statsy

wtorek, 22 marca 2011

Jezus

Administracja naszego osiedla zorganizowała konferencję prasową z Jezusem. Chodzi o to, że podczas konferencji Jezus nie zadawał pytań, tylko Jemu zadawali. To się wszystko stało jakoś tak, że pani Wiesia, co to jest sekretarką kogoś tam ważnego w administracji, miała objawienie prywatne, podczas którego z Matką Boską pogadała i w końcu obie Panie ustaliły, że Matka Boska spróbuje załatwić, żeby Jezus wystąpił na konferencji prasowej u nas na osiedlu. Matka Boska załatwiła co trzeba i Jezus na konferencji prasowej wystąpił.
Fajnie wyglądał. Dżinsy, marynarka, buty kowbojskie. No wypisz wymaluj Raylan Givens z Justified, czyli Timothy David Olyphant. Oto jak wygląda Raylan Givens:

Jezus, w przeciwieństwie do Raylana Givensa na zdjęciu, nie miał kapelusza.
Na konferencji prasowej było mnóstwo ludzi; jakieś dwa i pół tysiąca ludzi w sali mogącej pomieścić sto osób - ot, taki mały cud. Wielu było ludzi powszechnie znanych. Dalajlama, aczkolwiek został zaproszony, nie przyjechał. Dał cynę, że właśnie zrzeka się przywództwa politycznego, w związku z czym ma kupę papierkowej roboty i nie da rady przyjechać.
Konferencję otworzył prezes naszej spółdzielni mieszkaniowej, który przedstawił Jezusa i powiedział, że o Jezusie fajnie napisali w Biblii Tysiąclecia, na co Jezus powiedział, że On woli Biblię Poznańską; ze względu na tłumaczenie i obfite przypiski.
Wtedy głos zabrała Monika Olejnik, która powiedziała, że chce powiedzieć tylko to, że po Smoleńsku wzięła udział w różańcu odprawianym w kaplicy prezydenckiej, a także uroniła łzy. Jezus uśmiechnął się, ale słów Moniki Olejnik nie skomentował.
Jak Jezus nie skomentował słów Moniki Olejnik, to Quasi odważnie obwieścił, że nie wierzy w to, że Jezus to Jezus, jakkolwiek rozumie, że wielu uważa, iż ten wyglądający jak Raylan Givens jest Jezusem. I żeby w sposób racjonalny zmusić publiczność do krytycznego myślenia, zapytał Jezusa o to, w jaki to niby sposób Jezus do spółki z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym stworzyli świat, skoro wtedy nie było Wikipedii, z której mogliby czerpać wszelką wiedzę, w tym wiedzę na temat stwarzania świata.
Kiedy Quasi zadał swoje pytanie, to galopujący major powiedział: - He, he, he.
Jak galopujący major powiedział: - He, he, he - to Jezus rzekł: - Quasi, no weź ty wystaw sobie, że rzecz polega na tym, iż Bóg Ojciec, Duch Święty i Ja, nie musimy czerpać wiedzy skądkolwiek.
Na to Quasi: - No jak nie musicie czerpać? Jakim to sposobem może istnieć taki byt, który wie coś, o czym nie dowiedział się skądś?
Wtedy galopujący major powiedział: - He, he, he.
Na co Jezus: - Quasi, ale My nie jesteśmy bytem.
