statsy

poniedziałek, 31 maja 2010

Trójka, ach, Trójka

Ach, ten legendarny Program Trzeci Polskiego Radia, ta legendarna Trójka. Kto, o ile nie jest szczawikiem urodzonym w Trzeciej RP albo chwilę przed jej powstaniem, nie słuchał kultowej Trójki? Kto nie zachwycał się tą oazą normalności i wolności, jaką stworzyły w Trójce ikony polskiej sztuki radiowej? Ach, Trójka...

Trójka trzyma fason, bo nie ma to tamto albo żeby coś tam. W Trójce jest taka świetna audycja - Salon polityczny Trójki. 26 maja gościem Salonu była Małgorzata Kidawa-Błońska, a po programie Trójka na swojej stronie powiesiła plik z dźwiękowym zapisem rozmowy.




Obrazek jest stąd - kliknijcie, to się powiększy.

27 maja gościem Salonu był Wacław Martyniuk - można sobie ściągnąć plik z zapisem audycji.



 fotka stąd

28 w Salonie gościł Janusz Korwin-Mikke i zapisu tej rozmowy Trójka nie powiesiła, ach, nie powiesiła.




fotka stąd

Pomyślałem, że trzy dni to może dla Trójki za mało, żeby zdążyć powiesić plik, ale oto dzisiaj, 31 maja, gościem Salonu był Grzegorz Napieralski i plik z zapisem tej audycji jest do ściągnięcia na stronie Trójki.




fotka stąd

Gdyby ktoś był ciekaw, co takiego Korwin-Mikke naopowiadał Michałowi Karnowskiemu, że aż Trójka nie powiesiła, ach, nie powiesiła, zapisu tej rozmowy, może sobie posłuchać audycji w innym, niż strona Trójki, miejscu. Część pierwsza jest tutaj, a część druga tutaj.

Pomyślałem sobie, że to chyba nie jest dobrze, kiedy Trójka czegoś na swojej stronie nie wiesza, a ludzie nieodpowiedzialni wieszają to coś na innych stronach. No bo chyba nie po to Trójka czegoś nie wiesza, żeby inni wieszali. Będzie trzeba zrobić porządek z całym tym Netem, bo tak, jak jest, nie może być.

-------------------------------

Ostatni raz sprawdziłem, czy na stronie Trójki wisi plik z zapisem rozmowy z JKM-em, o godz. 10.45. Pliku nie ma.

-------------------------------

DOPISEK

Poszukałem w Necie, czy ktoś to zauważył no i zauważył :-) Na blogu Korwin-Mikkego ludzie się zastanawiają, dlaczego nie ma zapisu rozmowy z JKM-em.


fotka stąd

-----------------------------------

ALLELUJA!!!

Trójka, po ponad TRZECH DOBACH, powiesiła zapis dźwiękowy audycji, w której wystąpił Janusz Korwin-Mikke! Nie wiem o której to powiesili, bo zamiast sprawdzać, jeździłem na motorze. I powiem Wam, że jeździłem z dobrym skutkiem :-))) W każdym razie miło jest wiedzieć, że różne ważne człowieki czytają mojego bloga i na dodatek reagują :-))) Oczywiście reagują do czasu, bo porządek w Necie trzeba będzie zrobić tak czy siak, ale co tam - teraz świętuję, a po to, by godnie świętować, jadę do fajnego sklepu nabyć w drodze kupna łiskacza :-)))


niedziela, 30 maja 2010

I tak nie ma pewności, że ciotkom Matyldom można pomóc

W dziele Polityka Arystoteles wyróżnił trzy ustroje właściwe i trzy ustroje zwyrodniałe. Ustroje właściwe to:

- monarchia, w której jeden rządzi dla dobra wszystkich
- arystokracja, w której nieliczni rządzą dla dobra wszystkich
- politeja, w której wszyscy sprawują rządy dla dobra wszystkich.

Ustrojami zwyrodniałymi są:

- tyrania, w której jeden rządzi tylko dla swojego dobra
- oligarchia, w której nieliczni rządzą mając na uwadze tylko swoje dobro
- demokracja, w której większość sprawuje rządy dla dobra siebie samej.

Żaden ustrój zwyrodniały nie ma na względzie dobra ogółu.
[Arystoteles. Polityka. III. 5.]

Moim zdaniem nie istnieje coś takiego jak demokracja, bo to, co ludzie uważają za demokrację jest oligarchią. Nie ma czegoś takiego jak rządy ludu (większości), bo zawsze rządzi oligarchia.

Jeśli ktoś zna jakąś uczciwą ciotkę Matyldę, to niech ją zaprosi na piwo i zapyta, jak ciotka Matylda ocenia taką oto sytuację: większość chce żeby prawo pozwalało na zabijanie blondynów, którzy ukończyli 21 lat i którzy mają powyżej 193 cm wzrostu. Każda ciotka Matylda odpowie, że byłoby to złe prawo, bo nie można zabijać kogokolwiek tylko dlatego, że ten ktoś jest blondynem, ukończył 21 lat i ma powyżej 193 cm wzrostu. Jeżeli zapytacie, z czego wynika to, że nie można zabijać blondynów, ciotka Matylda nie będzie wiedzieć. Z jednej strony bowiem skoro większość czegoś chce, to, jeśli mamy mieć demokrację, trzeba to coś wprowadzić w życie, z drugiej jednak strony nawet ciotka Matylda jakoś tam czuje, że zabijanie ludzi z powodu tego, że są blondynami, ukończyli 21 lat i mają powyżej 193 cm wzrostu jest czymś złym. Ciotka Matylda ma dysonans poznawczy, co bierze się z tego, że ciotka Matylda nie jest jeszcze produktem końcowym, nie jest jeszcze wyhodowana, tak, jak kierownicy kuli ziemskiej chcieliby, żeby była wyhodowana; ciotka Matylda miała normalną matkę, normalnego ojca, normalną rodzinę, być może nawet ta rodzina chodziła do kościoła, więc nie jest możliwe, aby ciotka Matylda od razu była ciotką Matyldą doskonałą.

Powtarzam - nie ma żadnej demokracji, natomiast jest oligarchia. Ćwiczenie dla ciotek Matyld: skoro ciotki Matyldy wierzą w demokrację, a jednocześnie uważają, że zabijanie kogokolwiek z tego powodu, że ten ktoś jest blondynem, ukończył 21 lat i ma powyżej 193 cm wzrostu jest złe, to jak ciotki Matyldy wytłumaczą, że w demokracji nie ma możliwości wprowadzenia prawa pozwalającego na zabijanie odpowiednio wiekowych i odpowiednio wysokich blondynów? Odpowiadam - bo o prawie nie decyduje lud (większość) tylko oligarchia.

Do współczesnej oligarchii zalicza się rządy, czyli egzekutywę, a egzekutywa coraz ściślej współpracuje z sądami. Prawo już się nie liczy - nie ma czegoś takiego jak Rechtsstaat. Jeśli ciotki Matyldy nie kumają, o co chodzi z tymi sądami, to proponuję, aby ciotki Matyldy znalazły sobie wykład sędziego Antonina Scalii, sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki, który to wykład sędzia Scalia, na zaproszenie ś.p. Janusza Kochanowskiego, wygłosił w Warszawie 24 sierpnia 2009 roku. Tytuł wykładu MULLAHS OF THE WEST: JUDGES AS MORAL ARBITERS [MUŁŁOWIE ZACHODU: SĘDZIOWIE JAKO ARBITRZY MORALNI]. Ja to mam w pdf-e; gdyby ktoś chciał, to niech pisze na gpop@o2.pl - podeślę mailem.

Gdyby ciotki Matyldy nie rozumiały, o co chodzi z tym, że rządzi egzekutywa i że nie ma już prawa, nie ma Rechtsstaat, to polecam dzisiejszą audycję 7 dzień tygodnia w Radiu ZET. W programie mówiono między innymi na temat legalizacji narkotyków, a rzecznik rządu Rzeczypospolitej Polskiej, Paweł Graś, stwierdził, że jego rząd walczył ze sklepami sprzedającymi dopalacze, a że nie mógł sobie za bardzo w tej walce poradzić, bo prawo nie zabrania sprzedawania dopalaczy, to rząd zastosował inną metodę - nasyłał na sklepy kontrole skarbowe, sanepid oraz używał "wszelkich możliwych innych instrumentów, które państwo ma". Jednym słowem Graś przyznał, że rząd nękał przedsiębiorców.

Jeżeli ciotki Matyldy wysłuchają wypowiedzi Grasia, a mimo to nie załapią, o co chodzi, to ja już ciotkom Matyldom pomóc nie mogę, a nawet jestem zdania, że ciotkom Matyldom nikt pomóc nie może. Jak to mówią - nie można mieć pretensji do ogórka o to, że nie śpiewa.

Wypowiedź Grasia zaczyna się w 4 minucie i 48 sekundzie audycji, a fragment o metodach rządu w 6 minucie i 41 sekundzie. Audycja jest tutaj. Miłego słuchania.

----------------------------------

Wystąpienie sędziego Scalii zapisane w pdf-ie jest tutaj - tekst po angielsku i po polsku. Wykład można też obejrzeć tutaj.

sobota, 29 maja 2010

Ludzie "racjonalni"

Ludzie "racjonalni" nie wierzą w żadne tam grupy Bilderberg, Iluminatów, masonów, nie wierzą w Codex Alimentarius i w ogóle w  żadne takie. Od niespełna dwóch miesięcy nie wierzą też w byty takie jak GRU, WSI, KGB czy FSB. Czy zatem ludzie "racjonalni" w ogóle nie wierzą, że są grupy mające na celu zdobycie wpływu na losy świata? Ależ wierzą. Wierzą w to, że istnieją organizacje dążące do władzy nad światem po to, żeby realizować swoje złe zamiary. Najgroźniejszą z tych organizacji, można nawet powiedzieć, że jedyną istniejącą, jest Kościół Katolicki. Chociaż trzeba dodać, że ludzie "racjonalni" wierzą też w Al-Kaidę, ale nie bardzo wiedzą, co ta Al-Kaida chce poza tym, że zależy jej na podkładaniu bomb w różnych fajnych miastach, a parę lat temu jej ludzie walnęli samolotami w te wysokie budynki w Nowym Jorku.

Ludzie "racjonalni" nie zawracają sobie dupy tym, czy Niemcy i Rosja jakoś chcą się Polską podzielić, czy też może Niemcy wezmą sobie Polskę jako i Rosja już wzięła Ukrainę. Ludzie "racjonalni", jeżeli w ogóle o tym myślą, to w tym sensie, że ich zdaniem jest to temat do rozważań jedynie dla jakichś maniaków w rodzaju Ziemkiewicza. Ludzie "racjonalni" wiedzą przecież, że Niemcy i Rosja to kiedyś, dawno temu, być może i miały jakieś zapędy w stronę Polski, ale to było jeszcze przed wojną, w której napadli nas nie Niemcy i Rosjanie, tylko hitlerowcy i stalinowcy, teraz jednak mamy Unię Europejską, w której kolegujemy się z Niemcami, no a z Rosją, państwem demokratycznym, mamy pojednanie i to nie tylko w sferze gestów, ale i czynów, bardzo konkretnych i jednoznacznych czynów, takich chociażby jak ten, że Miedwiediew dał Komorowskiemu parę pudełek z dokumentami, albo ten, że strona rosyjska prowadząc prace wyjaśniające przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, w pełni współpracuje z polskim służbami; być może nawet polscy archeolodzy, pod opiekuńczym nadzorem strony rosyjskiej, już niedługo będą mogli zacząć swoją robotę na miejscu katastrofy.

Teraz ludzie "racjonalni" trochę się niecierpliwią i są lekko zdenerwowani, bo dzieją się różne nieprzyjemne rzeczy, a ludzie "racjonalni" bardzo nie lubią, kiedy nieprzyjemne rzeczy się dzieją. Ludzie "racjonalni" wiedzą coś o tym, że są jakieś kłopoty w Grecji, ale dokładnie nie wiedzą co to za kłopoty - chyba chodzi o to, że Grekom brakuje euro. Wygląda też na to, że za chwilę Hiszpanom i Portugalczykom zabraknie euro - tak, ludziom "racjonalnym" wydaje się, że to chyba na tym polegają te kłopoty. Z innych rzeczy przykre jest to, że katole demonstracyjnie okazują swoje prymitywne uczucia, że niby są w żałobie, ale to niedługo się skończy, niech tylko Komorowski wygra wybory. Jak Komorowski wygra wybory, to wszystko wróci do normy, a tego pisiorowego lekarza, co to nie chciał leczyć Andrzeja Wajdy, wywalą z roboty, no i biskup przemyski trafi do więzienia za mowę nienawiści. Ludzie "racjonalni" bardzo chcą, żeby Komorowski wygrał wybory w pierwszej rundzie, bo w czasie drugiej rundy ludzie "racjonalni" muszą wyjechać na wakacje.

Ludzie "racjonalni" marzą o tym, żeby Unia Europejska szybko dała Grecji, Hiszpanii oraz Portugalii dużo tych euro, żeby Komorowski wygrał wybory, żeby katole przestały się ubierać na czarno i odstawiać całą tę szopkę i żeby tak w ogóle wszystko wróciło do normy. Jak już wszystko wróci do normy, to ludzie "racjonalni" znowu będą mogli zająć się swoimi sprawami, ważnymi sprawami, najważniejszymi sprawami. Sprawami takimi jak śluby homoseksualistów, walka z wykluczeniami, protesty przeciwko krzyżom w szkołach, uświadamianie seksualne młodzieży, propagowanie ekologizmu i feminizmu, parytety na listach wyborczych, zwalczanie rodziny czy podcinanie skrzydeł Kościołowi Katolickiemu. Ludzie "racjonalni" tęsknią do tego, żeby znowu debata publiczna pełna była tych wszystkich tematów, a będzie to debata z pewnością przyjemniejsza niż dotąd, bo po tym, jak senat właśnie ujebał KRRiT, na pewno wyrzucą z roboty Pospieszalskiego.

czwartek, 27 maja 2010

Ordo Missae

Pierwsi chrześcijanie zapewne odprawiali Mszę św. (dla uproszczenie przyjmuję termin "odprawiali") po aramejsku i z pewnością bardzo szybko zaczęli po grecku. Zdaje się, że już w pierwszym wieku językiem liturgicznym stała się też łacina. Później łacina była jedynym językiem liturgicznym na Zachodzie. Aż do Soboru Watykańskiego II, który pozwolił na odprawianie Mszy w językach narodowych.

W 1545 roku rozpoczął się Sobór Trydencki, który w dużej mierze zajmował się kwestiami dotyczącymi Mszy. Sobór zakończył się w roku 1563, a w roku 1570 papież św. Pius V ogłosił bullę Quo primum tempore, w której nakazał używanie w liturgii wyłącznie Mszału Rzymskiego - był to Mszał zreformowany, jak się wydawało, raz na zawsze. W bulli Pius V pisze:

Aby wszyscy i wszędzie zaadaptowali i przestrzegali tego, co zostało im przekazane przez Święty Kościół Rzymski, Matkę i Nauczycielkę wszystkich innych Kościołów, będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana. (...) Nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione.

To wszystko, co napisałem, jest koniecznym tłem (bardzo uproszczonym i to tak bardzo, że aż zęby bolą :-) dla jednej tylko kwestii. Otóż w kanonie Mszy Trydenckiej formuła przeistoczenia idzie tak:

Qui pridie quam pateretur, accepit panem in sanctas ac venerabiles manus suas: et elevatis oculis in coelum ad te Deum Patrem suum omnipotentem, tibi gratias agens, bene + dixit, fregit, deditque discipulis suis, dicens: Accipite, et manducate ex hoc omnes:
HOC EST ENIM CORPUS MEUM.

Simili modo postquam coenatum est, accipiens et hunc praeclarum Calicem in sanctas ac venerabiles manus suas: item tibi gratias agens, bene + dixit, deditque discipulis suis, dicens: Accipite, et bibite ex eo omnes.
HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI:
MYSTERIUM FIDEI:
QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM.

Kluczowe są te słowa z konsekracji wina:

QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM.

[KTÓRY ZA WAS I ZA WIELU WYLANY BĘDZIE NA ODPUSZCZENIE GRZECHÓW]

Chodzi o to, że kielich będzie wylany ZA WAS I ZA WIELU.

Ta formuła bierze się z opisów ustanowienia Eucharystii, które to opisy znajdujemy u trzech synoptyków (Mk 14,22-25; Mt 26,26-29; Łk 22, 15-20) i w Pierwszym Liście Do Koryntian 11,23-25. W Czwartej Ewangelii (Czwarta Ewangelia to ta, za której autora wielu uważa św. Jana Apostoła, autora Apokalipsy) opisu ustanowienia Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy nie ma.

O tym, że krew będzie wylana za wielu czytamy u Marka i u Mateusza. W Biblii Poznańskiej komentator pisze, że w formule u Marka: która będzie wylana za wielu, ostatni wyraz jest równoznaczny z określeniem za wszystkich; przy tekście Mateusza komentator tej uwagi nie daje. Nie mam pojęcia, co komentator chce przez to powiedzieć, bo zawsze mamy do czynienia z jakimś zapisem i tłumaczeniem, boć przecie nie ma oryginalnego tekstu Ewangelii napisanej przez Marka, ale mniejsza z tym. Istotne jest, że Pius V zabronił zmieniania CZEGOKOLWIEK w Mszale Rzymskim.

Po Soborze Watykańskim II zaczęto odprawiać Mszę w językach narodowych. W Mszy odprawianej po polsku formuła konsekracji wina jest następująca:

Bierzcie i pijcie z niego wszyscy:
to jest bowiem kielich krwi Mojej nowego i wiecznego przymierza,
która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.
To czyńcie na moją pamiątkę.

Polski tekst jest zatem zgodny z łacińskim w kwestii za was i za wielu. Podobnie jest z tekstem francuskim:

PRENEZ, ET BUVEZ-EN TOUS,
CAR CECI EST LA COUPE DE MON SANG, LE SANG DE L'ALLIANCE
NOUVELLE ET ÉTERNELLE, QUI SERA VERSÉ POUR VOUS ET POUR LA MULTITUDE
EN RÉMISSION DES PÉCHÉS.
VOUS FEREZ CELA, EN MÉMOIRE DE MOI.

Ale z tekstami w innych językach dzieje się coś niezwykłego:

TAKE THIS, ALL OF YOU, AND DRINK FROM IT; THIS IS THE CUP OF MY
BLOOD, THE BLOOD OF THE NEW AND EVERLASTING COVENANT. IT
WILL BE SHED FOR YOU AND FOR ALL SO THAT SINS MAY BE FORGIVEN.
DO THIS IN MEMORY OF ME.

***

UZMITE I PIJTE IZ NJEGA SVI: OVO JE KALE. MOJE KRVI, NOVOGA I VJE.NOGA SAVEZA, KOJA .E SE PROLITI ZA VAS I ZA SVE LJUDE NA OTPU.TENJE GRIJEHA. OVO .INITE MENI NA SPOMEN.

***

NEHMET UND TRINKET ALLE DARAUS:
DAS IST DER KELCH DES NEUEN UND EWIGEN BUNDES,
MEIN BLUT, DAS FÜR EUCH
UND FÜR ALLE VERGOSSEN WIRD
ZUR VERGEBUNG DER SÜNDEN.
TUT DIES ZU MEINEM GEDÄCHTNIS.

***

PRENDETE, E BEVETENE TUTTI:
QUESTO E IL CALICE DEL MIO SANGUE
PER LA NUOVA ED ETERNA ALLEANZA,
VERSATO PER VOI E PER TUTTI
IN REMISSIONE DEI PECCATI.
FATE QUESTO IN MEMORIA DI ME.

***

TOMAI, TODOS, E BEBEI :
ESTE E O CÁLICE DO MEU SANGUE, O SANGUE DA NOVA E ETERNA
ALIANÇA,
QUE SERÁ DERRAMADO POR VÓS E POR TODOS PARA A REMISSĂO DOS
PECADOS.
FAZEI ISTO EM MEMÓRIA DE MIM.

***

TOMAD Y BEBED TODOS DE EL,
PORQUE ESTE ES EL CALIZ DE MI SANGRE,
SANGRE DE LA ALIANZA NUEVA Y ETERNA,
QUE SERA DERRAMADA POR VOSOTROS
Y POR TODOS LOS HOMBRES
PARA EL PERDON DE LOS PECADOS.
HACED ESTO EN CONMEMORACIÓN MÍA.

***

W formułach w wielu językach krew nie będzie wylana za wielu, tylko za wszystkich. Mnie się to wydaje dziwne, bo kanon to jest kanon, to jest formuła magiczna, w której niczego zmieniać nie można. Myślę, że zasadne jest postawienie grubego pytania o to, czy Msze odprawiane w tych językach, w których zmieniono słowa konsekracji, są ważne. Osobnym problemem jest to, czy w kontekście bulli Piusa V, samo tłumaczenie kanonu na języki narodowe nie jest działaniem, którego Pius V zabronił. Mnie się wydaje, że zastąpienie łacińskiego PRO MULTIS terminem za wszystkich jak najbardziej unieważnia Mszę. Uważam, że ta zmiana to efekt polityki.

------------------------------

Podkreślam, że ten tekścik nie jest jakąś teologiczną rozprawką, bo do napisania takowej nie mam kompetencji. Wszystko, o czym tu napisałem, wziąłem z Netu i komentarzy do Biblii. Jest taka książka Pawła Milcarka Historia Mszy, ale jej nie czytałem. Są też inne książki, niektóre znam, ale przy pisaniu tej notki specjalnie z nich nie korzystałem.

------------------------------

A tutaj tekścior na deser. To jest dopiero numer.

Tama puszcza

W sprawie Smoleńska najpierw wszystko było jasne. Było jasne dla mainstreamowych gazetek, radyjek i telewizorków. Było też jasne dla "racjonalnie" myślących ludzi. Wiadomo - mgła nad lotniskiem, wąwóz przed lotniskiem, drzewa na lotnisku, a piloci tutki ot, zaszarżowali. Było też wiadomo, że samolot był w świetnym stanie technicznym, do czego z pewnością przyczynił się remont wykonany w Samarze. I wreszcie wiadomo było, że winni są tylko piloci, natomiast ruska obsługa lotniska zachowała się profesjonalnie i grzecznie, proponując chociażby polskim harcownikom, żeby ci polecieli lądować gdzie indziej.

