statsy

niedziela, 27 czerwca 2010

Kocham szachy

Miałem Wam tego nie pisać, ale chuj tam - napiszę. Otóż kocham szachy. Kocham szachy, bo w szachach człowiek pracowity wyśle w kosmos śmierdzącego lenia, nawet jeśli śmierdzący leń jest utalentowany jak Roman Polański, czy - wybaczcie żart - Donald Tusk. Kocham szachy, bo szachy wymagają erudycji - w szachach nie pomogą ani tricki, ani sondażownie, ani PR. Kocham szachy, bo w szachach wyniku nie jest w stanie wydrukować żaden sędzia, nawet taki chuj łobaty, jak ten Urugwajczyk, który sędziował meczyk Anglia - Niemcy w 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata 2010.  Kocham szachy, bo w szachach, żeby coś osiągnąć, trzeba być twórczym - w szachach nie wystarczy nie popełniać grubych błędów. Kocham szachy, bo szachy to dyskusja; właśnie tak - dyskusja. Kocham szachy, bo jeszcze nie zdarzyło się, żeby w szachach mistrzem świata został jakiś przygłup. Kocham szachy. Szachy, i tu powtórzę słowa Anatolija Karpowa - to moje życie, ale moje życie to nie tylko szachy.

31 komentarzy:

Mimochodem pisze...

Wszystko pięknie, gdyby nie autor cytatu, 1978 się kłania( a co mu resztę(no, może kawałek tej reszty) życia wypełniało to też taka sobie bajka).
Tia,przy tym ten urugwajnik to mały pikuś.

Pozdro

PS U Anny obstawiałem finał Anglia- Hiszpania.
Po tym, co dotąd widziałem, to Hiszpańczykom też życzę wypad.
Nomen-omen najbardziej mi się podobają czilijskie gierki, lubię jak chłopaki
biegają po całym boisku, w te i wewte(lepiej jak w "te")

PS Niemiaszkami nie ma co sobie głowy zawracać-nadleci Messischmitt,
wepchnie im dwie szybkie boskimi rączkami i będzie alles klar.

wyrus pisze...

>Mimochodem

A co masz do Autora cytatu?

Mimochodem pisze...

No nie mów, że wszystko było fair w meczu z Korcznojem.
Na mój gust to takiego cyrku(między innymi o podłożu politycznym) w szachach nie było.

Anna pisze...

OK zycie to nie tylko futbol, ale życie to w ogóle NIE TYLKO.

A teraz Argentyna!!!

wyrus pisze...

>Mimochodem

A jaki jest związek między tym, co się działo w meczu Karpowa z Korcznojem (przy okazji - który mecz masz na myśli, bo było ich kilka?) z cytatem z Karpowa?

Mimochodem pisze...

To ma wspólnego , że piszesz notkę o 'czystości szachów' posługując się cytatem z faceta. który współuczestniczył w jednym(o ile nie największym) przekręcie w świecie szachów.

I tylko tyle mam do tego.
No chyba , że to miało być podwójne dno.
I że czasami szachy czasami są brudniejsze od urugwajskiego gwizdka.

PS Też idę obejrzeć Argentynę, może mnie w końcu do Siebie przekonają.

wyrus pisze...

>Mimochodem

"To ma wspólnego , że piszesz notkę o 'czystości szachów' posługując się cytatem z faceta. który współuczestniczył w jednym(o ile nie największym) przekręcie w świecie szachów"

No, to jest konkret :-) Idźmy zatem dalej: na czym polegał przekręt ze strony Karpowa?

Mimochodem pisze...

Na szybko, przez Ciebie nie przekonam się do Argentu:)
1. Napisałem w pierwszym komentarzu-mecz z 1978.
2. To że wiedział w czym uczestniczy, nie ma bata.
A nawet zakładając , że on takie niebożątko był(nie wierzę-bo to jego ekipa trenerska uczestniczyła w tych brudnych gierkach), to ma tyle, ile gra (taka-siaka) w nogę Angoli z Niemiaszkami do brudnego gwizdka urgwajczyka.
Oni grali, on gwizdał, no i podobnie to wyglądało w meczu Karpow-Korcznoj- oni grali, a sowiecki 'neoszamanizm' uprawiali inni.

wyrus pisze...

>Mimochodem

"To że wiedział w czym uczestniczy, nie ma bata."

Super. Ale ciągle nie chcesz powiedzieć, w czym Tola uczestniczył? Może teraz to napiszesz?

:-))

Mimochodem pisze...

" Może teraz to napiszesz?"

A niee!
Po meczu:)

Pozdro

Mimochodem pisze...

