statsy

niedziela, 1 czerwca 2008

Nie ma na co czekać

Dużo ostatnio gada się o tym, że rząd polski, zawiadujący państwem zamieszkałym przez blisko czterdzieści milionów ludzi, jeszcze bardziej weźmie się za to, w jaki sposób rodzice wychowują swoje dzieci. Rząd już w dużym stopniu wychowuje dzieci wyręczając w tym procesie rodziców, a najlepszym tego przykładem jest fakt, iż w Polsce obowiązuje przymus posyłania dzieci do szkoły, w której dzieci indoktrynowane są programem ułożonym przez biurokrację będącą na usługach panującej ekipy. Do tego wszystkiego mamy przymus finansowania tejże przymusowej szkoły - przymus dotyczy tych, którzy pracują i płacą podatki.

Premier blisko czterdziestomilionowego państwa zapowiedział, że rodzice nie będą mogli dawać dzieciom klapsów. Oczywiście wszelka lewizna zawyła z rozkoszy, bo nic nie sprawia lewiźnie takiego orgazmu jak stworzenie nowego prawa, które zaowocuje tym, że mnóstwo ludzi stanie się przestępcami. Oczywiście dla wszelkiej lewizny klapsy czy jakakolwiek fizyczna interwencja rodzica dotycząca jego dzieciaka równoznaczne są z biciem, maltretowaniem i katowaniem.


OK. Rodzice nie będą mogli dawać dzieciom klapsów. Bardzo dobrze. Dzieci powinny mieć rzeczywistą wolność od klapsów. Co jednak z dziećmi, które klapsów nie dostają, ale na które rodzice wrzeszczą? Przecież dzieciaka równie dobrze można popsuć drąc się na niego przy każdej okazji i bez okazji, jak lejąc go w dupę. Być może nawet niektóre dzieci, na które rodzice wrzeszczą, są bardziej popsute od tych, które rodzice tylko leją pasem. Jest to poważny problem albowiem dziecko powinno mieć rzeczywistą wolność od rodzicielskiego wrzasku.


Dobra. Wolność od klapsów i wolność od wrzasku są wolnościami OD. Co jednak z wynalazkiem, jakim jest wolność DO? Czy każde dziecko nie powinno mieć wolności do posiadania odtwarzacza mp-trójek? Wypasionej komóry? Laptopa? Oczywiście w istocie rzeczy nie chodzi o odtwarzacz, komórę i lapa, chodzi natomiast o to, że dzieci powinny mieć wolność do posiadania tego, co posiadają inne dzieci. Jak sprawić, aby wszystkie dzieci rzeczywiście były wolne do posiadania tego, co mają inne dzieci? Ano zwyczajnie - wolność tę zadekretować. Nie takie rzeczy już zadekretowano. Trzeba wprowadzić prawo nakazujące rodzicom kupowanie dzieciom fajnych odtwarzaczy mp-trójek, wypasionych komórek i laptopów. Może też łyżworolek (czy jak to się tam nazywa), cyfrowych aparatów fotograficznych, odpowiedniej jakości rowerów i wszystkiego, co odpowiednia komisja uzna za stosowne.


Cały kłopot polega na tym, że, jak wszyscy wiemy, pełno jest na świecie nieodpowiedzialnych rodziców, którzy najchętniej wrzeszczeliby na swoje dzieci, lali je pasem w dupę i nie kupowali im odtwarzaczy mp3, telefonów komórkowych i lapów. Co zrobić w tej sytuacji? Jedyne rozsądne rozwiązanie polega na tym, żeby wszystkie dzieci upaństwowić, razem z rodzicami. Nie tylko trochę upaństwowić, nie dość mocno upaństwowić (np. tak, jak to jest dzisiaj) tylko rzetelnie upaństwowić, do imentu. Mówiąc inaczej - jedyne rozwiązanie polega na wprowadzeniu systemu polegającego na tym, że o życiu ludzi całkowicie będzie decydować ich właściciel, w tym przypadku państwo. Takie systemy, nazywane niewolnictwem, całkiem nieźle funkcjonowały i nie ma się co pierdolić w tańcu, tylko trzeba je wprowadzić jawnie i raz na zawsze. Nie ma innej drogi jeżeli rzeczywiście zależy nam na tym, aby uwolnić świat od największych tragedii, jakimi niewątpliwie są katowanie dzieci przez rodziców oraz wychowanie, w wyniku którego dzieciaki przeżywają stresy.

1 komentarz:

Kirker pisze...

Widzisz Wyrus, to doprowadzi niedługo do scenariusza spartańskiego, kiedy to państwo przejmie w ogóle wychowywanie dzieci, będzie je odbierać rodzicom i hodować w jakiś kolektywnych chlewniach.

Wcale nie przesadzam wcale z tym stwierdzeniem, bo lewactwo już nie takie pomysły miało.

Oryginalny koncept scenariusza spartańskiego wymyślił Robespierre; więc widać, że jest on tak stary jak i lewactwo.

pozdrawiam