Zastanawiałem się, jak długo rząd, mainstreamowe gazetki, radyjka i telewizorki będą sprzedawać ten kit. Moim zdaniem wmawiać ludziom, że są idiotami przez tak długi czas, to niezły wyczyn. Wygląda jednak na to, że to się trochę zmienia. W jeden dzień poczytałem, że do dupy jest ta cała wieża na smoleńskim lotnisku, bo to barak właściwie i że szef kontrolerów smoleńskiego lotniska trzy dni po katastrofie odszedł na emeryturę i gdzieś zniknął. W innym miejscu czytam, że idą jakieś cyny, że ruscy kontrolerzy coś tam nawalili przy podawaniu informacji naszym pilotom. Jeszcze gdzie indziej piszą, że jedna z radiolatarni na lotnisku mogła nawalić. Wszystko to w jeden dzień napisali w mainstreamowych mediach.

Artur Nicpoń mi mówi, że tu idzie o to, że nie da się tak całkiem nie napisać czegokolwiek, bo ludzie w końcu przestaliby te media czytać, oglądać i słuchać. Zobaczymy, co będzie dalej, bo jak tama już raz puściła, to chyba będzie puszczać coraz bardziej. Powiadam, zobaczymy co będzie, a jak nic nie będzie, to zawsze można mieć nadzieję, że gdzieś na Zachód wyjedzie kolejny Suworow czy Litwinienko i napisze książkę.

środa, 26 maja 2010

Największy wróg wałów

 
 Bóbr (fotka stąd)

W Wikipedii przeczytałem, że bóbr europejski to Castor fiber. Bardzo fajny ten wyraz - castor. Trzeba bardzo uważać z tym castorem, bo o ile po łacinie castor to bóbr, o tyle, również po łacinie - castro to osłabić, wycieńczyć, ale też pozbawić męskości. Castor - castro; takie niby nic, a jakże duże coś, prawda?

No więc ten bóbr europejski to ziemnowodny gryzoń. Wikipedia podaje, że bóbr kopie nory w brzegach rzek oraz wałach przeciwpowodziowych lub w brzegach jezior. Skoro Wikipedia tak podaje, a jeszcze to samo twierdzi minister Miller, to nie wiem jakim cudem bóbr jest gatunkiem chronionym.

***

Olewator powiesił w salonie24 notkę zatytułowaną Czy Tusk ogłosił by stan klęski gdyby zaatakował King Kong? Śmieszny tytuł, a oto cała notka:

Prawdopodobnie nie. Stratedzy PO starali by się sfokusować uwagę bestii na postaci posłanki Muchy, która była by eksponowana na ruchomej platformie przemieszczającej się ze stosowną prędkością w kierunku Słowacji i Węgier.

Też śmieszna. Pomyślałem sobie, czy to w porządku, żeby takie śmieszne notki wieszać, kiedy powódź. Ale zaraz doszedłem do wniosku, że wszystko jest w porządku, dopóki tekściarze w dziedzinie satyry i tak nie dotrzymują kroku władzy.

Wczoraj na konferencji prasowej Jerzy Miller mówił o bobrach, które są największymi wrogami wałów. Bardzo podobała mi się ta konferencja, a najbardziej kilka rzeczy. Po pierwsze to, że jak bobry porobią te kanały  w wałach, to "nie jest to namakanie naturalne". Po drugie, że jak już woda napłynie, to ten wał zaczyna się po prostu "cząść". Po trzecie, że bobry można wyławiać, tylko trzeba mieć tego, kto bobra chce od nas przejąć. Po czwarte, że jak Miller powiedział o tym, iż trzeba mieć kogoś, kto od nas chce bobra przejąć, to dziennikarze się śmiali. Po piąte, że bobra można w razie niezbędnej konieczności pozbawić życia. Po szóste, że jak ten bóbr "chowa mi się w górną warstwę zalewanego wału, to nawet mam prawo go zabić". Po siódme, że Miller stwierdził, że to, co powiedział dotychczas, czyli np. że trzeba mieć kogoś, kto od nas bobra chce przejąć i że jak ten bóbr "chowa mi się w górną warstwę zalewanego wału, to nawet mam prawo go zabić", jest równoznaczne z tym, co mówi prawo (przy okazji - wie ktoś, jakie prawo mówi o tym, że bobra można zabić, kiedy bóbr chowa się w górną warstwę zalewanego wału?). Po ósme, że na pytanie dziennikarki, że jak już te bobry odłowić, no to gdzie je przenieść, jego ekscelencja Jerzy Miller odpowiedział, że odpowiedzi na to pytanie nie zna.

Nie robię sobie jaj, może tylko niezbyt sportowo wykorzystuję potknięcieprzeciwnika, ale cóż robić - taki lajf. Posłuchajcie sami, co na prawdziwej konferencji prasowej mówił prawdziwym dziennikarzom jego ekscelencja Jerzy Miller, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Rzeczypospolitej Polskiej:

wtorek, 25 maja 2010

All the President's Men. W kokpicie.


Edmund Klich (fotka stąd)

Jak ktoś pojedzie na słoniowe safari do Botswany i nie wsiądzie na słonia, no to chyba dupa jest, co nie? Podobnie, jak ktoś leci samolotem, a nie wejdzie do kokpitu, to dupa z niego. Nie mówię o Janie Marii Rokicie, bo on może podczas lotu pamiętnego wszedłby do kokpitu, ale go wcześniej Niemcy zbili i chyba z tego samolotu wywlekli albo jakoś tędy.

W każdym razie wygląda na to, że w feralnym locie 10 kwietnia wszyscy balowali w kokpicie; dzisiaj pokazało się, że kolejną osobą w kokpicie był generał Błasik, a wiemy to za sprawą Edmunda Klicha, tego samego Klicha, który wcześniej stwierdził był, że strona polska jest w całym tym śledztwie li tylko petentem strony rosyjskiej. Właściwie to pozostaje tylko czekać na newsa, że w kokpicie byli wszyscy poza pilotami.Co prawda w dziedzinie lotnictwa jestem lajkonikiem, ale wydaje mi się, że brak pilotów w kokpicie jest wiarygodną przyczyną katastrofy samolotu.

poniedziałek, 24 maja 2010

Republika Czeska 2, Federacja Rosyjska 1

 fotka stąd

Hokejowymi mistrzami świata zostałi Czesi, którzy w finale stuknęli Ruskich 2:1. Strona czeska zdobyła prowadzenie już w 20 sekundzie za sprawą Klepisza. Ułamek sukundy po syrenie kończącej pierwszą tercję do siatki trafił Rosjanin Dajcuk, ale sędziowie tego gola nie uznali i strona czeska pierwszą tercję wygrała. W drugiej tercji na 2:0 podwyższył Rolinek - zadaje się, że wpakował krążek do bramki nogą, no ale mu tego gola uznali. Strona rosyjska zdobyła bramkę 36 sekund przed końcem meczu, a końcówka spotkania wyglądała tak:



Do tego meczu strona rosyjska miała w mistrzostwach świata serię 27 kolejnych zwycięstw, ale dzisiaj, w myśl powiedzonka skończyło się babci sranie, seria dobiegła końca.

Łączymy się z Rosjanami w bólu i mamy nadzieję, że strona rosyjska odzyska tytuł już podczas najbliższych mistrzostw. Jednocześnie wkurwia nas to, że mistrzostwo zdobyła strona czeska, bo chyba wszyscy wiemy, kto jest prezydentem Czech i czyim on był kumplem.

sobota, 22 maja 2010

Na stadionie Kolejorza







Później cisza jak na angielskich stadionach...

Zaprzyjaźniona doktórka przysłała mi z Londynu taką książeczkę-zapodajkę. To jest zapodajka poprzedniego, nie tego, co teraz był, tylko jeszcze jednego do tyłu, sezonu Ligi Misiów w nogę. W tej książeczce napisali wszystko, co trzeba o Lidze Misiów i między innymi zrobili tak dział NAJ - najwięcej zwycięstw, najwięcej goli, najwyższa zwycięstwo, odrobienie największej straty z pierwszego meczu itd. No i w rubryce najlepsza atmosfera na stadionie napisali: Oczywiście Anfield Road [chodzi o stadion Liverpoolu]. Specjalnie nie silili się na jakieś uzasadnienia, bo jak kto kumaty, to wie, a jak niekumaty, to mu uzasadnienia nie pomogą.

Powiem Wam, że to, co się działo na stadionie Kolejorza, to jest ta sama liga co na Anfield. Poważnie. A żeby się upewnić, zapytałem kumpla, co to się zna na tych wszystkich piłkarskich sprawach i on o kibicach Kolejorza powiedział tak: - Dobzi są :-)))

piątek, 21 maja 2010

One

Jeszcze w trakcie wczorajszej audycji Warto rozmawiać, kiedy Pospieszalski za pomocą telewizji państwowej wzywał ludzi do tego, żeby wzięli sprawy w swoje ręce, spiknęliśmy się z Arturem Nicponiem i via gadu-gadu (jestem mocno zapóźniony w dziedzinie nowoczesnych technologii i ciągle używam gadu-gadu) nie mogliśmy uwierzyć, że takie rzeczy w telewizorze puszczają. Mnie się przypomniały wczesne lata dziewięćdziesiąte XX wieku, kiedy to w państwowej telewizji puszczali nocą takie programy, w których ludzie o rożnych sprawach gadali i to przez dwie albo trzy godziny.

Bardzo dobrze się stało, że we wczorajszej audycji Pospieszalskiego wystąpił Jan Hartman. Jan Hartman jest profesorem filozofii i ja go lubię. Z paru powodów go lubię. Właściwie to lubię go z dwóch powodów. Lubię Hartmana za ten oto tekst i lubię Hartmana za to, że on jest absolutny naturszczyk, ale to absolutny (coś jak Steve Niesiołowski) i, jak to naturszczyk, nie umie przed kamerami odegrać roli, jaką ma do odegrania, tylko go emocje ponoszą, co skutkuje tym, że szczerze, jak - nie przymierzając - na spowiedzi, gada to, co mu na sercu leży. Hartman również pisze to, co mu na sercu leży, a pisząc nie zawraca sobie dupy sprawami takimi jak logika czy konsekwentne trzymanie się raz zajętego stanowiska. Poczytajcie, co napisałem pod koniec 2008 roku:

Jan Hartman, ten filozof, opublikował tekst "Mój dziwny kraj i jego dziwna religia". Wcześniej tekst ten powiesił  na liberte. Tekst zaczyna się tak:

"Spróbuję spojrzeć na Polskę i jej religię oczami kogoś zupełnie bezstronnego – nie będącego Polakiem, nie będącego katolikiem, ale nie uprzedzonego, choć i nie szczególnie życzliwego – ani Polsce, ani katolicyzmowi. Jeśli sprzeniewierzę się temu, czyli napiszę tu coś stronniczego – przegrałem."

No i dalej Hartman pisze:

"Katolicyzm nie jest lubiany. Prawdę mówiąc, poza buddystami, którzy na ogół o wszystkich mówią dobrze, nie spotkałem nikogo, kto darzyłby katolików sympatią."

Otóż wydaje mi się, że rzeczywiście przez wielu ludzi katolicyzm nie jest lubiany. Ale to nie jest teraz ważne. Teraz idzie o to, czy rzeczywiście Hartman nie spotkał nikogo poza buddystami, kto nie darzy katolików sympatią. W związku z tym, że Hartman nie zaznaczył, iż chodzi mu jedynie o niekatolików, trudno uwierzyć, że Hartman pisze prawdę. Mnie się wydaje, że na świecie pełno jest ludzi, którzy darzą sympatią katolików i mniejsza o to, czy źródłem tej sympatii jest katolicyzm jako taki, czy też ludzie ci darzą sympatią katolików bez związku z ich, darzonych sympatią katolików, katolicyzmem. Wydaje się, że papież Benedykt XVI darzy sympatią katolików, przynajmniej niektórych. Wydaje się również, że sympatią darzy katolików, przynajmniej niektórych, Lech Wałęsa. Poza tym mnóstwo ludzi wyszło za mąż za katolików lub ożeniło się z katoliczkami. Dzieci wielu z tych ludzi to katolicy i chyba można założyć, że ludzie ci darzą sympatią swoje katolickie dzieci. Albo zatem Hartman i ja żyjemy na osobnych planetach, albo Hartman napisał coś stronniczego, w konsekwencji czego przegrał.

Oczywiście Hartman może pójść w zaparte i stanowczo twierdzić, że poza buddystami nie spotkał nikogo, kto darzyłby katolików sympatią, ale chcąc utrzymać swoje stanowisko musiałby udowodnić jedną rzecz. Oto Hartman pisze, że ks. Tischner po winku coś tam mawiał. OK. Pod tekstem opublikowanym na liberte.pl Mantheia napisał w komentarzu:

"Jedyne powołanie się na czyjąś wypowiedź - bez podania źródła - niesie treści, które można uznać za pomówienie "Jak mawiał (po winku) ks. Tischner, oni (Kościół) zawsze umieli się z nimi (komunistami) dogadać, bo i jedni, i drudzy lubili wypić'."

Na co Hartman odpisał:

"Cytat z Tischnera jest pomówieniem? Zarzuca mi Pan kłamstwo? Na jakiej podstawie? Bardzo lubiliśmy się z ks. Tischnerem i owo wspomniane winko sam z nim pijałem."

Zakładam, że skoro Hartman pijał winko z Tischnerem, to Tischnera znał. I teraz najważniejsze - aby utrzymać swoje stanowisko Hartman musiałby udowodnić, że ksiądz Tischner, którego Hartman znał i który przecież nie był buddystą, nie darzył sympatią katolików. Ciekawość, czy Hartman byłby w stanie przedstawić taki dowód.

Znowu wczoraj u Pospieszalskiego, po tym, jak puścili obrazki z filmu Solidarni 2010, Hartman zagaił tak:

To, co widzieliśmy, ta demonstracja, jest dowodem tego, że również narodowi katolicy, których nie jest dwie trzecie, tylko może dwie trzydzieste, również chcieliby brać udział w takim wspólnotowym przeżyciu demonstracji politycznej...

Narodowi katolicy :-)))

Zostawmy Hartmana, bo niekwestionowaną gwiazdą programu był Ludwik Dorn, który naopowiadał pełno ciekawostek dotyczących tego, jak się mają sprawy na poziomie kierowników naszego kawałka kuli ziemskiej. I powiedział też coś takiego, że po 10 kwietnia mnóstwo ludzi poczuło organiczną więź z państwem.

Napisałem Nicponiowi, że ja, pojebany libertarianin czyli anarchista, byłbym szczęśliwy, gdyby diagnoza Dorna była prawdziwa. Pytacie dlaczego? OK, już odpowiadam :-) Ano dlatego, że jak ktoś czuje organiczną więź z państwem, to znaczy, że jest świadomy pewnych rzeczy, że jest człowiekiem politycznym, a ja bardzo lubię, kiedy ludzie są polityczni. Poważnie - lubię, kiedy ludzie są polityczni. I zawsze bronię polityki. Nie walki o władzę, nie kręcenia lodów, tylko polityki - luknijcie tutaj, to załapiecie, o co mi idzie.

A teraz opowiem Wam o nich. Właśnie relację o nich dostałem od takiej jednej babki, która powoduje, że ja doznaję dziwności istnienia. Z dwóch powodów za przyczyną tej babki dziwności istnienia doznaję. Po pierwsze, doznaję dziwności istnienia, bo to jest taka babka, która czyta wszystko, co jest publikowane. No więcej czyta niż Maria Janion - albo docenicie ten fakt, albo jesteście lamerami :-) Po drugie, ta babka powoduje, że ja doznaję dziwności istnienia, bo ona (ta babka, nie dziwność istnienia) ma takie cycki, że jakbym ja, w końcu nie jakiś ułomek pisarski, chciał te cycki opisać, to tylko popsułbym sprawę. Od takiej właśnie kobity relację o nich dostałem.

One ciekawe są, bo się polityką w ogóle nie interesują i mimo tego mogą mieć szczęśliwe życie. Im zależy tylko na tym, żeby się najeść, żeby ciepło było i bezpiecznie. A także wygodnie, na ile się da. Jeśli powiecie im, że taki MAK jest w porządku, że prokurator Czajka to super fachowiec, to nie zaprzeczą. Takie one już są. Nie interesują się polityką, w dupie mają mechanizmy rządzące otaczającą je rzeczywistością. Problem jest jednak taki, że ta rzeczywistość prędzej czy później dotyka ich, czasami bardzo brutalnie. Do tego stopnia brutalnie, że one mogą zginąć, bo ci, którzy trzymają je w klatkach, zastanawiają się, czy ich nie zabić.

O kim ja piszę? No jasne, że piszę o zwierzętach z warszawskiego ZOO.

czwartek, 20 maja 2010

Teorie spiskowe



Wielu ludzi niepotrzebnie jątrzy. Ludzie ci pytają w kółko o to, co tak naprawdę stało się z polskim samolotem w Smoleńsku. No jak to co się stało? Samolot SPADŁ. I tyle. Kursk utonął, a samolot spadł. Czego tu nie rozumieć?

Wiele zamętu sieją w społeczeństwie rozmaite teorie spiskowe. Oczywiście spiski się zdarzają, w związku z czym snucie teorii spiskowych w jakimś stopniu jest usprawiedliwione, natomiast moim zdaniem w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem wielu ludzi snując swoje teorie przekroczyło granice absurdu. Chodzi mi o to, że skoro samolot był w świetnym stanie technicznym, bo przecież niedawno został kapitalnie wyremontowany w Samarze, a wszystkie te lotniskowe gadżety w Smoleńsku działały tak samo celująco, jak podczas lądowania Tuska i Putina trzy dni wcześniej, to najbardziej prawdopodobne jest, iż samolot spadł dlatego, że został źle naprowadzony przez obsługę lotniska, niezależnie od tego, czy został źle naprowadzony naumyślnie czy nienaumyślnie, albo że coś się jednak zepsuło w ostatniej chwili, przy czym bardzo możliwe, że zepsuło się coś, czego strona rosyjska nie znalazła, a co albo znalazł polski wycieczkowicz, pielgrzym czy dziennikarz, albo nikt tego jeszcze nie znalazł. Moim zdaniem takie rzeczy są najbardziej prawdopodobne i nie rozumiem, po co snuć jakieś teorie spiskowe nie z tej ziemi, jak choćby ta, w myśl której samolot był sprawny jak cholera, profesjonalna obsługa lotniska znakomicie wywiązała się ze swojej roboty, a pilot się uparł i nie bacząc na wszystkie sprzyjające okoliczności wziął i wyrżnął w ziemię.

***

Na deser - tutaj.

wtorek, 18 maja 2010

Justified

Artur Nicpoń polecił mi serial Justified. Serial można obejrzeć w Necie tutaj. W filmie gadają po amerykańsku i są polskie napisy.

W tym serialu jest taki szeryf, co to czasem zadziała nie całkiem zgodnie z prawem, ale, że tak powiem, sprawiedliwie. Tak jakoś zrobi, że zastrzeli jakiegoś gnoja i w tym zastrzeleniu jest usprawiedliwiony, bo tamten pierwszy wyciągnął broń, a zatem zastrzelenie go było zasadne itd. - łapiecie, o co chodzi, taki western.

Pomyślałem sobie, że wszystkie te rozważania na temat tego, co jest dobre, a co niedobre, co sprawiedliwie, a co niesprawiedliwe, to niezła wkrętka. No bo szeryf uzna, że sprawiedliwie jest gościa ubić i gościa ubija. Wielu ludzi kibicuje szeryfowi, ale też wielu mu nie kibicuje, bo wierzą w rzeczy takie, jak sądy, jak proces kontradyktoryjny i takie tam. Ale te procesy to też wkrętka, bo np. w wyniku procesu może pójść wolno ewidentnie winny gościu, a może pójść wolno dlatego, że ktoś tam po drodze zjebał jakieś formalności, bo np. zdobył ważny dowód w nielegalnym przeszukaniu, więc judge Smith uznał, że ten dowód to owoc z zatrutego drzewa itd.

Powiadam, to jest niezła wkrętka. Ludzie sami się wkręcili. Najpierw koniecznie chcieli się dowiedzieć, co to dobro, a co zło. No i się dowiedzieli. A wtedy zaczęły się kłopoty. Bo jak już ludzie się dowiedzieli, co dobro, a co zło, to musieli kombinować jakąś etykę, musieli praktykować jakąś moralność, następnie musieli wymyślać prawo itd. Jednym słowem - przejebane.

W drugim tomie swojej Historii filozofii XX wieku Gadacz pisze coś takiego:

Istotą ludzkiej kondycji jest, według Szestowa, grzech, a istotą grzechu jest wiedza.

Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, to jest to stwierdzenie wielkiej wagi, nawet jeśli to tylko omówienie myśli Szestowa. Najlepiej jest oczywiście poczytać samego Szestowa - to jest dopiero jazda, zapierdalanie do przodu z równoczesnym paleniem za sobą mostów; wszystkich mostów.

A wcześniej Copleston w dziesiątym tomie swojej Historii filozofii, omawiając myśl Szestowa, napisał tak:

Życie, z całą swoją tragicznością, samo się usprawiedliwia. Jest w nim swego rodzaju wewnętrzna etyka.

Zastanawiałem się nad tym, co też Copleston chce powiedzieć i chyba wiem, co. I więcej Wam powiem - jestem zdania, że to, co powiedział Coplestom, doskonale wiedzą moje koty. I jeszcze dołożę do pieca - uważam, że tego, co powiedział Copleston i co wiedzą moje koty, nie wie wielu ludzi. Myślicie, że żartuję? Jeżeli tak myślicie, to jesteście w błędzie.

Zagadka


fotka stąd

Co jest na obrazku:

a) reprezentacja ZBOWID-u
b) ekipa filmowa na planie "Sanatorium pod Klepsydrą"
c) Zarząd PZPN-u
d) Komitet Poparcia Bronisława Komorowskiego
e) KC PZPR chwilę przed ostatecznym wyprowadzeniem Sztandaru
f) Academy of Ancient Music pod dyrekcją Sir Christophera Jarvisa Haleya Hogwooda
g) reprezentacja młodych, wykształconych, z wielkich miast
h) Komitet Pokrzywdzonych przez PiS-owskich lekarzy i przemyskich biskupów
i) Stowarzyszenie Umarłych Poetów
j) Klub Pickwika

Jak ktoś udzieli prawidłowej odpowiedzi, to w nagrodę może sobie obejrzeć Ziemkiewicza, który oddał fajny, śmieszny strzał:


Powiem Wam, że jestem ciekaw, kiedy skończy się ta cała paplanina i zacznie się walenie z atomówek. No bo chyba się zacznie, co? Niezależnie od tego, jakie znaczenie ma to, kto zostanie prezydentem, w końcu chyba skończy się to pitolenie o tym, że prezydent powinien łączyć, a nie dzielić, że Polska ma być nowoczesna, że ten się zmienił, a tamten się nie zmienił albo może też się zmienił, że ci są agresywni, ale i tamci są agresywni itd. Zaczną oni w końcu gadać poważnie, czy, jak zwykle, postrzelają z kapiszonów, bo co im tam, w końcu kto ma ludzi w sejmie, ten ma dotacje i chwatit?

poniedziałek, 17 maja 2010

Ach, te wspomnienia

Kumpel mi linkę podesłał, no to wieszam, bo fajne. A dzisiaj, po 19 latach, to co? Jakoś lepiej to wygląda?

