statsy

czwartek, 6 października 2011

No i co z tego, że wszystko zostało już powiedziane?

Ludzie czekają na pociąg, który nie wiadomo z którego peronu odjedzie. Pociąg spóźnia się ponad godzinę. Pani kolejarka ogłasza przez megafon, że pociąg zajedzie na peron drugi, więc ludzie gonią na peron drugi. Wsiadają do pociągu, niektórzy przez okna. W pociągu tłoczą się na korytarzu, ale jadą. Po dwóch godzinach jazdy przestają jechać, bo pociąg półtorej godziny stoi w polu. Po półtoragodzinnym postoju znowu jadą i albo tym pociągiem dojadą tam, gdzie chcieli dojechać, albo ich z pociągu kolejarze wyproszą mówiąc, że pociąg zmienia trasę, więc jak ktoś chce dojechać do miejsca, które nie leży na zmienionej trasie, to musi się przesiąść do innego pociągu, który będzie za 50 minut. W końcu ludzie dojeżdżają do celu, do dworca, który istnieje w postaci dziury w ziemi, wysiadają z pociągu, już przez drzwi, nie przez okna i jadą do chałupy cali wkurwieni, spoceni i brudni.

To wszystko dzieje się w dwudziestym pierwszym wieku, w Europie, a rybka polega na tym, że miejsce, w którym dzieje się to wszystko, jest w budowie. I ludzie biorą za dobrą monetę argument, że miejsce, w którym żyją, jest w budowie. Wieczorem, kiedy im już przejdzie wkurw związany z podróżą pociągiem, ludzie włączają telewizory i raz dwa znowu się wkurwiają kiedy tylko usłyszą, jak ktoś mówi, że to i tamto jest do dupy, a nie powinno być do dupy i mogłoby nie być do dupy. Wkurwiają się, kiedy usłyszą coś takiego, bo nie po to dają się przekonać jednym, że jest świetnie, żeby im drudzy mówili, że coś jest do dupy.

Jean Baudrillard wymyślił taką tezę, że zamiast żyć w rzeczywistości żyjemy w hiperrzeczywistości i rozpropagował pojęcie simulacrum. Łacińskie słowo simulacrum oznacza obraz, portret, widziadło senne, cień umarłego, obraz charakteru, charakter, a także zjawisko, marę, pozór, cień. Simulacrum w rozumieniu Baudrillarda to kopia zdjęta z oryginału, która to kopia postrzegana jest jako coś rzeczywistego, oryginalnego. Istotne jest też to, że ludzie chętniej niż oryginał akceptują tak właśnie rozumiane simulacrum.

Czytałem o kobiecie, która mieszkała w Nowym Jorku i 11 września 2001 z okien swojego mieszkania mogła patrzeć na te dwie wieże, które się zawaliły. Babka zrobiła jednak tak, że włączyła sobie telewizor i w telewizorze oglądała to wszystko, co działo się za jej oknami - nie dała rady zmierzyć się z prawdziwym światem, więc weszła do telewizora, schowała się do rzeczywistości symulakrycznej.

W jakiejś niedawno prowadzonej gadule Nicek napisał, że po Smoleńsku wielu ludzi nie chce pogodzić się z tym, że świat jest naprawdę. I ma rację Nicek, bo mnóstwo ludzi, rzecz jasna nie tylko w związku ze Smoleńskiem, nie chce albo nie może pogodzić się z faktem, że świat jest naprawdę. Napisałem kiedyś, trochę dla śmiechu, że wielu ludzi ubezpieczenie na życie rozumie w ten sposób, że jak ktoś się na życie ubezpieczy to nie umrze. Trochę to było napisane dla śmiechu, ale też trochę nie. A co myślicie, że mało to takich, którzy biorą na poważnie Gugałę, Olejnik czy Lisa?

Karl Valentin, taki bawarski komik, stwierdził był: Wszystko zostało już powiedziane, ale nie przez wszystkich.

Moim zdaniem, nawet jeśli przyjąć założenie, że to, co zostało powiedziane nie przez wszystkich, zostało  przez wszystkich usłyszane (a jest to bardzo wątpliwe założenie), to i tak sedno sprawy leży w tym, co stwierdził był Valentin.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Wkurwiają się, kiedy usłyszą coś takiego, bo nie po to dają się przekonać jednym, że jest świetnie, żeby im drudzy mówili, że coś jest do dupy."

Fajne:)
Ostatnio kumpel jechał z Krakowa do Łodzi - pociąg zatrzymał się w polu, po pół godzinie dwóch z obsługi oddaliło się w kierunku wsi, wrócili z wielkim drucianym zwojem, który rozwinęli akurat pod oknem kumpla, zamocowali i pociąg ruszył. Historyjka nr 3246:)

pozdr.

Jajcenty pisze...

>>Andrzej-Łódź,

Kiedyś leciałem Tupolewem 154 węgierskich linii. Przed startem w Budapeszcie samolot kilkakrotnie odpalał i gasił silniki. Kapitan zapodał przez interkom, że jest drobna awaria, która będzie usuwana. Za chwilę stewardesa otworzyła drzwi, przez które wszedł gość wyglądający jak hydraulik - drelichy, czapka z daszkiem i duża skórzana torba z narzędziami.
Razem z jednym z pilotów ten gość uchylił wykładzinę w przejściu, podnieśli jakąś klapę i zeszli na dół pod podłogę. Po jakimś czasie wyszli, hydraulik zniknął, a kapitan poinformował, że awaria jest usunięta i że lecimy.
Możesz sobie wyobrazić komentarze i samopoczucie pasażerów (w tym moje:-)) ??

Anonimowy pisze...

Jajcenty


Miałeś komfort. Hydraulik ręczył swoim życiem:)

pozdr.

jerzyki pisze...

wyrus,
co się u ciebie porobiło.nie mogę patrzeć na ten syf.Żegnaj

wyrus pisze...

>jerzyki

"nie mogę patrzeć na ten syf"

To nie ma najmniejszego znaczenia. Że nie możesz patrzeć na ten syf :-)))

Mam nadzieję, że "żegnaj" oznacza "żegnaj".