Na to Quasi: - Jak to, nie jesteście bytem? A czym w takim razie jesteście?
Na to galopujący major: - He, he, he.
Na to Jezus: - Dobra Quasi, masz godzinkę na gadułę o tym?
Na to Quasi: - Pewnie, że mam.
Na to galopujący major: - He, he, he.
Ale wtedy ludzie zaczęli krzyczeć, żeby Quasi dał spokój, bo tu ciekawsze są rzeczy do obgadania niż kombinowanie, czy ktoś jest byt, czy nie byt. I Waldek, który robi w osiedlowej kotłowni zapytał Jezusa, czy Jezus uważa, że mamy dobry rząd. A Jezus zapytał Waldka: - A Twoim zdaniem, Waldek, dobry rząd to jaki?
Na co Waldek się zapędził i powiedział: - No właśnie, kurwa ich mać! - I od razu dodał: - Sorry, Dżizas.
Na co Jezus powiedział: - Nie ma sprawy.
I wtedy Richard Dawkins powiedział, że on chce powiedzieć tylko to, że teraz ma takie zdanie, że Pan Bóg istnieje na 53%, a zatem bardziej możliwe jest, że Pan Bóg istnieje, niż że nie istnieje.
Na co Jezus powiedział: - O! A to spora niespodzianka! Co takiego stało się, Richardzie, że ci się obliczenia zmieniły?
Na co Dawkins odparł, że wziął sobie do serca te oto słowa profesora Richarda Swinburne'a, który w książce Is There a God? o książkach Dawkinsa i jego kumpli napisał tak:
Z teoriami naukowymi, bronionymi w tych książkach, dyskutuję stosunkowo niewiele i mogę tylko podziwiać głębię fizykalnych intuicji Hawkinga oraz jasność wypowiedzi Dawkinsa. Książki te jednak sugerują, jakoby zawarte w nich teorie naukowe wskazywały, iż nie istnieje żaden Bóg w jakikolwiek sposób zaangażowany w podtrzymywanie świata. Autorzy ci jednak nie są zbyt dobrze zaznajomieni z dyskusjami filozoficznymi; często też brak im świadomości, w jakim zakresie ich poglądy, dotyczące Boga, narażone są na krytykę.
Na co Jezus powiedział: - No i super.
I wtedy głos zabrał Stefan Niesiołowski, który zapytał, czy Jezus zgadza się z tym, że pisiory to ludzie chorzy umysłowo, którzy pełni są nienawiści i plują jadem i że są oderwani od rzeczywistości.
A Jezus powiedział: - Stefan, zróbmy tak: ty powiesz, co wiesz wszystko o pisiorach, a Ja powiem wszystko, co wiem o tobie. Deal?
Na co Niesiołowski zakrzyknął: - A dajmy raz na zawsze spokój waśniom i sporom! Pan światłem moim i zbawieniem moim!
- Właśnie! - również zakrzyknął Dawkins. - Oto jest motto mojego Oxford University: - Dominus illuminatio mea!
A wtedy chłopy, co to były na konferencji prasowej, wychodząc z założenia, że On z celnikami jadł i nie znał, co to wróg, zapytały, czy Jezus poszedłby z nimi na piwo, na co Jezus powiedział, że jasne, poszedłby. I poszli.
Moi sąsiedzi też byli pośród tych, którzy poszli na piwo z Jezusem. Jak mi opowiedzą, o czym z Jezusem przy piwie pogadali, to ja Wam to zreferuję. Macie moje słowo.