:-)))

Młodzi przemówili

Obejrzałem sobie relację z happeningu zorganizowanego przez komitet poparcia Bronisława Komorowskiego. Różne ciekawe rzeczy tam się wydarzyły. Bardzo ciekawie powiedział Donald Tusk, a mianowicie, że Komorowski to człowiek, który w życiu publicznym nigdy z nikim się nie pokłócił. Przez chwilę zastanawiałem się, czy jednak Komorowski nie pokłócił się kiedyś w życiu publicznym z Romualdem Szeremietiewem, ale uznałem, że można przyjąć, iż się nie pokłócił - po prostu nasłał na Szeremietiewa gliniarzy czy innych specjalistów i tyle.

Po Tusku, który dał Komorowskiemu jakiś kibicowski szalik, wystąpił Komorowski i podziękował Tuskowi. Później przemawiali zwolennicy Komorowskiego - młodzi, wykształceni, z wielkich miast. Przemówił dziadzia Bartoszewski i powiedział dwie ciekawe rzeczy. Pierwsza rzecz to ta, o której napisałem w poprzedniej notce, a druga to ta, że ostatnio był na obiedzie u prezydenta Austrii i na kolacji u jakiegoś kardynała - chyba też w Austrii.

Po dziadzi Bartoszewskim wystąpiła kolejna młoda, wykształcona, z wielkiego miasta - Maja Komorowska. Ale krótkie było jej wystąpienie. Dłuższe za to było wystąpienie kolejnego młodego zwolennika Komorowskiego - Andrzeja Wajdy. Wajda opowiedział o tym, jak to miał kandydować na senatora, pojechał do Suwałk i tam spotkało go coś ciekawego, albo może śmiesznego, ale już nie pamiętam o co chodziło. A! Jeszcze i to Wajda powiedział, że jakiś lekarz do niego nie chciał przyjechać, a pewien biskup stwierdził, że lepiej aby samolot spadł nie 10 kwietnia, jak spadł, tylko 7 kwietnia, czyli wtedy, kiedy samolotem leciał Wajda.

Jak Wajda skończył występować, to zaczęła występować Anna Nehrebecka, a po niej wystąpił Maciej Kwaśny, który w porównaniu z młodymi, którzy występowali przed nim, wyglądał zupełnie jak dziecko. Po Kwaśnym wystąpił Krzysztof Materna, który stwierdził, iż jest zaskoczony tym, że otrzymał szansę powiedzenia paru słów, w związku z czym wyłącza rozum i będzie mówić od serca. Kolejni młodzi, wykształceni, z wielkich miast, którzy wystąpili, to Marek Majewski i Tadeusz Mazowiecki - ale ten tylko symbolicznie wystąpił, bo grypę ma, więc nie przyjechał, ale za to przysłał list, który Kidawa-Błońska odczytała.

Na koniec wystąpił Bronisław Komorowski, który powiedział, że ludzie podchodzą do niego na ulicy i zachęcają go do walki, po czym stwierdził, że na niego zagłosują ci, którzy marzą o normalności i chcą, żeby Polska była nowoczesna.

Nie znam się na tych wszystkich pijarowych sztuczkach, więc nie wiem jakim cudem ta ekipa leśnych dziadków ma zachęcić młodych, kumatych ludzi do głosowania na Jamajkę. Może Wy wiecie, co?

Najważniejsze jest jednak co innego. Otóż gołym okiem widać, jak ten komitet sra ze strachu. Niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończą się wybory, miło jest popatrzeć, jak się Bartoszewskiemu, Komorowskiemu, Wajdzie i pozostałym młodym, wykształconym, z wielkich miast pali pod dupami niezłe ognisko. A najlepszym dowodem na to, że ta ekipa robi bokami jest chwyt, który zastosował Tusk. Wiecie jak Tusk zwrócił się do Komorowskiego? Ano w te słowa się zwrócił: - Drogi Bronisławie.

Tam do licha, to już desperacja do kwadratu - przecież jeden był tylko Drogi Bronisław i jakim sposobem może być drugi? Chyba, że... ale o to trzeba by zapytać Tuska :-)))

niedziela, 16 maja 2010

To bardzo ważne jest, co mówią nam zupełnie obcy ludzie różnych narodowości

Przeczytałem, że różni ludzie zadeklarowali, że w wyborach prezydenckich popierają Jamajkę Komorowskiego. Andrzej Wajda popiera Jamajkę, Krzysztof Materna popiera, no i dziadzia Bartoszewski też popiera. Podobnież dziadzia Bartoszewski powiedział coś takiego:

Zupełnie obcy ludzie różnych narodowości przychodzą do mnie i mówią: - Drogi panie Bartoszewski, ale ten Komorowski to będzie wybrany.

Nie dziwię się Bartoszewskiemu, że podzielił się swoimi doświadczeniami. To bardzo ważne jest, że różni ludzie, a osobliwie zupełnie obcy ludzie różnych narodowości podchodzą do człowieka i coś mówią. Poczytajcie, jakie ja mam doświadczenia z obcymi ludźmi różnych narodowości, którzy coś do mnie mówili.

Kiedyś grałem w Necie w szachy z jednym Niemcem. Gramy sobie gramy, no i ten Niemiec podstawił figurę. Graliśmy blitza, po 3 minuty na łebka, a w blitzach podstawki są częste. Niemiec podstawił figurę, po czym od razu napisał, żebym mu pozwolił cofnąć ruch (na niektórych serwerach szachowych można pozwolić komuś na cofnięcie ruchu). Odpisałem, żeby spierdalał, bo co to niby jest, to cofanie ruchu - mam mu pozwalać na cofanie ruchów i przegrać? Na co Niemiec, człowiek zupełnie mi obcy, napisał do mnie: "Ty chuju". On to napisał nieco inaczej, po angielsku, ale spolszczyłem wypowiedź Niemca, żeby oddać wagę sprawy. Ja nic nie odpisałem, tylko wykonałem swoje posunięcie, na co Niemiec znowu napisał mi "ty chuju" i nie ruszył się, aż czas mu się skończył. Wygrałem partię, skasowałem punkty rankingowe i wpisałem Niemca na listę tych, z którymi nie gram.

Parę lat temu w Warszawie podszedł do mnie zupełnie obcy mi człowiek, którego narodowości nie znam i powiedział do mnie coś w języku, którego nie znam. Nie zrozumiałem, co ten zupełnie mi obcy człowiek powiedział do mnie, a on poszedł sobie udając się w kierunku Uniwersytetu Warszawskiego.

A znowu kiedyś w Krakowie, siedziałem sobie w knajpie i podeszła do mnie zupełnie obca mi kobieta, jak przypuszczam - narodowości polskiej i powiedziała: - Dzień dobry. Czym mogę służyć? - Tu dodam, że kobieta ta była w owej knajpie kelnerką i tak właśnie powiedziała: - Czym mogę służyć? - Nie powiedziała: - Co podać? - tylko: - Czym mogę służyć?

Kobieta miała kapitalne nogi i w ogóle świetna była z niej babka, taka więcej foczka, wiecie - miała co nosić i wiedziała co nosi; tak sobie chodziła niespiesznie, a wszystko w niej tak się jakoś przelewało i układało... Dobra, w każdym razie kiedy ta zupełnie mi obca kobieta, narodowości, jak przypuszczam, polskiej, zapytała, czym może mi służyć, ja, jak jakiś debil, powiedziałem, że chcę piwo. Dostałem swoje piwo. I tyle.

sobota, 15 maja 2010

Kim był Lech Kaczyński?



Jeszcze niedawno ciotki Matyldy postrzegały Rosję jako dziki, azjatycki kraj. Kraj, w którym wysadza się w powietrze budynki ze swoimi obywatelami, kraj, który napada na małe państwa, kraj, w którym giną niepokorni dziennikarze i działacze opozycyjni. Jeszcze niedawno ciotki Matyldy protestowały przed ruską ambasadą, bo im się nie podobała wojna w Czeczenii, śmierć Politkowskiej, śmierć Litwinienki, śmierć Markelowa i Barburowej.

Tak było jeszcze niedawno, ale wystarczyło, że w Smoleńsku poległ Lech Kaczyński, a ciotki Matyldy już inaczej postrzegają Rosję. Teraz Rosja to dla nich bratni kraj, z którym trzeba się jednać. Rosja jest teraz w porządku. Putin jest w porządku. Miedwiediew jest w porządku. Ruscy śledczy są w porządku. Ruska komisja jest w porządku.

Kim był Lech Kaczyński, że jego śmierć sprawiła, iż ciotki Matyldy zmieniły swój światopogląd?

piątek, 14 maja 2010

Misja

Oto wybrane pozycje z ostatniego numeru tygodnika Misja.

Z KSIĄŻNICY

Jean-Pierre Torrel. Kim był właściwie św. Tomasz z Akwinu? Spojrzenie jego współczesnych. W: Święty Tomasz teolog. Oprac. red. Michał Romanek. Wydawnictwo ANTYK. Warszawa-Kęty 2005.

Trzeba to sobie uświadomić raz na zawsze. Przez trzy lata i siedem miesięcy drugiego okresu nauczania w Paryżu (od września-października 1268 roku do końca kwietnia 1272 roku) intelektualna produkcja Tomasza graniczy z cudem. Zakładając, że miał on do dyspozycji jakichś 1253 możliwych dni pracy (przyjmując 350 dni w roku, z odjęciem dwóch tygodni na ewentualne niedomagania czy przeszkody) i obliczając to z możliwie największą dokładnością, otrzymamy wynik 4061 stron według edycji Mariettiego (pod względem liczby kolumn odpowiadających mniej więcej edycji Busy), czyli około trzech i pół (3,4) strony dziennie, po 742 słowa na stronie. Jeśli wziąć pod uwagę tylko ostatnich szesnaście miesięcy, średnia wzrasta wówczas do niemal 6 stron (5,89).

Aby spróbować to sobie wyobrazić, trzeba wiedzieć, że jedna strona naszego dzisiejszego papieru (w formacie A4) gęsto zapisana na maszynie liczy około 350 słów. To znaczy, że Tomasz miał tworzyć dwanaście i pół (12,48) strony dziennie; według innych obliczeń wychodzi tylko jedenaście i pół strony (11,65).

Ludzie parający się pisaniem wiedzą o tym świetnie – że jeśli w bardzo płodnym okresie twórczym można dojść do czterech stron dziennie, to zdarza się tak raczej rzadko. Jeśli wziąć średnią z całego roku, a tym bardziej z czterech lat, trzeba by pracować bez wytchnienia, aby dojść do dwóch stron dziennie.


WIADOMOŚCI

Bronisław Komorowski, kandydat na prezydenta RP, oświadczył był w obecności studentów Uniwersytetu Śląskiego, że napisał pracę magisterską w 11 dni.

***

Bronisław Komorowski, kandydat na prezydenta RP, oświadczył był w obecności dziennikarzy, że zazdrości Jarosławowi Kaczyńskiemu tego, iż Kaczyński ciężko nie pracuje, tylko gdzieś się zaszył, podczas gdy Komorowski musi bardzo ciężko pracować.

***

Bronisław Komorowski, kandydat na prezydenta RP, pojawił się na konferencji prasowej z wydrukiem z Wikipedii na temat hasła Rada Bezpieczeństwa Narodowego.

