta ale stawiam na to, że w ankiecie na najbardziej zajebisty temat omawiany przez polską ministerkę pracy i polityki społecznej oraz francuskiego ministra pracy, stosunków społecznych i solidarności (no nie mogę - minister od solidarności :-)) wygrałyby przepisy ułatwiające godzenie pracy z życiem rodzinnym.

Postęp jest widoczny gołym okiem. Mój dziadek miał parę krów i o ile ustanowił przepisy ułatwiające krowom życie rodzinne, o tyle nie musiał ustanawiać przepisów dotyczących godzenia pracy z życiem rodzinnym, bo krowy nie pracowały. Szkoda, że dziadek miał tylko jednego konia, w związku z czym oczywiście ustanowił przepisy ułatwiające koniowi pracę, natomiast w żadnym razie nie mógł ustanowić przepisów ułatwiających zwierzęciu godzenie pracy z życiem rodzinnym, albowiem dziadkowy koń nie miał rodziny.

p.s. Koń dziadka nie doczekał wcześniejszej emerytury - zdechł w średnim wieku ze zgryzoty bo zamartwiał się, że nigdy w życiu nie miał paszportu.

piątek, 23 maja 2008

Zwierzęta, ludzie i hipotetyczne anioły

Ludzie kochają zwierzęta. Rzecz jasna tylko niektórzy ludzie i chodzi o niektóre zwierzęta. Komarów i stonóg ludzie raczej nie kochają, ale psy, koty i konie niektórzy kochają. Ludzie czasami kochają też węże.

Zwierzęta są trochę inne od ludzi. Jak powiedziała jedna mądra pani lekarz weterynarii, koty nie planują życia tak, jak ludzie, nie przeżywają emocji związanych z tym, że córka zdaje maturę. Niemniej jednak zwierzęta są do ludzi bardzo podobne. Czują, bawią się, boją się. Ojciec Bocheński utrzymywał nawet, że mają swoją moralność, bo na przykład pies ojca wstydził się kiedy coś zbroił. Jedna dziennikarka myślała, że Bocheński dżołkuje sobie mówiąc w ten sposób o zwierzętach ale Bocheński nie żartował, on nawet twierdził, że jeśli jakaś dusza jest w człowieku to trochę tej duszy jest i w delfinie i w piesku (żeby nie zgorszyć się tym, co powiedział ów wielki dominikanin, trzeba rozumieć, że dusza to nie jest jakiś kawałek czegoś co w połączeniu z ciałem tworzy człowieka i co jest jakoś tam od ciała ważniejsze).

Być może są gdzieś jakieś anioły, które kochają ludzi ale które przy tym trochę ludzi żałują, bo widzą w nich istoty sympatyczne lecz nieco głupiutkie. Istoty, które nie wiedzą nawet tego, po co to wszystko jest, jak funkcjonuje i skąd oraz w jaki sposób się wzięło. Być może anioły widzą w ludziach istoty, którym się wydaje, że są najważniejszymi istotami na świecie, wręcz bogami, a wydaje im się tak tylko dlatego, że ich życie jest nieco bardziej skomplikowane niż życie dachowego kotka.

Rząd i orgazm pani Wiesi

Obejrzałem konferencję prasową Tuska. Tusk jest premierem blisko czterdziestomilionowego państwa. Tusk stoi na czele rządu, który, skoro już musi być (a nie jest dogmatem, że musi), powinien zajmować się sprawami takimi jak to, żeby ludzie mogli żyć po swojemu o ile nie krzywdzą innych i, w razie Niemca, żeby wygrać wojnę. Tym powinien zajmować się rząd, a tymczasem…

Minister od sportu, zapytany o to, co się dzieje z tymi boiskami w każdej gminie, zdaje się na serio opowiada, że w pięćdziesięciu gminach już ogłoszono przetargi, że w maju zostanie ogłoszonych kolejnych sto pięćdziesiąt przetargów, a później ogłosi się kolejne przetargi… Gdyby ktoś nie zakumał – chodzi mi o to, że minister zajmuje się kwestią boisk, na których ludzie mogą sobie grać w nogę.

Premier wypowiada się na temat inwazji sklepów wielkopowierzchniowych, szczególnie w przestrzeniach, w których owe sklepy nie powinny się znajdować, a także pierdoli na temat cen paszy i odnosi się do problemów soi zmodyfikowanej (oraz kukurydzy ale przede wszystkim soi).

Czego jeszcze trzeba, żeby zdebilała publiczność zakumała o co tu chodzi? Czy premier musiałby zająć się problemem pani Wiesi, sklepowej ze spożywczaka przy ulicy Grodzkiej, która ma tylko orgazm łechtaczkowy, a słyszała, że jest jakiś inny, lepszy orgazm, który ona chciałaby mieć? W końcu Konstytucja zakazuje dyskryminowania ludzi z JAKIEGOKOLWIEK powodu. Czy w ogóle jest coś, co jest w stanie sprawić, aby masy (społeczeństwo, obywatele, ludzie, wyborcy) przejrzały na oczy?

środa, 21 maja 2008

W związku z tym, że ksiądz Michał Heller ma płacić podatek za nagrodę, którą dostał

Janusz Korwin-Mikke zacytował smppl-a, który napisał tak:

Ks. Heller powinien zapłacić podatek dochodowy, bo uzyskał dochód; następnie powinien zapłacić podatek od wzbogacenia, bo przecież się wzbogacił; później powinien zapłacić podatek od gier i nagród, bo dostał nagrodę; następnie powinien zapłacić podatek od czynności cywilno-prawnych, skoro oddał nagrodę; potem ponieważ to była darowizna, PAT i UJ powinny zapłacić podatek od darowizny; a ponieważ uzyskały dochód powinny także zapłacić podatek dochodowy; pozostałą złotówkę powinny oprawić ładnie w ramki.

środa, 14 maja 2008

Ciemne siostry

W bibliotece rybnickiego Zespołu Szkół Urszulańskich istnieje indeks ksiąg zakazanych. Uczniom nie wolno wypożyczać m.in. "Kodu Leonarda da Vinci", a "Pachnidło" jest dostępne tylko dla maturzystów.

Tak napisała Wyborcza. Poza wymienionymi tytułami jeszcze dwie książki są u Urszulanek na indeksie. Oczywiście według Wyborczej uczniowie na przekór siostrom czytają zakazane książki, a Piotr Zaczkowski, społeczny rzecznik praw ucznia, uważa, że ograniczanie dostępu do dóbr kultury jest niezgodne z prawem.

Istoty sprawy dotyka ks. Marek Bernacki, rejonowy duszpasterz młodzieży i asystent kościelny Klubu Inteligencji Katolickiej: Gdyby uczeń przyniósł do domu kontrowersyjną książkę i powiedział, że dostał ją w szkolnej bibliotece, rodzice mogliby mieć pretensje do sióstr, którym powierzyli swe dzieci. Dlatego miały one prawo dokonać selekcji tytułów.

Całe to gadanie o łamaniu prawa i obskuranctwie sióstr to zwyczajne sranie w banię. Siostry bowiem prowadzą szkołę tak, jak im się podoba, a nikt nie jest przymuszany do tego, aby posyłać swoje dzieciaki do Urszulanek. I ciekaw jestem, czy za dwa lata Wyborcza zrobi reportaż na temat tego, że szkoła upadła, gdyż rodzice, zrażeni zacofaniem i głupotą sióstr, przestali posyłać do Urszulanek swoje dzieci.

Psuwacze

Hegel popsuł swoją ontologię, ale przynajmniej zbudował wielką ontologię. Marx popsuł Hegla. Lenin popsuł Marxa. Stalin popsuł Lenina. Breżniew popsuł Stalina. Gorbaczow popsuł Breżniewa. O kim można w sposób najbardziej zasadny powiedzieć, że popsuł Gorbaczowa?

Misja Poczty Polskiej

Znalazłem w necie, że Pocztowcy tworzą specjalną grupę urzędników, którzy będą sprawdzali, czy w domu jest radio lub telewizor oraz czy ich właściciele płacą regularnie abonament. (...) Ogłoszenia o pracy w charakterze kontrolera pojawiły się w wielu urzędach pocztowych w kraju, m.in. w Trójmieście.

Super. Nie może być bowiem tak, żeby poczta nie wiedziała, czy pan Waldek opłaca abonament za telewizor i radio. Jest jednak problem:

Kłopot poczty polega na tym, że jej pracownicy nie mają uprawnień, aby wchodzić do mieszkań i kontrolować je bez zgody lokatora.

No tak, to jest problem. Rzecznik Poczty Polskiej w Gdańsku, Jacek Przyborski, przyznaje:

Sytuacja jest skomplikowana. Nie mamy uprawnień do kontroli.

OK. Uprawnień nie mają, ale grupę urzędników tworzą. W tym miejscu trzeba jednak postawić pytanie o to, co przeszkadza Poczcie Polskiej kontrolować pana Waldka. Rzecznik Przyborski nie owija w worku kota w bawełnę i wali z grubej rury, albowiem nie czas żałować róż, gdy płonie las:

Na przeszkodzie stoi prawo.

To nie koniec drogi cierniowej Poczty Polskiej. Oto bowiem:

Poczta ma jeszcze jeden kłopot. Jej urzędnicy nie mają uprawnień, by żądać od nas dokumentów potwierdzających opłacanie abonamentu. Mogą liczyć jedynie na szczerość obywateli.

