statsy

wtorek, 18 maja 2010

Justified

Artur Nicpoń polecił mi serial Justified. Serial można obejrzeć w Necie tutaj. W filmie gadają po amerykańsku i są polskie napisy.

W tym serialu jest taki szeryf, co to czasem zadziała nie całkiem zgodnie z prawem, ale, że tak powiem, sprawiedliwie. Tak jakoś zrobi, że zastrzeli jakiegoś gnoja i w tym zastrzeleniu jest usprawiedliwiony, bo tamten pierwszy wyciągnął broń, a zatem zastrzelenie go było zasadne itd. - łapiecie, o co chodzi, taki western.

Pomyślałem sobie, że wszystkie te rozważania na temat tego, co jest dobre, a co niedobre, co sprawiedliwie, a co niesprawiedliwe, to niezła wkrętka. No bo szeryf uzna, że sprawiedliwie jest gościa ubić i gościa ubija. Wielu ludzi kibicuje szeryfowi, ale też wielu mu nie kibicuje, bo wierzą w rzeczy takie, jak sądy, jak proces kontradyktoryjny i takie tam. Ale te procesy to też wkrętka, bo np. w wyniku procesu może pójść wolno ewidentnie winny gościu, a może pójść wolno dlatego, że ktoś tam po drodze zjebał jakieś formalności, bo np. zdobył ważny dowód w nielegalnym przeszukaniu, więc judge Smith uznał, że ten dowód to owoc z zatrutego drzewa itd.

Powiadam, to jest niezła wkrętka. Ludzie sami się wkręcili. Najpierw koniecznie chcieli się dowiedzieć, co to dobro, a co zło. No i się dowiedzieli. A wtedy zaczęły się kłopoty. Bo jak już ludzie się dowiedzieli, co dobro, a co zło, to musieli kombinować jakąś etykę, musieli praktykować jakąś moralność, następnie musieli wymyślać prawo itd. Jednym słowem - przejebane.

W drugim tomie swojej Historii filozofii XX wieku Gadacz pisze coś takiego:

Istotą ludzkiej kondycji jest, według Szestowa, grzech, a istotą grzechu jest wiedza.

Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, to jest to stwierdzenie wielkiej wagi, nawet jeśli to tylko omówienie myśli Szestowa. Najlepiej jest oczywiście poczytać samego Szestowa - to jest dopiero jazda, zapierdalanie do przodu z równoczesnym paleniem za sobą mostów; wszystkich mostów.

A wcześniej Copleston w dziesiątym tomie swojej Historii filozofii, omawiając myśl Szestowa, napisał tak:

Życie, z całą swoją tragicznością, samo się usprawiedliwia. Jest w nim swego rodzaju wewnętrzna etyka.

Zastanawiałem się nad tym, co też Copleston chce powiedzieć i chyba wiem, co. I więcej Wam powiem - jestem zdania, że to, co powiedział Coplestom, doskonale wiedzą moje koty. I jeszcze dołożę do pieca - uważam, że tego, co powiedział Copleston i co wiedzą moje koty, nie wie wielu ludzi. Myślicie, że żartuję? Jeżeli tak myślicie, to jesteście w błędzie.

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja Szestowa czytałem kiedyś, nie wiem, z 4-5 lat temu, tę jego "Władzę kluczy".
Ale mam nachomikowanego więcej na kiedyś.

Mimochodem pisze...

"Życie, z całą swoją tragicznością, samo się usprawiedliwia. Jest w nim swego rodzaju wewnętrzna etyka."

No to ja dorzucę swoją szuflę do pieca,czym być może zasłużę sobie na wzgardę twoich kotów...


Zdanie pierwsze z tego cytatu jest dla mnie nieprawdziwe,jak i niespójne wewnętrznie(i to również w kontekscie, tego co wiem o Szestowie,u którego nie widzę determinizmu boskiego, ani ludzkiego).

Zdanie drugie jest banalne(bez podania kontekstu w jakim mógłby go umiejscowić Szestow, który wg mnie poszedł hen, hen dalej, poza kwestię immanentnej obecności "machinerii" etycznej)


PS A propos koanu"Czy pies ma Naturę Buddy?"-twoje koty posiadają wewnętrzną etykę, czy tylko posiadły wiedzę o istnieniu takowego mechanizmu, zerkając na Ciebie?

