statsy

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Zasady gry i system rozgrywek

W Autoprezentacji [w: Józef Maria Bocheński. Logika i filozofia. Wybór pism. PWN. Warszawa 1993.] ojciec Bocheński pisze tak:

Odkąd poznałem Hegla uważam go za bezwzględnie największego myśliciela w czasach nowożytnych. Dlatego też wychowałem paru zapalonych heglistów.

Ja sam jednak zdecydowałem się na rzecz Arystotelesa przeciw Heglowi. Nie bez ciężkich zmagań, właśnie na płaszczyźnie ontologicznej. Jeszcze dzisiaj zwykłem mówić, iż nawet, gdy Hegel powiada coś fałszywie, jest to wciąż jeszcze lepsze od prawdziwych wypowiedzi Kanta, bo niemal nieustannie porusza się na wyższej płaszczyźnie. (...)

Kiedy teraz myślę o tym, czemu poszedłem za Arystotelesem, a nie za Heglem, decydujące wydają mi się następujące powody. Najpierw logika formalna. Jest ona możliwa tylko u Arystotelesa, nie u Hegla. (...) Następnie jednak musi u mnie chodzić o bardzo głębokie przeświadczenie o prymacie jednostki, która u Hegla stała się nieuchronnie "pustym dźwiękiem". Wreszcie wydaje mi się, że Nicolai Hartmann ma rację, gdy nazywa Hegla największym bluźniercą w historii - i uważa za śmiesznych tych chrześcijan, którzy za nim pobiegli. Ja w każdym razie nie widzę, jak można pogodzić tę filozofię z wiarą chrześcijańską.

Mam nadzieję, że zanim umrę, mniej więcej pokumam co mówi Bocheński, w każdym razie rzetelnie pracuję nad tym, żeby kumać o co idzie, nie tylko w tej kwestii i nie tylko Bocheńskiemu, aczkolwiek psuję sam siebie bo czytam Bergsona i Szestowa :-)

Bocheński pisze o Heglu oraz Arystotelesie i takie coś:

Muszę też przyznać, że przynajmniej w jednym punkcie Hegel ma przewagę nad starożytnym mistrzem: jest ewolucjonistą, myślicielem rozwoju - podczas gdy ten stanowi zawsze dla Arystotelesa trudność.

Dobra. Ta wstawka o Heglu jest po to, żeby na Hegla uważać :-) i ja na Hegla uważam, czego wyrazem jest między innymi to, że podpieram się różnymi autorami. O Heglu pisał też Peter Singer - ten sam, któremu bardzo podobało się dobijanie dziadków i ludzi nieuleczalnie chorych. Podobało się, ale kiedy matka Singera była już w stanie terminalnym, dzielny ten filozof zweryfikował swoje stanowisko w kwestii eutanazji tłumacząc, że sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, kiedy rzecz dotyczy twojej matki. Otóż w roku 1983 Singer opublikował niedużą książeczką pt. Hegel, w której pokazuje, jak niemiecki myśliciel widział rozwój idei wolności. Z tą wolnością było tak, że od żadnej wolności u Chińczyków, poprzez trochę wolności w Persji, jeszcze więcej w Grecji i jeszcze więcej w Rzymie, wreszcie chrześcijaństwo rozwinęło ideę wolności najpełniej. Hegel zatem oddaje chrześcijaństwu co należne i dobrze czyni. Dokonania chrześcijaństwa można rozpatrywać na różnych płaszczyznach, np. Ernst Bloch napisał, że To nie moralność Kazania na Górze umożliwiła chrześcijaństwu pokonanie rzymskiego pogaństwa, ale wiara, że Jezus powstał z martwych (świetne zdanie!), niezależnie jednak od tego, co kto widzi w chrześcijaństwie, każdy musi uznać owoce, jakie chrześcijaństwo przyniosło.

