Lewa strona publiczności wścieka się, że Tusk nie chce, aby Polska podpisała Kartę Praw Podstawowych. Sierakowski pojechał po Tusku i po całej PO, pisząc m.in.:
"Przypomnijmy, 4 października 2007 Jarosław Kaczyński ogłosił, że Polacy nie będą podlegać ochronie zagwarantowanej w Karcie Praw jak obywatele pozostałych krajów członkowskich UE (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii). (...)
Wśród członków i sympatyków Platformy aż zawrzało. Prof. Władysław Bartoszewski uznał decyzję rządu PiS za 'wyraz ignorancji i nieznajomości prawa europejskiego'. Czy jako doradca i autorytet dla Tuska oraz sekretarz stanu od zadań trudnych i bardzo trudnych zmienił zdanie? Czy może Tusk wyżej ceni autorytet Kaczyńskiego? Co dziś powie nam eurodeputowany Jacek Protasiewicz z PO, który tak zręcznie wówczas argumentował, że Malta, która religię katolicką ma zapisaną w konstytucji, nie wniosła żadnych zastrzeżeń do podpisania Karty. Inny poseł PO, a obecnie członek rządu Bogdan Klich wyrzucał Kaczyńskiemu, że jego rząd swoim stanowiskiem wobec Karty nie dochowuje zobowiązań wobec związków zawodowych i dziedzictwa 'Solidarności' (także obszerny wątek expose Tuska).
Gdy 24 października głos zabrała minister Fotyga, stwierdzając, iż Karta stanowi zagrożenie dla mieszkańców Ziem Odzyskanych ze względu na roszczenia co do mienia poniemieckiego, natychmiast zareagował na to jeden z liderów Platformy, obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Wypowiedź Fotygi nazwał 'śmiechem' i 'dyrdymałami' i potwierdził, że PO chce, aby Karta obowiązywała także w Polsce. Stwierdził, że 'nie ma żadnego powodu, dla którego obywatele polscy mieliby mieć mniejsze prawa niż mieszkańcy innych państw Wspólnoty'.
Zdecydowane poparcie dla przyjęcia przez Polskę Karty Praw wyraził też sam Tusk. Podczas debaty wyborczej z Jarosławem Kaczyńskim mogliśmy usłyszeć, gdy zarzucał mu: 'Pan nie wie, o co chodzi w Karcie. Ona wcale nie narzuci nam eutanazji'."
Ja nie tyle się dziwię, ile uśmiecham się, kiedy goście z lewej strony wyrażają rozczarowanie tym, że Tusk kupę ludzi zrobił w jajo w kwestii tej karty. No bo co myśleli - że nie zrobi w jajo? I nie napadam Sierakowskiego, zupełnie nie, natomiast cytuję go, bo uznałem, że te wypowiedzi są ważniejsze niż np. pitolenia naszych salonowych lewaków.
Tutaj Sierakowski powiada (od 13 min. 35 sek. nagrania):
"Szkoda, że karta nie jest tak zobowiązująca żeby unowocześnić polskie prawo w kwestiach obyczajowych, czyli, nie wiem, prawa do aborcji, związków partnerskich itd."
I tu jest pies pogrzebany. Lewa strona publiczności dziwnym trafem olała przedwyborcze zapowiedzi PO na temat większej liberalizacji sfery gospodarki. A przecież większa liberalizacja wiąże się ze zmniejszaniem socjalu. Widocznie jednak goście z lewej strony uznali, że Tusk i cała PO tylko tak ględzą i nie trzeba się ich słowami przejmować. Co innego zapowiedzi liberalizacji w sferze obyczajowej, i mam na myśli przede wszystkim zapowiedź podpisania przez Polskę KPP - o, w tym przypadku lewa strona brała słowa Tuska jak najbardziej poważnie.
