statsy

poniedziałek, 3 maja 2010

Czego nie chcą obywatele

Dziennik wali taki tytuł:

Kraj, którego nie chcą już sami obywatele.

I pisze dalej:

Upadek belgijskiego rządu może okazać się końcem istniejącego od 180 lat państwa. To byłby precedens dla innych regionów Europy. Belgijscy prawnicy i politycy, z dala od świateł jupiterów, zastanawiają się już zresztą, jak miałby wyglądać pierwszy w historii Unii Europejskiej rozpad kraju członkowskiego.

Świetnie. To, co dzieje się w Belgii, to znakomity materiał do móżdżenia nad takimi kwestiami jak naród i patriotyzm. No bo jak to jest? Czyżby, wbrew niektórym intelektualistom, istniały w Europie jeszcze jakieś więzy narodowe, jakiś nacjonalizm? A czy to, co dzieje się w Belgii, nie jest przypadkiem wyrazem zaściankowości tamtejszych ludzi? Czyżby ciągle jeszcze nie było czegoś takiego jak naród europejski?

Różne kwestie można sobie przetrawiać, kiedy się patrzy na Belgię ale teraz idzie mi tylko o jedną rzecz. Otóż Dziennik dając taki, a nie inny tytuł notki, albo w  żałosny sposób próbuje jeszcze robić ludziom wodę z mózgu, albo ten, kto zdecydował o takim, a nie innym tytule, nie rozumie podstawowych rzeczy. Bo tym, czego nie chcą obywatele Belgii nie jest ten kraj, tylko to PAŃSTWO.

25 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To bardzo niebezpieczna sprawa. Unia Europejska może uzyskać stricte swoje terytorium, nie jako państwo członkowskie, ale bezpośrednio zarządzane przez Unię, bo przecież natura nie znosi prożni a instytucje unijne osadzone są właśnie tam.
Unia przyobleka się w ciało i ja myślę, że ten rozpad to nie jest żaden przypadek.

wyrus pisze...

>Artur

"Unia przyobleka się w ciało i ja myślę, że ten rozpad to nie jest żaden przypadek."

Tak właśnie może być, ale nie musi. Na Belgii trochę się znam, ale nie na tyle, żeby umieć połapać to wszystko w perspektywie historycznej i innych koniecznych perspektywach. No to się tylko przyglądam. I próbuję ułożyć jakąś porządną teorie spiskową, oczywiście :-))

Pozdro.

joahim pisze...

Ja akurat na Belgii się nie znam - na Flandrii i Flamandach owszem i to mocno. Bo Belgia jako taka nie istnieje już dawno (chyba, że mówimy o browarze w Kielcach).

To był fajny pomysł Anglików w XIX w. - zmontować takie państewko, żeby za jednym zamachem osłabić i Niderlandy i Francję...No i zmontowali tam pierwszą w historii rewolucję wywołaną przedstawieniem operowym :) Ale skoro do zadymy sterowanej z zewnątrz potrzeba im tylko opery to i teraz będę podejrzliwy.

Dwa pytania mam (teoretyczno-spiskowe, oczywiście ;> ):
1. Jeżeli Belgia wstąpiła do UE, a potem się rozpadła, to czy Flandria i Walonia też muszą być w UE?

2. Czy "Dziennik" pisze ten tytuł tak sobie, czy trenuje już pod kątem przyszłych plebiscytów na Śląsku?

wyrus pisze...

>joahim

Jak się znasz na krajach, z których zrobiono Belgię, to siłą rzeczy musisz się znać na Belgii, bo przecież wiesz, co zrobili tym krajom - Belgię właśnie :-))

Czy Flandria i Walonia muszą być w UE? Zapewne nie, ale nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie - przecież już dawno w naszej zdychającej cywilizacji nie obowiązuje żadne prawo, więc wszystko można zrobić politycznie.

Co do "Dziennika". No właśnie nie wiadomo, z jakiego powodu "Dziennik" pisze tak, a nie inaczej - o to zapytałem w notce. W każdym razie robi się coraz ciekawiej, a już od kiedy jednamy się z Rosją, to arcyciekawie.

Pozdro.

joahim pisze...

Wyrusie!

1. Na Walonii nie znam się nic a nic :)

2. Flamandów popieram całym sercem - w czasach, jak Belgia żyła z węgla kamiennego, mieli gorzej. Sami postawili np. na edukację i jak węgiel się skończył, to na południe wkroczył Kononowicz, a Flamandowie zaczęli się rozwijać w tempie F1 - i dopłacać do Walonii.

Jak Cię znam, to od razu zapytasz o źródła oraz sceptycznie mrukniesz, co mają flamandzkie Ciotki Matyldy i edukacja do rozwoju Flandrii.

Nie potrafię podać źródeł, a sam ruch rozwoju Flandrii ZTCW był mocno oddolny (np. znowu teoretyczno-spiskowo rzucę nazwę jawnej acz nie-dla-wszystkich organizacji "Orde Van den Prince", która ma się zajmować "promocją języka i kultury flamandzkiej", nacjonalizm, panie, w czystej postaci). Zresztą - 3/4 szkół średnich w tym kraju to szkoły katolickie, ha!

3. Wyjście Belgii z Unii bardzo by mnie zaniepokoiło - musiałbym wtedy płacić cło lub przemycać przepyszne piwa Leffe, Palm i jeszcze parę innych. (byłem w 2 flamandzkich browarach, Wyrusie, nasz sanepid na pewno by je zamknął).

Ale to państwo się nie utrzyma, bo nie może się utrzymać żadne państwo,którego 10% ludności pracuje w administracji.

Howgh!

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Jak Ty to robisz ,że zawsze zobaczysz jakieś "drugie dno"?:)
Państwo... Usłyszałam jak pan marszałek Komorowski powiedział:"mamy prawo być dumni z obecnej (czy jakoś tak) Polski".
Wielka łaska! "Mamy prawo" - a powód mamy?
Ewentualny rozpad Belgii będzie świadczył tylko o tym ,że Belgom
przestało zależeć na ich państwie.
Nie mają nic , co by ich jednoczyło.
Niebieska flaga z gwiazdkami i pełna miska im wystarczy.
Staną się zapewne awangardą postępu
w wymarzonej przez wielu Europie ,
pozbawionej państw narodowych.
Pozdr:)

joahim pisze...

> Wyrus


Jak podano niedawno - za jakieś 15 lat w Belgii muzułmańscy wyborcy będą stanowili większość :D Więc może Kierownicy Kuli Ziemskiej chcą rozpieprzyć to państewko, zanim tam wprowadzą prawo koraniczne

wyrus pisze...

>joahim

Muzułmańscy wyborcy nie będą nawet czekać, aż ich będzie większość, bo muzułmańscy wyborcy nie bawią się w demokrację. I o to tu idzie :-)

joahim pisze...

> Wyrus

Jak to nie bawią? Czyżby przepisy dot. azylu zostały uchwalone niedemokratycznie? A o pomocy społecznej i zasiłkach to jakiś dyktator zapodał?

Zresztą, w Belgii nieodebranie kartki wyborczej w wyborach grozi grzywną :>

wyrus pisze...

>joahim

Te wszystkie przepisy być może zostały uchwalone demokratycznie (a tam demokratycznie - teraz egzekutywa rządzi jak chce, ale na potrzeby gaduły przyjmijmy, że demokratycznie), ale tych przepisów nie uchwalali wyborcy muzułmańscy. Powtarzam - wyborcy muzułmańscy nie bawią się w demokrację bo mają więcej oleju w głowie, niż wyborcy niemuzułmańscy.

Pozdro.

joahim pisze...

> Wyrusie,

Zapewniam Cię, że użyją demokracji - za 15 lat - tylko po to, żeby tą demokrację w majestacie prawa demokratycznie skasować :)
Nie chcę posługiwać się banalnym reductio ad Hitlerum, ale w 1933 Niemcy wybrały demokratycznie koniec demokracji, czyż nie?

Ukłony,

joahim

PS. Kalifat Gandawski - czyż nie brzmi to pięknie?

Anonimowy pisze...

kalifat kalifatem, ale tu jest jazda bez trzymanki, zwłaszcza w drugiej połowie filmu

;)

http://www.megavideo.com/?v=Q6YWPMWX

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Tak chciałam Ci powiedzieć -dobranoc:)
Połaziłam trochę po blogach .
Artur wpadł w jakiś idylliczny nastrój rodzinny ze skwierczącym cholesterolem na rożnie w tle, Jarecki jest za - a zwłaszcza przeciw ( w sprawie propozycji obsady nowego szfa RPO)- reszta formuje szyki i dmie w surmy bojowe (wybory) a Ty pewnie
siedzisz z nosem w książce:)
Dobranoc , zajrzę jutro:)

wyrus pisze...

>marta.luter

Siedzę z nosem w książce, a nawet w kilku książkach, bo właśnie tekściora piszę. Pewnie go powieszę za jakąś godzinę, bo to tekścior na bloga jest :-))

Anonimowy pisze...

Marto,

ano idylliczny, bo i taki miałem ten weekend. Trochę pod presją rodziny, ktora mi zabroniła laptopa brac ze sobą, co mi na dobre wyszło i tylko potwierdza to, co napisałem dziś, że rodzina uber alles, jak mawiają Niemcy nie znający polskiego.
Przyznam jednak, ze troche oszukiwałem, bo sobie conieco z komorki poczytałem i nawet dałem komenta tu i tam. Nałog, mowię ci. Chyba się zwrocę do Sadurszczaka, jak już tym RPO zostanie, może mi przyznają jakąś dotację, albo co? Skoro mogą chlory i ćpuny dotacje brac na nałog, wesoło spędzać czas na odwykach, to ja też poproszę.
Może to jest sposob na nich, co? Na to lewactwo całe. Bo generalnie prawica jakoś tam się od tych dobrodziejstw socjalizmu odcina i w sumie wychodzi na to, ze prawacy zapierdalają w pocie czoła a ta lewacka hołota żyje sobie za to wesoło.
Wszystko wyglada na to, że ten syf musi zwyczajnie zbankrutować i to daj Boże jakoś krwawo, bo jak tym razem ludzie nie powywieszają skurwysynow, to to tylko takie łatanie dziur w tamie- gowno warte.
No a jak ma zbankrutować, to nie ma się co szczypać, tylko ustawić branie wszelkiej możliwej kasy od państwa, na cokolwiek, na co się da wyciągnąc, na takiej samej zasadzie, na jakiej się kazdy inny biznes prowadzi. I doić ile wlezie.
Trzeba chyba zacząć ludziom, ktorzy jakiś mały biznes robią, że tego syfu nie ma co traktować przez najeżanie się, coś takiego, że brrr!
Po co? Skoro można to traktować w kategoriach dziur w drogach, albo głupiego Jasia, ktory po wsi worek forsy niesie i wystarczy ją zbierać.

;)

wyrus pisze...

>Artur

"Wszystko wygląda na to, że ten syf musi zwyczajnie zbankrutować"

BINGO!!! Witaj w klubie miłośników szkoły austriackiej :-)))))

Anonimowy pisze...

Wyrusie,

trochę sie nie rozumiemy ;)

Ja poniekąd jestem miłośnikiem szkoły austriackiej, o czym wielu zdążyło zapewne zapomnieć.