A co w tym wszystkim o czym piszę jest ważne? Ano ważne jest to, że ludzie nie rodzą się z jakimś prawem do wolności, że wolność nie przynależy ludziom z natury, że nie należy się im jak psu zupa, wolność bowiem ludzie muszą wydzierać światu pazurami, muszą uczyć się wolności, muszą rozwijać ideę wolności.

W gadule u smootnegoclowna Artur Nicpoń zaserwował bigos w postaci terminu friedmanizm-hayekizm :-), a na tę uwagę smootnego: friedmanizm to coś innego, niż wolnościowizm, też coś innego, niż hayekizm i coś jeszcze innego, niż ja - odpowiedział: dlatego to napisałem w "" i potraktowałem hasłowo. Co to w sumie za wielka różnica którą z odmian utopii wyznajesz?

Nie mam pojęcia dlaczego wielu ludzi zarzuca wolnościowcom, takim jak smootny, że ci wyznają jakąś utopię. Smootny przecież nie robi nic poza tym, że stawia pytania i zastanawia się na tym, czy rzeczywiście przymus jest konieczny aż w takim stopniu, w jakim mamy z nim do czynienia dzisiaj. Nie wiem co złego w stawianiu pytań i móżdżeniu, zwłaszcza w móżdżeniu, że tak powiem, w dobrej sprawie. W końcu różnie to bywało z tym przymusem - raz było go więcej, raz mniej i chyba nie ma niczego niestosownego w tym, że przymusu jest mniej niż więcej - w końcu chyba lepiej żyć w Szwajcarii czy w Norwegii, niż w Korei Północnej . Smootny nie chce realizować żadnej utopii, nie jest rewolucjonistą, nie chce burzyć systemu i nie proponuje w zamian gotowych, arbitralnych rozwiązań. Smootnyclown nie robi tego wszystkiego, bo nie ma mentalności kierownika kuli ziemskiej.

Mnie się się wydaje, że Artur i smootny zajmują się dwiema różnymi dziedzinami - Artur zastanawia się nad zorganizowaniem systemu rozgrywek ligowych, a smootny główkuje nad zasadami gry, bo chce, żeby grano fair-play. Mówiąc najogólniej - moim zdaniem nie można rezygnować z idei fair-play, niezależnie od postaci jaką przyjmie system rozgrywek. Co więcej - po Bożemu jest chyba tak, że aby zorganizować system rozgrywek, trzeba wiedzieć, w co mamy grać.

13 komentarzy:

marta.luter pisze...

Wyrusie,tak się złożyło,że obserwowałam dyskusję Samotnego z
Arturem.
I wiesz co? Oni wbrew pozorom się
uzupełniają.
Tacy jak Artur powodują,że Samotni
kombinując różne idee są zmuszeni zbliżyć je do realności,bo tacy jak Artur mogą wcielić je w życie
(o ile zajdzie taka potrzeba) :)

wyrus pisze...

>marta.luter



"I wiesz co? Oni wbrew pozorom się
uzupełniają."

Bardzo być może, że się uzupełniają, nie piszę przecież, że nie :-)

Natomiast nie rozumiem tego strzelania utopią. W końcu, poza wszystkimi innymi argumentami, raz dwa można ułożyć solidną listę całkiem przytomnych utopistów, z Jezusem z Nazaretu na czele :-)

Pozdro.

marta.luter pisze...

Jasne,ale te ryby i chleb to ktoś
przyniósł,nie Jezus,tylko jakis przytomny :)

marta.luter pisze...

Nie dodałam,że Jezus je "przytomnie" rozmnożył.
Ale On robił cuda.
Jeżeli cuda są,to Samotny ma rację'
jeżeli cudów nie ma,rację ma Artur.
Inaczej są to tylko ćwiczenia umysłowe,sprawiające,że demencja
dopadnie nas pózniej niź sąsiada
rozwiązującego jedynie Jolki z Wyborczej :)

wyrus pisze...

>marta.luter



Oczywiście, że cuda są, jeżeli to ma w ogóle znaczenie w tym przypadku. Żeby zostać świętm, trzeba się, że tak powiem, wykazać cudami. Niedługo o tym napiszę :-)

Natomiast gościu, o którym gadamy, nie jest "samotny" tylko "smootnyclown", w skrócie "smootny" :-)

Pozdro.

marta.luter pisze...

wiem,że to Samotnyclown,ale to bardzo długaśne,dlatego skracam.
Mam nadzieję,że mi wybaczy.
Napisz o cudach koniecznie :)

Unknown pisze...

> marta.luter

wiem,że to Samotnyclown, ale to bardzo długaśne, dlatego skracam.

Normalnie no jaja jak berety :))

Marto droga - proszę, przeczytaj uwagę o poprawnej pisowni ksywy naszego kolegi jeszcze raz, tym razem już naprawdę uważnie :))).

Anonimowy pisze...

"Nie wiem co złego w stawianiu pytań i móżdżeniu, zwłaszcza w móżdżeniu, że tak powiem, w dobrej sprawie. "

W tym nie ma nic złego i ja nie napisałem że cos złego jest. Z tego co napisałem wynika jednak to, że z móżdżenia niewiele wynika, albo zgoła nic. Natomiast to, jak wyglada nasz świat w 100% kształtowane jest przez działanie. I można mieć najwspanialsza na świecie ideę wolności, wymyślona od dechy do dechy, tyle, że ona nie jest nic warta tak długo, jak dlugo siedzi w głowie lub na kartce papieru.

Pozdro

P.S. tu jest jeszcze jedna rzecz- w gruncie rzeczy naprawde nie jest wazne, czy ten "misseso-hayekizm" czy jak to ja tam napisałem, to będzie anarchokapitalizm, minarchizm, libertarianizm, czy cokolwiek. To wbrew pozorom żadna róznica- ale niech któryś z nich wreszcie będzie! Którykolwiek. Bo to co mamy obecnie jest już kompletnie nie do zniesienia.
P.S.S. Co by nie gadac o Jezusie to utopistą nie był. Byc może dlatego, że jemu chodziło o coś więcej niż obnizka podatków ;-) Jakoś sobie nie potrafię zwyczajnie wyobrazić ludzi dających się rozerwać na strzępy przez zawodowych wrestlerów na transmitowanej telewizyjnie arenie za to, że państwo mniej ich skroi w akcyzie na fajki. Z Jezusa byl kawał twardo stąpającego po ziemi realisty.

wyrus pisze...

>AMN



"Z tego co napisałem wynika jednak to, że z móżdżenia niewiele wynika"

OK, ale mnie się wydaje, że jednak wynika. Po mojemu to z móżdżenia wyniknęło to, że już biali ludzie nie jeżdżą na inne ziemie łapać czarnych ludzi i przywozić ich na swoje farmy. Z móżdżenia wyniknęło to, że już się ludzie nie zastanawiają nad tym, czy czerwonoskórzy są ludźmi. Itd.

"Natomiast to, jak wyglada nasz świat w 100% kształtowane jest przez działanie."

Owszem, natomiast działanie jest z czego, jak nie z móżdżenia? Jak ludzie działają: na chybił-trafił, czy wedle tego, co sobie wymóżdżą?

"Co by nie gadac o Jezusie to utopistą nie był. Byc może dlatego, że jemu chodziło o coś więcej niż obnizka podatków ;-) "

Podobnie smootnemu nie chodzi o obniżkę podatków. O ile dobrze rozumiem, to smootny nie ma nic przeciwko nawet 100% podatkom, czyli właściwie niewolnictwu, o ile jest ono dobrowolne. Nie o podatki tu chodzi.

Pozdro.

Anonimowy pisze...

Wyrusie,

"OK, ale mnie się wydaje, że jednak wynika. Po mojemu to z móżdżenia wyniknęło to, że już biali ludzie nie jeżdżą na inne ziemie łapać czarnych ludzi i przywozić ich na swoje farmy. Z móżdżenia wyniknęło to, że już się ludzie nie zastanawiają nad tym, czy czerwonoskórzy są ludźmi. Itd."

Ba, ale idąc tym tropem mozna napisać, że z móżdżenia był i Lenin i Stalin, i Mao, i PolPot, i Adolf- wszystko to sobie chłopaki w pocie czoła wymóżdżyli. I o ile trudno wskazać palcem kogoś, kto wymóżdżył, żeby czarnych w siatke nie łapac i nie zawozic na bawełniane pola, o tyle te wielkie projekty społeczne, które pociagnęły za sobą te dziesiątki milionów ludzkich ofiar mają swoich konkretnych autorów i są, że tak powiem, pomnikiem ludzkiego móżdżenia.

"Owszem, natomiast działanie jest z czego, jak nie z móżdżenia? Jak ludzie działają: na chybił-trafił, czy wedle tego, co sobie wymóżdżą?"

Nieee, no jasne, przeciez ja nie piszę, że trzeba mózg na kołek zawiesić i wracać na gałąź do ekologów, feministek i całego tego "postępu". Rzecz się zasadza na tym, by nie doszło do tzw. przerostu kory. Bo wtedy cuda wychodzą. A raczej "cuda". Zauważ bowiem taka okolicznośc, że im bardziej sie móżdży nad jakąs sprawą (a nie jest to jakies rozwiązanie techniczne do zastosowań praktycznych, ale jakiś wielki plan), im precyzyjniej się te sprawę rozpatrzy, tym wbrew pozorom większy kłopot. Okazuje się bowiem, że aby taki plan mógł zostac zrealizowany, im bardziej jest precyzyjny, trzeba nagiąć rzeczywistość do tegoż planu. I tu juz się, tak na dobra sprawę, zaczyna lewactwo. Chocby sam koncept, na pierwszy rzut oka, wydawał się prawicowy.

"Podobnie smootnemu nie chodzi o obniżkę podatków. O ile dobrze rozumiem, to smootny nie ma nic przeciwko nawet 100% podatkom, czyli właściwie niewolnictwu, o ile jest ono dobrowolne. Nie o podatki tu chodzi."

OK, wypłyciłem. Jasne, że Smootnemu nie chodzi o podatki a o wolność. Wypłyciłem jednak z tego powodu, że dla kogoś z boku tak to własnie wyglada. Zobacz, świetnie to napisałeś o tym "postępie" wolności. I o tym, że w chrześcijaństwie ta wolnośc zrealizowała się póki co najpełniej. I mnie sie wlasnie rozchodzi o to (o czym zresztą już wiele razy pisałem), że jak się wyabstrahuje wolność z Kultury, która tę wolnośc w znanej nam formie ukonstytuowała, to dostajemy jakąś wolnośc kaleką. Taką, która nie ma w sobie tej siły nośnej, która wyzwala w człowieku zdolnośc do poświęcenia wszystkiego. Taka wolnośc nie jest czyms normalnym, jedną ze składowych rzeczywistości a staje się negocjowalnym postulatem. I można sprawę "wynegocjować" tak a mozna siak. De facto to kolejna odmiana umowy społecznej- czyli głęboki kanał i parę metrów mułu.

W każdym razie, żeby być dobrze zrozumianym co do moich intencji- taki drobny dopisek- nie napadam na Smootnego dlatego że go nie lubię, albo bym chciał, żeby Smootny się na wolnośc wypiął. Napadam na niego, bo go lubię i zwyczajnie mnie wkurwia, jak widze że kumaci skądinąd ludzie jednowymiarowują wielowymiarową ideę wolności i doprowadzają ją do takiej postaci, w której jest ona nie do obronienia.

Pozdro

wyrus pisze...

>AMN



"Ba, ale idąc tym tropem mozna napisać, że z móżdżenia był i Lenin i Stalin, i Mao, i PolPot, i Adolf- wszystko to sobie chłopaki w pocie czoła wymóżdżyli. I o ile trudno wskazać palcem kogoś, kto wymóżdżył, żeby czarnych w siatke nie łapac i nie zawozic na bawełniane pola, o tyle te wielkie projekty społeczne, które pociagnęły za sobą te dziesiątki milionów ludzkich ofiar mają swoich konkretnych autorów i są, że tak powiem, pomnikiem ludzkiego móżdżenia."

Jak najbardziej. Natomiast smootny nie układa żadnych projektów społecznych. Co więcej - on nawet nie ma nic przeciwko temu, żeby ludzie organizowali się tak, jak chcą. Przy czym istotne jest to: JAK CHCĄ.

***

"Zauważ bowiem taka okolicznośc, że im bardziej sie móżdży nad jakąs sprawą (a nie jest to jakies rozwiązanie techniczne do zastosowań praktycznych, ale jakiś wielki plan), im precyzyjniej się te sprawę rozpatrzy, tym wbrew pozorom większy kłopot. Okazuje się bowiem, że aby taki plan mógł zostac zrealizowany, im bardziej jest precyzyjny, trzeba nagiąć rzeczywistość do tegoż planu."

Owszem. Tylko że smootny nie układa żadnego planu.

***

"Napadam na niego, bo go lubię i zwyczajnie mnie wkurwia, jak widze że kumaci skądinąd ludzie jednowymiarowują wielowymiarową ideę wolności i doprowadzają ją do takiej postaci, w której jest ona nie do obronienia. "

Jest do obronienia. Dlaczego? Ano dlatego, że smootny nie ma nic przeciwko temu, żeby ludzie organizowali się wokół wolności osadzonej w kontekście - mówiąc najogólniej - kultury chrześcijańskiej.

Pozdro.

Anonimowy pisze...

Wyrus,

"Jak najbardziej. Natomiast smootny nie układa żadnych projektów społecznych. Co więcej - on nawet nie ma nic przeciwko temu, żeby ludzie organizowali się tak, jak chcą. Przy czym istotne jest to: JAK CHCĄ."

To bez znaczenia jaki efekt ma dać plan, w tym przypadku- niech sobie ludzie robia jak chcą.

***

"Owszem. Tylko że smootny nie układa żadnego planu."

Ależ układa, tylko z tego powodu, że jest to plan prosty, upraszczający rzeczywistośc zastaną, wydaje sie "nieplanem".

***

"Jest do obronienia. Dlaczego? Ano dlatego, że smootny nie ma nic przeciwko temu, żeby ludzie organizowali się wokół wolności osadzonej w kontekście - mówiąc najogólniej - kultury chrześcijańskiej."

Jest nie do obrony właśnie dlatego, że Smootny "nie ma nic przeciwko". On tu wychodzi cały czas z nieistniejącej umowy społecznej. Z jakiejś abstrakcji pod tytulem- umówmy się, że każdy będzie żył jak chce. To bajka. Taka sama jak ta umowa społeczna, która juz tysiąc razy obśmialiśmy przy okazji lewaków. Byc może gdyby świat tak wlaśnie by działał to byłoby lepiej, nie wiem tego, tyle, że to juz by nie byl nasz świat a jakiś inny, rzadzący sie jakimiś innymi prawidłami. I to, co fajnego mówi Smootny o wolności działa tak na dobrą sprawę wyłacznie w obrębie chrześcijańskiej Kultury. Inaczej jest garścia pozbawionych większego sensu frazesów.
Niestety.
A może stety.

Idę zobaczyć coś napisał o rozpierdusze.

Pozdro

marta.luter pisze...

Wyrusie,posypuję głowę popiołem.Czytam bardzo szybko,
wbiłam sobie w głowę,że Smootny to Samotny i tak mi zostało.Teraz zakodowałam prawidłowo.Bardzo przepraszam Smootnegoclowna.
Idę czytać co nowego napisałeś.