Rzecz jasna, Poczta Polska to nie jest banda idiotów, którzy liczą na szczerość obywateli, bo wszyscy dobrze wiemy, jak postępują nieuświadomieni obywatele. Dlatego należy spodziewać się, że już niedługo prawo zostanie poprawione tak, aby kontrolerzy Poczty Polskiej mogli legalnie sprawdzić, czy pan Waldek płaci haracz za posiadanie sprzętu, za który już raz zapłacił w sklepie.

Kiedy przeczytałem tę wiadomość, strasznie się wkurwiłem, że ktoś rzuca Poczcie Polskiej kłody pod nogi. Jednak kiedy nieco ochłonąłem, zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego akurat Poczta Polska chce wiedzieć, czy pan Waldek płaci haracz za posiadanie aparatu telewizyjnego i aparatu radiowego. Co Poczta Polska ma do pana Waldka i jego sprzętu elektronicznego?

Test dla polskiej demokracji

Wiadomo, co wczoraj było najważniejszym wydarzeniem. Wszyscy zastanawiają się, czy funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia, czy nie, czy rzecz całą można było rozwiązać inaczej, czy służby spisały się profesjonalnie, czy też raczej dały dupy. Cała ta wczorajsza zadyma jest w jakimś zakresie testem dla polskiej demokracji, która to demokracja, jak wiadomo, jest wartością nadrzędną w stosunku do wszystkich innych wartości (no, może prawie wszystkich). Dlatego bardzo dobrze, że wreszcie wypowiedział się minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski. Oto, co zdaniem onetu, powiedział minister:

Sprawa jest bulwersująca. To wstrząsająca rzecz. Prokuratura sprawdzi dlaczego w centrum miasta strzelano do zwierzęcia, które nie stanowiło zagrożenia.

I dodał:

Łosie nigdy nie były agresywne, to nie była pierwsza tego typu sytuacja i z tego, co wiem, to zwykle usypia się je i wywozi do Kampinosu.

Właśnie! Łosie, kurwa mać, powinno wywozić się do Kampinosu!!!

poniedziałek, 12 maja 2008

Arriba Kubica!

Popatrywałem w necie jak Kubica wymiatał w Grand Prix Turcji. W jednym okienku pokazywali bolidy zasuwające po torze, a w drugim okienku był czat. Pełno ludzi gadało na czacie, w tym najwięcej Polaków. I taki dialog znalazłem:

atxi: arriba alonso
wilk: jebac alonsa
wilk: kubica ma wygrac

Pat

Pan Waldek pracował z panem Szczepanem. Obaj byli zatrudnieni u pana Dawida. Pan Waldek, który był przełożonym pana Szczepana, podkablował pana Szczepana u pana Dawida, że pan Szczepan źle pracuje.

Pan Szczepan powiedział, że oskarży pana Waldka o homofobię i używanie języka nienawiści, bo pan Waldek podpierdolił pana Szczepana, a on, pan Szczepan, jest gejem.

Kiedy pan Dawid dowiedział się, że pan Szczepan oskarży pana Waldka o homofobię i używania języka nienawiści, powiedział, że zwolni pana Waldka z roboty.

Na to pan Waldek zapowiedział, że jak pan Dawid jego, pana Waldka zwolni, to on, pan Waldek, oskarży pana Dawida o szykanowanie z powodów religijnych, gdyż on, pan Waldek, jest katolikiem.

Wtedy pan Dawid odrzekł, że jak pan Waldek oskarży jego, pana Dawida, o szykanowanie z powodów religijnych, to on, pan Dawid, który jest Żydem, oskarży pana Waldka o antysemityzm.

Negocjacje trwają.

czwartek, 8 maja 2008

Filozofowie i babka Bertranda Russella

Bertrand Russell tak oto mówił o Georgu Edwardzie Moore'rze:

Całe jego podejście do filozofii opierało się na niezachwianym przekonaniu, że wszystko, co mu powiedziano, zanim skończył sześć lat, musi być prawdziwe.

Z kolei Moore stwierdził, że jeśli o niego chodzi, to świat nie dostarcza mu żadnych problemów, które skłaniałyby Morre'a do filozofowania, a filozofem został dlatego, że pobudziły go nonsensy opowiadane przez filozofów.