***

Rafał Grupiński, Poseł Platformy Obywatelskiej, stwierdził, że fakt, iż Bronisław Komorowski, kandydat na prezydenta RP pojawił się na konferencji prasowej z wydrukiem z Wikipedii, świadczy o tym, że kandydat Komorowski jest człowiekiem nowoczesnym, gdyż korzysta z Internetu.

***

W tym samym dniu, w którym Bronisław Komorowski, kandydat na prezydenta RP, pojawił się na konferencji prasowej z wydrukiem z Wikipedii na temat hasła Rada Bezpieczeństwa Narodowego, hasło Rada Bezpieczeństwa Narodowego zostało z Wikipedii usunięte.


Jak się kliknie w obrazek, to on się powiększy i będzie wyraźniejszy.

CIEKAWOSTKI Z SIECI

Hasła w Wikipedii

Moskwa. stolica Rosji i największe miasto tego kraju. Jest także największym miastem Europy, liczącym 10,47 mln mieszkańców (2008), przy czym cała aglomeracja liczy 14,6 mln. mieszkańców (2007).

Londyn. Położony nad Tamizą, jest drugim największym miastem Europy (po Moskwie, przed Paryżem). Liczba mieszkańców Londynu (w granicach tzw. Greater London) wynosi około 8,2 miliona (2006) na obszarze 1607 km kwadratowych; cała zaś aglomeracja londyńska, łącznie ze wszystkimi przyległymi miastami (od Tonbridge na południowym wschodzie po Windsor na północnym zachodzie) liczy ok. 20 milionów ludzi.

Stambuł. Liczba ludności: 10.291.102. Największa aglomeracja w Europie: 11.912.511.

Paryż. W granicach administracyjnych Paryża zamieszkuje ponad 2 mln osób (wg spisu ludności z 2005 było to 2 153 600), ale w całym zespole miejskim już ponad 12 mln (w 2007 paryską przestrzeń aglomeracji zamieszkiwało 12 067 000 osób). Aglomeracja paryska konkuruje tym samym pod względem liczby ludności w Unii Europejskiej z Londynem.

A zatem, według Wikipedii, największym miastem w Europie jest Moskwa, a na drugim miejscu plasuje się Londyn, aczkolwiek w Londynie mieszka dwa miliony mniej ludzi niż w Stambule. Z kolei największą aglomeracją w Europie jest Stambuł, chociaż więcej ludzi niż w aglomeracji stambulskiej mieszka w aglomeracji londyńskiej, paryskiej i moskiewskiej. Według Wikipedii, największą aglomeracją w Europie jest też Londyn.

ODPOWIADAMY CZYTELNIKOM

Pan Andrzej z Mysłowic
Tak, jesteśmy pewni, ten organ to łechtaczka, a nie łajdaczka. Trzymamy kciuki.

Miki Mouse
Myli się pan, bezpośrednią przyczyną przeprowadzania pierwszych w historii sekcji zwłok nie była konieczność odnalezienia kul KGB w zwłokach. Sekcja zwłok może też wykazać mnóstwo innych rzeczy poza obecnością kul KGB w złokach.

wiechu
Nie znamy się na rosomakach. Widzieliśmy tylko jeden film o rosomakach i bohater tego filmu rzeczywiście był sympatyczny.

Zatroskany
Po definicję nekrofilii odsyłamy do Wikipedii. Sprawdziliśmy - to hasło nie zostało usunięte.

lojer
Nie, termin "sędziowie niezawiśli" nie oznacza, że jeszcze nie zawiśli i że w ogóle kiedykolwiek zawisną; w ogóle nie o to chodzi.

Wieśka
Też słyszeliśmy, że w Muzeum Powstania Warszawskiego Bronisław Komorowski powiedział, iż chodzi o to, żeby łączyć, a nie dzielić, natomiast nie mamy pewności czy Komorowski mówił to w kontekście wojsk łącznościowych.

czwartek, 13 maja 2010

Wszyscy gadają o katastrofie pod Smoleńskiem

W którejś z książek Steve'a Martiniego jest taka fajna scena w sądzie. Obrońca przesłuchuje takiego jednego dziadka, który twierdzi, że kogoś czy coś tam widział wieczorem przez okno. Dziadek nosi okulary, więc adwokat jedzie w tę stronę, że co tam dziadek mógł widzieć, skoro ślepak, a przecież to był wieczór wtedy i światło latarni słabe. Obrońca koniecznie chce, żeby dziadek powiedział, na ile metrów widzi wyraźnie w tych swoich okularach, a dziadek upiera się, że on się tak nie zna na ile metrów. Obrońca naciska, a dziadek się upiera. W końcu obrońca pyta:
- Proszę, niech pan spróbuje to określić. Na jaką najdalszą odległość widzi pan cokolwiek, na ile metrów?
Na to dziadek:
- Widzę księżyc. Ile to jest metrów?

środa, 12 maja 2010

Anand!!!

Viswanathan Anand (Indie) obronił tytuł szachowego majstra świata, pokonując w meczu rozgrywanym w Sofii Weselina Topałowa (Bułgaria). Grano 12 partii tempem klasycznym. Gdyby w meczy padł remis, grano by dogrywki rapidowe, a jakby było trzeba, to blitzowe. O szczegółach meczy napisałem tutaj.




Po ostatniej partii - Anand po prawej (fotka stąd)

Po 11 partiach był remis, a w partii 12. Anand wygrał czarnymi i było to jedyne zwycięstwo czarnych w meczu. Oto analiza ostatniej partii, którą to analizę przeprowadził niesamowicie uzdolniony dzieciak, arcymistrz Anish Giri. Podaję za chessbase.

Topalov,Veselin (2805) - Anand,Vishwanathan (2787) [D56]
WCHM 2010 Sofia (12), 11.05.2010 [Giri,Anish]

1.d4 d5 2.c4 e6! A Queen's Gambit Declined! And a classic World Championship opening. Remember the famous Capablanca-Alekhine match? Or Karpov-Kasparov? To be honest, before the game I tried to guess the opening, and believe it or not, I actually managed to predict it! After all, which opening could be more solid or trustworthy than the good ol' Queen's Gambit?

3.Nf3.  I had expected 3.Nc3 in Kasparov style. 3...Nf6  (3...Be7 is how to avoid it- 4.cxd5 exd5 5.Bf4 and there are plenty of games to study. For example, Kasparov-Karpov 1985 as well as 2009!) 4.cxd5 exd5 5.Bg5 The point being that later White will develop his knight to the far more flexible e2, planning f3 and e4. 5...Be7 6.e3 c6 7.Qc2 Nbd7 8.Bd3 0-0 9.Nge2 Re8 10.0-0 Nf8 11.f3. 3...Nf6 4.Nc3 Be7 5.Bg5.  5.Bf4 is another main-line with thousands of games played. 5...h6. It is important to include this little move. 6.Bh4 0-0 7.e3 Ne4

The Lasker Defence! The solidest of the solid. 8.Bxe7 Qxe7 9.Rc1 c6 10.Be2. A new little nuance.  10.Bd3 was more popular previously, but here black has an interesting idea. 10...Nxc3 11.Rxc3 Nd7!? 12.0-0  (12.Qc2!?) 12...e5! 10...Nxc3 11.Rxc3 dxc4 12.Bxc4 Nd7 13.0-0 b6. One of the two main moves.  Hundreds of games have been played with 13...e5 as well. The position is always between slightly better to equal. 14.Bd3 c5 15.Be4 Rb8

 16.Qc2.  I thought that 16.Qa4!? was slightly stronger, but mainly for psychological reasons. 16...Nf6! An idea from the Polish player, Grabarczyk, which was probably a surprise for Topalov.  16...a5 was used to be one of the main moves here, as well as Bb7 and Ba6. 17.dxc5.  17.Bc6 covers the c6 square, and can thus be answered with 17...cxd4 18.Nxd4 e5! 17...Nxe4 18.Qxe4 bxc5

 So, let's stop and evaluate the position. Black has a weak pawn on c5 and later possibly on a7 as well. On the other hand, his bishop, which will be developed to b7 on the next move, will be much better than the white knight. All in all the position is about equal. 19.Qc2. An ambitious move. Topalov is not satisfied with the very slight advantage he would obtain after 19.b3, which was played twice against the inventor of 16...Nf6. 19...Bb7 20.Qf4

    a) 20.Qe5 Rbc8 (20...Bxf3) 21.Rfc1 Rfd8 22.e4 Qd6!=;
    b) 20.Qh4!?; 20...Bxf3 21.Qxf3 Rfd8 22.Rfc1 Rd2 23.R1c2 Rbd8 24.g3 and White is a little better, but Black should draw this without any real problems.

19...Bb7 20.Nd2. 20.Rxc5?! Bxf3 21.gxf3 Rxb2! is a trick that you will have to remember, because I don't want to mention it on every move.; 20.e4 can be answered with the sharp 20...f5!? Now, one of the possible lines is 21.Nd2 Rfd8 22.exf5 Bxg2! 23.Kxg2 Qg5+ 24.Rg3 Qxd2 25.Qxc5 exf5=. 20...Rfd8 21.f3. This is slightly weakening, especially considering that later White would also play g3. However, White has to restrict Black's bishop, so the move is justified. 21.Rxc5?? Rxd2! 21...Ba6N

Until now, they were following a German correspondence game from 2000, but now Anand accidentally plays a novelty, and a good one at that. Since White is blocking the h1-a8 diagonal, why not bring the bishop to another? 22.Rf2. Another fighting move.  22.Rc1 seemed more logical to me, but here Black could immediately draw, among the other possibilities, which would favor the World Champion. 22...Qd7 23.Nb3 c4 And White would to exchange the annoying c4-pawn for either b2 or a2. (23...Bd3=). 22...Rd7 Simply doubling on the d-file.  22...Rd5 23.e4 Rd7 only look clever. White doesn't mind playing e4 anyway. 23.g3. A committal move, but White needs space for his king. Here it became clear to me that it was not Anand, but Topalov who may be in trouble. 23...Rbd8 24.Kg2

24...Bd3. Anand smartly decides to avoid making any committal moves, while it is not yet clear. He prefers to wait for Topalov to do part of the job.  More aggressive moves were also possible. For example, 24...h5!? 25.Ne4  (25.h4 e5 26.e4?! g5!-+) 25...Bd3 26.Qa4 Bxe4  (26...c4!? 27.Nd2 e5 28.Nxc4 Qe6 is unclear) 27.Qxe4 Rd2 with equality; Or 24...e5!? 25.e4 h5 26.Nc4 h4 27.Ne3 Qe6 and here White can play the non-standard 28.gxh4! with an unclear position. 25.Qc1.  25.Qa4 was dangerous. 25...Qg5  (25...Bb5=) 26.e4?!  (26.Ne4!=) 26...Qe3 27.Qa5 Qe1 28.Qxc5 Be2! 29.Nb3 Rd1 30.Kh3 R8d3 and White is in danger to say the least. 25...Ba6! The c5-pawn was hanging, and Vishy decides to come back with the bishop and ask Topalov what he thinks. 26.Ra3. I had no doubts that Topalov would play on. 26...Bb7! Now that c5 isn't in any danger, Vishy returns the bishop to its rightful spot. Now the bishop also smiles towards White's king, who will suffer a lot in this game! 27.Nb3.  27.e4 can be answered by 27...f5! 28.Qc2 g5! and the bishop smiles again! 27...Rc7 28.Na5 Ba8. Of course!

 29.Nc4. If any other move had been played, then 29...g5! was strong.  For example 29.e4 g5! and now let me demonstrate how White could end up if he calculated badly. 30.Re3 Rd4 31.h3 h5! 32.g4 hxg4 33.hxg4 f5! 34.gxf5 g4! opening the diagonal for the bishop and winning; or 29.Rc3 g5 30.Nb3 g4 31.e4 gxf3+ 32.Kxf3 f5 33.Nxc5 Qg7!? and it is clear that white king is not the happiest piece on board. 29...e5! Played instantly. Anand is playing it safe. 29...g5 was possible here as well, but it would lead to a double-edged position.  For instance 29...g5!? 30.e4 (30.h3 f5 31.Kh2  (31.g4 h5!) 31...h5 with an unclear position.) 30...g4  (30...f5!?) 31.Qxh6 gxf3+ 32.Kxf3 Rd4 33.Nd2 Rcd7 34.Kg2 Qd8 35.Rf4! Rxd2+ 36.Kh3 Bxe4!! 37.Rxe4 R2d4 38.Ra4 Rxe4 39.Rxe4 Rd4 40.Re5 Rd5 41.Re4 Rd4 is a truly beautiful draw. 30.e4. Other moves were possible, but then Black would be able to play e4-f4 securing the d3 square for a rook, or make some other useful move. 30...f5!

 31.exf5? Crazy.  31.Nd2! was the right move. 31...fxe4 32.Nxe4 Now Black can choose between equalizing or keeping his bishop and the pressure with 32...Rd4!?  (32...Bxe4 33.fxe4 Rd4=). 31...e4! 32.fxe4?? Even crazier. Without any calculation it seems pretty obvious that it is very dangerous to expose your king this much. So it was even more surprising that Topalov played this and the previous move so quickly!  Something like 32.Re3 was essential, but it is clear that 32...exf3+ 33.Kg1 Qg5 is not really what White wants. Black is clearly better. 32...Qxe4+. From now on Anand never let Veselin escape, nor gave him a single reason to hope. 33.Kh3 Rd4 34.Ne3

 34...Qe8!! THE move, that Vishy had to find. I assume that it was the one that Topalov had missed. 35.g4 h5! It is hopeless for White. All Black's pieces are ready to meet alone with the white king. 36.Kh4 g5+!? Vishy chooses the most elegant way to keep his title.  36...Qd8+ 37.f6 hxg4 was winning as well; but surprisingly 36...hxg4?? loses the advantage. 37.Nxg4 and White's king doesn't feel so bad anymore with a knight on g4 to keep him company, and a queen coming to g5. 37.fxg6 Qxg6 38.Qf1 Rxg4+ 39.Kh3

39...Re7! Anand again goes for the most beautiful solution.  For example 39...Kh7 to avoid checks, was winning too. 40.Rf8+ Kg7

41.Nf5+.  41.Rxa8 Now I can imagine how happy Vishy was while executing his moves. 41...Rxe3+! 42.Rxe3 Rh4+!! 43.Kxh4 Qg4#. Ohh, what a picture! 41...Kh7! Naturally not taking the rook which would turn the tables upside down. 42.Rg3 Rxg3+ 43.hxg3 Qg4+ 44.Kh2 Re2+ 45.Kg1 Rg2+ 46.Qxg2 Bxg2

At this point, some people got very nervous, screaming that they had found a draw. The calm World Champion, however, had seen everything in advance. 47.Kxg2.  47.Rf7+ Kg6! 48.Rg7+ Kxf5 49.Rxg4 hxg4! 50.Kxg2 Ke4 51.Kf2 Kd3 and the pawn ending is hopeless. 47...Qe2+ 48.Kh3 c4! Our human Champion is as precise as an engine. 49.a4 a5 50.Rf6 Kg8!

It is zugzwang! 51.Nh6+ Kg7 52.Rb6 Qe4.  52...Qf3 would win as well, but Anand decided that today was Zugzwang Day! 53.Kh4 Qe4+! 54.Kxh5 Qd5+. 53.Kh2 Kh7! Zugzwang again! 54.Rd6 Qe5 55.Nf7 Qxb2+ 56.Kh3 Qg7!

Great and flawless play by Anand! A perfect game to defend one's title with.  0-1.

Super robota, ta analiza, co? :-)))

Wszystko na temat meczu jest na stronie oficjalnej, a dodatkowo polecam chessdom oraz chessvibes. Są tam analizy, fotki oraz filmy z meczu i wszystkich konferencji prasowych.

wtorek, 11 maja 2010

Do kashmira

W komentarzu pod tym tekstem napisałeś:

Btw. jak nazywasz apologetów różnych "Pospieszalskich"? Bo wiesz, pasowałoby, żeby była jakaś równowaga dla "Ciotek Matyld", gdyż teraz to wygląda, jakbyś uważał, że "Ciotki Matyldy" mają jakiś wyróżniający się na tle innych problem z samodzielnym myśleniem...

Odpowiedziałem:

Tak właśnie uważam. I nie muszę dbać o jakąkolwiek równowagę.

A teraz jeszcze dopowiem. Otóż różnica między jednymi ciotkami Matyldami a drugimi ciotkami Matyldami polega między innymi na tym, że te drugie ciotki Matyldy nigdy nie zagrają w jednej drużynie z Ruskimi przeciwko Polakom, a te pierwsze ciotki Matyldy w jednej drużynie z Ruskimi przeciwko Polakom zagrają. Do rozważenia pozostaje kwestia tego, czy one, te ciotki Matyldy, świadomie z Ruskimi w jednej drużynie zagrają, bo im się tak Ruscy podobają, czy też zagrają z Ruskimi w jednej drużynie nie wiedząc, że w jednej drużynie z Ruskimi zagrają.

Co Ty na to?

poniedziałek, 10 maja 2010

I tak może być

W książce Pięcioksiąg Izaaka Angel Raymond Wagenstein daje taką anegdotę, jak to dwóch Żydów z sąsiednich miasteczek kłóciło się o to, czyj rabin ma lepszą sztamę z Panem Bogiem. Pierwszy Żyd powiada, że oczywiście ich rabin pozostaje z Panem Bogiem w lepszych relacjach i podaje taki dowód, że jak rabin szedł do bożnicy w szabas, to deszcz lunął wielki, a rabin co prawda parasol miał, ale nie mógł z niego skorzystać, bo w szabas wszelka praca jest zabroniona. Ale Pan Bóg tak zrobił, że z lewej strony rabina lał deszcz i z prawej strony lał deszcz, a pośrodku był suchy korytarz prowadzący aż do samej bożnicy. Na to drugi Żyd opowiedział historię o swoim rabinie. Oto ten rabin także w szabas wracał po modlitwie do domu, patrzy, a tu na drodze leży banknot studolarowy. Piękna sprawa, tyle, że w szabas nie wolno dotykać pieniędzy. Nic to - Jahwe zrobił cud i stało się tak, że po lewej stronie rabina była sobota, po prawej stronie też była sobota, a pośrodku był czwartek.

***

W Gazecie Wyborczej przeczytałem:

Plama ropy, która powstaje na skutek wycieku z zatopionej w wyniku eksplozji platformy wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej ma już wielkość Jamajki i zbliża się do wybrzeży USA.

 Wielkości Jamajki??? To dobrze, czy źle? Czyli jak jest - duża to plama czy mała? Co Gazeta Wyborcza chce nam przez to powiedzieć?

sobota, 8 maja 2010

Nie rozumiem, co mówią

No więc jutro na moskiewską akademię nie dojadą Sarkozy, Brown, Berlusconi, a także przywódcy Białorusi, Ukrainy i Mołdawii. No i Obama też nie dojedzie.

Obama zapewne pogra sobie w golfa, jak będzie ładna pogoda. Berslusconi napisał usprawiedliwienie, że musi śledzić negocjacje w sprawie kryzysu euro. Sarkozy, ustami swojego rzecznika, poinformował, że akurat jutro zamierza zajmować się kryzysem w strefie euro. Brown nie pojedzie do Moskwy, bo co prawda przegrał wybory, ale kombinuje, jak tu nie wyprowadzić się z Downing Street, a jakby tak do Moskwy wyskoczył to jeszcze by mu się do premierskiej chałupy Cameron wprowadził.

Wygląda na to, że Aniela i Jamajka na akademii będą. Że Jamajka, to nic nowego - będzie jak w starych dobrych czasach. A że Aniela będzie, to chyba jeszcze lepiej, co nie?

Fajna ta wiadomość, że nagle tak ci wszyscy bonzowie zgodnie mówią coś ważnego i że mówią w tę stronę. Ale nie rozumiem, co oni mówią.

piątek, 7 maja 2010

Ziemia

Są rozmaite ziemie, które mają różne cechy. Jest np. Ziemia Pyrzycka, która, o ile dobrze pamiętam z geografii, której uczyłem się w szkole średniej, jest urodzajna. A może o coś innego chodziło z tą Ziemią Pyrzycką, nie pamiętam. Zdaje mi się, że również czarnoziem, taki gatunek ziemi, jest bardzo urodzajny. Jest też Ziemia Ognista, która charakteryzuje się tym, że jest archipelagiem koło Ameryki Południowej, kawałkiem Argentyny i kawałkiem Chile. Idzie o to, że jest kilka Ziem Ognistych, co jest bardzo wesołe. Oczywiście każdy wie, że są Ziemie Zachodnie, które zabraliśmy Niemcom i o odzyskanie których dzielnie walczy Erika Steinbach. Te Ziemie Zachodnie charakteryzują się tym, że ludzie na nich mieszkający gadają najczystszą polszczyzną - czystszą niż ta, którą gadają Krakowiaki, Górale, Ślązaki, Poznaniaki czy, niech mi Bóg wybaczy - Kaszubi. Jednym słowem - Ojczyzna Polszczyzna. Jest też taka ziemia, co to już nie będzie ziemia, bo nie będzie cię nosić. Posłuchajcie, a słuchając, czytajcie, co napisałem dalej. Ostrzegam jednak, że piosełka jest bardzo smutna, bo traktuje o tym, co będzie, kiedy Ona cię kochać przestanie. A wiemy przecież wszyscy, że w żadnej sytuacji człowiek nie ma przejebane tak bardzo jak wtedy, kiedy Ona cię kochać przestanie.



Jest wreszcie Ziemia Smoleńska. To jest taka Ziemia, która przed ruskimi profesjonalnymi służbami ukrywa swoje Skarby. No ukrywa i już. Kiedy Ruscy szukają, to nie mogą tych Skarbów znaleźć. Choćby przesiali tę Ziemię na metr głęboko, przez sita przesiali, to i tak Skarbów nie znajdą. A kiedy do tej Ziemi przyjadą Polacy, zwyczajne polskie wycieczki, to z tą Ziemią robi się coś takiego, że ta Ziemia tym Polakom i tylko im, swoje Skarby oddaje. Taka ona jest, ta Smoleńska Ziemia.

Dzieją się niezwykle ważne rzeczy

Komorowski jedzie do Moskwy. Jest to niezwykle ważne wydarzenie historyczne, o którym napiszą zapewne nawet gazety na Jamajce. W związku z wyjazdem Komorowskiego Halicki zrobił przed chwilą konferencję prasową. Powiedział, że to bardzo ważna wizyta i że Komorowski spotka się na privie z Miedwiediewem, a to już w ogóle jest super, bo każda delegacja chciałaby spotkać się na privie z Miedwiediewem, a tu zonk - na privie z Miedwiediewiem spotka się tylko Komorowski.