Podział pracy jest następujący - prawica zajmuje się duperelami takimi jak roztrząsanie kwestii następujących:
- czy to Sikorskiemu odbiło, że nie poszedł na umówione spotkanie z prezydentem, czy może jednak to nie jest tak, że jak się człowiek umówi to powinien na spotkanie przyjść
- czy rzeczywiście na ważne stanowiska wracają ludzie po ruskich szkoleniach, a jeśli tak, to czy to ma jakiekolwiek znaczenie
- czy Pawlak zwariował dając taką a nie inną wypowiedź do ruskiej gazety czy też tu o coś groźniejszego chodzi niż zdrowie Pawlaka
- czy Polska nie uzależni się zbytnio od Ruskich w sferze energetyki i w ogóle czy nie za bardzo nadstawiamy Ruskim dupala
Lewica takimi głupotami się nie zajmuje, natomiast wielce jest rozczarowana Tuskiem, albowiem robiła sobie nadzieje na to, że do Wielkiej Nocy w Polsce skrobanki będzie mógł robić sobie kto chce i kiedy chce, że zamiast procesji rezurekcyjnych ulicami będą paradować geje, że masa homoseksualistów pożeni się (wyjdzie za mąż?) z innymi homoseksualistami, że ze sfery publicznej znikną krzyże (luknijcie tutaj, jak to Dunin pisze: "Z miejsc publicznych powinny zniknąć krzyże, religia z publicznych przedszkoli i szkół" - zwracam uwagę na fakt, że Dunin nie pisze o sferze państwowej tylko publicznej), że nigdy już do polityki nie powróci język nienawiści i że w końcu przestaną się z nas nalewać na Jamajce.
A co z tymi wszystkimi wielkimi problemami, takimi jak nierówności społeczne, wykluczenia obejmujące duże grupy i w ogóle bieda? Cóż, strona www.pajacyk.pl chyba ciągle działa, klechy też coś zbierają poprzez Caritas, no to jest OK.
Zaiste, wielce jest zdumiona lewa strona publiczności tym, że ją zrobił w jajo premier Tusk.
Dobra, to pisałem ja, prawacki oszołom, w swoim postrzeganiu świata zupełnie oderwany od rzeczywistości.
"Przypomnijmy, 4 października 2007 Jarosław Kaczyński ogłosił, że Polacy nie będą podlegać ochronie zagwarantowanej w Karcie Praw jak obywatele pozostałych krajów członkowskich UE (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii). (...)
Wśród członków i sympatyków Platformy aż zawrzało. Prof. Władysław Bartoszewski uznał decyzję rządu PiS za 'wyraz ignorancji i nieznajomości prawa europejskiego'. Czy jako doradca i autorytet dla Tuska oraz sekretarz stanu od zadań trudnych i bardzo trudnych zmienił zdanie? Czy może Tusk wyżej ceni autorytet Kaczyńskiego? Co dziś powie nam eurodeputowany Jacek Protasiewicz z PO, który tak zręcznie wówczas argumentował, że Malta, która religię katolicką ma zapisaną w konstytucji, nie wniosła żadnych zastrzeżeń do podpisania Karty. Inny poseł PO, a obecnie członek rządu Bogdan Klich wyrzucał Kaczyńskiemu, że jego rząd swoim stanowiskiem wobec Karty nie dochowuje zobowiązań wobec związków zawodowych i dziedzictwa 'Solidarności' (także obszerny wątek expose Tuska).
Gdy 24 października głos zabrała minister Fotyga, stwierdzając, iż Karta stanowi zagrożenie dla mieszkańców Ziem Odzyskanych ze względu na roszczenia co do mienia poniemieckiego, natychmiast zareagował na to jeden z liderów Platformy, obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Wypowiedź Fotygi nazwał 'śmiechem' i 'dyrdymałami' i potwierdził, że PO chce, aby Karta obowiązywała także w Polsce. Stwierdził, że 'nie ma żadnego powodu, dla którego obywatele polscy mieliby mieć mniejsze prawa niż mieszkańcy innych państw Wspólnoty'.