Z tym bankrutowaniem to bardziej miałem na myśli bankructwo polityczne jednak a nie ekonomiczne. Bo co z tego, że ekonomia będzie leżeć? W Sovietach, jak się Stalin za nich wziął, to ekonomii nie było w ogole a lud za pyski był trzymany tak, że ani fiknął. A i niefikający milionami ginęli.
Więc bankructwo ekonomiczne sprawy nie załatwia. Taką Grecję, jakoś tam jeszcze będą w miarę cywilizowanie ratować, ale przecież jak jebnie w całej Europie to co, oni się dadzą ludowi powywieszać? Armię i policję rozpuszczą do domow? Wymienią prawdziwą władzę w wyniku demokratycznych wyborow?
No przecież że nie. Oni docisną i będą dociskać tak długo, jak długo ostatni niewolnik europejski nie wyzionie ducha. Bo oni zwyczajnie nie mają gdzie spierdalać. Więc się nie cofną przed niczym.
Niemniej- jeśli będziemy umiejętnie i szybko ryć w ekonomii, to istnieje spora szansa, że jak przyjdzie co do czego, to oni jeszcze nie będą gotowi do tego, żeby tu zrobić powtorkę ze stalinowskiej rozrywki.

A teraz gibam poczytać nowego teksciora coś go zawiesił.

wyrus pisze...

>Artur

"W Sovietach, jak się Stalin za nich wziął, to ekonomii nie było w ogóle a lud za pyski był trzymany tak, że ani fiknął. A i niefikający milionami ginęli. Więc bankructwo ekonomiczne sprawy nie załatwia."

Załatwia. Przecież w końcu Związek Sowiecko, przynajmniej formalnie, rozpadł się. Nie tylko zresztą formalnie. Oni tam trochę pozmieniać musieli, a to, że teraz budują Jeszcze Nowszy Ład to inna sprawa. A Twoim zdaniem ZSRS rozpadł się z jakiego powodu? Bo Gorbaczow uwierzył w prawa człowieka? :-)))

***

"Oni docisną i będą dociskać tak długo, jak długo ostatni niewolnik europejski nie wyzionie ducha. Bo oni zwyczajnie nie mają gdzie spierdalać."

To jest jasne jak najbardziej, ale ci, którzy nie maja gdzie spierdalać (bo nie mają) nie są jakimiś bogami czy nawet półbogami, i pewnych rzeczy nie przeskoczą. Chodzi o to, żeby ludzie to wiedzieli i żeby się nie bali.

Pozdro.

Anonimowy pisze...

No ja właśnie jestem zwolennikiem tezy, że się nie rozpadł. Zrobili kilka manewrow, zwinęli na chwilę trochę front. I jasne, to że byli niewydolni ekonomicznie odegrało tu pewną rolę. IMHO istotniejsze było to, że oni sobie nie mogli pozwolić politycznie na zmasowane rzezie, jak za Stalina. Bo gdyby tylko wyczuli, że mogą, to by rezanie szło tam pełną parą. W imię czegokolwiek.
Tam wciąż rządzą ci sami ludzie przecież, co im tam ekonomia?

***

Zgadza się, chodzi o to, żeby się nie bali. I jasane, oni nie są nawet istotami demonicznymi podlejszego sortu ;)
NIemniej jednak, już raz ich stalinowscy pobratymcy pokazali, jak potrafią sprawy załatwiać. Więc to jest tylko kwestia tego, czy oni będą do tego zdolni. Jeśli będą, jeśli zdążą, to jedyne, co będzie w stanie to przełamać będzie jakaś cholernie silna religia. Taka, że ludzie krzyżyka nie zdejmą ale się za niego dadzą zagryźć lwom.
Wcale mi się do takich okoliczności nie pali

;)

wyrus pisze...

>Artur

"No ja właśnie jestem zwolennikiem tezy, że się nie rozpadł."