Teraz o tym, jak Gottfried Wilhelm Leibniz w prosty sposób wytłumaczył, czy jest zwierzę i czym jest dusza:

Każda monada wespół z poszczególnym ciałem jest substancją żywą. Tak że życie jest wszędzie, nie tylko tam, gdzie są narządy lub członki, lecz i w nieskończenie zróżnicowanym stopniu nawet w samych monadach, z których jedne mniej lub bardziej panują nad drugimi; atoli gdy monada ma narządy dopasowane do niej tak, że za ich pośrednictwem we wrażeniach, które one odbierają, powstaje wyraziste odbicie, wobec czego w postrzeżeniach, które je przedstawiają (jak na przykład promienie świetlne za pośrednictwem kształtu cieczy ocznej ulegają skupieniu i oddziaływają ze wzmożoną siłą), może to dojść aż do czucia, tzn. aż do postrzeżenia połączonego z pamięcią, mianowicie takiego, po jakim długo jeszcze pozostaje pewne echo, które daje się słyszeć przy każdej sposobności; i wtedy to żyjątko zowie się zwierzęciem, a jego monada - duszą.

I na koniec powiedzonko, którym babka Russella katowała swego wnuka, kiedy ten był mały:

What's the mind?
It doesn't matter.
What's the matter?
Never mind.

środa, 7 maja 2008

Kasa dla telewizorów

Nasz Dziennik napisał:

2 mln 548 tys. 411 zł to kwota, jaką rząd Donalda Tuska przekazał wybranym stacjom telewizyjnym za emisję w dniach 28 kwietnia - 15 maja br. reklamówek promujących przyszłe "sukcesy rządu". Pieniądze przetransferowano w ramach kampanii promocyjnej Narodowej Strategii Spójności - serii telewizyjnych spotów typu "wybudujemy autostrady". Największy kawałek finansowego tortu przypadł mediom należącym do koncernu ITI: łącznie telewizje TVN, TVN 24 i TVN 7 otrzymały ok. 1 mln 270 tys. złotych. Ponad 600 tys. zł przypadło Polsatowi i TV 4, mediom należącym do Zygmunta Solorza-Żaka. Środki pochodziły z funduszy unijnych będących w dyspozycji Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

I dalej:

2,5 mln zł, jakie trafiły do mediów na przełomie kwietnia i maja, to nie pierwszy transfer środków finansowych w ramach promocji i reklamy. - Koszt zrealizowanej pod koniec 2007 r. wizerunkowej kampanii o charakterze promocyjnym, adresowanej do ogółu społeczeństwa, wyniósł łącznie - zakup mediów, kreacja i produkcja spotów oraz kreacja billboardów - ok. 4 mln 174 tys. zł brutto - informuje Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.

Cała ta sprawa oczywiście nie wygląda dobrze, bo proceder polega na tym, że rząd zabiera pieniądze ludziom, którzy pracują, po czym daje tę kasę właścicielom prywatnych firm, załatwiając sobie przy okazji propagandę. Nie ma znaczenia, czy rząd najpierw daje kasę właścicielom prywatnych firm w zamian za co właściciele prywatnych firm robią rządowi propagandę, czy, w określonych sytuacjach, najpierw właściciele prywatnych firm robią rządowi propagandę, a rząd kasę właścicielom prywatnych firm daje później. Nie ma też znaczenia to, że - jak twierdzi Ministerstwo Rozwoju Regionalnego - pieniędzy przeznaczonych na propagandę nie można przeznaczyć na inne cele. A jest tych pieniędzy w cholerę. Nasz Dziennik pisze:

Co najmniej 4 mln zł wydane pod koniec ubiegłego roku i ponad 2 mln zł wydane na przestrzeni kwietnia i maja br. to nie koniec pieniędzy, jakie mogą trafić do ośrodków medialnych zainteresowanych udziałem w rządowej propagandzie sukcesu. Tort jest spory i bez wątpienia starczy go do końca kadencji.

W latach 2007-2015 działania informacyjne i promocyjne o charakterze horyzontalnym są finansowane z działania 4.1 POPT 2007-2013 'Promocja i informacja'. Wysokość środków na działania informacyjne i promocyjne w ramach priorytetu: 62 mln 682 tys. 353 euro, z czego 85 proc. z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

O tym, co to jest cała ta Narodowa Strategia Spójności można poczytać na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (ja nie mogę - Narodowa Strategia Spójności :-))).

Kasy do wzięcia jest w cholerę, pewnie ludzie podymią trochę na blogach, że co ten rząd wyprawia, jako i ja dymię, ale oprócz dymienia stawiam pytanie: Ile kosztuje finansowanie z pieniędzy zabieranych ludziom, którzy pracują, utrzymywanie państwowej telewizji i państwowego radia? I czym wykładanie przez rząd kasy na TVP i PR różni się od wykładania przez rząd kasy na TVN i Polsat?

wtorek, 6 maja 2008

"Edukacja"

Art. 70. Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w punkcie 1. powiada:

Każdy ma prawo do nauki.

