hrPonimirski, SmootnyClown i Qatryk założyli bloga i powiesili tabelkę antyinterwencjonistyczną, za pomocą której mają nadzieję pokazać, że wszelki interwencjonizm skutkuje tym, że biedni są jeszcze biedniejsi, a bogacze stają się bogatsi. Już za tę swoją tabelkę parę jobów zebrali, ale to nic. Zobaczymy, jak będą wymiatać na tym swoim wspólnym blogu.
Z kolei u smootnegoclowna (cholera, raz te chłopaki piszą swoje nicki z małej litery, a innym razem z wielkiej) pod tekstem o płacy minimalnej autor zebrał już tych jobów więcej. Mocno na smootnegoclowna napada Y.Grek, który na swoim blogu sam o sobie napisał, że jest z innej bajki. Nie wiadomo wprawdzie z bajki innej niż co jest Y.Grek, ale to nie ma aż tak dużego znaczenia, żebyśmy tutaj tę kwestię roztrząsali. Y.Grek jest kawał gościa. Na przykład napisał smootnemuclownowi:
"A libertarianizm Panu minie z wiekiem - i to szybko, skoro dzieci w drodze ;-)"
Prorok.
Pisze też tak Y.Grek:
"tłumaczę Panu, że doprowadzenie płacy minimalnej do połowy płacy średniej jest teoretycznie możliwe. To jest logika i nie ma nic wspólnego z etyką."
No dobra, mniejsza o to, czy doprowadzenie płacy minimalnej... itd. jest teoretycznie możliwe. Ciekawsze jest chyba, czy możliwe jest praktycznie, ale i o to mniejsza. Mnie uderzyło, że "to jest logika". Nie wiem wprawdzie, co "jest logika", ale OK, przecież wszystkiego wiedzieć nie muszę i nie mogę. Ważne, że logika.
I jeszcze w ten sposób nawrzucał Y.Grek smootnemuclownowi:
"Przykra sprawa, ale skompromitował się Pan swoją 'logiką' i 'matematyką'."
Wreszcie Y.Grek daje czadu po całości:
"Układ pomiędzy pracodawcą a pracobiorcą na temat wysokości wynagrodzenia jest rodzajem kompromisu i wynikiem pewnych negocjacji. Gdybyśmy postawili
pracodawcę i pracobiorcę naprzeciw siebie, to oczywiście pracodawca jest w znacznie lepszej sytuacji, bo z racji choćby swych większych zasobów finansowych dysponuje znacznie większą 'siłą' w negocjacjach. Pracobiorcy byliby idiotami, gdyby nie
próbowali wykorzystywać swoich atutów. A mają właściwie jeden
atut: jest ich więcej."
Jasny gwint. Mnie się jednak wydaje, że więcej jest pracodawców niż pracobiorców i że raczej pracobiorcy dysponują większymi środkami finansowymi. Bo myślę sobie tak. Jak jakiś krwiopijca, dajmy na to, Eugeniusz, ma już tę swoją cholerną gazetę, to on powiada do pismaka, niech będzie, Waldka: - Ty, Waldek, weź no napisz mi felieton na 3600 znaków.
Trochę się pokłócą o to, ile Waldek ma za felieton zarobić i Waldek bierze się do roboty, a mówiąc ładniej - do pracy. Obcyndala się, obcyndala, z innymi pismakami w knajpie plotkuje, ale w końcu przeczyta coś ciekawego w necie, pomysł przerobi po swojemu i felieton napisze. A zatem Waldek popracował, popracował, aż wykonał robotę, mówiąc ładniej - pracę. On tę swoją pracę bierze i zanosi Eugeniuszowi albo posyła ją mailem. Eugeniusz pracę Waldka odbiera i Waldkowi płaci, albo oznajmia mu, że firma ma trudności i teraz wypłaty nie będzie, natomiast później będzie. W każdym razie załóżmy, że Waldkowi płaci.
Mnie się zatem wydaje, że takich pracobiorców jak ten Eugeniusz jest o wiele mniej niż tych pracodawców, jak Waldek. Od razu jednak zastrzegam, że nie dysponuję wiarygodnymi badaniami potwierdzającymi moją tezę. Co więcej, nie dysponuję żadnymi badaniami na ten temat.
