statsy

wtorek, 14 lipca 2009

Teodycea


Czytam sobie Chatę (The Shack) Williama Paula Younga wydaną przez wydawnictwo Nowa Proza. Dojechałem do 142 z 288 stron. Chata to przez jakieś 90 stron powieść, a później Young pisze swoją teodyceę i swoją teologię. Mówiono mi, że tak będzie już do końca książki.

Idzie o to, że taki jeden Mackenzie stracił córkę, którą zamordował jakiś pojeb. No i ten Mackenzie dostaje zaproszenie do chaty, jedzie tam i spotyka się z Bogiem, który jawi mu się jako Bóg Ojciec pod postacią wesołej Murzynki, Duch Święty występujący jako mała Azjatka i Jezus, będący nie całkiem mocno przystojnym gościem o semickiej urodzie. Mackenzie gada sobie z nimi o różnych rzeczach i m.in. stawia pytanie, które postawiło już wielu autorów: jak to jest niby możliwe, że istnieje Bóg pozwalający na to, aby na świecie było tyle zła; jak to jest możliwe, że istnieje Bóg, a dzieci są gwałcone i zabijane, że ludzie torturują ludzi, że są klęski żywiołowe itd.

Ten Mackenzie to chłop rzetelny i szczerze dzieli się z Bogiem swoimi wątpliwościami. Wreszcie mówi: - Po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnego ostatecznego celu, który by to wszystko usprawiedliwiał.

Na co Bóg odpowiada: - Mackenzie. My nie usprawiedliwiamy. My zbawiamy.

I tyle. Czego tu nie rozumieć?

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

YNWA!

Bartek (BD) pisze...

Wow. Bystrza z tej Murzynki. Aż ręce opadają.

Pozdrawiam

wyrus pisze...

> Bartek (BD)

No opadają. Nie tak jak przy czytaniu kapitalnych twierdzeń o tym, że nie może istnieć dobry Bóg, bo w Sudanie głodują dzieci, a w pożarze lasu upiekły się niewinne jelonki.

Pozdro.

Bartek (BD) pisze...

Jeśli nie chcesz, by twoje ręce opadały, nie trywializuj zagadnienia.

Pozdrawiam

wyrus pisze...

> Bartek (BD)

"nie trywializuj zagadnienia."

A kto zaczął?

Pozdro.

Bartek (BD) pisze...

Murzynka. :)

Pozdrawiam

wyrus pisze...

> Bartek (BD)

Murzynka??!! Na pewno nie. Nie chcę powiedzieć, że trywializowaniem zagadnienia jest stawianie tezy, iż dobry Bóg nie może istnieć bo dzieci głodują i w ogóle ludzie cierpią, ale mniej więcej, trochę naokoło, w tę stronę pójdę. Oto lista niektórych rzeczy, które zdarzają się ludziom:

- bezbolesna śmierć we śnie po długim, szczęśliwym życiu
- upierdliwe komary
- trochę boląca noga
- mocniej boląca noga
- cholernie mocno boląca noga
- torturowanie ludzi
- ZUS
- cierpienia ludzi umierających na raka
- dobre sondaże Tuska
- złe sondaże Tuska
- klęski żywiołowe
- głód
- podatek dochodowy
- zdrada małżeńska

Które z tych rzeczy dowodzą, że nie może istnieć dobry Bóg? A które tego nie dowodzą? I jak to mierzysz?

Co Ty na to?

Pozdro.

Bartek (BD) pisze...

Przy odpowiednio dobranych przesłankach opisujących atrybuty Boga, wniosek o tym, że Bóg nie ma jednego z tych atrybutów, ewentualnie wniosek, że nie ma Boga, da się otrzymać po dołączeniu do owych przesłanek przesłanki opisującej dowolny przypadek zła (moralnego lub naturalnego). Ale - tak, jak bardzo łatwo można zbudować tego typu argument, tak równie łatwo można tak zmodyfikować jego przysłanki, że nawet po dołączeniu do nich przesłanki opisującej dowolny przypadek zła, we wniosku otrzyma się, iż albo Boga nie ma, albo Bóg jest, ale nie ma jednego ze swoich "cechowych" atrybutów, albo Bóg jest, ma wszystkie swoje "cechowe" atrybuty a ponadto miał wystarczający moralnie powód, aby stworzyć świat, w którym możliwe jest zło. Każdy z tych argumentów dowodzi tego, co ma we wniosku - dowodzi w tym sensie, że w każdym wniosek poprawnie wynika z przesłanek. I tyle. Ale czy dowodzi w jakimś mocniejszym? To już insza kwestia.

Pozdrawiam

Pozdrawiam

wyrus pisze...

> Bartek (BD)

"Przy odpowiednio dobranych przesłankach opisujących atrybuty Boga, wniosek o tym, że Bóg nie ma jednego z tych atrybutów, ewentualnie wniosek, że nie ma Boga, da się otrzymać po dołączeniu do owych przesłanek przesłanki opisującej dowolny przypadek zła (moralnego lub naturalnego)."

Problem jest właśnie w tych przesłankach, w tym, jakie podamy atrybuty Boga. I w tym, jak zdefiniujemy zło - dlatego piszę o cierpieniach umierających na raka ludzi i o upierdliwych komarach. No bo co z tym złem? Dlaczego przyjąć, że jak ludzie cierpią tak, jak wiemy, że cierpią, to znaczy na przykład to, że Bóg nie może być dobry bo takie cierpienie dopuszcza? Komary też dopuszcza, a nikt nie wysuwa przeciwko Bogu argumentu z istnienia upierdliwych komarów. Mówiąc krótko: mnie się istnienie dobrego, kochającego ludzi Boga nie kłóci z istnieniem cierpienia i w ogóle zła. Poważnie - nie znalazłem jeszcze tekstu na tyle mocnego, żeby wyraźnie pokazywał, że jeśli Bóg miałby być dobry, to nie mogłoby istnieć zło czy cierpienie.

Sprawa przedstawiałaby się inaczej, gdyby teiści twierdzili mniej więcej tak: - Bóg jest dobry, w ten sposób dobry, że nie dopuści, aby ludzi coś bolało, żeby byli torturowani, żeby umierali w męczarniach itd. - Teiści jednak tak nie twierdzą. Oczywiście można uznać, że teiści to swego rodzaju eskapiści (jest taki wyraz?), którzy uciekają od trudnych tematów i którzy właściwie nie wiedzą, w jakiego Boga wierzą, czy w kogo wierzą. Można tak uznać, ale po mojemu byłoby to trochę niemądre.

W kwestii tego, co napisałeś o tym, że dowieść można wszystkiego - chyba jest tak, jak piszesz.

Pozdro.

marta.luter pisze...

Wyrusie! A może deizm? Bóg stworzył swiat i dalej sie nim nie
zajmuje? Dał ludziom 10 przykazań i wolną wolę i "róbta co chceta"?

wyrus pisze...

> marta.luter

"A może deizm?"

Wszystko może być, więc i deizm. Ale po co deistyczny Bóg dawałby ludziom 10 przykazań, wolną wolę i cokolwiek innego? Masz jakąś koncepcję? :-))

Pozdro.

Bartek (BD) pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bartek (BD) pisze...

"Sprawa przedstawiałaby się inaczej, gdyby teiści twierdzili mniej więcej tak: - Bóg jest dobry, w ten sposób dobry, że nie dopuści, aby ludzi coś bolało, żeby byli torturowani, żeby umierali w męczarniach itd. - Teiści jednak tak nie twierdzą. Oczywiście można uznać, że teiści to swego rodzaju eskapiści (jest taki wyraz?), którzy uciekają od trudnych tematów i którzy właściwie nie wiedzą, w jakiego Boga wierzą, czy w kogo wierzą. Można tak uznać, ale po mojemu byłoby to trochę niemądre".

Wiesz, w rybka tkwi w treści pojęcia dobroci Boga. Jeśli ktoś wierzy, że Bóg, gdyby istniał, byłby dobry w ten sposób, że nie tylko z konieczności zapobiegałby każdemu przypadkowi zła w świecie, w którym możliwe jest zło, ale w ogóle nie stworzyłby takiego świata, to taką osobę argument ze zła raczej przekona, że nie ma Boga. Taki argument nie przekona jednak osoby wierzącej, że Bóg jest dobry w ten sposób, że nie tylko mógłby stworzyć świat, w którym możliwe jest zło (bo nie ma niczego złego w stworzeniu takiego świata), ale również nie zapobiegałby żadnemu przypadkowi zła w takim świecie (bo nie ma niczego złego w niezapobieganiu złu, nawet jeśli jest się w stanie mu zapobiec). Ba - taki argument nie przekona także osoby przekonanej, że złe jest niezapobiegnięcie złu, jeśli jest mu się w stanie zapobiec, ale wierzącej, że Bóg jest dobry w tym sensie, że może On nawet dopuścić się zła, o ile ma wystarczający moralnie powód, aby to zrobić albo jego natura przesądza, iż jeśli jest on sprawcą działań, które byłyby złe, gdyby ich sprawcą jest człowiek, to wtedy takie działanie nie jest złe. To, że można podłubać przy treści pojęcia dobrego Boga, sprawia, iż argumenty ze zła mogą przekonać jedynie niektórych ludzi.

Generalnie "odparcie" argumentu ze zła jest łatwe, gdyż polega po prostu na opisaniu możliwego sposobu, na jaki dobroć Boga nie wyklucza się ze złem w świecie. Nie trzeba nawet uzasadniać, że podany opis jest prawdziwy - może być nawet nieprawdziwy (np. w tym sensie, że, owszem, prawdą jest, że Bóg istnieje, że zło jest w świecie, ale dobroć Boga wyklucza się z obecnością zła w świecie z innej niż opisana przyczyna). Oczywiście, tak rozumiane "odparcie" argumentu ze zła nie przesądza, że wniosek argumentu ze nie jest prawdziwy.

Pozdrawiam