Dwa tygodnie temu Janusz Korwin-Mikke napisał tak:
Zaobserwowałem ciekawe zjawisko. W PRL 90% „obywateli” obywało się bez prawdziwych wiadomości, wierząc reżymowej prasie i TVP. Natomiast pozostałe 10% z zapałem, mimo trzasków i zakłóceń. wysłuchiwało „Radio Wolna Europa”,„Głosu Ameryki”, „Radio Madryt” czy nawet „Radio Tirana”.
Dziś nikt – na razie przynajmniej –nie zagłusza internetu; ale nadal 90% „obywateli” obywa się bez prawdziwych wiadomości, ślepo wierząc reżymowym mediom.
Ja stawiam tezę, że bez prawdziwych wiadomości obywa się 98% ludzi, ale tezy tej nie potrafię udowodnić, podobnie, jak swojej tezy nie potrafi udowodnić JKM. Wiadomo natomiast, że JKM ma rację utrzymując, iż horrendalna większość ludzi nie umie, albo nie chce czytać prawdziwych wiadomości.
Taki stan rzeczy jest na rękę reżimowym mediom, a także samym reżimom i chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego jest na rękę. Najnowszy przykład tego, jak funkcjonują reżimowe media mieliśmy wczoraj. Oto Gazeta Polska znowu napisała o tym, że, mówiąc w skrócie, ABW założyła teczkę Lechowi Kaczyńskiemu. Mogliśmy o tym poczytać w Necie, dzisiaj możemy poczytać w papierowym wydaniu GazPola, ale w telewizyjnych dziennikach i w telewizyjnych programach "publicystycznych" (mam na myśli te audycje, do których zapraszani są politycy - Minęła dwudziesta, Rozmowa bardzo polityczna itd.) usłyszeć o tym nie mogliśmy.
Dobra, jeszcze jest w miarę wolny Net (stopień wolności Netu jest różny w różnych miejscach na Ziemi), więc ABW jakoś musiała się odnieść do rewelacji zaserwowanych nam przez Gazetę Polską. Rzecz jasna ABW zaprzeczyła tezie, że inwigilowała Lecha Kaczyńskiego, a Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzeczniczka prasowa ABW, o ile wierzyć Rzeczpospolitej, powiedziała tak:
W bazach centrum znajduje się katalog najważniejszych osób w państwie, podlegających ochronie w ramach systemu antyterrorystycznego RP. Podobne rekordy mają prezes Rady Ministrów, ministrowie i inni wysocy urzędnicy państwowi.
Rzepa pisze dzisiaj jeszcze coś takiego:
W rozmowie z "Rz" rzecznik ABW zaś wyjaśniła, że gdy w 2008 r. Agencja monitorowała "radykalne media" kaukaskie, natknęła się na nazwisko Lecha Kaczyńskiego. Dlatego wpisano je do rejestru.
To jest kapitalne stwierdzenie. Bo mamy dwie możliwości - albo założenie przez ABW teczki Lechowi Kaczyńskiemu jest dobre, albo jest złe. Jeżeli jest złe, to ABW leży i kwiczy. Jeżeli jednak jest dobre, to istotne pytanie jest takie: skoro ABW założyła Kaczyńskiemu teczkę w roku 2008, po tym, jak podczas monitorowania "radykalnych mediów" kaukaskich natknęła się w tychże mediach na nazwisko Kaczyńskiego, to co ABW myślała zanim w "radykalnych mediach" kaukaskich na nazwisko Lecha Kaczyńskiego się natknęła? No co myślała? Że Lech Kaczyński nie istnieje? A może ABW wiedziała, że Lech Kaczyński istnieje, ale nie wiedziała, kim on jest?
Dobra, jest też drugie pytanie, najważniejsze: skoro założenie teczki prezydentowi RP, Lechowi Kaczyńskiemu jest dobre, to czy z wypowiedzi rzeczniczki prasowej ABW wynika, że przed rokiem 2008 Lech Kaczyński, piastujący urząd prezydenta RP od roku 2005, nie miał teczki założonej przez ABW?
Pomyślałem sobie teraz takie pytanie, na które odpowiedź powinna raz na zawsze załatwić tę rządzącą ekipę: no i jak w końcu tego Lecha Kaczyńskiego ochroniono?
Przyznaję, że nie umiem zrozumieć tego, jakim cudem parę milionów Polaków nie jest w stanie wyciągnąć wniosków z odpowiedzi na to najprostsze pytanie.
