statsy

sobota, 18 kwietnia 2009

Boni and Hall

Cytowałem już Michała Boniego, który zacynił, że:

Ale sześciolatki muszą iść do szkół. Bo chodzi również o to, żeby wcześniej kończyły edukację. To element polityki rynku pracy, bez tego nie będzie miał kto zarabiać na nasze emerytury. Z punktu widzenia wyzwań demograficznych istotne jest, że my tym jednym ruchem wprowadzamy jeden rocznik więcej do zasobów pracy. I to jest dla nas wysoka wartość.

Tym razem zacytuję ministerkę od szkoły, Katarzynę Hall, która na pytanie Soni Termion: - Po co wprowadza pani sześciolatków do szkół? - odpowiedziała: - Ponieważ, patrząc na dzieci w dłuższej perspektywie, miejsce osiemnastolatka jest na studiach albo w pracy, a nie w szkolnej ławce.

Wypowiedzi Boniego i Hall ładnie się rymują. Wydaje mi się jednak, że o ile Boni zapędził się w tej swojej szczerości i po prostu chlapnął, co chlapnął, o tyle Hall jest zwyczajnie bezczelna. Oczywiście mogę się mylić i być może Boni też jest bezczelny; być może jest tak, że i Boni i Hall wiedzą, iż mogą sobie pozwolić na gadanie otwartym tekstem, bo publiczność jest na tyle ogłupiała, że nie kuma co do niej mówią ministrowie rządu. A co mówi ministerka Hall? Otóż ministerka Hall mówi, że miejsce człowieka w takim a takim wieku jest tu i tu. I nie chodzi o to, że Hall mówi o sobie. Ona nie mówi nawet o swoich dzieciach - ona mówi o wszystkich dzieciach. Hall wyobraża sobie, że wie, co jest dobre dla ludzi i chce układać życie ludziom tak, jak jej się wydaje, że ludzie powinni mieć życie ułożone. Zdaje sobie przy tym sprawę z tego, że ludzie nie zbuntują się przeciwko temu, co robi ministerka rządu. Bo niby dlaczego mieliby?

Samo słowo minister, tri pochodzi z języka łacińskiego i oznacza sługę, pomocnika, wykonawcę. W języku łacińskim jest też żeńska forma słowa minister - ministra, ae, czyli służebnica, pomocnica.

Oto Polska XXI wieku. Rodzi się dziecko. Rodzice cieszą się, kochają malucha nad życie, babcie i dziadkowie szaleją z radości, ciotki udzielają rodzicom dziecka dobrych rad w kwestii opieki nad dzieciakiem, jednym słowem - sielanka. Sielanka, która nie będzie zakłócona, bo nad tą szczęśliwą rodziną, a osobliwie nad niemowlakiem, czuwa ministerka Hall (natomiast nad mamą i tatą dziecka inni ministrowie czuwają), która wie, że kiedy dzieciak będzie mieć osiemnaście lat, to jego miejsce będzie na studiach albo w pracy, a nie w ławce szkolnej. Gdzieś tam, w gabinecie w Warszawie, czuwa ministerka Hall, służebnica suwerena, którym jest lud. Służebnica Hall, która troszczy się o to, żeby ludowi nieba przychylić. I cieszy się lud, że ministerka Hall nad dziećmi czuwa, a dzieci to nasz skarb, a wszystkie dzieci są nasze, a Katon powiedział: Servus instrumentum vivum est.

Brak komentarzy: