statsy

piątek, 29 maja 2009

Internet - przedostatnia deska ratunku

Weźmy takiego gościa, który ma wszystkie te cechy, które wymienię. Gościa, który jest młody, wykształcony, z wielkiego miasta. W co taki gościu wierzy? On wierzy w to, że należy bać się wolnego rynku, bo wolny rynek oznacza monopole, które raz dwa wykończą konsumentów nieprzytomnie wysokimi cenami. Gościu nie zastanawia się nad tym, z czego żyłyby monopole, gdyby stosowały niebotyczne ceny, nie potrafi też podać historycznych przykładów monopoli, ale to wszystko nie jest ważne - ważne jest tylko to, że trzeba bać się wolnego rynku, gdyż ten skutkuje monopolami.

Ten gość wierzy w to, że ludzie są za głupi, żeby zorganizować się dobrowolnie, bez pańskiego bata nad sobą i dlatego - zdaniem gościa - konieczną instytucją są kierownicy kuli ziemskiej, którzy urządzą ludziom życie tak, jak trzeba. Gość nie bardzo wie, czy ci kierownicy kuli ziemskiej to jakaś specjalna rasa, predestynowana w szczególny sposób do organizowania życia wszystkim - ten problem nie zajmuje go za bardzo. Ważne jest tylko to, że kierownicy kuli ziemskiej to instytucja konieczna.

Konsekwencją wiary w instytucję kierowników kuli ziemskiej jest wiara gościa w to, że ludzie nie powinni żyć po swojemu, bo raz, że lepiej dla nich żeby żyli według planu kierowników kuli ziemskiej, dwa, że żyjąc po swojemu działają na szkodę reszty ludzkości.

Taki jest ten nasz gość, młody, wykształcony, z wielkiego miasta. To obywatel, wyborca, demokrata i takie tam, jednym słowem - trudny przypadek, może nawet beznadziejny. Jest jednak jeden obszar, po wejściu na który nasz gościu zdrowieje. Ten obszar to Internet. Kiedy gościa osadzić w kontekście Internetu, gościu zapomina o wszystkich swoich wierzeniach dotyczących pozostałych dziedzin. Jeśli chodzi o Internet, to gościu nie wierzy w żadne monopole. Widzi zresztą, że Microsoft nie jest monopolistą ze swoim IE. Że w ogóle nie ma żadnych monopoli. Jeśli chodzi o Internet, to gościu jest przeciwny jakimkolwiek kierownikom kuli ziemskiej. Na chuj komu kierownicy kuli ziemskiej w kwestii Internetu - a co to, ludzie nie dają sobie znakomicie rady sami? Jasne, że sobie dają. I najlepiej, kiedy każdy funkcjonuje w internecie po swojemu - jeden bloguje, drugi nie, jeden jest anonimowy, inny nie, jeden zajmuje się w Sieci tym, drugi owym, a trzeci jeszcze czym innym. I tak powinno być, bo nie ma to jak wolność słowa, pluralizm, różnorodność itd. Sieć to projekt spontaniczny, w którym każdy może znaleźć swoje miejsce i tak powinno być. A potencjalnym kierownikom kuli ziemskiej wara od społeczności internetowej, bo społeczność internetowa bez pańskiego bata nad sobą jest społecznością silną i ciągle rośnie w siłę.

Pytanie jest takie: czy bardziej trzeba martwić się tym, że coraz więcej jest młodych, wykształconych matołów z wielkich miast, czy raczej należy cieszyć się z tego, iż pozostał Internet, ostatnia dziedzina, dzięki której te cudaki być może są w stanie zrozumieć, o co biega w całej tej zabawie?

15 komentarzy:

Unknown pisze...

Ja sobie generalnie wypraszam!
Pochodzę z miasta 100-tysięcznego, większość życia spędziłem w mieście prawie milionowym, mam tytuł mgr oraz dodatkowy omc mgr, a trzydziestkę przekroczyłem całkiem niedawno!

:)

Unknown pisze...

Zapomniałem dodać, czego sobie wypraszam. Otóż oczywiście wypraszam sobie kategorycznego określania cech ludzi z kategorii opisanej w drugim zdaniu. O!

wyrus pisze...

>kashmir

Przecież ja napisałem tylko o tych młodych wykształconych z wielkich miast, którzy mają te cechy, które opisałem - nie pisałem o tych, którzy tych cech nie mają :-)

Pozdro.

Unknown pisze...

Wyrusie, przeginasz!
Najpierw mnie próbujesz (szatańsko zakamuflowanie) obrazić, a teraz nawet się porządnie pokłócić nie chcesz??

:)

Anonimowy pisze...

"Ten gość wierzy w to, że ludzie są za głupi, żeby zorganizować się dobrowolnie, bez pańskiego bata nad sobą i dlatego - zdaniem gościa - konieczną instytucją są kierownicy kuli ziemskiej, którzy urządzą ludziom życie tak, jak trzeba."

Zgoda, ja też tego gościa nie lubię. I najchętniej ponadśmiewywałbym się z jego tępoty i niemożności zrozumienia samoregulujących mechanizmów wolnego rynku. Tak się jednak składa, że mieszkając w kapitalistycznym,jak najbardziej w pewnym sensie, kraju liczącym tak na oko z 2,5 razy tyle ludności co Polska wychodzę na ulicę i stwierdzam że w każdej aptaece lekarstwa kosztują tyle samo, dokładnie tyle ile chce producent, w każdej księgarni książki także mają tę samą cenę. Potem wsiadam do samochodu i widzę, że wszystkie konkurujące ze sobą stacje benzynowe podniosły na chwilę przed Weekendem cenę benzyny o tyle samo i do tej samej ceny.
Osłabia mnie to i chciałbym usiąść. Do tego potrzebne jest krzesło. Mogę sobie wybrać z wielkich sprzedawców mebli IKEE (małych już nie ma bo padły). Dużych też nie.
I jako zwolennik wolnego rynku mam małe trudności żeby ten śmiech kontynuuować. Bo niby tak być nie powinno - ale jest.

Widzę też uwolniony rynek usług telekomunikacyjnych gdzie wsystko jest za darmo albo 1 Euro ale nie jest i gdzie nikt nie rozmie swej taryfy bo ma siedem stron wyjątków pisanych maczkiem i zmienia się co godzinę. I mam wybór pomiędzy 60 dostarczycielami gazu ale jeden oferuje mi rabat jak zapłacę z góry, drugi ma specjalne ulgi dla rudych którzy seplenią i używa ich do reklamy (cen, nie rudych), trzeci ma inne ceny w zależności od tego ile pobiorę, czwarty sprzeda mi gaz tylko gdy kupę u niego telefon (który wówczas jest naturalnie za darmo). Każdy podaje mi też cenę gazu albo w metrach sześć. albo kilowatach albo w polowie w metrach a w polowie w kilowatach w zaleznosci ile wezme i po co będę ten gaz potrzebował...
Jako zwolennik uwolnienia cen i rynku cieszę się z tego że jest tyle możliwości wyboru, których za chińskiego luda nie mogę porównać - bo i jak - ale co tam.
Poradzisz coś na ten dylemat?

wyrus pisze...

>pytania

"Poradzisz coś na ten dylemat?"

Mam pewne podejrzenia :-) ale wolę się upewnić, żeby się nie rozmijać i nie gadać po próżnicy, dlatego zapytam: o jaki dylemat chodzi?

Pozdro.

marta.luter pisze...

Nie mogę wysłać komentarza,już
trzeci raz!

wyrus pisze...

>marta.luter

Przeważnie to działa tak, że wchodzi ten komentarz, w którym człowiek wkurzony pisze, że nie może wysłać komentarza :-) Na przykład Jarecki ciągle tak ma. Chyba :-)

Pozdro.

marta.luter pisze...

Głupie,to poszło.Nie mam już zdrowia.
Było piękne,teraz streszczę.
Kierownicy dają ludziom poczucie
bezpieczeństwa,a ludzie to lubią.Oddają za to dużą część swojej wolnośći.W inernecie mogą
poszaleć i to jest dla nich wentyl,tu dają upust różnym nieakceptowanym przez Kierowników emocjom.Kierownicy ,jak chodzą słuchy,chcą ludzi uszczęśliwić w
jakiś sposób reglamentując inernet.
Czym to się skończy? Nie wiem.

wyrus pisze...

>marta.luter

"Kierownicy dają ludziom poczucie
bezpieczeństwa,a ludzie to lubią.Oddają za to dużą część swojej wolności.W internecie mogą
poszaleć i to jest dla nich wentyl,tu dają upust różnym nieakceptowanym przez Kierowników emocjom."

Idę móżdżyć nad tą wykładnią.

O poczuciu bezpieczeństwa (likwidującym strach) napisałem do r306 tutaj:

http://tekstowisko.blogspot.com/2009/05/do-r306.html

ale sie nie odezwał :-)

Pozdro.

Anonimowy pisze...

Jaki dylemat? Prosty dylemat. Dylemat polegający na tym, że zniesienie regulacji niekoniecznie prowadzi do tego co zwolennik wolnego rynku i przeciwnik tychże regulacji oczekuje a nawet sobie życzy.
Dążenie do bezpieczeństwa za wszelką cenę wydaje się być naiwne i śmieszne. Rezygnacja z regulacji i ograniczeń niekoniecznie przynosi jednak automatycznie spodziewane efekty, czasem są to nawet efekty odwrotne do spodziewanych.

Jeśli to nie jest dylemat dla zwolennika wolnego rynku i nieskrępowanej gry sił - to co to jest?

wyrus pisze...

>pytania

Najpierw to:

"wychodzę na ulicę i stwierdzam że w każdej aptece lekarstwa kosztują tyle samo, dokładnie tyle ile chce producent, w każdej księgarni książki także mają tę samą cenę. Potem wsiadam do samochodu i widzę, że wszystkie konkurujące ze sobą stacje benzynowe podniosły na chwilę przed Weekendem cenę benzyny o tyle samo i do tej samej ceny."

itd. Przyznam, że nie wiem po co opisujesz te scenki. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak się rzeczy mają w socjalizmie. W tym Twoim państwie wolny rynek jest w jakiej dziedzinie? W Twoim państwie nie ma przymusu ubezpieczeń? Nie ma podatku dochodowego? Czy w Twoim państwie nie ma przymusu indoktrynowania dzieci w szkołach? Czy w Twoim państwie nie ma koncesji? Czy Twoje państwo (bo to jednak państwo) to Rechtsstaat czy może Wohlfahrtsstaat?

***

Teraz to:

"zniesienie regulacji niekoniecznie prowadzi do tego co zwolennik wolnego rynku i przeciwnik tychże regulacji oczekuje a nawet sobie życzy."

Ależ prowadzi jak najbardziej. Prowadzi do zniesienia regulacji, a tego oczekuje przeciwnik regulacji.

***

I ostatnia kwestia. Moglibyśmy długo gadać na ten temat, zacząć od Fryderyka II, a może nawet od czasów wcześniejszych, ale tego nie wiem. Przejść przez Bismarcka, przez XVI Poprawkę do Konstytucji USA itd. itp., ale mówiąc najkrócej: a kto jest takim fachurą, żeby wiedzieć, jakie to regulacje są korzystne? Oczywiście chodzi tu o regulacje korzystne "dla wszystkich" (przyjmijmy na potrzeby gaduły ten idiotyzm), bo że regulacje są korzystne dla określonych grup to wiemy. Wiemy też, dla których grup są korzystne. Oligarchia nie robi przecież sobie wbrew :-) Od razu zaznaczam, że nie interesują mnie argumenty w stylu np. tego: "ludzie chcą przymusowych ubezpieczeń społecznych..." itd., bo obaj wiemy, że przymusowe ubezpieczenia to kolejny ordynarny podatek, a nie żadne składki. Więc jakie masz argumenty? Argumenty za instytucją kierowników kuli ziemskiej?

Pozdro.

Anonimowy pisze...

Wyrus, wierz mi proszę, ja jestem gorącym zwolennikiem uwolnienia wszystkiego i rezygnacji z wszystkich, nawet pozornie nieodzownych ograniczeń. jestem jednak przeciwny eschatologicznej manierze w argumentacji. Nie mów mi zatem czy Niemcy to Wohlfahrtsstaat. I czy dzieci są indoktrynowane czy też nie. Pewnie jest i pewnie są.
Ty mi proszę rzetelnie i konkretnie odpowiedz co czynić w sytuacji gdy istnieje wolny rynek na paliwa, na straży wolnej konkurencji stoi urząd antymonopolowy a wszyscy gracze na rynku dyktują tę samą cenę.

Powtórzę za Leninem: co robić?

Unknown pisze...

"co czynić w sytuacji gdy istnieje wolny rynek na paliwa, na straży wolnej konkurencji stoi urząd antymonopolowy"

O Jezus..!

wyrus pisze...

>pytania

"istnieje wolny rynek na paliwa, na straży wolnej konkurencji stoi urząd antymonopolowy"

Sorry, ale naprawdę nie kumam co Ty piszesz. Bo ja zrozumiałem, że mówisz o sytuacji takiej, że jednocześnie istnieją: wolny rynek i urząd antymonopolowy. Jeśli o takie sytuacji mówisz, to jestem w kropce, bo z jednej strony wiesz, fajnie sobie gadamy itd., więc chciałbym być grzeczny, a z drugiej strony trochę szkoda mi na czasu na gaduły, w których kombinujemy, jak pogodzić ogień z wodą.

Dla jasności, żeby nie tracić czasu na wyjaśnienia: chłopie, no jak wolny rynek, skoro urząd antymonopolowy?

Pozdro.