statsy

piątek, 4 stycznia 2008

Przepraszam Freuda i przepraszam Kleinę

W 1946 roku pismo "Szachmaty w ZSRR" opublikowało artykuł Argunowa na temat otwarcia, które idzie tak: 1.d4 Sf6 2.c4 c5 3.d5 b5 4.cb a6. Argunow pochodził z Kujbyszewa, które to miasto leży nad Wołgą i dlatego debiutowi nadano nazwę Gambit wołżański. Debiut do dzisiaj jest Gambitem wołżańskim dla Ruskich i paru innych nacji, ale w krajach angielskojęzycznych otwarcie to nazywają Gambitem Beknoe.

W debiucie tym białe mogą zagrać 5.b6. Zagrali tak m.in. Kersten przeciwko Gustavssonovi w Hofbieber w 1996, Kalantarian przeciwko Mitoniowi w Stratton Mountain, Vermont USA w 1999 i Roosmalen przeciwko Blessowi w partii korespondencyjnej granej w roku 1991. Podobno kiedy Zygmunt Freud usłyszał, że ludzie grają w Gambicie wołżańskim 5.b6 o mało nie umarł ze śmiechu i napisał książkę "Przyszłość pewnego złudzenia" (Die Zukunft einer Illusion. 1927). Książki nie czytałem, więc nie mogę wypowiadać się na temat tego, co napisał Freud, ale Kleina zrobił bryk, w którym wyłożył myśl Freuda. No więc zdaniem Kleiny Freud uważa, że ludzie grający 5.b6 w są bezradni wobec sił natury i wewnętrznych sił instyktowych. Cała ta bezradność wywodzi się z wczesnej fazy ludzkiego rozwoju, w której to fazie człowiek nie umie jeszcze porządnie posługiwać się rozumem i ugina się przed siłami zewnętrznymi, a także przed wewnętrznymi. W tej sytuacji człowiek tak kombinuje, aby te cholerne siły stłumić lub nimi kierować za pomocą innych sił afektywnych.

W Gambicie wołżańskim można dalej grać tak: 5...e6 6.Sc3 ed 7.S:d5 S:d5 8.H:d5 Sc6 9.Sf3 Wb8, po czym białe mają ciekawe posunięcie: 10.Gd2. Po raz pierwszy zagrał tak Brianski przeciwko Altermanowi w Charkowie w roku 1988.

Freud, zdaniem Kleiny, utrzymuje, że ludzie grający 10.Gd2 dotknięci są obsesyjnymi neurozami, najczęściej spotykanymi u dzieci. Według Kleiny, który objaśnia Freuda, granie 10.Gd2 w Gambicie wołżańskim jest rezultatem złudzenia, mającego swoje źródło w ludzkich pragnieniach. Mówiąc w skrócie - człowiek dlatego gra 10.Gd2 w Gambicie wołżańskim, że w jakiś tam sposób mentalnie nie zdołał odłączyć się od wpływu swego taty, czy coś takiego. Jednym słowem, jak twierdzi Kleina, według Freuda wszyscy ludzie grający te wszystkie rzeczy w Gambicie wołżańskim mają nie po kolei w głowie.

Ja się z Kleiną i Freudem nie zgadzam. Uważam bowiem, że aby móc zasadnie twierdzić, że nie po kolei w głowie mają ludzie grający Gambit wołżański, trzeba ów debiut obalić, wykazać, że jest to otwarcie niepoprawne. W literaturze nie znalazłem żadnych prac Freuda i Kleiny na temat Gambitu wołżańskiego. Napisałem do FIDE (Federation Internationale des Echecs, której to organizacji motto jest takie: Gens una sumus [Rodziną jedną jesteśmy], co złośliwi szachiści tłumaczą jako: mamy te same genitalia) a FIDE odpisała mi, że nie wie nic na temat tego, aby Freud i Kleina wnieśli jakikolwiek wkład do teorii, natomiast był taki gracz niemiecki, Otto Freud, ale w wieku 27 lat przestał grać w szachy, najprawdopodobniej dlatego, że mając 27 lat zmarł w Bielefeld zostawiając żonę i dwójkę dzieci. Pytam zatem: dlaczego Kleina, a i Freud, jeśli wierzyć Kleinie, mają za idiotów ludzi, którzy parają się dziedziną, o której ani Kleina ani Freud nie mają zielonego pojęcia?

----------------------------------

Napisałem ten tekst i kiedy go wieszałem uprzytomniłem sobie, że wszystko mi się pomieszało. Czytałem dzisiaj dużo o szachach. Dzisiaj zaczyna się bowiem w Odessie World Rapid Cup, a 11 stycznia rusza w Wijk aan Zee Corus Chess, w którym zagrają m.in. mistrz świata, Anand oraz poprzedni mistrzowie - Kramnik i Topałow. Od tego czytania ponakładały mi się we łbie na siebie różne rzeczy, w efekcie czego cały mój wywód jest o kant dupy rozbić. Rzecz jasna ani Freud ani Kleina nie pisali o ludziach grających Gambit wołżański, tylko o ludziach religijnych, a to zupełnie zmienia postać rzeczy, albowiem, jak powszechnie wiadomo, i Freud i Kleina są jednymi z najlepszych speców od religii. Obydwaj znają się na religii jak mało kto. Obydwaj mają za sobą kapitalne doświadczenia religijne. Obydwaj są znawcami wszystkich świętych ksiąg, które znają na pamięć w oryginale. Obydwaj rozwalili naukową analizę pierwszej drogi św. Tomasza z Akwinu autorstwa Salamuchy dwa dni po tym, jak Salamucha swoją pracę opublikował, a rozprawę, w której Bocheński sformalizował tomaszowe drogi obalili zanim rzecz została wydana. I Freud i Kleina rozmawiali z założycielami kilku religii, a jeśli chodzi o judaizm to przeprowadzili interview z Abrahamem i Mojżeszem (Izaak, syn Abrahama odpowiedział na ankietę Freuda drogą mailową), a św. Jana Ewangelistę przyłapali na robieniu błędów gramatycznych (jest kilka nagrań wystąpień św. Jana; na robieniu błędów ortograficznych przyłapać go nie mogli, bo nie zachowały się żadne pisma Janowe, co świadczy o tym, że cała ta Ewangelia, a także Listy i Apokalipsa to jakiś wałek). Freud i Kleina udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że nie ma Boga i że ludzie religijni mają nie po kolei w głowie.

W związku z tym, że napisałem tekst krzywdzący Freuda i Kleinę, bardzo obydwu tych dzielnych mężów przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczą. W końcu dlaczego mieliby nie wybaczyć, skoro, zupełnie jak Michał Wiśniewski, jestem jaki jestem - szachy mylą mi się z religią, pożywienie z płetwalem błękitnym a podatek dochodowy z harcerstwem (wszystko to jest skutkiem tego, że moja Mama nie śpiewa sopranem).

Chłopaki, jeszcze raz - sorry.

1 komentarz:

nameste pisze...

A propos tego wpisu – u mnie