piątek, 18 marca 2011

Se pod klatką pogadaliśmy

Ludzie śmieją się z Komorowskiego, że on bulu napisał i nadzieji napisał, a niektórzy mówią, że napisał jeszcze Japoni. Śmieją się zatem ludzie z Komorowskiego, ale chyba nie wszyscy. Jakże bowiem śmiać się z Komorowskiego tym, którzy na Komorowskiego kartkę wrzucili? Jak to się dzieje, że ludzie na Komorowskiego kartki wrzucali, to napisał pięknie Rolex. Poczytajcie.

Myślę sobie, że ci, którzy się z Komorowskiego nie śmieją, to chyba samym sobie mówią coś takiego, że nic to bulu, nic to nadzieji, a jeśli nawet Japoni to także nic. No bo dlaczego coś? I jeszcze mówią, że jak pomylić NATO z Afganistanem to też nic, powodzianom powiedzieć, że woda już tak ma, że postoi i spłynie to również nic, kaszalotami kobiety nazwać nic, jak się gumowego fiuta dostanie to obejrzeć go i na stole przed kobietą położyć jak najbardziej nic, z Wikipedii uczyć się o instytucjach państwowych tak samo nic. To wszystko nic, bo przecież... No właśnie, bo co?

A znowu przed klatką gadaliśmy, bo czasem, jak chłopy wieczorem do sklepiku wyjdą piwa dokupić, to se tak przed klatką postoimy i pogadamy, fajkę wypalimy, ot, takie sąsiedzkie drobne zwyczaje, no więc kiedy tak przed klatką gadaliśmy, to jeden taki Mieciu, co już na emeryturze jest i mówi, że ma w dupie komunę, powiedział, że przecież mogliby tego Komorowskiego jakoś pilnować albo coś, że jak nie umie pisać to żeby nie pisał no i żeby może jeszcze nie gadał do ludzi. Wtedy Waldek powiedział, że jak to pilnować, kto niby ma pilnować, skoro oni do pilnowania Komorowskiego dali Nowaka, a przecież wiadomo jaki jest Nowak, i że tu trzeba by jeszcze Nowka pilnować, ale kto niby miałby pilnować Nowaka. Na to stary Beda, co też jest na emeryturze i chyba też komunę ma w dupie powiedział, że byłyby fajne jaja, gdyby do pilnowania Nowaka dali Grasia. Wszyscy żeśmy się uśmiali ale Mieciu zapytał, który to Graś, a stary Beda powiedział, że ten co na konferencji po rusku gadał, no to i Mieciu się uśmiał jak usłyszał, że Graś to właśnie ten.

Na koniec Student, który nie jest studentem, tylko kiedyś był i to nawet takim, że skończył studia, powiedział, że ta ekipa nic nie umie zrobić żeby to miało ręce i nogi, na co Waldek zapytał, czy Studentowi chodzi o to, że chleb drogi i benzyna i cukier, ale Student powiedział, że o to też ale najbardziej to chodzi mu o to, że jakby oni umieli coś zrobić porządnie to by upilnowali, żeby Komorowski nie pokazywał, że nie umie pisać po polsku na drugi dzień po tym, jak Sikorski kazał niedorżniętym watahom nauczyć się Polskę kochać.

poniedziałek, 14 marca 2011

96 i 96

Igor Janke powiesił u siebie ten film:



i w tekście zatytułowanym Barbarzyństwo napisał między innymi:

To obraz wstrząsający. W naszej kulturze zbieranie palących się zniczy, kwiatów jest czynem barbarzyńskim. Nie mogę zrozumieć, czym kierują się ludzie podejmujący takie decyzje. Jeśli myślą, że  w ten sposób ukryją to, że ktoś te znicze zapala, jest niespełna rozumu.

W komentarzach pod tekstem ludzie przeważnie zgadzają się z Autorem, że mamy do czynienia z czynem barbarzyńskim, ale też, co oczywiste, wpisują się i tacy jak Miki, który stwierdza:

Jak nie potraficie po sobie posprzątać to ktoś to musi zrobić za was. Proste. Tam nie ma żadnej nekropolii, miejsca na kwiaty, czy znicze. To chodnik w reprezentacyjnej części miasta.

Oto Miki, człowiek światły, wyzwolony z zabobonów, racjonalny. Chce, żeby ludzie sprzątali po sobie. Miki chce mieć posprzątane.

***

Tutaj napisałem, że już kiedyś przeżyłem swoje 96. Rocznicę tamtego 96 obchodzę 15 kwietnia. Od 1989 roku. 15 kwietnia 1989 na stadionie Hillsborough w Sheffield zginęło 96 kibiców Poolu (nawpuszczali za dużo ludzi do sektora i ludzie jedni drugich podusili - od tego czasu na stadionach w Anglii nie ma żadnych ogrodzeń). Tu są zdjęcia z 15 kwietnia 1989:



Zobaczcie jaką tablicę przed stadionem Poolu postawiono tamtym 96:

I ludzie kładli kwiaty i znicze i co roku kładą.

Janke w swoim tekście pisze:

Tak samo jak trudne do zrozumienia była decyzja warszawskich radnych z PO, by 10 kwietnia, w rocznicę katastrofy, w której zginął prezydent,  najwyżsi urzędnicy państwowi i politycy różnych partii, także Platformy Obywatelskiej,  nie wywieszać flag z kirem i nie włączyć syren.

A w Liverpoolu ludzie czczą pamięć zmarłych; na ulicach czczą:


A na Anfield Road każdego 15 kwietnia jest uroczystość upamiętniająca śmierć 96, uroczystość połączona z nabożeństwem:







Wyobraźcie sobie, co by się stało, jakby tak w Liverpoolu kierownicy tamtejszego kawałka kuli ziemskiej uchwalili, że żadnych uroczystości nie będzie. Albo wyobraźcie sobie, że Miki z podobnymi sobie miłośnikami czystości zabraliby się za sprzątanie kwiatów i zniczy, które ludzie położyli. Wyobraziliście sobie? No właśnie. To jeszcze i to Wam powiem, że nieźle tu sobie naśmieciłem na blogu; tymi fotkami i filmami. Ale to mój blog i mogę sobie śmiecić.