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Szestow pisze ,że "istotą grzechu jest wiedza".
Bóg Praojciec o tym wiedział i zabronił jeść jabłka z drzewa wiedzy złego i dobrego.
Zjedli. I odtąd , czyli od zarania, mamy przekichane:)
Pozdr

wyrus pisze...

>Mimochodem

"Zdanie drugie jest banalne(bez podania kontekstu w jakim mógłby go umiejscowić Szestow..."

Ale co - miałem przepisać książki Szestowa i tu wkleić?

***

"twoje koty posiadają wewnętrzną etykę, czy tylko posiadły wiedzę o istnieniu takowego mechanizmu, zerkając na Ciebie?"

Nie rozumiesz, co napisałem. Moje koty ani nie posiadają żadnej etyki, a ni ja im do niczego nie jestem potrzebny. O to właśnie chodzi.

Pozdro :-)

Mimochodem pisze...

Ha, gdybyś znał komentarze do tego koanu to byś chyba stracił pewność co do tego,co rozumiem, a co nie:)

Rzecz w tym, że w przytoczonym cytacie jest mowa o wewnętrznej etyce.

A cóż to oznaczy poza obecnością takowej, poza obecnością mechanizmu?

W samochodzie jest silnik.
I tyle.
Ani słowa o tym czy ten silnik działa, jaką ma moc i czym jest napędzany. I co najważniejsze-dokąd autko jedzie.
A może będzie stało na poboczu ,aż zardzewieje do cna?
No i gdzie, do diaska , jest kierowca?


Pozdro:)

wyrus pisze...

>Mimochodem

"Ha, gdybyś znał komentarze do tego koanu..."

Ha, gdybym ja mnóstwo innych rzeczy znał...

Słuchaj, to, co napisałem, to nie są rozważania religioznawcze czy jakieś tam podobne, nie szukam tego, co wszystkim religiom wspólne, co w religiach istotne albo w innych systemach, co to albo są religiami albo nie są. To, co napisałem, to są rzeczy moje, osobiste, a nie wykład dla studentów.

***

"W samochodzie jest silnik.
I tyle.
Ani słowa o tym czy ten silnik działa..."

Już napisałem, ale powtórzę: to co, mam przepisać książki Szestowa i tutaj je wkleić żeby pokazać kontekst? A co mnie obchodzi kontekst?

Ten tekścik, pod którym gadamy, to jest jeden z wielu tekścików traktujących o jednym i tym samym problemie. Napisałem już tych notek ze sto. Albo dwieście. Albo trzysta. Ale nie wklejam za każdym razem wszystkiego, co napisałem wcześniej, nie mówiąc już o wklejaniu wszystkich książek. Problem, w skrócie mówiąc, polega na tym, że bardzo możliwe, iż... i tu omijam cały opis problemu i daję tylko ostatnie zdanie: "ten nie potrzebuje żadnej teodycei, bo żądanie teodycei jest niepoważne".

:-)))

Mimochodem pisze...

Choć w punkt trafione byłoby porównanie do "kierownicy".

PS A jakby nie chciało Ci się szukać to w tym koanie pada równie kategoryczna odpowiedź jak twoja.
"Nie!"
Bo z komentarzami to już różnie bywa-np Copelstona.

wyrus pisze...

>Mimochodem

"Bo z komentarzami to już różnie bywa-np Copelstona."

No i co tu z Tobą zrobić :-))) Działasz tak, jakby to było jakieś zadanie do rozwiązania, w którym musi być przeprowadzony poprawny dowód prowadzący do właściwego wyniku. Powiem może tak: mogłem w ogóle nie pisać, że Szestow, że Gadacz, że Copleston. Nie potrzebowałem cytatów. Umiem napisać "swoimi słowami" to, co chcę przekazać. Ale mam taki zwyczaj, do którego jestem przywiązany i który przynosi mi dobre efekty, że jak znajdę coś wartościowego u innych, coś, co mi pasuje i akurat jest mi potrzebne, to cytuję i mówię, skąd wziąłem cytat. Dlatego nie obchodzi mnie czy na Coplestona trzeba uważać, czy nie trzeba. Jakbym miał się opierać na analizach szachowych robionych przez Coplestona, to pewnie bym uważał, bo nic nie wiem na temat tego, czy Copleston był dobrym szachistą czy nie. Ale w tym przypadku??

smootnyclown pisze...

marto,
napisałaś tak:
...istotą grzechu jest wiedza".
Bóg Praojciec o tym wiedział ...


ja tu widzę sprzecznostkę drobną:)

Mimochodem pisze...