No, to mamy powtórkę z historii i druga na czysto:)

To i mogę parę słów napisać:)

To Karpow nie chciał podać ręki Korcznojowi- i już to go wpisuje w całą tą sowiecką machloję.
Doktor Zuchar-ukraiński hinotyzer w roli asystenta Karpowa:)
Dochodzi jeszcze kwestia podsłuchów, ale to na 100% nie jest potwierdzone(choć przyznam się ani ciut-ciut by mnie to nie zdziwiło.

I na koniec anegdota, (ponoć nawet fakt:):
"Warto wiedzieć że Korcznoj to jedna z wielu młodych postaci, która regularnie i systematycznie trenowała szachy pod okiem wybitnych trenerów w radzieckim systemie kształcenia arcymistrzów. W trakcie meczu o Mistrzostwo świata Karpow - Korcznoj z 1978 roku do Lohara Schmida, sędziego głównego zawodów, podszedł Korcznoj głośno protestując. Panie sędzio! Proszę coś zrobić, sekundanci i członkowie radzieckiej ekipy nieustannie podpowiadają Karpowowi ruchy. Na co Schmid, to niemożliwe, przecież wszyscy siedzą bardzo daleko od sceny i nie mają żadnej możliwości przekazywania informacji. Korcznoj, wymyślili specjalny szyfr. Jeżeli wstaje na przykład Tal, to trzeba grać hetmanem, jeśli dr Zuchar, to wieżą, gdy Baturinski, to gońcem, a jak wstają ci siedzący po lewej stronie dziennikarze, to skoczkiem lub pionkiem. Arbiter nie jest jednak przekonany, przecież to poważni ludzie, jak mogą udawać poszczególne bierki, to jakieś nieporozumienie, przecież to nie teatr. Korcznoj nie daje za wygraną, dobrze znam te metody! Dziesięć lat temu sam byłem wieżą!"
:)))

wyrus pisze...

>Mimochodem

Fajna ta anegdota o odgrywaniu ról figur szachowych i ja ją znam. Co więcej - ja znam Wiktora i o jego meczykach wiem więcej, niż napisano w książkach oraz w Wikipedii :-) I jeszcze więcej powiem - jak już się dowiedziałem od Wiktora tego, czego się dowiedziałem, to mój Przyjaciel, ś.p. Jacek Bednarski (jak wiesz kto to, to docenisz, jak nie wiesz - to przeczytaj) dorzucił mi parę ciekawostek i jak Wiktora zapytałem, czy to prawda, co mi Jacek powiedział, to Wiktor potwierdził, że prawda :-)

Dobra, moje pytanie jest takie: co, Twoim zdaniem, miał zrobić Karpow, jeśli wiedział o knowaniach KGB (bo to było KGB) - poddać mecz z Korcznojem?

Mimochodem pisze...

Wyrus,
To że znałeś tę anegdotę, to mnir nie zdziwiło, troszkę mnie dziwi jedynie, że nie widzisz analoga.
Tu (kopana) i tam(szaszki) chłopaki grają swoje(lepiej/gorzej), a ktoś obok robi tak(czasami świadomie), żeby jednym było lepiej, a innym gorzej.

A co miał zrobić Karpow?
No nie wiem...może to co, zrobił wcześniej Korcznoj?
Ale rękę to mógł podać, nie uważasz?
To już chyba nie wymagało megabohaterstwa?

wyrus pisze...

>Mimochodem

"Ale rękę to mógł podać, nie uważasz?"

W tym miejscu kończę gadułę, bo musiałbym temat porozwlekać na wszystkie strony :-) Zauważ, że ja w tej gadule - mówiąc w skrócie - trzymam stronę Karpowa, którego nie znam :-)

Mimochodem pisze...

Zazdroszczę znajomości.
Mieć możność pogadania z Korcznojem, to jest COŚ.

wyrus pisze...

>Mimochodem

"Mieć możność pogadania z Korcznojem, to jest COŚ."

Tak, to jest COŚ. Ale powiem Ci z ręką na sercu, że najpiękniejszym człowiekiem ze świata szachów, którego dobry Bóg dał mi poznać, był Jacek Bednarski. U Mistrza w domu (bo tak się do Niego zwracałem: Mistrzu) siedzieliśmy przy stoliku szachowym, przy którym grano partie podczas Olimpiady Szachowej rozgrywanej w Hawanie w roku 1966. Bawiłem się kompletem szachów, którymi grano podczas tej Olimpiady. No i pomacałem pudełko cygar, które Jacek przywiózł z hawańskiej imprezy - tego pudełka Bednarski nigdy nie otworzył. Wszystkie te rzeczy - stolik szachowy, komplet szachów i cygara, to prezent dla Jacka od... Fidela Castro :-) To jest dłuższa historia, którą Ci kiedyś opowiem przy piwie :-))

Bednarski to piękny człowiek, wielki erudyta, wspaniały umysł. Nie był łatwy we współżyciu, bo stawiał ludziom cholernie wysokie wymagania. Ale miał piękna duszę, cudowne, ciepłe serce.

