O ostatnim programie Pospieszalskiego wiele napisano i na koniec jeszcze ja się do tej audycji odniosę. Otóż gośćmi byli Sadurski, Terlikowski, Kowal i Palikot. Gadali między innymi o KPP. Dużo ostatnio czytam o karcie, np. ten tekst czytałem.
U Pospieszalskiego o karcie pogadali o tyle o ile, nie mogli rozwałkować wszystkiego, co się rozwałkowania domaga, ale program krótki i nie da rady zrobić wszystkiego. Ja się na tę audycję naszykowałem specjalnie bo w necie znalazłem, jaki będzie temat. Program jak program, Terlikowski mówił swoje, przytomnie i z dystansem, Kowal bardzo dobry, Palikot w porządku, rzetelny był, natomiast Sadurski zajął w tabeli ostatnie miejsce. Widać, że gościu przekonany jest do tego co mówi, że dużo wie ale... jakby to powiedzieć... Sadurski jest profesorem, prawnikiem, a zatem powinien absolutnie brylować jeśli chodzi o wiedzę i rozumienie tego, o czym mówi i co było tematem audycji. Zamiast jednak brylować, klarownie tłumaczyć ludziom na czym rzecz polega, Sadurski ględził. Symptomatyczny jest ten oto kawałek programu, który skrupulatnie spisałem:
Pospieszalski: - Jeżeli dwóch dżentelmenów będzie chciało zawrzeć związek małżeński, na przykład dwóch Polaków, na przykład w Hiszpanii. Tam zostanie im ten ślub udzielony i co się będzie z nimi działo jak wrócą do Polski.
Sadurski: - Jeżeli na mocy prawa hiszpańskiego dwóch obywateli np. hiszpańskich...
Pospieszalski: - Ale nie, mówię o Polakach.
Sadurski: - Dlaczego dwóch Polaków miałoby zawrzeć związek małżeński w Hiszpanii?
Palikot: - Ponieważ w Polsce jest to niemożliwe, np. z tego powodu.
Sadurski: - No ale ślub się zawiera w kraju swojego obywatelstwa.
Kurwa, co to jest? W jakim kraju i jakiego swojego obywatelstwa? To jakim cudem Polak może się chajtnąć z Brytyjką, Chinka z Łotyszem, a Szwed z Rosjanką? Czy może już takich międzynarodowych małżeństw nie ma? Co byście powiedzieli, jakby Wam w czasie zajęć na uczelni jakiś profesor tak wykładał, jak Sadurski wykładał w telewizorze? Gdyby ktoś był ciekaw, czy nie zrobiłem jakiegoś wałka z tym zapisem, to link do programu jest tutaj.
***
Robert Conquest w roku 1999 opublikował książkę "Reflections on a Ravaged Century" (Uwagi o spustoszonym stuleciu - Zysk i S-ka 2002). Pisze tam o tym, że proces formowania się Unii Europejskiej pełen jest złych zjawisk, które, według mnie, stawiają pod dużym znakiem zapytania jakość całego przedsięwzięcia. Conquest porównuje negocjacje europejskie do negocjacji na temat unii federalnej w powstających Stanach Zjednoczonych :
"Debatowano publicznie, jasno, inteligentnie, uczciwie i dogłębnie. Konstytucja, chociaż pod pewnymi względami podlegająca różnym interpretacjom - i świadomie tak pomyślana - również była jasna i zrozumiała. O Maastricht debatowano, jeśli to właściwe słowo, przy użyciu abstrakcyjnych haseł, sloganów i zawoalowanych gróźb, opierając się na dokumencie niezrozumiałym nawet dla odnośnych ministrów spraw zagranicznych i nafaszerowanym zawodniczo niewinnymi zwrotami.
Według kryteriów Johna Jaya i Jamesa Madisona niedawne negocjacje europejskie były z gruntu wadliwe, a miejscami ocierały się o szalbierstwo.
Ktoś powie, że proces zmieniania konstytucji amerykańskiej jest trudny. Lecz kiedy przyjrzymy się temu zagadnieniu w Europie, to stwierdzimy, że poważne zmiany konstytucyjne wprowadzane są na bazie mikroskopijnych tymczasowych większości, jak to było w przypadku francuskiego referendum dotyczącego Maastricht i walijskiego referendum dotyczącego powołania regionalnego parlamentu. Co gorsza, referenda są powtarzane (np. w Danii), aż osiągnie się pożądany rezultat - a potem przedstawia się ten rezultat jako nieodwracalny!"
Conquest wydając książkę nie wiedział, że jak do piachu pójdzie konstytucja to się wprowadzi traktat.
***
Ludzie mają różne obawy związane z powstawaniem europejskiego superpaństwa, z tym, że państwa takie, jakie znają, wyzbywają się kolejnych kompetencji. Często się słyszy, że karta praw podstawowych może spowodować to, iż niemieckie roszczenia nagle staną się zasadne albo że homoseksualiści będą mogli brać ślub i na dodatek może adoptować dzieci. Ludzie mają obawy jakie mają i trudno się dziwić. Kto przeczytał te wszystkie kwity wyprodukowane do tej pory w powstającym eurolandzie? Nie, kto to wszystko pojął, ale kto przeczytał? Chyba tylko Konrad Szymański, a i to nie na pewno. No i kiedy Pospieszalski, swój chłop, pyta w prosty sposób co będzie jak się dwaj Polacy chajtną w Hiszpanii i do Polski wrócą, to mu profesor odpowiada, że po cholerę Polacy mają się chajtać w Hiszpanii i że ślub się bierze w kraju swojego obywatelstwa. Oto jest sposób na uspokojenie niepokojów ciemniaków.
***
Achab, król Izraela, chciał żeby taki jeden Nabot z Jizreel (którego w końcu pozwolił ukatrupić swojej żonie) oddał mu swoją winnicę, która położona była w pobliżu pałacu Achaba. Chciał sobie z niej zrobić ogród warzywny. Dawał Nabotowi inną winnicę albo kasę, ale Nabot winnicy nie oddał i tak odpowiedział Achabowi: - Niech mnie broni Pan przed tym, bym miał ci oddać dziedzictwo mych przodków.
(1 Krl 21,1-3)
U Pospieszalskiego o karcie pogadali o tyle o ile, nie mogli rozwałkować wszystkiego, co się rozwałkowania domaga, ale program krótki i nie da rady zrobić wszystkiego. Ja się na tę audycję naszykowałem specjalnie bo w necie znalazłem, jaki będzie temat. Program jak program, Terlikowski mówił swoje, przytomnie i z dystansem, Kowal bardzo dobry, Palikot w porządku, rzetelny był, natomiast Sadurski zajął w tabeli ostatnie miejsce. Widać, że gościu przekonany jest do tego co mówi, że dużo wie ale... jakby to powiedzieć... Sadurski jest profesorem, prawnikiem, a zatem powinien absolutnie brylować jeśli chodzi o wiedzę i rozumienie tego, o czym mówi i co było tematem audycji. Zamiast jednak brylować, klarownie tłumaczyć ludziom na czym rzecz polega, Sadurski ględził. Symptomatyczny jest ten oto kawałek programu, który skrupulatnie spisałem:
Pospieszalski: - Jeżeli dwóch dżentelmenów będzie chciało zawrzeć związek małżeński, na przykład dwóch Polaków, na przykład w Hiszpanii. Tam zostanie im ten ślub udzielony i co się będzie z nimi działo jak wrócą do Polski.
Sadurski: - Jeżeli na mocy prawa hiszpańskiego dwóch obywateli np. hiszpańskich...
Pospieszalski: - Ale nie, mówię o Polakach.
Sadurski: - Dlaczego dwóch Polaków miałoby zawrzeć związek małżeński w Hiszpanii?
Palikot: - Ponieważ w Polsce jest to niemożliwe, np. z tego powodu.
Sadurski: - No ale ślub się zawiera w kraju swojego obywatelstwa.