Wiesz, ja nawiązałem do buddyzmu, bo raz, że obiło mi się o uszy jakoby Szestow pod koniec życia wziął się za sanskryt i jego filozoficzne okolice, dwa, że ja też "pisałem" o TYM i też cudzymi słowami, a nawet gorzej bo to jeden wielki cytat:)

http://mimochodem.salon24.pl/115381,o-zranieniu-pogladami

Jak przebrniesz przez ten tekst(ma denerwującą z dzisiejszego punktu widzenia manierę "powtórzeń utrwalających" to zakumasz(chyba), że to też jest o tym, a nawet deczko szerzej niż o tym.

Mimochodem pisze...

"No i co tu z Tobą zrobić :-))) Działasz tak, jakby to było jakieś zadanie do rozwiązania, w którym musi być przeprowadzony poprawny dowód prowadzący do właściwego wyniku."

Nie no, to ty przedstawiłeś ten cytat, jakoby otoczony aurą inicjacji:)

Ja tylko stwierdziłem, że nijak jej nie widzę, ślepym jak kot:)

marta.luter pisze...

O! smootny się odezwał:)
Gdzie widzisz sprzecznostkę?

wyrus pisze...

>Mimochodem

Fajna ta powiastka, co ja w salonie24 powiesiłeś, ale ten kołowrotek nadzwyczaj męczący. Owszem, ja kumam, że te mantrowania, różańce, katolickie różańce też, ale takie teksty są męczące. To jest wschodnia paplanina - nie deprecjonuję jej merytorycznie, tylko mówię o samej formie.

W gadule z Parysem Bocheń powiada takie coś:

"Logika hinduska jest, oprócz prób Leibniza, jedyną znaną nam logika bez kwantyfikatorów, czysto jakościową, czyli intensjonalną. My na przykład mówimy , oni zaś mówią . Najdziwniejsze jest to, że potrafią wyrazić wszystko to, co my wyrażamy kwantyfikatorami. Zdumiewające jest też, że wyniki są te same co u nas. Tym, co mnie zawsze pociągało do logiki hinduskiej, jest fakt, że ona w porównaniu do naszej jest jakby filmem w zwolnionym tempie."

Mnie właśnie ten zwolniony film specjalnie nie pociąga, aczkolwiek kumam tyle, że oni tam wiedzą to samo co my tutaj, natomiast niczego więcej nie wiedzą :-)


Pozdro.

Mimochodem pisze...

Niespecjalnie rozumiem termin "logika hinduska", bo jeśli chodzi o wykorzystanie kwantyfikatorów w logice indyjskiej to i owszem, jak najbardziej występują i to na moje rozeznanie lekko wcześniej:) niż w logice europejskiej- vide Nyaya i pośrednio Vaisheshika,choć to już bardziej przykład na przejście od logiki do praktyki:)

Te powtórzenia nie mają nic wspólnego z mantrą, jest to technika nauczania(śruti) powszechna w tradycji indyjskiej, prowadząca do zapamiętywania tekstu poprzez "refrenizację" słowa mówionego.
Pośrednio to gwarant tego, że mowy(!) ostały się w formie pierwotnej, a przynajmniej znaczna jej część.

wyrus pisze...

>Mimochodem

Ja się na logice nie znam, a już na hinduskiej/indyjskiej w szczególności (podobnie zresztą, jak na zuluskiej na przykład). Zatem bardzo możliwe, że Bocheński bredzi. On często bredził, zwłaszcza jeśli wypowiadał się o logice :-))


Na szybko wpisałem w google "logika hinduska" i znalazłem np. tekst Sławomira Sikory, w którym Sikora terminu "logika hinduska" używa parę razy. Kończy tekst tym zdaniem:

"Logika hinduska u swych podstaw jest teozoficzna, w odróżnieniu od tradycji Zachodu, której
rodowód logiki leżyw λoγoζ."