Kiedy umarł Bobby Fischer, napisałem o nim notkę. Kiedy parę miesięcy później umarł Jacek, nie mogłem niczego napisać. Teraz piszę o Nim pierwszy raz.

Pozdro.

Anna pisze...

Argentyna do przodu, ale znowu Sędzia Makaron dał dupy, i jak my mamy się nie wku..ć? jak te Sedziowskie szpliny wypaczają wyniki swoją głupotą?? jeszcze się KONSULTUJĄC ???

pozdro

wyrus pisze...

>Anna

Ja od dawna przyglądam się temu, jak daleko te kurwy z FIFA zdolne są się posunąć. W 2002 zaciągnęli Koreę do półfinału i tam się sędziowska opieka skończyła, w związku z czym Korea przegrała dwa mecze i nie zdobyła medalu. Nieuznanie gola dla Angoli i uznanie gola dla Argentyny to skandal - po czymś takim nie ma dla mnie znaczenia wynik meczu.

Mamy 2010 rok. W lekkiej atletyce są fotokomórki, w wyścigach konnych są fotokomórki, w NHL sędziowie oglądają nagrania, w żużlu sędziowie oglądają nagrania, w piłce nożnej...

Trzeba być debilem, żeby nie kumać, że FIFA nie pozwala na korzystanie z techniki po to, żeby móc robić wałki. Nikt do dzisiaj nie umiał mi wytłumaczyć, dlaczego FIFA idzie w zaparte.

Pozdro.

Mimochodem pisze...

Poczytałem już trochę o Jacku Bednarskim(nie będę ściemniał, wcześniej mi osoba nieznana)- widzę, a raczej mogę się domyślać, jakiego formatu był to Człowiek.

PS Trochę tylko, przyznam się, zdziwił mnie drobny incydent z Jego biografii politycznej, ale cóż, 'nobody's perfect'

PS Tak z ciekawości, jaka była twoja pierwsza lektura/podręcznik szachowy?
Moja to D. Bronsteina- Samouczek-gra w szachy:)

Mimochodem pisze...

Anna,
Ja jestem b. ciekaw, jak Argentyna, pod wodzą Diego, poradzi Sobie w meczu kiedy zejdą do szatni np z "dwójką na minusie"- wtedy wg mnie dopiero wyjdzie jaka jest wartość tej drużyny.
No chyba , że przejdą jak burza do końca, wtedy nie zaspokoję swej ciekawości.

wyrus pisze...

>Mimochodem

Moja pierwsza książka szachowa to najpiękniejsza książka szachowa na świecie - "Wyprawa do krainy szachów" Awerbacha i Bejilna.

***

Incydent z biografii politycznej? Czyli co - studia u Ruskich? Daj spokój :-))

***

Zacyń swojego maila, to Ci coś prześlę fajnego, ale nie tu zacyń, tylko napisz na gpop@o2.pl

:-)

Mimochodem pisze...

Wyrus,
No co ty:)
Sam byłem w Sowietach(chyba w 1976) jako harcerz, na wymianie z pionierami w braterskim mieście Iwanowo- niezapomniane i pouczające przeżycie:)

Chodziło mi o tę przynależność do Samoobrony- ale to drobiazg, zwłaszcza wobec moich harcerskich wojaży:).

PS Oki,dzięks- zapukam.

Anna pisze...

wyrus, nawet mi nie mów, ten gangster specjalnie nie zmienia zasad, tylko wprowadza wiekszą ilość Sędziów, żeby wałki kręcić, jak mu pasuje. Rzygać się chce.

pozdro

Anna pisze...

Mimochodem, też jestem ciekawa, co będzie, jak będzie ciężko. Pewnie z Gebelsami będzie sprawdzian. Zobaczymy.

A u mnie to pod jakim nickiem się wpisałeś?

pozdro

Mimochodem pisze...

Anna,
Też pod Mimochodem, a dokładnie to-Mimochodem VII

Pozdrawiam

Mimochodem pisze...