Wychodzi na to, że ludzie w Liverpoolu są bardziej u siebie, niż my jesteśmy u siebie. Tym ludziom w Liverpoolu Miki nie ośmieliłby się sprzątać. Dlaczego ośmiela się sprzątać nam?

***

Na koniec dam tę pieśń, w końcu 15 kwietnia za chwilę:



Wklejam fotkę tej koszulki, o której Jareckiemu w komentarzu napisałem:


Wydaje

Janusz Korwin-Mikke swój tekst na blogu kończy tak:

Celem „klasy politycznej” jest, byśmy jak najwięcej gadali o „Smoleńsku”, homosiach, „parytecie” i „prezydencji w Unii” - zapominając o pieniądzach, które „Banda Czworga” rabuje, marnotrawi i kradnie.

Bardzo ładnie, natomiast moim zdaniem "Smoleńsk" nie pasuje do tego zestawienia, bo jak będziemy odpuszczać nawet takie rzeczy, to już po nas. Dobra, parę dni temu napadłem na Wiktora Osiatyńskiego, ale żeby nie było, że jak ktoś napisze coś przytomnie, to ja tego nie docenię tylko dlatego, że to akurat ten ktoś napisał, dam dwa cytaty z tego samego tekstu Osiatyńskiego, o którym to tekście parę dni temu pisałem:

Od narodzin współczesnej demokracji pod koniec XIX wieku głównym obszarem konfliktu była rola państwa w redystrybucji dochodu narodowego.

Oraz:

Przez setki lat polityczny dyskurs demokracji obracał się wokół kwestii alokacji i redystrybucji zasobów.

Po co te wypiski z Korwin-Mikkego i Osiatyńskiego? A tak sobie, bo mnie się wydaje, że mnóstwo ludzi (nie wiem, czy większość, czy nie większość) myśli, że w polityce, takiej, jaką mamy dzisiaj, chodzi przede wszystkim o jakieś prawa człowieków, o patriotyzm, o lepsze życie ludzi itd. Poważnie, tak mi się wydaje.

środa, 9 marca 2011

Podkusiło



Mnie podkusiło i w Uważam Rze wywiad Filipa Memchesa z Ewą Thompson przeczytałem. Przeczytałem, że dzisiaj Polsce najbardziej grozi uzależnienie od Rosji. Że przebieg śledztwa smoleńskiego bardzo obniżył prestiż Polski w świecie i że się Thompson wierzyć nie chce, iż rząd polski po takiej klęsce nie podał się do dymisji. Że właśnie trwa rekolonizacja świata i Polska musi uniknąć rzeczy najgorszej, czyli znalezienia się w obcym jej kręgu cywilizacyjnym. A znowu w wywiadzie braci Karnowskich Jadwiga Staniszkis powiedziała, że Rosja dlatego traktuje nas w sprawie śledztwa smoleńskiego tak, jak nas traktuje, bo Rosja nie liczy się ze słabymi. I jeszcze powiedziała o tych czterech latach zmarnowanych przez Tuska, w różnych kontekstach zmarnowanych. Jeszcze nie miałem dość, więc przeczytałem książkę Johna Blundella Margaret Thatcher. Portret Żelaznej Damy, co to ją Zysk i S-ka wydał przed chwilą. Ma ta książka 365 stron. I pomyślałem sobie, że te Bryty tak niedawno miały swoje świetne lata, kiedy zaczęły strasznie rzeźbiąc w gównie, ale dokonały wielkich rzeczy. Ależ to musi być wspaniałe robić coś z sensem, coś dobrego i na dodatek robić skutecznie!

