Popatrzcie na przekaz sączony przez mainstreamowe telewizorki, gazetki i radyjka. Kiedy Ziobro nagadał na doktora G. to raz na zawsze stał się PiS-owskim ministrem. Kiedy Kaczmarka sfilmowali już w tym Marriocie to od razu też stał się PiS-owskim ministrem. Kamiński cały czas był PiS-owskim szefem CBA. Wildstein był i jest PiS-owskim dziennikarzem i Pospieszalski był i jest PiS-owskim dziennikarzem. Natomiast PO-wskich dziennikarzy nie ma. Nie ma w ogóle nikogo PO-wskiego.
Popatrzcie na przekaz sączony przez mainstreamowe telewizorki, gazetki i radyjka. Piloci, którzy prowadzili 10 kwietnia samolot z polską delegacją, byli złymi pilotami. Mieli mało nalatanych godzin, mało trenowali, nie ćwiczyli na symulatorach, nie słuchali ruskich zawiadowców lotniska w Smoleńsku, uparli się, żeby lądować wbrew rozsądkowi, a zapewne ulegali też naciskom. Tacy to byli piloci z tego wojskowego pułku. To wszystko nie sprawia jednak, że szefem obrony narodowej jest Po-owski minister ani że szefem rządu jest PO-wski premier. No nie ma Po-wskich ministrów i nie ma PO-wskiego premiera.
Tomasz Szkudlarek w książce Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu powołuje się na Ien Ang, która utrzymuje, że oddziaływanie programu telewizyjnego jest możliwe tylko wtedy, gdy odwołuje się do określonych przyjemności odbiorcy. Ang twierdzi na przykład, że jedną z przyjemności płynących z oglądania seriali jest legalizacja dyskursu kobiecego. O co chodzi z tym dyskursem? Szkudlarek wyjaśnia to tak:
Ten typ narracji jest bowiem w istocie opozycyjny w stosunku do dominującego typu mowy strzegącej dogmatu. Dość powiedzieć, że w narracji kobiecej prawda rodzi się w rozmowie, że nie ma żadnych ustalonych znaczeń, które poprzedzałyby mówienie i że żadna prawda nie jest ostateczna.
Do kaduka, Korwin-Mikke w kółko powtarza, że mężczyźni w przerażającym tempie niewieścieją i wychodzi na to, że ma rację. Bo przecież nie ma PO-wskich ministrów i nie ma PO-wskiego premiera. Nikogo PO-wskiego nie ma.
Popatrzcie na przekaz sączony przez mainstreamowe telewizorki, gazetki i radyjka. Piloci, którzy prowadzili 10 kwietnia samolot z polską delegacją, byli złymi pilotami. Mieli mało nalatanych godzin, mało trenowali, nie ćwiczyli na symulatorach, nie słuchali ruskich zawiadowców lotniska w Smoleńsku, uparli się, żeby lądować wbrew rozsądkowi, a zapewne ulegali też naciskom. Tacy to byli piloci z tego wojskowego pułku. To wszystko nie sprawia jednak, że szefem obrony narodowej jest Po-owski minister ani że szefem rządu jest PO-wski premier. No nie ma Po-wskich ministrów i nie ma PO-wskiego premiera.
Tomasz Szkudlarek w książce Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu powołuje się na Ien Ang, która utrzymuje, że oddziaływanie programu telewizyjnego jest możliwe tylko wtedy, gdy odwołuje się do określonych przyjemności odbiorcy. Ang twierdzi na przykład, że jedną z przyjemności płynących z oglądania seriali jest legalizacja dyskursu kobiecego. O co chodzi z tym dyskursem? Szkudlarek wyjaśnia to tak:
Ten typ narracji jest bowiem w istocie opozycyjny w stosunku do dominującego typu mowy strzegącej dogmatu. Dość powiedzieć, że w narracji kobiecej prawda rodzi się w rozmowie, że nie ma żadnych ustalonych znaczeń, które poprzedzałyby mówienie i że żadna prawda nie jest ostateczna.
Do kaduka, Korwin-Mikke w kółko powtarza, że mężczyźni w przerażającym tempie niewieścieją i wychodzi na to, że ma rację. Bo przecież nie ma PO-wskich ministrów i nie ma PO-wskiego premiera. Nikogo PO-wskiego nie ma.
9 komentarzy:
"Prawda rodzi się w rozmowie".
Cholera, mocne to jest.
Mój Przyjaciel zaznał tego od swojej kobiety i wygląda na to, że to małżeństwo pęknie, niestety.
Cholerny dyskurs kobiecy.
Wyrusie,
"Coś w tym jest":) W tym "dyskursie
kobiecym".
Kiedyś czytałam wywiad z pewnym amerykańskim psychologiem, który
opowiadał o rozmowach swojej żony z koleżankami. Określił to , cytuję niedokładnie , jako " długie omawianie problemu , bez prób jego rozwiązania":)
Mówił z sympatią.
Kiedyś , gdy coś "schodziło na psy" , mówiło się ,że "dziadzieje".
Czyżby teraz "babiało"?:)
Pozdr
>marta.luter; Jajcenty
Mam nadzieję, że rozumiemy się w kwestii tego, że w "dyskursie kobiecym" uczestniczą i kobiety i mężczyźni :-)) Tu nie ma żadnego automatu.
Pozdro.
Wyrusie,
Jasne:)
kosikm wrzucił na salonie przed chwilą filmiki z Lublina.
Janke zbiera pytania do kandydata Komorowskiego.
Napisałam mu ,że to nie są wybory tylko plebiscyt.
Wywalił:))
Spadam,bo jutro pracuję.
Pozdr
:D
No, jakby zaczęli być jacyś tacyś peowscy, to ja bym się zaczął bać.
A tak, to jeszcze mogę się pośmiać:)
PS Na tym wlaściwie wygrali poprzednie wybory.
Oni nie byli w partii, z partią, przy partii, pod partią- oni demokracji bronili.
Bronili dla tych, co nie są w partii.
No, to jak oni mieli nie wygrać?
Musieli, dla ludu.
Wyrusie, niekiedy w kobiecym dyskursie uczestniczą WYŁĄCZNIE mężczyźni. Szczególnie wtedy, kiedy wydaje im się, że są szczególnie "samczy".
A o wiele bardziej męskie jest np. pociskanie Różańca albo Koronki do Miłosierdzia Bożego. Np. publicznie.
ja wiem, że obok "legalizacji" i "kobiecego" to pasuje i siedzi w konwencji, ale nieodmiennie mam ochotę pierdolnąć z grzywki osobę używającą słowa "dyskurs". Dlaczego?
;-)
>Nicek
Niezależnie od tego, z jakich powodów masz ochotę pierdolnąć z grzywki za używanie terminu "dyskurs", jakoś to nazwać trzeba :-))
***
Nie umiem odczytać na zdjęciu, co to za książka - se nawet na kompa fotkę wrzuciłem, ale niewyraźna jest :-)
Pozdro.
sorry za duble, ale z komórki to jest do dupy wszystko.
Kniżka to 6 tom pism Krasińskiego, wydany we Lwowie w 1904 (utwory francuskie)..
A z tym dyskursem mam zgryz. To słowo mniej więcej tak samo wkurwiające jak "całokształt" i "intelektualista".
;-)
Prześlij komentarz