statsy

wtorek, 1 czerwca 2010

Płytki CD

Jedną z podstawowych zasad prawnych jest zasada domniemania niewinności - praesumptio boni viri. Mówiąc po naszemu, praesumptio boni viri to domniemanie przyzwoitości człowieka, domniemanie tego, że człowiek jest dobry. Zasada domniemania niewinności obowiązuje w procesie kontradyktoryjnym, a proces kontradyktoryjny to taki, w którym przed sądem spierają się strony. Inną formą procesu jest proces inkwizycyjny, który polega na tym, że jeden gościu jest jednocześnie prowadzącym dochodzenie, oskarżycielem i wyrokującym. Nie jest tak, że w procesie inkwizycyjnym zasada domniemania niewinności nie może obowiązywać, aczkolwiek inkwizycyjna forma procesu ułatwia stosowanie zasady domniemania winy, co oczywiście jest dla oskarżonego rozwiązaniem gorszym.

Jednym z argumentów za stosowaniem zasady domniemania niewinności jest to, że zasada ta wyrażą pewną prawidłowość statystyczną, przy czym jest to prawidłowość korzystna dla oskarżonego. Na pozór argument ten wydaje się od czapy, bo przecież statystyki pokazują, że większość oskarżonych zostaje uznanych za winnych, to jednak nie o tę prawidłowość chodzi. W tym przypadku idzie to to, że ogromna większość ludzi nie popełnia przestępstw (co w dzisiejszych czasach nie jest to już takie pewne, bo przestępstwami są np. niepłacenie podatku dochodowego czy sprzedawanie bez kasy fiskalnej kartofli i mrożonego mintaja). Dla precyzji twierdzenia można powiedzieć, że nie ma dowodów na to, że większość ludzi popełnia przestępstwa.

Myślę sobie, że i proces kontradyktoryjny i proces inkwizycyjny, mają swoje zalety. W procesie kontradyktoryjnym dobre jest to, że oskarżony jest pełnoprawną stroną i może korzystać z usług prawnika. Taki prawnik, o ile jest dobry, zmusza organa ścigania do pracy na najwyższych obrotach, pilnuje, żeby gliniarze i prokurator nie robili żadnych wałków. To jest bardzo dobre i nie ma co mieć pretensji do adwokatów o to, że bronią nawet zbrodniarzy - bronią, bo taką mają robotę, a robota ta jest bardzo ważna dla systemu prawnego. Z kolei proces inkwizycyjny jest fajny chociażby dlatego, że, tak przynajmniej sobie wyobrażam, nie dopuszcza do sytuacji, kiedy wszyscy wiedzą jak cholera, że jakiś Waldek popełnił przestępstwo, ale sędzia Waldka skazać nie może, bo po drodze ktoś tam nawalił w kwestii formalnej i np. zdobył dowody nielegalnie - przypadek tzw. owoców z zatrutego drzewa (zasada fruit of the poisonous tree w polskim systemie nie obowiązuje).

Myślę sobie, że z tymi procesami i z przyjmowaniem zasady domniemania niewinności to nie jest prosta sprawa. No bo każdy się zgodzi, że rzetelny proces wymaga wysłuchania wszystkich stron i lepiej jest, kiedy sędzia nie zakłada z góry winy oskarżonego. Z drugiej strony, sędzia ma tylko dwie możliwości - albo zakłada winę oskarżonego, albo nie. Moim zdaniem nie da się obronić twierdzenia, że zawsze, w każdym przypadku, "lepiej" jest, kiedy sędzia nie zakłada winy. Czasami są takie sytuacje, że człowiek przyjmując zasadę domniemania niewinności wychodzi na idiotę. Artur Nicpoń napisał kiedyś, że jakby mu dzieciak wrócił ze szkoły do chałupy ze złamanym nosem i podbitym okiem, to on, Nicpoń, za bajki uznałby wyjaśnienia, że dzieciak przewrócił się na wuefie. Zapewne Nicpoń tym mniej wierzyłby w wypadek na wuefie, gdyby wcześniej dzieciak dostał już parę razy bęcki od tych konkretnych gówniarzy, którzy są ze złego nasienia.

Tak więc z tymi domniemaniami winy lub nie winy, sprawa jest dość skomplikowana.

***

Bardzo fajnie, że minister Miller przywiózł płytki CD z zapisami nagrań czarnych skrzynek. No kapitalnie po prostu. Ledwo 51 dni minęło od chwili, kiedy samolot się rozbił, a już mamy w kraju płytki CD. Kto wie, może nawet kiedyś puszczą nam te płytki w telewizji?

Brak komentarzy: