W najnowszym Znaku (marzec) tekst Wiktora Osiatyńskiego Prawa człowieka i ich granice. Czytam sobie, co Osiatyński napisał, a to o konstytucjonalizmie, a to o demokracji i dojeżdżam do miejsca, w którym autor opisuje nieliberalną, populistyczną demokrację. Nieliberalna, populistyczna demokracja to jest taka, w której przywódcy myślą, że mogą mieć nieograniczoną władzę, a mogą, ich zdaniem, dlatego, że wybory wygrali. Osiatyński stwierdza, że wielu takich przywódców to nawet próbowało znieść podział władzy po to, żeby kontrolować wszystko, łącznie z sądownictwem. Pomyślałem sobie: - Ho, ho, ho! A to nam Osiatyński nową narrację prezentuje! Widać przejrzał na oczy, w jednym szeregu z Marcinem Mellerem oraz Kazimierzem Staszewskim się ustawił i raz dwa rozprawi się z tymi gadkami o rozgrzanych sędziach.
Osiatyński sądy zostawił jednak w spokoju, ale za to pokazał różnicę między dyktatorem i populistycznym przywódcą. Różnica jest taka, że dyktator mówi: - Bój się mnie, inaczej cię skrzywdzę. Z kolei populistyczny przywódca powiada: - Bój się ich, a ja cię ocalę.
Jak to przeczytałem, to pomyślałem, że teraz to już Osiatyński wyśmieje Tuska, który ludzi Kaczyńskim straszy, bo teraz taka nowa narracja jest, żeby Tuska wyśmiewać, ale Osiatyński Tuska oszczędził, natomiast celnie zauważył, że populistyczni przywódcy nieuchronnie oddalają się od demokracji, na co przekonujących dowodów dostarczają Iran Chomeiniego, Wenezuela Chaveza, Białoruś Łukaszenki oraz Rosja Putina.
- Tam do licha! - tak sobie pomyślałem - Musi Osiatyński pokaże zaraz, co myśli o tej szopce pod tytułem pojednanie z Rosją, o tym bajaniu, że cały ten brak demokracji w Rosji Putina można wytłumaczyć rosyjską wrażliwością, jakże inną od naszej.
Osiatyński niczego takiego nie pokazał, natomiast zaraz po wzmiance o Rosji Putina, który to Putin jest przykładem na to, jak populistyczny przywódca nieuchronnie odchodzi od demokracji, daje takie zdanie:
Niebezpiecznie blisko tej granicy zbliżyła się Polska pod rządami braci Kaczyńskich.
Pomyślałem sobie, że jak pod rządami Kaczyńskich, przecież Kaczyńscy nie rządzą, a jeden nawet nie żyje, ale zaraz zakumałem, że Osiatyńskiemu chyba chodzi o Polskę z lat 2005-2007. Pewnie tak, ale co wtedy z tą nową narracją, którą nas Osiatyński uraczył? Mogłoby to być, że Osiatyński żadnej nowej narracji nie prezentuje, tylko po staremu w Kaczyńskich celuje? Wpadłem w panikę, bo jeśli Osiatyński po staremu w Kaczyńskich celuje, to co Osiatyński z tą Rosją Putina wyjeżdża? A może w latach 2005-2007 Rosja nie była aż taka porządna, żeby się z nią jednać i może w tych latach opiniotwórcze gazety mogły o Rosji pisać różne brzydkie rzeczy?
Postanowiłem rzetelnie zbadać sprawę, ale najpierw do końca przeczytałem tekst Osiatyńskiego, a jak już przeczytałem, to znalazłem info, że ten tekst jest fragmentem książki Prawa człowieka i ich granice, którą Znak obiecuje, że wyda w marcu, czyli na dniach.
Takie info może zmieniać zupełnie postać rzeczy. Może być przecież tak, że Osiatyński nowej narracji nie zaprezentował, w jednym szeregu z Marcinem Mellerem oraz Kazimierzem Staszewskim się nie ustawił, tylko po prostu dopiero teraz mu wydają coś, co napisał dawniej. Gdyby sprawy miały się właśnie tak, to śmiesznie jest, bo ta książka chyba za późno wyjdzie, ale może Osiatyński i Znak wiedzą coś, czego nie wiedzą Marcin Meller oraz Kazimierz Staszewski.
2 komentarze:
Wyrusie,
Zawsze zaglądam do Ciebie na "dobranoc":)
Gdzie Ty znajdujesz takie fajne tematy?
Kiedyś Neewswek pisał o Kaczyńskim ,że jest "jak Putin".
To by ostatni numer , który przeczytałam.
Osiatyński? Zapomniałam ,że ktoś taki jest.
Chyba się zakonserwował.
>marta.kuter
Tematy gdzie znajduję? Czytam sobie i znajduję. Jak inaczej? :-)))
Pozdro.
Prześlij komentarz