Super. Jednak w tym samym punkcie 1. czytamy:

Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa.

I to jest rzetelne stwierdzenie, żadna bajka. Jednak już w punkcie 2. Konstytucja opowiada bajki:

Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna.

Konstytucja opowiada bajki nie tylko w punkcie 2. art. 70., ale zostańmy przy edukacji. W związku z tym, że państwo zajmuje się nauczaniem dzieci, powołano ministerstwo od szkoły. Jest minister, wiceministrowie, kupa urzędników. Cała ta banda pracuje w jakichś budynkach, zużywa prąd, wodę, jeździ samochodami. Ministerstwo płaci rachunki za prąd, wodę, za telefony, za sprzęt, płaci pensje kierowcom, portierom, ochroniarzom itd. Do tego mamy kuratoria, z całą masą urzędasów i górą rachunków do płacenia. Do tego dochodzą jakieś wydziały oświaty, czyli miejsca pracy dla urzędasów pomniejszego sortu.

Wszystko to niby po to, żeby kształcić dzieciaki. OK.

Przeczytałem w Dzienniku, że Marcin Król napisał maturę z polskiego i oblał. Jakaś babka, polonistka, oceniła to, co napisał Król nie wiedząc, że to pisał Król i stwierdziła, że Król maturę oblał. Babka powiedziała, że gdyby to była stara matura, to Król zdałby śpiewająco, gdyż napisał kapitalny esej. Dlaczego zatem nową maturę Król oblał? Ano dlatego, że, jak utrzymuje polonistka, jego praca miała dyskwalifikującą ją wadę, mianowicie była o szesnaście słów za krótka i takiego eseju nawet się nie sprawdza.

Ciężko to pojąć, ale wychodzi na to, że w efekcie całego tego gówna z darmową edukacją utrzymywaną za kasę zabieraną ludziom, którzy pracują, nauczyciele oceniający prace maturzystów przede wszystkim sprawdzają, ile słów liczy sobie praca maturalna!

Zabawa w państwo opiekuńcze trwa w najlepsze.

*******

Znalazłem w necie, że aby zdać maturę z polskiego trzeba napisać jakiś test (w tym roku był to zdaje się test na temat tekstu Igora Jankego) i napisać wypracowanie na minimum 250 słów. Policzyłem i wyszło mi, że ten mój tekścik (bez tego co piszę pod gwiazdkami) ma 263 słowa, a zatem spełnia wymogi, że tak powiem, objętościowe. Taki bzdet!

Dictum sapienti sat.

poniedziałek, 5 maja 2008

Kłopoty z wiarą

Magdalena Środa napisała kolejny tekst, w którym utrzymuje, że katolicyzm jest do dupy. Arek Balwierz (Jospin) zwrócił uwagę m.in. na jedną śmiesznostkę. Oto Środa pisze:

W czasie komunii chłopi porzucają prace, kobiety zapominają o zmęczeniu, wszyscy – narzekając - podporządkowują się proboszczowi: dzieci wożone są na wielogodzinne przygotowania (proboszcza koszty benzyny nie interesują), rodziny zapożyczają się (w końcu jest komunijny kredyt), sprzątają Kościół i okolice, zbierają pieniądze na rozliczne dary („ołtarza”, „grobu” etc), kwiaty (nie mogą być „byle jakie”, zwłaszcza gdy na uroczystościach pojawi się biskup) i prezenty (rower i komputer już nie wystarczą), marzną w i przed Kościołem (o ile bowiem przeciętnego proboszcza stać na rozliczne dobra konsumpcyjne, o tyle rzadko kiedy - na ogrzewanie świątyni).

Od siebie dodam, że w czasie komunii wierni raczej nie marzną przed kościołem (Środa niepotrzebnie pisze "Kościół" z wielkiej litery) ani w kościele, bo w maju w ogóle wierni raczej nie marzną.

Dalej Środa pisze tak:

Polacy są narodem nieufnym, podejrzliwym, zamkniętym w obrębie rodzin, o bardzo niskim kapitale społecznym, zerowej aktywności lokalnej, nikłym zaangażowaniu na rzecz bliźnich, wysokiej przestępczości i odwrotnym do niej poziomie kultury osobistej.

Arek Balwierz (Jospin) podsumowuje Środowe stwierdzenia w ten sposób:

Czyli mamy zamkniętych, nietolerancyjnych, o zerowej aktywności lokalnej chłopów, którzy porzucają prace, zapominają o zmęczeniu i sprzątają kościół i okolice.