Zaobserwowałem ciekawe zjawisko. W PRL 90% „obywateli” obywało się bez prawdziwych wiadomości, wierząc reżymowej prasie i TVP. Natomiast pozostałe 10% z zapałem, mimo trzasków i zakłóceń. wysłuchiwało „Radio Wolna Europa”,„Głosu Ameryki”, „Radio Madryt” czy nawet „Radio Tirana”.
Dziś nikt – na razie przynajmniej –nie zagłusza internetu; ale nadal 90% „obywateli” obywa się bez prawdziwych wiadomości, ślepo wierząc reżymowym mediom.
Ja stawiam tezę, że bez prawdziwych wiadomości obywa się 98% ludzi, ale tezy tej nie potrafię udowodnić, podobnie, jak swojej tezy nie potrafi udowodnić JKM. Wiadomo natomiast, że JKM ma rację utrzymując, iż horrendalna większość ludzi nie umie, albo nie chce czytać prawdziwych wiadomości.
Taki stan rzeczy jest na rękę reżimowym mediom, a także samym reżimom i chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego jest na rękę. Najnowszy przykład tego, jak funkcjonują reżimowe media mieliśmy wczoraj. Oto Gazeta Polska znowu napisała o tym, że, mówiąc w skrócie, ABW założyła teczkę Lechowi Kaczyńskiemu. Mogliśmy o tym poczytać w Necie, dzisiaj możemy poczytać w papierowym wydaniu GazPola, ale w telewizyjnych dziennikach i w telewizyjnych programach "publicystycznych" (mam na myśli te audycje, do których zapraszani są politycy - Minęła dwudziesta, Rozmowa bardzo polityczna itd.) usłyszeć o tym nie mogliśmy.
Dobra, jeszcze jest w miarę wolny Net (stopień wolności Netu jest różny w różnych miejscach na Ziemi), więc ABW jakoś musiała się odnieść do rewelacji zaserwowanych nam przez Gazetę Polską. Rzecz jasna ABW zaprzeczyła tezie, że inwigilowała Lecha Kaczyńskiego, a Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzeczniczka prasowa ABW, o ile wierzyć Rzeczpospolitej, powiedziała tak:
W bazach centrum znajduje się katalog najważniejszych osób w państwie, podlegających ochronie w ramach systemu antyterrorystycznego RP. Podobne rekordy mają prezes Rady Ministrów, ministrowie i inni wysocy urzędnicy państwowi.
Rzepa pisze dzisiaj jeszcze coś takiego:
W rozmowie z "Rz" rzecznik ABW zaś wyjaśniła, że gdy w 2008 r. Agencja monitorowała "radykalne media" kaukaskie, natknęła się na nazwisko Lecha Kaczyńskiego. Dlatego wpisano je do rejestru.
To jest kapitalne stwierdzenie. Bo mamy dwie możliwości - albo założenie przez ABW teczki Lechowi Kaczyńskiemu jest dobre, albo jest złe. Jeżeli jest złe, to ABW leży i kwiczy. Jeżeli jednak jest dobre, to istotne pytanie jest takie: skoro ABW założyła Kaczyńskiemu teczkę w roku 2008, po tym, jak podczas monitorowania "radykalnych mediów" kaukaskich natknęła się w tychże mediach na nazwisko Kaczyńskiego, to co ABW myślała zanim w "radykalnych mediach" kaukaskich na nazwisko Lecha Kaczyńskiego się natknęła? No co myślała? Że Lech Kaczyński nie istnieje? A może ABW wiedziała, że Lech Kaczyński istnieje, ale nie wiedziała, kim on jest?
Dobra, jest też drugie pytanie, najważniejsze: skoro założenie teczki prezydentowi RP, Lechowi Kaczyńskiemu jest dobre, to czy z wypowiedzi rzeczniczki prasowej ABW wynika, że przed rokiem 2008 Lech Kaczyński, piastujący urząd prezydenta RP od roku 2005, nie miał teczki założonej przez ABW?
***
Pomyślałem sobie teraz takie pytanie, na które odpowiedź powinna raz na zawsze załatwić tę rządzącą ekipę: no i jak w końcu tego Lecha Kaczyńskiego ochroniono?
Przyznaję, że nie umiem zrozumieć tego, jakim cudem parę milionów Polaków nie jest w stanie wyciągnąć wniosków z odpowiedzi na to najprostsze pytanie.