Ech, nawrzucałbym kurew obficie, ale sem obraz święty powiesił, więc się muszę miarkować w Wielkim Poście. Przynajmniej w tym pierwszym tekściku.

wtorek, 8 marca 2011

Nowa narracja, stara narracja

W najnowszym Znaku (marzec) tekst Wiktora Osiatyńskiego Prawa człowieka i ich granice. Czytam sobie, co Osiatyński napisał, a to o konstytucjonalizmie, a to o demokracji i dojeżdżam do miejsca, w którym autor opisuje nieliberalną, populistyczną demokrację. Nieliberalna, populistyczna demokracja to jest taka, w której przywódcy myślą, że mogą mieć nieograniczoną władzę, a mogą, ich zdaniem, dlatego, że wybory wygrali. Osiatyński stwierdza, że wielu takich przywódców to nawet próbowało znieść podział władzy po to, żeby kontrolować wszystko, łącznie z sądownictwem. Pomyślałem sobie: - Ho, ho, ho! A to nam Osiatyński nową narrację prezentuje! Widać przejrzał na oczy, w jednym szeregu z Marcinem Mellerem oraz Kazimierzem Staszewskim się ustawił i raz dwa rozprawi się z tymi gadkami o rozgrzanych sędziach.

Osiatyński sądy zostawił jednak w spokoju, ale za to pokazał różnicę między dyktatorem i populistycznym przywódcą. Różnica jest taka, że dyktator mówi: - Bój się mnie, inaczej cię skrzywdzę. Z kolei populistyczny przywódca powiada: - Bój się ich, a ja cię ocalę.

Jak to przeczytałem, to pomyślałem, że teraz to już Osiatyński wyśmieje Tuska, który ludzi Kaczyńskim straszy, bo teraz taka nowa narracja jest, żeby Tuska wyśmiewać, ale Osiatyński Tuska oszczędził, natomiast celnie zauważył, że populistyczni przywódcy nieuchronnie oddalają się od demokracji, na co przekonujących dowodów dostarczają Iran Chomeiniego, Wenezuela Chaveza, Białoruś Łukaszenki oraz Rosja Putina.

- Tam do licha! - tak sobie pomyślałem - Musi Osiatyński pokaże zaraz, co myśli o tej szopce pod tytułem pojednanie z Rosją, o tym bajaniu, że cały ten brak demokracji w Rosji Putina można wytłumaczyć rosyjską wrażliwością, jakże inną od naszej.

Osiatyński niczego takiego nie pokazał, natomiast zaraz po wzmiance o Rosji Putina, który to Putin jest przykładem na to, jak populistyczny przywódca nieuchronnie odchodzi od demokracji, daje takie zdanie:

Niebezpiecznie blisko tej granicy zbliżyła się Polska pod rządami braci Kaczyńskich.

Pomyślałem sobie, że jak pod rządami Kaczyńskich, przecież Kaczyńscy nie rządzą, a jeden nawet nie żyje, ale zaraz zakumałem, że Osiatyńskiemu chyba chodzi o Polskę z lat 2005-2007. Pewnie tak, ale co wtedy z tą nową narracją, którą nas Osiatyński uraczył? Mogłoby to być, że Osiatyński żadnej nowej narracji nie prezentuje, tylko po staremu w Kaczyńskich celuje? Wpadłem w panikę, bo jeśli Osiatyński po staremu w Kaczyńskich celuje, to co Osiatyński z tą Rosją Putina wyjeżdża? A może w latach 2005-2007 Rosja nie była aż taka porządna, żeby się z nią jednać i może w tych latach opiniotwórcze gazety mogły o Rosji pisać różne brzydkie rzeczy?

Postanowiłem rzetelnie zbadać sprawę, ale najpierw do końca przeczytałem tekst Osiatyńskiego, a jak już przeczytałem, to znalazłem info, że ten tekst jest fragmentem książki Prawa człowieka i ich granice, którą Znak obiecuje, że wyda w marcu, czyli na dniach.

Takie info może zmieniać zupełnie postać rzeczy. Może być przecież tak, że Osiatyński nowej narracji nie zaprezentował, w jednym szeregu z Marcinem Mellerem oraz Kazimierzem Staszewskim się nie ustawił, tylko po prostu dopiero teraz mu wydają coś, co napisał dawniej. Gdyby sprawy miały się właśnie tak, to śmiesznie jest, bo ta książka chyba za późno wyjdzie, ale może Osiatyński i Znak wiedzą coś, czego nie wiedzą Marcin Meller oraz Kazimierz Staszewski.