Dziennikarze zadawali Halickiemu kapitalne pytania. Jeden gościu z TVN24 nawiązał do tego, że Miediwediew dopiero co oświadczył, iż Ruscy w pewnych sprawach kłamali jak cholera, na przykład w sprawie Katynia kłamali. No więc gościu z TVN24 zapytał Halickiego, czy to oświadczenie Miedwiediewa jest kolejnym pozytywnym sygnałem ze strony Rosji, na co Halicki odpowiedział, że jasne, jest ważnym sygnałem, albowiem chodzi o to, żeby żyć w prawdzie. Wtedy jedna dziennikarka, nie pamiętam z jakiego medium, zapytała co Halicki na to, że posłanka Mucha podpisała aż czterem kandydatom na prezydenta. Halicki odparł, że on nie jest tak aktywny jak posłanka Mucha i podpisał tylko jednemu kandydatowi. Jak Halicki to powiedział, to konferencja się skończyła i wszyscy dziennikarze pobiegli nadawać gorące korespondencje, a Halicki też gdzieś poszedł, ale nie wiem gdzie.

czwartek, 6 maja 2010

Do xiazeluki

W salonie24 pospierałem się z Luką na temat śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem i w związku z tym piszę dzisiaj do Luki.

Wczoraj w Misji specjalnej pokazali, że ludzie na miejscu katastrofy w Smoleńsku znajdują różne rzeczy. Części samolotu, paszport, a nawet fragmenty ciał zabitych. W programie wypowiadał się ksiądz, który pochował znalezione szczątki ludzkie. Dzisiaj w audycji Kwadrans po ósmej Sakiewicz przyniósł do studia części samolotu, między innymi takie ustrojstwo, dzięki któremu wysuwa się podwozie. Mniejsza już o to, że Komorowski powiedział, iż to wszystko to nie jest duży problem - mnie o co innego idzie.

Po mojemu są dwa tłumaczenia tego, co się dzieje. Pierwsze tłumaczenie jest takie, że ruskie śledztwo to jeden wielki burdel. A skoro burdel, to nigdy nie możemy mieć pewności, że ruskie ustalenia będą mieć jakąkolwiek wartość. Chcę podkreślić, że rybka polega na tym, iż te ustalenia przypadkiem lub nie mogą być zgodne ze stanem faktycznym, natomiast nie możemy mieć co do tego pewności. No bo skoro kawałki samolotu Sakiewicz przynosi do telewizji w Warszawie... Jeśli ludzie znajdują to, co znajdują, to przecież na smoleńskiej ziemi mogą walać się kluczowe dla śledztwa dowody. Wytłumaczę jak krowie na rowie. Jacyś ludzie znaleźli kawałek samolotu, który jest fragmentem ustrojstwa wypuszczającego podwozie. To jest fakt. Ci ludzie oddali ten kawałek Sakiewiczowi. To też jest fakt. A co, gdyby jacyś inni ludzie znaleźli, powiedzmy, zapalnik bomby i nie oddali go Sakiewiczowi? Gdyby nikomu go nie oddali? No przecież wygląda na to, że w Smoleńsku można znaleźć wszystko.

Drugie tłumaczenie jest takie, że Ruscy olewają to, że wycieczki zbierają pod Smoleńskiem różne rzeczy, bo oni, Ruscy, nie potrzebują żadnych dowodów.

Luka, które tłumaczenie przyjmujesz? A może masz jakieś inne tłumaczenie? Jeśli tak, to napisz.

wtorek, 4 maja 2010

Ludzie ontologizują, metafizykują i wierzą na rozmaite sposoby

W książce Nowoczesne imaginaria społeczne [Modern Social Imaginares - pierwsze wydanie w roku 2004], którą Znak wypuścił parę dni temu, Charles Taylor pokazuje ciekawą rzecz. Pisze mianowicie o starym porządku moralnym i nowym porządku moralnym. Ten stary, przednowoczesny porządek to, według Taylora, nie tylko zbiór norm, ale też coś, co Taylor nazywa komponentem ontycznym. Ów komponent ontyczny to coś takiego, co, mówiąc w skrócie, określa te warunki, te właściwości świata, które umożliwiają wprowadzenie norm w życie. Taylor pisze:

Nowoczesny ład, wywodzący się z teorii Grocjusza i Locke'a, nie jest samospełniającym się porządkiem jak u Hezjoda i Platona lub w tragedii Makbeta. Czymś kuszącym byłoby zatem uznać, że nasze nowoczesne pojęcia porządku moralnego nie mają żadnego komponentu ontycznego. Byłby to jednak błąd. Zasadnicza różnica między przednowoczesnymi a nowoczesnymi koncepcjami ładu polega na tym, że ten komponent jest obecnie cechą opisującą nas, ludzi, nie odnosi się już do Boga ani do sił kosmosu. Nie oznacza to jednak, że wymiar ontyczny jest w naszych koncepcjach nieobecny.

Moim zdaniem jest tak, jak twierdzi Taylor. Po mojemu to jest jeszcze ciekawiej, bo przecież wszyscy ludzie ciągle coś ontologizują i na każdym kroku metafizykują ("ontologizują" i "metafizykują" - takie słowa, jak słowo "filozofują"). Ludzie na każdym roku wierzą również w masę rzeczy. Cytowałem już kiedyś Leszka Kołakowskiego, który przytomnie wskazał na różnicę w podejściu do sprawy twórców amerykańskiej Deklaracji Niepodległości i twórców ONZ-owskiej Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948. Kołakowski pisze:

Prawa wyrażone w amerykańskiej Deklaracji Niepodległości - a jest ich tylko trzy - mają ważność, ponieważ dał nam je Stwórca, jesteśmy więc, każdy z nas, nosicielami tych praw do życia, do wolności, do zabiegania o szczęście na mocy boskiego dekretu, którego kwestionować niepodobna.

Deklaracja ONZ nie mówi jednak nic o tym, że Bóg dał nam prawa, które on wylicza, ani że natura je dała (...) Możemy przypuszczać, że jest to tekst normatywny, wyrażający opinię autorów, wedle której byłoby lepiej, gdybyśmy ja i inni dostawali godziwe wynagrodzenie za swoją pracę, albo że świat w ogólności byłby lepszy, gdyby ludzie nigdzie nie podlegali arbitralnym aresztom lub torturom. Jeśli tak, to Deklaracja jest po prostu spisem życzeń jej autorów i jeśli ja nawet dzielę te życzenia, jeśli wolałbym, aby świat był raczej lepszy niż gorszy w sensie, jaki Deklaracja sugeruje, to nie mogę się upierać przy tym, że moje lub innych ludzi życzenia są prawdami, a tym mniej prawdami wiecznymi, jak podpowiada interpretacja "praw" jako wypowiedzi metafizycznych
.

Oczywiście ONZ-owska Deklaracja jest zbiorem pobożnych życzeń, podobnie zresztą, jak zbiorem pobożnych życzeń może być Deklaracja Niepodległości. Istotne jest jednak to, że są tacy ludzie, którzy wierzą w to, że amerykańska Deklaracja mówi o tym, co rzeczywiście jest, i są też tacy, którzy wierzą w to, że o tym, co naprawdę jest mówi Deklaracja ONZ-owska. Bo ludzie na każdym kroku ontologizują, metafizykują i wierzą. Ja na przykład podejrzewam, że - pomijając funkcjonariuszy wykonujących swoją robotę - pełno jest takich ludzi, którzy wierzą w to, iż dlatego tylko nie wiemy jeszcze nic na temat tego, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku, że nikt tego nie wie, a zatem nie ma nikogo, kto mógłby nam wszystko powiedzieć. Poważnie, tak podejrzewam. Podejrzewam, że są ludzie, którzy wierzą w to, iż taki Putin żyje sobie żyje, coś tam zje, trochę poćwiczy w sali gimnastycznej, powykonuje obowiązki premiera Rosji, a od czasu do czasu myśli sobie tak: - Tam do licha, ciekawe, co w sprawie tej katastrofy lotniczej ustalili już nasi śledczy. Do kaduka, że też ten zapis z czarnych skrzynek musiał być taki zaszumiony. No nic, poczekam na wyniki śledztwa i się dowiem.

Możecie się ze mnie śmiać, ale mnie się naprawdę wydaje, że wielu ludzi wierzy właśnie w coś takiego.

Jak się tak pozastanawiać trochę nad takimi sprawami, to robi się ciekawie. Jedni ludzie ontologizują, metafizykują i wierzą w jedne rzeczy, a drudzy ontologiuzją, metafizykują i wierzą w inne rzeczy. Jedni wierzą w rzeczy takie jak dusza nieśmiertelna, a drudzy w rzeczy takie jak to, że turystyka jest niezbywalnym prawem człowieka. Nie chodzi mi teraz o jakiekolwiek klasyfikowanie czegokolwiek, ale powiedzcie sami - czy nie jest tak, że jedne ontologizacje, metafizykacje i wiary są śmieszniejsze od drugich?

poniedziałek, 3 maja 2010

Czego nie chcą obywatele

Dziennik wali taki tytuł:

Kraj, którego nie chcą już sami obywatele.

I pisze dalej:

Upadek belgijskiego rządu może okazać się końcem istniejącego od 180 lat państwa. To byłby precedens dla innych regionów Europy. Belgijscy prawnicy i politycy, z dala od świateł jupiterów, zastanawiają się już zresztą, jak miałby wyglądać pierwszy w historii Unii Europejskiej rozpad kraju członkowskiego.

Świetnie. To, co dzieje się w Belgii, to znakomity materiał do móżdżenia nad takimi kwestiami jak naród i patriotyzm. No bo jak to jest? Czyżby, wbrew niektórym intelektualistom, istniały w Europie jeszcze jakieś więzy narodowe, jakiś nacjonalizm? A czy to, co dzieje się w Belgii, nie jest przypadkiem wyrazem zaściankowości tamtejszych ludzi? Czyżby ciągle jeszcze nie było czegoś takiego jak naród europejski?

Różne kwestie można sobie przetrawiać, kiedy się patrzy na Belgię ale teraz idzie mi tylko o jedną rzecz. Otóż Dziennik dając taki, a nie inny tytuł notki, albo w  żałosny sposób próbuje jeszcze robić ludziom wodę z mózgu, albo ten, kto zdecydował o takim, a nie innym tytule, nie rozumie podstawowych rzeczy. Bo tym, czego nie chcą obywatele Belgii nie jest ten kraj, tylko to PAŃSTWO.

niedziela, 2 maja 2010

TAGI

TAGI: Grecja, nanny state, Unia Europejska, strefa euro, państwo opiekuńcze, keynesizm



Grecka policja starła się z demonstrantami, którzy zaatakowali banki, sklepy i instytucje finansowe w Salonikach. Tymczasem UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zdecydowały o wsparciu Grecji pożyczkami w wysokości od 100 do 120 miliardów euro.

Około 250 młodych ludzi użyło stalowych prętów, by zniszczyć dwa bankomaty i rozbić szyby wystawowe w jednym z luksusowych salonów samochodowych i w sklepie elektronicznym. W odpowiedzi policja ostrzelała manifestantów gazem łzawiącym. Sytuacja już została opanowana. Młodociani chuligani odłączyli się od marszu związków zawodowych. W manifestacji pierwszomajowej w Salonikach wzięło udział około 5 tys. osób.

Grecja pogrąża się w kryzysie finansowym. Często na tym tle wybuchają protesty społeczne. (...) MFW obawia się, że fatalna sytuacja finansowa Grecji negatywnie wpłynie na wszystkie państwa wchodzące do strefy euro.

No a my w strefie euro nie jesteśmy. I co nam to da?

:-)))