Kurwa, co to jest? W jakim kraju i jakiego swojego obywatelstwa? To jakim cudem Polak może się chajtnąć z Brytyjką, Chinka z Łotyszem, a Szwed z Rosjanką? Czy może już takich międzynarodowych małżeństw nie ma? Co byście powiedzieli, jakby Wam w czasie zajęć na uczelni jakiś profesor tak wykładał, jak Sadurski wykładał w telewizorze? Gdyby ktoś był ciekaw, czy nie zrobiłem jakiegoś wałka z tym zapisem, to link do programu jest tutaj.
***
Robert Conquest w roku 1999 opublikował książkę "Reflections on a Ravaged Century" (Uwagi o spustoszonym stuleciu - Zysk i S-ka 2002). Pisze tam o tym, że proces formowania się Unii Europejskiej pełen jest złych zjawisk, które, według mnie, stawiają pod dużym znakiem zapytania jakość całego przedsięwzięcia. Conquest porównuje negocjacje europejskie do negocjacji na temat unii federalnej w powstających Stanach Zjednoczonych :
"Debatowano publicznie, jasno, inteligentnie, uczciwie i dogłębnie. Konstytucja, chociaż pod pewnymi względami podlegająca różnym interpretacjom - i świadomie tak pomyślana - również była jasna i zrozumiała. O Maastricht debatowano, jeśli to właściwe słowo, przy użyciu abstrakcyjnych haseł, sloganów i zawoalowanych gróźb, opierając się na dokumencie niezrozumiałym nawet dla odnośnych ministrów spraw zagranicznych i nafaszerowanym zawodniczo niewinnymi zwrotami.
Według kryteriów Johna Jaya i Jamesa Madisona niedawne negocjacje europejskie były z gruntu wadliwe, a miejscami ocierały się o szalbierstwo.
Ktoś powie, że proces zmieniania konstytucji amerykańskiej jest trudny. Lecz kiedy przyjrzymy się temu zagadnieniu w Europie, to stwierdzimy, że poważne zmiany konstytucyjne wprowadzane są na bazie mikroskopijnych tymczasowych większości, jak to było w przypadku francuskiego referendum dotyczącego Maastricht i walijskiego referendum dotyczącego powołania regionalnego parlamentu. Co gorsza, referenda są powtarzane (np. w Danii), aż osiągnie się pożądany rezultat - a potem przedstawia się ten rezultat jako nieodwracalny!"
Conquest wydając książkę nie wiedział, że jak do piachu pójdzie konstytucja to się wprowadzi traktat.
***
Ludzie mają różne obawy związane z powstawaniem europejskiego superpaństwa, z tym, że państwa takie, jakie znają, wyzbywają się kolejnych kompetencji. Często się słyszy, że karta praw podstawowych może spowodować to, iż niemieckie roszczenia nagle staną się zasadne albo że homoseksualiści będą mogli brać ślub i na dodatek może adoptować dzieci. Ludzie mają obawy jakie mają i trudno się dziwić. Kto przeczytał te wszystkie kwity wyprodukowane do tej pory w powstającym eurolandzie? Nie, kto to wszystko pojął, ale kto przeczytał? Chyba tylko Konrad Szymański, a i to nie na pewno. No i kiedy Pospieszalski, swój chłop, pyta w prosty sposób co będzie jak się dwaj Polacy chajtną w Hiszpanii i do Polski wrócą, to mu profesor odpowiada, że po cholerę Polacy mają się chajtać w Hiszpanii i że ślub się bierze w kraju swojego obywatelstwa. Oto jest sposób na uspokojenie niepokojów ciemniaków.
***
Achab, król Izraela, chciał żeby taki jeden Nabot z Jizreel (którego w końcu pozwolił ukatrupić swojej żonie) oddał mu swoją winnicę, która położona była w pobliżu pałacu Achaba. Chciał sobie z niej zrobić ogród warzywny. Dawał Nabotowi inną winnicę albo kasę, ale Nabot winnicy nie oddał i tak odpowiedział Achabowi: - Niech mnie broni Pan przed tym, bym miał ci oddać dziedzictwo mych przodków.
(1 Krl 21,1-3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz