W 1946 roku pismo "Szachmaty w ZSRR" opublikowało artykuł Argunowa na temat otwarcia, które idzie tak: 1.d4 Sf6 2.c4 c5 3.d5 b5 4.cb a6. Argunow pochodził z Kujbyszewa, które to miasto leży nad Wołgą i dlatego debiutowi nadano nazwę Gambit wołżański. Debiut do dzisiaj jest Gambitem wołżańskim dla Ruskich i paru innych nacji, ale w krajach angielskojęzycznych otwarcie to nazywają Gambitem Beknoe.
W Gambicie wołżańskim można dalej grać tak: 5...e6 6.Sc3 ed 7.S:d5 S:d5 8.H:d5 Sc6 9.Sf3 Wb8, po czym białe mają ciekawe posunięcie: 10.Gd2. Po raz pierwszy zagrał tak Brianski przeciwko Altermanowi w Charkowie w roku 1988.
Ja się z Kleiną i Freudem nie zgadzam. Uważam bowiem, że aby móc zasadnie twierdzić, że nie po kolei w głowie mają ludzie grający Gambit wołżański, trzeba ów debiut obalić, wykazać, że jest to otwarcie niepoprawne. W literaturze nie znalazłem żadnych prac Freuda i Kleiny na temat Gambitu wołżańskiego. Napisałem do FIDE (Federation Internationale des Echecs, której to organizacji motto jest takie: Gens una sumus [Rodziną jedną jesteśmy], co złośliwi szachiści tłumaczą jako: mamy te same genitalia) a FIDE odpisała mi, że nie wie nic na temat tego, aby Freud i Kleina wnieśli jakikolwiek wkład do teorii, natomiast był taki gracz niemiecki, Otto Freud, ale w wieku 27 lat przestał grać w szachy, najprawdopodobniej dlatego, że mając 27 lat zmarł w Bielefeld zostawiając żonę i dwójkę dzieci. Pytam zatem: dlaczego Kleina, a i Freud, jeśli wierzyć Kleinie, mają za idiotów ludzi, którzy parają się dziedziną, o której ani Kleina ani Freud nie mają zielonego pojęcia?
----------------------------------
Napisałem ten tekst i kiedy go wieszałem uprzytomniłem sobie, że wszystko mi się pomieszało. Czytałem dzisiaj dużo o szachach. Dzisiaj zaczyna się bowiem w Odessie World Rapid Cup, a 11 stycznia rusza w Wijk aan Zee Corus Chess, w którym zagrają m.in. mistrz świata, Anand oraz poprzedni mistrzowie - Kramnik i Topałow. Od tego czytania ponakładały mi się we łbie na siebie różne rzeczy, w efekcie czego cały mój wywód jest o kant dupy rozbić. Rzecz jasna ani Freud ani Kleina nie pisali o ludziach grających Gambit wołżański, tylko o ludziach religijnych, a to zupełnie zmienia postać rzeczy, albowiem, jak powszechnie wiadomo, i Freud i Kleina są jednymi z najlepszych speców od religii. Obydwaj znają się na religii jak mało kto. Obydwaj mają za sobą kapitalne doświadczenia religijne. Obydwaj są znawcami wszystkich świętych ksiąg, które znają na pamięć w oryginale. Obydwaj rozwalili naukową analizę pierwszej drogi św. Tomasza z Akwinu autorstwa Salamuchy dwa dni po tym, jak Salamucha swoją pracę opublikował, a rozprawę, w której Bocheński sformalizował tomaszowe drogi obalili zanim rzecz została wydana. I Freud i Kleina rozmawiali z założycielami kilku religii, a jeśli chodzi o judaizm to przeprowadzili interview z Abrahamem i Mojżeszem (Izaak, syn Abrahama odpowiedział na ankietę Freuda drogą mailową), a św. Jana Ewangelistę przyłapali na robieniu błędów gramatycznych (jest kilka nagrań wystąpień św. Jana; na robieniu błędów ortograficznych przyłapać go nie mogli, bo nie zachowały się żadne pisma Janowe, co świadczy o tym, że cała ta Ewangelia, a także Listy i Apokalipsa to jakiś wałek). Freud i Kleina udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że nie ma Boga i że ludzie religijni mają nie po kolei w głowie.
Chłopaki, jeszcze raz - sorry.
1 komentarz:
A propos tego wpisu – u mnie
Prześlij komentarz