W swoim komentarzu Y.Grek poruszył inny ciekawy temat. Chodzi mi o to, że pracobiorca (którego Y.Grek nazywa pracodawcą) "jest w znacznie lepszej sytuacji, bo z racji choćby swych większych zasobów finansowych dysponuje znacznie większą 'siłą' w negocjacjach". Nie mam pojęcia, czy Y.Grek pisząc to, co napisał, miał na myśli to, co na myśl przyszło mnie kiedy tekst Y.Greka przeczytałem, ale to nie jest istotne. Istotne jest to, że często w sporach o płace, o relacje między pracodawcami i pracobiorcami itd. podnoszony jest ten argument, że przedsiębiorcy mają wszystkiego w cholerę (kasy, fabryk, aut, fajnych dup itd.), a pracownicy tego wszystkiego w cholerę nie mają. Na tym argumencie mnóstwo ludzi buduje rozmaite teorie, które byłyby śmieszne, gdyby nie skutkowały tym syfem, którym skutkują. Po prostu, ludzie powiadają np. tak: - Państwo ma podwyższyć płace minimalne bo nie może być tak, żeby pracownicy zarabiali tak mało, jak zarabiają teraz.
I już. Problem rozwiązany. Wystarczy, że państwo podwyższy płace minimalne. Tylko co to znaczy, że państwo podwyższy płace? Państwo będzie wypłacać te płace, które podwyższyło czy jak? Kto w końcu te płace wypłaca? A ci, którzy je rzeczywiście wypłacają to to, co mają, mają skąd? I co by było, gdyby tak wszyscy pracobiorcy (przez Y.Greka zwani pracodwacami) powiedzieli: - A kij państwu w oko. My kasę mamy, możemy sobie odpuścić cały ten zapieprz. Idziemy na zasiłek.
Ciekawe, co by się stało gdyby pracobiorcy olali swoje powołanie i zaprzestali procederu uciskania pracodawców. Co zrobiłoby państwo?
Ale to już temat na osobną gadułę.
Z kolei u smootnegoclowna (cholera, raz te chłopaki piszą swoje nicki z małej litery, a innym razem z wielkiej) pod tekstem o płacy minimalnej autor zebrał już tych jobów więcej. Mocno na smootnegoclowna napada Y.Grek, który na swoim blogu sam o sobie napisał, że jest z innej bajki. Nie wiadomo wprawdzie z bajki innej niż co jest Y.Grek, ale to nie ma aż tak dużego znaczenia, żebyśmy tutaj tę kwestię roztrząsali. Y.Grek jest kawał gościa. Na przykład napisał smootnemuclownowi:
"A libertarianizm Panu minie z wiekiem - i to szybko, skoro dzieci w drodze ;-)"
Prorok.
Pisze też tak Y.Grek:
"tłumaczę Panu, że doprowadzenie płacy minimalnej do połowy płacy średniej jest teoretycznie możliwe. To jest logika i nie ma nic wspólnego z etyką."
No dobra, mniejsza o to, czy doprowadzenie płacy minimalnej... itd. jest teoretycznie możliwe. Ciekawsze jest chyba, czy możliwe jest praktycznie, ale i o to mniejsza. Mnie uderzyło, że "to jest logika". Nie wiem wprawdzie, co "jest logika", ale OK, przecież wszystkiego wiedzieć nie muszę i nie mogę. Ważne, że logika.
I jeszcze w ten sposób nawrzucał Y.Grek smootnemuclownowi:
"Przykra sprawa, ale skompromitował się Pan swoją 'logiką' i 'matematyką'."
Wreszcie Y.Grek daje czadu po całości:
"Układ pomiędzy pracodawcą a pracobiorcą na temat wysokości wynagrodzenia jest rodzajem kompromisu i wynikiem pewnych negocjacji. Gdybyśmy postawili
pracodawcę i pracobiorcę naprzeciw siebie, to oczywiście pracodawca jest w znacznie lepszej sytuacji, bo z racji choćby swych większych zasobów finansowych dysponuje znacznie większą 'siłą' w negocjacjach. Pracobiorcy byliby idiotami, gdyby nie
próbowali wykorzystywać swoich atutów. A mają właściwie jeden
atut: jest ich więcej."
Jasny gwint. Mnie się jednak wydaje, że więcej jest pracodawców niż pracobiorców i że raczej pracobiorcy dysponują większymi środkami finansowymi. Bo myślę sobie tak. Jak jakiś krwiopijca, dajmy na to, Eugeniusz, ma już tę swoją cholerną gazetę, to on powiada do pismaka, niech będzie, Waldka: - Ty, Waldek, weź no napisz mi felieton na 3600 znaków.
Trochę się pokłócą o to, ile Waldek ma za felieton zarobić i Waldek bierze się do roboty, a mówiąc ładniej - do pracy. Obcyndala się, obcyndala, z innymi pismakami w knajpie plotkuje, ale w końcu przeczyta coś ciekawego w necie, pomysł przerobi po swojemu i felieton napisze. A zatem Waldek popracował, popracował, aż wykonał robotę, mówiąc ładniej - pracę. On tę swoją pracę bierze i zanosi Eugeniuszowi albo posyła ją mailem. Eugeniusz pracę Waldka odbiera i Waldkowi płaci, albo oznajmia mu, że firma ma trudności i teraz wypłaty nie będzie, natomiast później będzie. W każdym razie załóżmy, że Waldkowi płaci.
Mnie się zatem wydaje, że takich pracobiorców jak ten Eugeniusz jest o wiele mniej niż tych pracodawców, jak Waldek. Od razu jednak zastrzegam, że nie dysponuję wiarygodnymi badaniami potwierdzającymi moją tezę. Co więcej, nie dysponuję żadnymi badaniami na ten temat.
W swoim komentarzu Y.Grek poruszył inny ciekawy temat. Chodzi mi o to, że pracobiorca (którego Y.Grek nazywa pracodawcą) "jest w znacznie lepszej sytuacji, bo z racji choćby swych większych zasobów finansowych dysponuje znacznie większą 'siłą' w negocjacjach". Nie mam pojęcia, czy Y.Grek pisząc to, co napisał, miał na myśli to, co na myśl przyszło mnie kiedy tekst Y.Greka przeczytałem, ale to nie jest istotne. Istotne jest to, że często w sporach o płace, o relacje między pracodawcami i pracobiorcami itd. podnoszony jest ten argument, że przedsiębiorcy mają wszystkiego w cholerę (kasy, fabryk, aut, fajnych dup itd.), a pracownicy tego wszystkiego w cholerę nie mają. Na tym argumencie mnóstwo ludzi buduje rozmaite teorie, które byłyby śmieszne, gdyby nie skutkowały tym syfem, którym skutkują. Po prostu, ludzie powiadają np. tak: - Państwo ma podwyższyć płace minimalne bo nie może być tak, żeby pracownicy zarabiali tak mało, jak zarabiają teraz.
I już. Problem rozwiązany. Wystarczy, że państwo podwyższy płace minimalne. Tylko co to znaczy, że państwo podwyższy płace? Państwo będzie wypłacać te płace, które podwyższyło czy jak? Kto w końcu te płace wypłaca? A ci, którzy je rzeczywiście wypłacają to to, co mają, mają skąd? I co by było, gdyby tak wszyscy pracobiorcy (przez Y.Greka zwani pracodwacami) powiedzieli: - A kij państwu w oko. My kasę mamy, możemy sobie odpuścić cały ten zapieprz. Idziemy na zasiłek.
Ciekawe, co by się stało gdyby pracobiorcy olali swoje powołanie i zaprzestali procederu uciskania pracodawców. Co zrobiłoby państwo?
Ale to już temat na osobną gadułę.
2 komentarze:
Oi, achei seu blog pelo google está bem interessante gostei desse post. Gostaria de falar sobre o CresceNet. O CresceNet é um provedor de internet discada que remunera seus usuários pelo tempo conectado. Exatamente isso que você leu, estão pagando para você conectar. O provedor paga 20 centavos por hora de conexão discada com ligação local para mais de 2100 cidades do Brasil. O CresceNet tem um acelerador de conexão, que deixa sua conexão até 10 vezes mais rápida. Quem utiliza banda larga pode lucrar também, basta se cadastrar no CresceNet e quando for dormir conectar por discada, é possível pagar a ADSL só com o dinheiro da discada. Nos horários de minuto único o gasto com telefone é mínimo e a remuneração do CresceNet generosa. Se você quiser linkar o Cresce.Net(www.provedorcrescenet.com) no seu blog eu ficaria agradecido, até mais e sucesso. If is possible add the CresceNet(www.provedorcrescenet.com) in your blogroll, I thank. Good bye friend.
W ostatnim akapicie przebija idea z Ayn Rand. Jakoś wzbraniam się przed przeczytaniem czekkolwiek z niej, bojąc się straty czasu na pokręcone ideologie. Warto poczytać?
i wywal ten spam powyżej
Prześlij komentarz