Rozpadł się. Tak jak napisałem - formalnie się rozpadł i nie tylko formalnie. To oczywiście nie oznacza, że to dalej nie są komuchy, bo są jak najbardziej, wbrew temu co Luka z kashmirem wypisują :-)))

Mnie idzie o to, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Fizyki się nie da przeskoczyć i ekonomii też. Nie pamiętam dokładnie, kto to komu mówił, ale chyba jakiś ruski generał Miltonowi Friedmanowi. A powiedział, że nawet jakby tak Ruscy skomunizowali już cały świat, to i tak musieliby zostawić jedną oazę normalności. Friedman zapytał po co, na co generał odparł, że po to, aby wiedzieć, co ile naprawdę kosztuje.

Anonimowy pisze...

He he he, to z komuchami i rozpadem jesteśmy dogadani.

I jasne, że ekonomii nie przeskoczy sie, tak jak się nie przeskakuje praw fizycznych. Ale kwestia perspektywy czasowej. Taki nieprzyjemny, starożytny Egipt trwał sobie dosyć długo i według naszych norm, to byłoby miejsce chyba gorsze jeszcze, niż Związek Sowiecki. A trwał i trwał.
Chodzi mi o to, że dla takich ludzi, ktorzy rządzą Sowietami, ekonomia to jest kwestia dużej dowolności. Ale to oni wyznaczają jej cykle a nie ona im.
Biorą na nią poprawkę, co najwyżej.

wyrus pisze...

>Artur

"dla takich ludzi, którzy rządzą Sowietami, ekonomia to jest kwestia dużej dowolności. Ale to oni wyznaczają jej cykle a nie ona im.
Biorą na nią poprawkę, co najwyżej."

Jest to kwestia dowolności, jasne, ale nie można zupełnie wyznaczać cykli ekonomii. Patrz, przecież oni w tych durnych USA na pewno woleliby, żeby ich ten kryzys nie dopadł, ale ich, kurwa, dopadł. W Europie to samo - przecież te brukselskie i inne mameje wolałyby nie mieć ekonomicznych kłopotów, ale, kurwa, mają.

Ja myślę, że te wszystkie lewackie indywidua naprawdę chciałyby, żeby świat funkcjonował tak, jak oni sobie wymyślą i jak u Lenina przeczytają. Chcieliby trzymać ludzi za mordy, jak trzymają, ale naprawdę woleliby, żeby im się systemy emerytalne nie sypały, żeby im się "służba zdrowia" nie sypała, żeby Islandia nie zbankrutowała i żeby Grecja nie bankrutowała i żeby nie bankrutowały koleje itd. Chcieliby, ale gówno z tego chciejstwa wynika, bo robią wszystko od dupy strony i to się udać nie może - właśnie dlatego, że to jest wbrew ekonomii.

Anonimowy pisze...

No właśnie, skąd pewność, że ten kryzys akurat im nie na rękę?
Zobacz, co Stalin zrobił. On ludzi zmusił do wpierdalania kitu z okien i milionami ich zagłodził. Tak na początek. Bo wtedy nikt nie fika i można się zacząć urządzać po swojemu.
Skąd pewność, że to nie ta mądrość etapu obecnie? Wiadomo, czasy inne, to i metody subtelniejsze, ale przecież chodzi o skutek. A tu na kryzysie można sobie pozwolić na wiele. Zobacz co Obambo wyfikał w USA. Myk myk im zrobił ZUS. Kryzys to doskonała okazja do brania ludzi za mordy. I to jeszcze można zrobić tak, żeby byli z tego zadowoleni. W każdym razie na początku.
Więc ja pewności nie mam, czy ten kryzys się sam zrobił.
Ktoś kiedyś na saloniku napisał fajnie- że niewidzialna ręka rynku niewidzialną ręką rynku, ale pejsow nie udało się ukryć.

;)

To chciejstwo dobre.

No właśnie nie. To jest wbrew człowiekowi jako takiemu.

wyrus pisze...

>Artur

"No właśnie, skąd pewność, że ten kryzys akurat im nie na rękę?"

Nie ma takiej pewności, rzecz jasna.

"Kryzys to doskonała okazja do brania ludzi za mordy."

Jasne. O tym świetnie pisze Naomi Klein w "Doktrynie szoku", tylko ona jest ślepa na połowę rzeczywistości.

Mówiąc najogólniej - jeśli przyjmiemy, że jest jakiś ponadpaństwowy, ogólnoświatowy spisek, to wtedy tak - takie kryzysy są pożądane i wywoływane. Druga teoria jest taka, że pewne rzeczy poszczególnym ekipom się nie udają, co wynika z różnych przyczyn, między innymi z tego, że te ekipy działają jedynie doraźnie, zupełnie jak u nas PO.

Ja oczywiście zawsze skłaniam się ku teoriom spiskowym :-)) No i jest tak, że tylko wtedy pewne ekipy nie boją się kryzysów, a nawet je wywołują, kiedy są pewne, że ludzie się nie wkurwią i nie zaczną kolejnej rewolucji, bo nawet jak się wkurwią i chcieliby zacząć rewolucję, to nie dadzą rady.

"I to jeszcze można zrobić tak, żeby byli z tego zadowoleni."

To prawda. Poczytałem sobie kiedyś trochę o Giszowcu. To taka dzielnica Katowic, gdzie na początku XX wieku właściciele kopalni Giesche pobudowali dla swoich robotników osiedle domków. Pojechałem do tego Giszowca nawet parę razy któregoś lata. Piwa się tam napiłem w takiej fajnej knajpce, co to otwieracz do butelek wisiał sobie na łańcuszku przytwierdzonym do płotka okalającego ogródek, w parku z dziadkami w szachy zagrałem. No i oglądałem te domki. To jest unikatowe osiedle w skali Europy. Pomyślałem sobie, że sto lat temu, to dopiero ciężkie było życie robotników. Ciężko pracowali, w domu pełno dzieciorów, na przykład sześcioro albo dziewięcioro, a płac minimalnych chyba wtedy nie było. A później pomyślałem sobie, że wtedy, sto lat temu, taki prol zapierdalał fest, ale utrzymywał te dzieciory i żonę. I mieszkał sobie w domu na Giszowcu. I nie miał kredytu na 40 lat. A jeszcze później pomyślałem, że kogo dzisiaj stać na utrzymanie sześciorga albo dziewięciorga dzieciorów? I kto mieszka w domku? I kto nie ma kredytu na 40 lat?

O takich rzeczach myślałem sobie w związku z tym Giszowcem. Czyli myślałem o tym, czym jest POSTĘP :-)))

Anonimowy pisze...

Postęp ma zawsze twarz surową, nie ma co.
Z innej mańki. Taki moj kumpel przeserdeczny ma siostrę i ta siostra ma męża, a razem z tym mężem zmajstrowali sobie tych dzieciakoł szostkę właśnie. Szoste w drodze.
No i oni sobie oboje pracują, na jakichś etacikach plus jakieś drobne fuchy. Mozna powiedzieć, że cienko przędą. Ale przędą sobie i mają dom nie na kredyt. Normalnie mają. Wybudowali sobie na wsi, bo na wsi nadal hektar ziemi kosztuje niewiele a jak się buduje własnymi rekoma, to i te koszty są takie do przyjęcia.
No i zyją sobie z tymi dzieciakami może i niezbyt dostatnio, ale jakoś od większości ludzi chyba szczęśliwiej.

Ten Giszowiec to ja znam, bo tam mieszka taki jeden moj kumpel. Tzn w tych blokach mieszka, ktore postawiono za komuny i myśmy z bratem, jak się jeździło na metalmanię do spodka, czasami robili tak, ze przyjezdzalismy do niego dzien wczesniej, albo sobie na dzień dłużej zostawaliśmy. Tam właśnie.