Dobra, to tylko taka ciekawostka śmieszna. Środa stawia dalej tezę, że katole to hipokryci. Dlaczego? Ano dlatego, że Moralne elementy wiary katolickiej nie mają żadnego przełożenia na postawy moralne. Katechizacja i nasycanie Polski różnymi rekolekcjami, mszami, krzyżami, modlitwami i sakramentami nie wpływa w ogóle na etyczność Polaków.

I dodaje:

Wiara nie tylko nie przekłada się na moralność, lecz również na wiedzę.

Mnie się wydaje, że wiara jednak jakoś przekłada się na wiedzę, chociażby na wiedzę o tym, co dla Środy jest banialukami. Zresztą - na co przekłada się granie w szachy i studiowanie szachów? Oczywiście na wiedzę, tyle, że jedynie na wiedzę o szachach. Trudno mieć pretensję do Ananda, który jest szachowym majstrem świata, o to, że gościu wymiatając w szachy nie nabywa wiedzy np. z dziedziny fizyki. Nikt też do Ananda pretensji o to nie ma, ale wielu zarzuca katolom to, że wkuwając katolskie brednie nie poszerzają wiedzy właściwej, tej, którą poszerzać powinni. Środa należy do tych wielu i Bóg z nią.

Ciekawa sprawa jest z tym przekładaniem się lub nie, wiary na moralność. Kai Nielsen, filozof, ateista, w książce "Moralność i wiara" pisze:

Aby nakaz boski stał się znaczącą racją moralną dla dokonania zgodnego z nim czynu - nie mówiąc już o rozstrzygającej racji moralnej - musi być przynajmniej wiadomo, że Bóg jest dobry. Człowiek wierzący, rzecz jasna, przekonany jest, iż Bóg jest dobry, lecz jakie ma podstawy, aby w to wierzyć? Jeśli powołuje sie na świadectwa Biblii, budowę świata, postępowanie Jezusa ucieleśniającego dobroć bożą, ujawnia tym samym, iż posiada wcześniejsze logicznie kryterium moralności, dla którego fakt istnienia jakiegoś bóstwa nie jest żadnym uzasadnieniem.

Właśnie. Ciężka sprawa z tą moralnością. Ojciec Bocheński w książce "Między logiką a wiarą", która jest zapisem rozmowy Jana Parysa z Bocheńskim, stwierdza, że to źle, iż wielu ludzi uważa, że religia ma monopol na rozróżnianie dobra od zła. I dalej: Nie jestem moralistą, ale myślę, że istnieje etyka niezależna. Tylko człowiekowi jest nieraz trudno za nią podążać jeśli nie ma podpórki. Religia jest taką podpórką.

Bocheński, rzecz jasna, nie deprecjonuje znaczenia religii, pokazuje tylko, że religia to co innego niż moralność, że wiara to nie to samo co etyka. Brian Davies we "Wprowadzeniu do filozofii religii" pisze:

Przypuśćmy, że zapytamy, czy teista musi uważać Boga za moralnie dobrego. (...) Czy musimy uważać, że wiara w Boga jest wiarą w istnienie moralnie dobrego podmiotu sprawczego? Czy musimy zakładać, że dobroć Boga ma charakter moralny? Wydaje mi się, że istnieją podstawy, aby na te pytania odpowiedzieć przecząco.

Dodaje przy tym, że teologowie nauczając o tym, że Bóg jest dobry nie twierdzą, że dobroć ta ma charakter moralny. Niezły numer. Przydałby się teraz jakiś kumaty teolog, żeby szczegółowiej objaśnić, co Davies ma na myśli.

W każdym razie problem polega na tym, że ludzie stawiają wierze niewłaściwe zarzuty (np. że nie poszerza wiedzy, czy wręcz, że stoi w opozycji do wiedzy) albo mają w stosunku do wiary niewłaściwe oczekiwania (np. że skutkiem wiary powinno być krystaliczne pod względem etycznym życie wierzących).

Ciężko to wszystko połapać, bo na pierwszy rzut oka wygląda na to, że człowiek wierzący powinien być dobrym człowiekiem, a wielu twierdzi, że w religii o to przede wszystkim chodzi. W gadule z Bartkiem (ex-DB) w salonie 24 napisałem:

Poza tym jeszcze to jest krzywe, że zawsze zaczynamy od tego, iż Bóg jest doskonały, dobry, wszechmocny itd. No pewnie jest, bo jak inaczej, ale mnie się to nie podoba, to nazywanie tego, jaki jest Bóg. Skąd wiemy jaki jest Bóg? Przecież możemy Boga ponazywać tylko tak, jak umiemy, i możemy Go ponazywać tylko nazwami, które znamy, które stworzyliśmy, które rozumiemy. I teraz - cała ta zabawa może nie mieć niczego wspólnego z tym, jaki jest Bóg.