A propos mojej harcerskiej eskapady, szachów i piłki nożnej
To Iwanowo(a konkretnie jego okolice) to straszna dziura była, nawet jak na standardy późnego Breżniewa- stołówka była na dworze(jak padało jedliśmy na pryczach w takich pionierskich barakach), niby nic zaskakującego, bo w nie takich warunkach się w Polsce obozowało, ale rzecz nie o tym.
Te długaśne stoły stołówkowe to był takie 4 dechy przybite do pali, ale co najciekawsze to , to co było narysowane/namalowane na tych dechach.
No właśnie-cały stół to były stanowiska szachowe:)
I tam spora garstka pionierskich dzieciaków przesiadywała całymi dniami,z wielce poważnymi minami (często samotnie) zapatrzona w pozycje szachowe.
Czegoś takiego w Polsce nigdy nie widziałem-łatwo przyszło mi później zrozumieć dlaczego CCCP był hegemonem świata szachów.
Od nas tylko jedna dziewczyna(!) dawało Sobie z tymi szach-malczikami radę, natomiast w nogę pykaliśmy ich równo, no ale wtedy to my byliśmy potęgą w te okrągłe klocki:)
Przy okazji, nie zgadniesz(albo i dasz radę zgadnąć) kim tam nas ideologicznie straszono(dla przypomnienia to był '76 albo '77).
Aha, w roli piewcy strachu występowała krasawica komsomołowska o urodzie wschodniej księżniczki-Oksana,chyba ormiańska krew- wszyscy się w niej podkochiwaliśmy-raczej zapatrzeni w jej kolana, niż zasłuchani w jej płomienne tyrady.
Niestety,indoktrynacja przyniosła mierne skutki- my już byliśmy zdegenerowanymi ofiarami kultu Coca-Coli, gumy do żucia i kaczora Donalda:)

PS Tu na pocieszenie-jaką cenę musiał zapłacić Loewe za zwycięstwo nad Brytami.
Ja odpadłem , jak to zobaczyłem

http://www.youtube.com/watch?v=eyqRb8Hal3w

wyrus pisze...

>Mimochodem

Nie wiem, kim Was wtedy straszono. Geraldem Fordem? Jimim Carterem? Bo chyba już nie stonką, co? :-))

Ale to wszystko nic, ważne jest tylko jedno - ja kocham tę Oksanę!!!

:-)))

Timmy pisze...

"Nieuznanie gola dla Angoli i uznanie gola dla Argentyny to skandal - po czymś takim nie ma dla mnie znaczenia wynik meczu."

Powiem więcej - coś takiego powoduje, że całe te mistrzostwa przestają mieć znaczenie. Mój brat, który jest troszkę bardziej nerwowy, wyłączył tv po pierwszej bramce Teveza i przysiągł, że żadnego meczu już nie obejrzy. A kibic z niego straszny.

Piszesz o wałkach, i zgadzam się. Tj. nie sądzę, aby w meczu Anglii wałek był umyślny, bo z punktu widzenia FIFY i Angole i Szkopy to ten sam poziom, więc bez znaczenia, kto przejdzie. Rzecz w tym, że w 'wałkowatym' systemie pojawiają się tzw. wałki nieumyślne. Ale to jest cena za podtrzymywanie systemu przekrętów. Lepiej mieć wałki nieumyślne z otwartą opcją na wałki umyślne, niż zlikwidować możliwość wałków nieumyślnych i przy okazji przykrócić umyślne.

Najgorsze w tym wszystkim jest to pierdolenie o rzekomym pięknie i nieprzewidywalności futbolu. Że niby sędziowski błąd to taki cudowny bonus od losu. No chuj mnie wtedy strzela. Jakby uczciwa gra nie dość miała niespodzianek.

I jeszcze jedno mnie wkurwia. To gadanie, że Szkopy i tak były lepsze. To samo z Argentyną. Przy 2-2 do przerwy i Anglii powstałej z kolan meczyk mógłby być zupełnie inny. Przy wałku każda następna bramka dla Niemców jest dla mnie zupełnie bez znaczenia. "Mieli 45 minut żeby odrobić straty" - no żesz kurwa mać, od kiedy to możliwość zagrania pełnej drugiej połowy jest jakimś prezentem dla którejś z drużyn?

Pozdro,

wyrus pisze...

>Timmy

To wszystko prawda. A największa prawda to jest to, co napisałeś:

"Lepiej mieć wałki nieumyślne z otwartą opcją na wałki umyślne, niż zlikwidować możliwość wałków nieumyślnych i przy okazji przykrócić umyślne."

Moim zdaniem to samo można powiedzieć o "demokratycznym" państwie :-)))

Mimochodem pisze...

Niee, Oksana(a wraz z nią, najprawdopodobniej, cały sowiecki pion ideologiczny) straszyła dzieciaki strasznymi i zwyrodniałymi...
Kitajcami:)

Zważ, kiedy to się działo-Oni najzwyczajniej w świecie nie mieli pojęcia w którą stronę pójdą Chiny , i czy to czasami nie będzie ich 'strana'.

Mimochodem pisze...

Albo...sowieccy analitycy postawili na 'dobrego konia' i dlatego dziś Rosja wygląda tak, jak wygląda:)