Arystoteles, rzecz jasna, wiedział mnóstwo rozmaitych rzeczy, a pośród tych rzeczy wiedział i to, o czym w książce Historia filozofii politycznej. Od Tukidydesa do Locke'a [Wydawnictwo Marek Derewiecki. Kęty 2010.] napisał W. Julian Korab-Karpowicz:
W każdym społeczeństwie cnota, tak jak wysoki poziom inteligencji, dobry gust i dobre wykształcenie, jest udziałem mniejszości. Identyfikując szczęście z kultywowaniem cnoty, a cnotę z poczuciem szlachetności i prawości, Arystoteles wie, że może się zwrócić jedynie do ograniczonego audytorium. Mniejszość, do której się zwraca, można określić jako elitę moralną i intelektualną. Jest to grupa złożona z tych, którym z różnych powodów, ale przede wszystkim z uwagi na wychowanie, jakie otrzymują we własnej rodzinie, bliskie jest dobro i piękno. (...) Grupę tę nazywa się czasem "solą narodu". Jest ona podstawą rozwoju cywilizacyjnego każdego społeczeństwa. W przypadku jej słabości lub braku jej oddziaływania, ulega ono degradacji moralnej i w konsekwencji także materialnej. Jest ona ponadto miarą dobrego i złego, i reprezentuje specyficzny dla każdej społeczności kodeks norm obyczajowych i moralnych.
Pomyślałem sobie, że jeżeli Arystoteles ma rację, to jesteśmy naprawdę w głębokiej dupie.
W każdym społeczeństwie cnota, tak jak wysoki poziom inteligencji, dobry gust i dobre wykształcenie, jest udziałem mniejszości. Identyfikując szczęście z kultywowaniem cnoty, a cnotę z poczuciem szlachetności i prawości, Arystoteles wie, że może się zwrócić jedynie do ograniczonego audytorium. Mniejszość, do której się zwraca, można określić jako elitę moralną i intelektualną. Jest to grupa złożona z tych, którym z różnych powodów, ale przede wszystkim z uwagi na wychowanie, jakie otrzymują we własnej rodzinie, bliskie jest dobro i piękno. (...) Grupę tę nazywa się czasem "solą narodu". Jest ona podstawą rozwoju cywilizacyjnego każdego społeczeństwa. W przypadku jej słabości lub braku jej oddziaływania, ulega ono degradacji moralnej i w konsekwencji także materialnej. Jest ona ponadto miarą dobrego i złego, i reprezentuje specyficzny dla każdej społeczności kodeks norm obyczajowych i moralnych.
Pomyślałem sobie, że jeżeli Arystoteles ma rację, to jesteśmy naprawdę w głębokiej dupie.
7 komentarzy:
eee, jeszcze my żyjemy, co by nie gadać
"sól narodu" dla motłochu bywa solą w oku.
Wyrus,
najbardziej paranoidalna informacja, jakąkiedykolwiek czytałem:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/udaremniono-przemyt-144-ton-czosnku,1,4101170,wiadomosc.html
Kurwa, stary, wychodzi na to, że czosnek jest jak jakaś kokaina ;-)
Chyba doczekamy czasów, że z głebi bram będą nas pssst pssst nawoływać cinkciarze, że "marchewka, pietruszka, brokuły".
A wydawało się, że głupio już było.
"W przypadku jej słabości lub braku jej oddziaływania, ulega ona degradacji moralnej i w konsekwencji także materialnej"
Na pewno "ona"? Z kontekstu wynika, że mogłoby być "ono" - społeczeństwo.
pozdr.
>Andrzej-Łódź
ONO!! Wielkie dzięki :-) Już poprawiam w cytacie.
> wyrus
"W przypadku jej słabości lub braku jej oddziaływania, ulega ono degradacji moralnej"
Chyba już lepsza nawet ta słabość, niż jeśli za elitę intelektualną uchodzą silne media z dużą mocą oddziaływania, dodatkowo promujące degradację moralną?
http://www.sfora.biz/Rewolucja-Za-trzy-lata-znikna-monety-i-banknoty-a28131
beda fest kradli
Prześlij komentarz