Powtarzam jednak - byc może Bocheński bredzi.

***

"bo jeśli chodzi o wykorzystanie kwantyfikatorów w logice indyjskiej to i owszem, jak najbardziej występują "

No i co z tego wynika? A jest jakaś ichnia logika bez kwantyfikatorów, jak mówił Bocheński? Pomogę Ci - w logice Zachodniej są kwantyfikatory, ale według słów Bocheńskiego Leibniz budował logikę bez kwantyfikatorów. A jaka była ta logika Leibniza - NIE-Zachodnia?

***

"Te powtórzenia nie mają nic wspólnego z mantrą, jest to technika nauczania(śruti) powszechna w tradycji indyjskiej, prowadząca do zapamiętywania tekstu poprzez "refrenizację" słowa mówionego."

No i super! Nie jest to jednak dla mnie powód, żebym te teksty lubił czytać. Podkreślam - czytać, nie słuchać.

Pozdro.

wyrus pisze...

>Mimochodem

linka do tekstu Sikory:

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:Fv6gg5klUcEJ:www.logic.amu.edu.pl/images/2/2b/Lso01.pdf+logika+hinduska&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjgA-4jHhhRZt9mTLRgB67SNE5BtvxbSK3zyD1SoQE2JGDqVie2qSf1n5VxnB609GVWmth1zZWosgUbpX9PsIQTmuE24NfRivBXORBrPuYt0ejVchkEEjdXgtu9FKCI5bM8wmMD&sig=AHIEtbR50S7P0FyENk9dkl2JsaoAtmkpEg

Anonimowy pisze...

Hinduizm to jest bieżący i zbiorczy opis wierzeń religijnych obecnych na terenie Indii(pomijam "eksport").

Szkół logicznych w Indiach było wiele i to takich, które Sobie radziły bez odniesień deistycznych, jak te wspomniane wcześniej, wewnątrz których było wiele odłamów(owszem również odnoszace się do Bóstwa/Absolutu/Boga), dodałbym jeszcze do tego sankhję,jeden z najbardziej rozbudowanych i spójnych logicznie:) systemów dualistycznych-i tak jak w Europie była narzędziem poprawnego wnioskowania, a to że korzystał z tego wishnuita, buddysta, jogin, było kwestią drugorzędną, tak jak kwestią drugorzędna jest czy wnioskowanie nie obarczone błędem/sprzecznością przeprowadził w Europie katolik, protestant czy ateista.

Njaja/Nyaya (sanskryt: न्याय, trl. nyāya, wzorzec, procedura, wywód, metoda, reguła, maksyma - wtórnie logika, epistemologia, metodologia)

Biorę się za czytanie Sikory,dzięks za link

Mimochodem pisze...

Żeby nie zamulać, postaram się krótko.

Porządkując; definicja hinduizmu (ad hoc stworzona przeze mnie, na pożytek tej rozmowy) jest ,delikatnie mowiąc, ułomna( pominąłem stosunek do ved, nastikę, "import", trimurti)- nie będę rozwijał tematu, bo to chyba nikogo poza mną nie interesuje.

Sikora traktuje te terminy logika indyjska/hinduska wymiennie i to tak, ni z gruszki, ni z pietruszki dochodzi do "podmianki miana"

To kwestia ,w sumie mało istotna, co nie zmienia faktu, że ja uważam termin "logika hinduska" za błędny-a w najlepszym przypadku za zawężający w nieuzasadniony sposób.

To tak, jakby ktoś całokształt dokonań na polu logiki w Europie określił mianem "logiki chrześcijańskiej" czy "hellenistycznej".
Trochę to jednak nie ten teges, rajt?

Poza tym nie zgadzam z jego tezą ,że fundamentem logiki indyjskiej jest teozofia(?!)-to w ogóle dla mnie, hmm, niezręczność terminologiczna {vide : Błavatska i Krishnamurti},
Nie kumam też tego, co Sikora piszę o Sankhji/samkhya(pierwszy raz się spotykam z takim ujęciem-dla mnie błędnym od A do Z), ale to już musiałbym ostro popłynąć w temat , żeby to uzasadnić, w cziom dieło.

Pozdro

PS Ciekawe to 'drzewko genealogiczne' logiki i biblio- u Sikory-jest co posprawdzać.