To są moje krzywo napisane przemyślenia, natomiast fachowiec, św. Jan od Krzyża ujął to tak:

W tym życiu śmiertelnym żadne poznanie, ani pojęcie nadprzyrodzone, nie może być bezpośrednim środkiem do wzniosłego, miłosnego zjednoczenia z Bogiem.

I dalej:

Musi się więc dusza opróżnić z wszystkiego, co jest w jej mocy. Nawet pod względem rzeczy nadprzyrodzonych, choćby ich wiele otrzymała, musi być oderwana i w ciemnościach. Musi iść jak ślepiec trzymając się ciemnej wiary jako przewodniczki i światła, nie opierając się na żądnej rzeczy, którą poznaje, smakuje, czuje czy wyobraża sobie.

Czy to jest propozycja dla wszystkich? Albo przynajmniej dla wszystkich wierzących? A gdzie tam. Czy to jest w ogóle propozycja? Jasne, że nie. To jest tylko uwaga techniczna. Przerażająca uwaga techniczna. No bo jak zastosować się do tego, co przeraża najbardziej: musi być oderwana i w ciemnościach?

sobota, 3 maja 2008

j.

Premier przemówił w telewizorze, ale zanim przemówił, to zrobił w chuja Pati Kotecką, a jak już przemówił, to powiedział, że hańbą jest aby dzieci nie miały jedzenia i że już niedługo wszystkie dzieci będą miały jedzenie, zdaje się, że to jedzenie będą miały w szkole, gdyż szkoła, jak wiadomo, jest po to, aby dawać jedzenie dzieciom i organizować sprzątanie świata. Acha, dzieci w szkole będą mieć internet, to szkolne jedzenie będzie ciepłe, a Polska będzie w Nowej Europie liderem i będzie wyznaczać kierunki rozwoju. Będzie, będzie, będzie, będzie, będzie, będzie, będzie.

POLSKA!!!

***

Jezu, zlituj się nad nami wszystkimi, jak napisała Elizabeth George w książce Kto z was jest bez grzechu? i jak mówiła moja Babcia.



czwartek, 1 maja 2008

Sprawdź, jakie masz poglądy. Sonda.

Odpowiedz na pytania, a dowiesz się, jakie masz poglądy: czy jesteś socjaldemokratą, komunistą, anarchokapitalistą, minarchistą, leseferystą, faszystą, libertarianinem, anarchistą, konserwatystą, liberałem, socjalistą czy kibicem Pelikana Łowicz.

1. Czy jesteś za tym żeby:
- homoseksualiści mogli poślubiać homoseksualistki
- mężczyźni heteroseksualni mogli poślubiać mężczyzn heteroseksualnych
- mężczyźni homoseksualni mogli poślubiać mężczyzn heteroseksualnych
- państwo odczepiło się od tego, kto z kim żyje i jak

2. Chciałbyś oddawać podatki w wysokości:
- 10%
- 25%
- 40%
- 65%
- 75%
- 80%
- 100%

3. Chciałbyś żeby:
- państwo wiedziało, że pan Waldek 2 czerwca o godz. 13.54 sprzedał w swoim sklepie 52 deko mintaja
- państwo wiedziało, że pan Józio 2 czerwca o godz. 13.54 w sklepie pana Waldka kupił 52 deko mintaja
- państwo wiedziało, że pan Waldek 2 czerwca o godz. 13.54 sprzedał w swoim sklepie 52 deko mintaja, a pan Józio 2 czerwca o godz. 13.54 w sklepie pana Waldka kupił 52 deko mintaja
- państwo nie interesowało się tym, kto od kogo, kiedy, gdzie i za ile kupuje 52 deko mintaja

4. Chciałbyś żeby benzyna do aut kosztowała:
- 2,20 zł za litr
- 2,85 zł za litr
- 3,50 za litr
- 4,30 zł za litr

5. Chciałbyś dokładać się do zarobków:
- reżyserów filmowych (tak, jak jest teraz)
- lekarzy (tak, jak jest teraz)
- pielęgniarek (tak, jak jest teraz)
- palaczy w kotłowniach szpitalnych (tak, jak jest teraz)
- śpiewaków operowych (tak, jak jest teraz)
- woźnych w szkole (tak, jak jest teraz)
- hokeistów (tak, jak może być)
- muzyków folkowych (tak, jak może być)

6. Której z wymienionych nowoczesnych formacji, formacji na miarę XXI wieku jesteś fanem:
- posła Niesiołowskiego i jego kolegów partyjnych
- posła Gosiewskiego i jego kolegów partyjnych
- posła Kalisza i jego kolegów partyjnych
- posła Pawlaka i jego kolegów partyjnych

(Co? Nikt nie jest fanem żadnej z tych formacji? To jakim, kurwa, cudem, oni wszyscy siedzą w sejmie??!!)