Zdecydowane poparcie dla przyjęcia przez Polskę Karty Praw wyraził też sam Tusk. Podczas debaty wyborczej z Jarosławem Kaczyńskim mogliśmy usłyszeć, gdy zarzucał mu: 'Pan nie wie, o co chodzi w Karcie. Ona wcale nie narzuci nam eutanazji'."
Ja nie tyle się dziwię, ile uśmiecham się, kiedy goście z lewej strony wyrażają rozczarowanie tym, że Tusk kupę ludzi zrobił w jajo w kwestii tej karty. No bo co myśleli - że nie zrobi w jajo? I nie napadam Sierakowskiego, zupełnie nie, natomiast cytuję go, bo uznałem, że te wypowiedzi są ważniejsze niż np. pitolenia naszych salonowych lewaków.
Tutaj Sierakowski powiada (od 13 min. 35 sek. nagrania):
"Szkoda, że karta nie jest tak zobowiązująca żeby unowocześnić polskie prawo w kwestiach obyczajowych, czyli, nie wiem, prawa do aborcji, związków partnerskich itd."
I tu jest pies pogrzebany. Lewa strona publiczności dziwnym trafem olała przedwyborcze zapowiedzi PO na temat większej liberalizacji sfery gospodarki. A przecież większa liberalizacja wiąże się ze zmniejszaniem socjalu. Widocznie jednak goście z lewej strony uznali, że Tusk i cała PO tylko tak ględzą i nie trzeba się ich słowami przejmować. Co innego zapowiedzi liberalizacji w sferze obyczajowej, i mam na myśli przede wszystkim zapowiedź podpisania przez Polskę KPP - o, w tym przypadku lewa strona brała słowa Tuska jak najbardziej poważnie.
Podział pracy jest następujący - prawica zajmuje się duperelami takimi jak roztrząsanie kwestii następujących:
- czy to Sikorskiemu odbiło, że nie poszedł na umówione spotkanie z prezydentem, czy może jednak to nie jest tak, że jak się człowiek umówi to powinien na spotkanie przyjść
- czy rzeczywiście na ważne stanowiska wracają ludzie po ruskich szkoleniach, a jeśli tak, to czy to ma jakiekolwiek znaczenie
- czy Pawlak zwariował dając taką a nie inną wypowiedź do ruskiej gazety czy też tu o coś groźniejszego chodzi niż zdrowie Pawlaka
- czy Polska nie uzależni się zbytnio od Ruskich w sferze energetyki i w ogóle czy nie za bardzo nadstawiamy Ruskim dupala
Lewica takimi głupotami się nie zajmuje, natomiast wielce jest rozczarowana Tuskiem, albowiem robiła sobie nadzieje na to, że do Wielkiej Nocy w Polsce skrobanki będzie mógł robić sobie kto chce i kiedy chce, że zamiast procesji rezurekcyjnych ulicami będą paradować geje, że masa homoseksualistów pożeni się (wyjdzie za mąż?) z innymi homoseksualistami, że ze sfery publicznej znikną krzyże (luknijcie tutaj, jak to Dunin pisze: "Z miejsc publicznych powinny zniknąć krzyże, religia z publicznych przedszkoli i szkół" - zwracam uwagę na fakt, że Dunin nie pisze o sferze państwowej tylko publicznej), że nigdy już do polityki nie powróci język nienawiści i że w końcu przestaną się z nas nalewać na Jamajce.
A co z tymi wszystkimi wielkimi problemami, takimi jak nierówności społeczne, wykluczenia obejmujące duże grupy i w ogóle bieda? Cóż, strona www.pajacyk.pl chyba ciągle działa, klechy też coś zbierają poprzez Caritas, no to jest OK.
Zaiste, wielce jest zdumiona lewa strona publiczności tym, że ją zrobił w jajo premier Tusk.
Dobra, to pisałem ja, prawacki oszołom, w swoim postrzeganiu świata zupełnie oderwany od rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz