statsy

czwartek, 17 września 2009

Twardo chodzący po ziemi ojciec Benignus


Ojciec Benignus to rutynowany egzorcysta, który na wypędzaniu Diabła zęby zjadł, więc opierając się na przypadkach ze swojej praktyki mógłby napisać i dziesięć książek po 300 stron, w których przedstawiłby mnóstwo przerażających ale i ciekawych rzeczy. Nie przeczytałem jeszcze całej książki ale w związku z tym, co już przeczytałem, przyszło mi do głowy coś takiego: oto ten ojciec Benignus musi być człowiekiem niezwykle silnej wiary, a do tego twardo chodzącym po ziemi.

Nie mam zielonego pojęcia, jak ci egzorcyści mogą funkcjonować. Jak goście, którzy doświadczają tych wszystkich przerażających rzeczy, którzy spotykają tych wszystkich cierpiących ludzi, mogą żyć, że tak powiem - na co dzień? Jak mogą pójść do kina, albo na kawę do knajpki, kiedy widzieli to, co widzieli? Może oni do kina i do knajpek nie chodzą, ale i tak nie wiem, jak mogą funkcjonować. I wymyśliłem sobie, że cała rzecz polega na tym, że egzorcyści są podobni do lekarzy mających do czynienia z cierpieniem ludzi. Żeby jednak taki egzorcysta mógł, na podobieństwo lekarza, po prostu wykonywać swoją pracę, musi być człowiekiem wierzącym i to cholernie mocno. Egzorcysta nie może być pięknoduchem na każdym kroku dziwującym się, jak to jest możliwe, że takie cudaczne rzeczy dzieją się z ludźmi i jak to jest możliwe, że nauka jeszcze nie potrafi dać stosownego wyjaśnienia. Oczywiście może jest inaczej, niż sobie to wymyśliłem, ale wymyśliłem sobie właśnie tak.

Druga sprawa. Mnóstwo ludzi pyta o to, skąd jest zło, a nie znajdując odpowiedzi, ludzie ci przynajmniej dochodzą do wniosku, że z pewnością nie ma dobrego Boga, bo gdyby Bóg był i to dobry, a do tego wszechmocny, to nie dopuściłby do istnienia zła, a już osobliwie cierpienia. Ojciec Benignus nie ma odpowiedzi na pytanie o źródło zła, nie wie, dlaczego jest zło, dlaczego ludzie cierpią. Pisze tak:

Wobec cierpienia człowieka niewinnego należy milczeć raczej, niż mówić, jak czynili to Elifaz (Hi 4-5; 15; 22), Bildad (Hi 8; 18; 25; 26,5-14) i Sofar (Hi 11; 20; 24,19-25; 27,13-23), i zrozumieć, że stajemy wobec tajemnicy.

Kiedy to przeczytałem, od razu sięgnąłem po książkę Ateny i Jerozolima, w której Szestow pisze:

Kiedy stanowczość pytania osiąga najwyższy stopień, jak na przykład u Hioba, wówczas myśl o teodycei zaczyna wydawać się bluźniercza. Wszelkie "wyjaśnienie" jego nieszczęścia jest dla Hioba jedynie zwielokrotnieniem rozpaczy. Nie potrzeba żadnych wyjaśnień, żadnych odpowiedzi. Niepotrzebne są też i pocieszenia. Hiob przeklina przyjaciół, którzy przyszli do niego, a przeklina ich właśnie dlatego, że są jego przyjaciółmi i jako przyjaciele chcą mu "ulżyć" - jeśli jeden człowiek może ulżyć drugiemu. Dla Hioba najgorsze ze wszystkiego jest owo "jeśli". Skoro już pomóc nie sposób - to i pocieszać nie trzeba. Inaczej mówiąc, można spytać (niekiedy, jak w przypadku Hioba, pytanie to jest koniecznością): skąd pochodzi zło? Ale odpowiadać na to pytanie nie wolno. I tylko wówczas kiedy filozofowie zrozumieją, że ani na to pytanie, ani na wiele innych pytań odpowiadać nie wolno , uznają jednocześnie, iż nie zawsze stawia się pytania po to, by na nie odpowiadać, że są pytania, których cały sens polega na tym, że nie dopuszczają żadnych odpowiedzi, gdyż odpowiedzi je zabijają. Niezrozumiałe? Więc - pocierpcie: nie do takich rzeczy człowiek się przyzwyczaja.

Dobra, ale o co chodzi z tym, że ojciec Benignus twardo chodzi po ziemi? Sprawa jest prosta - ojciec Benignus pisze:

Stwierdzenie w mojej działalności egzorcystycznej uwolnień i w konsekwencji uzdrowień skłaniało mnie często, by wychwalać i błogosławić Pana, by dziękować, że dał Kościołowi władzę i panowanie nad wszystkimi demonami, jak też możliwość ich wypędzania.

To jest sedno sprawy! Zapewne ojciec Benignus, jak każdy, chciałby wiedzieć, skąd bierze się zło, dlaczego istnieje cierpienie, ale odpowiedzi na te pytania nie znajduje. Więc co robi w tej sytuacji? Czy stawia pytania jeszcze dociekliwiej, czy gorliwiej szuka odpowiedzi, czy pisze teodyceę o wiele lepszą od teodycei Leibniza? Być może to wszystko robi, ale tego nie wiemy, natomiast wiemy, że ojciec Benignus widząc, jak jest, najzwyczajniej w świecie bierze się do swojej roboty, czyli odprawia egzorcyzmy. Cóż więcej mógłby zrobić?

25 komentarzy:

smootnyclown pisze...

:)
A co, powymandrzam się, nie?:)
sprawa. Mnóstwo ludzi pyta o to, skąd jest zło, a nie znajdując odpowiedzi, ludzie ci przynajmniej dochodzą do wniosku, że z pewnością nie ma dobrego Boga, bo gdyby Bóg był i to dobry, a do tego wszechmocny, to nie dopuściłby do istnienia zła, a już osobliwie cierpienia

Wyraźnie tutaj pijesz do Epikura:) ale masz szczęście, że Szestow też pisze na ten temat, całkiem fajnie zresztą pisze.

Co do Benigusa, to podoba mi się to jego podejście, choć - oczywiście - i pogadać sobie lubię:)

Ps. odnoszę wrażenie, że uciekłem od tematu, który chciałbyś, żebym pociągnął. Czekam więc, aż mnie naprowadzisz jeszcze raz na właściwe tory:)

Anonimowy pisze...

Wyrusie,
zadawanie pytań zbyt dociekliwych, to proszenie się o... rozwiązania systemowe. To lewactwo najczystszej wody.
Gdyby ten klecha, zamiast indywidualnie brać się do roboty, nad kazdym indywidualnym przypadkiem, zaczął szukać "źródła wszelkiego zła", to zaraz by doszedł do kombinowania w kierunku- "ostatecznego rozwiązania kwestii zła". Z nadzieją, że po tym ostatecznym zwycięstwie (w sensie, że ludzie załatwią problem- hłe hłe hłe) nastąpi co? Raj na ziemi?

A przeciez nie o to chodzi, by nie było kłód pod nogami, ale o to, by się z nimi zwycięsko zmagać.

Pozdro

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Ojciec Benignus działa zgodnie z
zaleceniem :"Niech każdy czyni,co
każe Duch Boży,a całość sama się
złoży".
Nie pyta skąd zło się bierze,tylko
wali je po pysku.
Zauważ,że ci,którym się zdawało,że
znają przyczyny zła i cierpienia
zawsze robili rewolucję,która miała
znieść przyczyny tychże.
I co....?
No właśnie:)

klopin pisze...

Może to naiwne, ale jeśli przyjmiemy, że człowiek posiada wolną wolę, to czy poniekąd nie rozwiązuje to problemu zła?

wyrus pisze...

>klopin

To nie jest naiwne, natomiast moim zdaniem wolna wola problemu zła nie rozwiązuje. Bo patrz - choroby są, pożary są, powodzie są, wypadki są - ludzie cierpią, chorują, umierają w męczarniach i nie jest to skutek jakichkolwiek działań ludzi obdarzonych wolną wolą. Zło, cierpienie, są nie tylko wynikiem działania wolnych ludzi.

Pozdro.

klopin pisze...

Bo patrz - choroby są, pożary są, powodzie są, wypadki są - ludzie cierpią, chorują, umierają w męczarniach i nie jest to skutek jakichkolwiek działań ludzi obdarzonych wolną wolą.

Właśnie dlatego dodałem to "poniekąd". :)

Ale gdyby się głębiej zastanowić:
powodzie - ludzie z własnej woli zamieszkują tereny, na których zdarzają się powodzie
wypadki - ludzie z własnej woli wsiadają do auta

Oczywiście trudno w ten sposób pozbawić Boga odpowiedzialności za całe zło (ja na razie nie umiem). Problem jest np. z chorobami, tyle że, prawdę mówiąc, na większość z nich sami się narażamy. W ogóle suma cierpień wynikająca z praw natury (Boga) nijak się ma do tej wynikającej z działań człowieka, to jak porównanie pchły ze słoniem. Może więc trochę umniejsza to wagę problemu teodycei? ;)

Mnóstwo ludzi pyta o to, skąd jest zło, a nie znajdując odpowiedzi, ludzie ci przynajmniej dochodzą do wniosku, że z pewnością nie ma dobrego Boga, bo gdyby Bóg był i to dobry, a do tego wszechmocny, to nie dopuściłby do istnienia zła, a już osobliwie cierpienia.

Wydaje mi się, że ci ludzie nie rozumują poprawnie. Bo przecież definicja kogoś dobrego nie brzmi: "ten, kto zawsze czyni dobro".

smootnyclown pisze...

Wydaje mi się, że ci ludzie nie rozumują poprawnie. Bo przecież definicja kogoś dobrego nie brzmi: "ten, kto zawsze czyni dobro".