7. Chciałbyś, żeby państwo zabroniło w pierwszej kolejności:
- jedzenia landrynek
- palenia na działce prasy codziennej
- picia piwa z butelek
- picia piwa z puszek
- chodzenia zimą bez rękawiczek
- przekraczania samochodem prędkości 35 km/h
- dawania dziewczynkom na imię Małgorzata

8. Kto powiedział, że piłka nożna to gra dla brutalnych dziewczynek, a nie dla delikatnych chłopców:
- Bronisław Komorowski
- eskcelencja Tadeusz Gocłowski
- Magdalena Środa
- Małgorzata Kożuchowska
- Monika Olejnik
- św. Tomasz z Akwinu
- Oscar Wilde

9. Jakie zadania państwa uważasz za najważniejsze:
- budowanie dróg, mostów, wiaduktów oraz tuneli
- produkowanie programów telewizyjnych i audycji radiowych
- nauczanie dzieci tabliczki mnożenia oraz czytania i pisania
- sprzątanie świata
- ustawianie na drogach radarów
- ustalanie cen rozmaitych produktów
- organizowanie rozgrywek piłkarskich
- wysyłanie wojska do Iraku, Afganistanu i gdziekolwiek indziej
- finansowanie nowoczesnych formacji politycznych, formacji na miarę XXI wieku, takich jak PO, PSL, LiD oraz PiS
- dawanie roboty Tomaszowi Lisowi
- notowanie tego, że 2 czerwca o godz. 13.54 pan Waldek sprzedał w swoim sklepie 52 deko mintaja

10. Uważasz, że co jest największym zagrożeniem dla ludzkości:
- globalne ocieplenie
- globalne oziębienie
- zwycięstwo uniosceptyków w referendum w Irlandii
- kibice warszawskiej Legii
- katoliccy fundamentaliści
- nietolerancja
- brak możliwości oglądania przez sędziów piłkarskich powtórek spornych akcji
- Młodzież Wszechpolska

Odpowiedziałeś na wszystkie pytania? No, to teraz już wiesz, czy jesteś socjaldemokratą, komunistą, anarchokapitalistą, minarchistą, leseferystą, faszystą, libertarianinem, anarchistą, konserwatystą, liberałem, socjalistą czy kibicem Pelikana Łowicz.

Nanny state

Siwecki przywołał przykłady na to, jak państwo opiekuje się ludźmi.

Nowy Jork wypowiedział wojnę potrawom zawierającym substancje szkodliwe dla zdrowia. Na celowniku znalazł się pewien niedobry tłuszcz. Rada Zdrowia Miasta Nowy Jork jednogłośnie postanowiła przystąpić do realizacji planu wprowadzenia w 20 tysiącach nowojorskich restauracjach zakazu podawania potraw zawierających więcej niż odrobinę tzw. tłuszczów trans (izomery trans kwasów tłuszczowych, powstają podczas utwardzania olejów roślinnych - przyp. Onet). Lekarze i dietetycy uważają, że te chemicznie przetwarzane substancje zwiększają ryzyko chorób serca.

I dalej:

Projekt nowej ustawy przedstawiony w stanie Mississippi zakazuje restauracjom obsługi otyłych klientów. Jak podaje Daily Telegraph nowe przepisy przewidują, że inspektorzy sanitarni mogliby cofnąć licencję lokalowi, który "ustawicznie" obsługuje klientów z dużą nadwagą. Zgodnie z wynikami ostatnich badań przeprowadzonych przez władze stanowe 2/3 dorosłych mieszkańców Mississippi ma nadwagę, a 30% cierpi na otyłość.

Ktoś naiwny mógłby powiedzieć: no i co z tego, jak ludzie chcą, to niech jedzą i tyją, po co tu interweniować.

Musiałby by to jednak być ktoś naiwny do imentu. Rybka tkwi w tym:

Opieka medyczna nad tymi osobami kosztuje budżet stanowy około 220 mln dolarów rocznie.

Właśnie. Sekwencja wydarzeń jest taka:

- państwo wprowadza obowiązkowe ubezpieczenia

- państwo pilnuje, żeby bydło pracowało i płaciło przymusowe składki ubezpieczeniowe

- państwo dba o to, żeby bydło za wcześnie nie zachorowało, bo leczenie bydła kosztuje; w związku z tym państwo pilnuje, żeby bydło miało właściwą paszę, żeby nie jarało fajek itd.

- jak bydło, z racji wieku lub ciężkiej choroby, nie może już pracować, państwo zapewnia bydłu godną śmierć.

Państwo uprawiające ten proceder nazywa się państwem opiekuńczym.