W pierwszym komentarzu napisałem, że w tym fragmencie wyrus odwołuje się m.in. do Epikura. Akcja jest taka, że David Hume napisał (a wyrus zna ten cytat) tak:

Stare pytania Epikura pozostają ciągle jeszcze bez odpowiedzi. Czy Bóg chce zapobiec złu, lecz nie może? Zatem jest bezsilny. Czy może, ale nie chce? Zatem jest zły. Czy i może, i chce zarazem? Skąd więc bierze się zło?

I tutaj Szestow robi "wałka" i mówi, że nie można na takie pytania szukać odpowiedzi.

wyrus pisze...

>klopin

"Bo przecież definicja kogoś dobrego nie brzmi: "ten, kto zawsze czyni dobro"."

Moim zdaniem nawet nie o to chodzi. Tu problem jest inny, mianowicie taki, czy to, że Bóg jest dobry, oznacza, że Bóg jest, że tak powiem, dobry moralnie. U Bartka (BD) napisałem kiedyś w komentarzu tak:

"Ciężka sprawa z tym złem. Ja jednak ciągle zadaję to jedno pytanie: skąd wiadomo, że zło, którego doświadczamy, którego jesteśmy świadkami, o którym wiemy, jest czymś aż tak strasznym? Mnie się wydaje, że to zło czymś aż tak bardzo strasznym jest jedynie dla człowieka, który nie wierzy w bóstwo. Lub nie wierzy bóstwu. Albo dla takiego człowieka, który nie zadaje sobie tego pytania: czy to zło jest czymś aż tak bardzo strasznym?

Bo patrz. Nikt nie mówi, że co to, do cholery, jest, żeby bóstwo pozwoliło na istnienie komarów, Niemców, kaca i porażek naszej reprezentacji piłkarskiej. A mnóstwo ludzi mówi, że co to, do cholery, jest, żeby bóstwo pozwoliło na istnienie chorób, bólu, tortur, gwałtów czy śmierci. Dlaczego tak jest?

Ja myślę, że jakby tak zlikwidować największy ból, umieranie w mękach, zabójstwa i gwałty, to pytalibyśmy o to, dlaczego bóstwo pozwala na średni ból, jakiekolwiek choroby, pobicia i śmierć w ogóle. Zawsze mielibyśmy coś, czego nie rozumielibyśmy, i o co pytalibyśmy: dlaczego to coś jest, jak bóstwo może na to pozwolić."

to jest tutaj: https://www.blogger.com/comment.g?blogID=6104099372319078205&postID=255000278093058935

I dołożyłem jeszcze to:

"Może napiszę kiedyś dużego tekściora, który będzie się kończył mniej więcej tak, że jakiś pan Waldek miał ciężkie życie, bo chorował od dziecka, był w obozie koncentracyjnym, później na Syberii, później torturowali go ubecy, później zostawiła go żona a dzieci zginęły w wypadku samochodowym i na koniec miał raka i umarł w wielkich mękach. No i idzie ten pan Waldek do nieba a tam Bóg go pyta: - No i jak, Waldek, warto było dla tego nieba mieć takie przejebane życie jakie ty miałeś? - A wtedy pan Waldek powie: - Po tysiąckroć było warto!"

tutaj: https://www.blogger.com/comment.g?blogID=6104099372319078205&postID=255000278093058935

O to właśnie idzie - może to życie, które teraz mamy, to tylko krótki odcinek, a całe to zło i cierpienia, w prawdziwej skali liczą się mniej niż ukąszenia komara.

Pozdro.

wyrus pisze...

>smootnyclown

"I tutaj Szestow robi "wałka" i mówi, że nie można na takie pytania szukać odpowiedzi."

No tak, nie można szukać odpowiedzi. Oczywiście można, bo ludzie szukają, tylko że sprawa polega na tym, iż jak nie znajdą odpowiedzi, albo znajdą złe, to mogą sobie życie spierdolić. Jak już dostaniesz drugi tom Gadacza, to na stronie 400. znajdziesz stwierdzenie, że według Szestowa, istotą grzechu jest wiedza. I teraz długo by o tym gadać, ale pogadamy zapewne kiedy indziej, jak już Gadacza dostaniesz i Szestowa przerobisz :-) Rzecz jasna to co piszę nie oznacza, iż ja uważam, że Szestow był Duchem Świętym. Nie uważam tak, bo wszyscy wiedzą, że Duchem Świętym był jedynie van Gogh :-))

Pozdro.

smootnyclown pisze...

wyrus,
Oczywiście można, bo ludzie szukają, tylko że sprawa polega na tym, iż jak nie znajdą odpowiedzi, albo znajdą złe, to mogą sobie życie spierdolić.

no tak, tylko widzisz, dwie sprawy tutaj. Po pierwsze, skąd wiesz, czy jak znajdą odpowiedź, to złą?:) (ach głupie pytanie, ale co tam:). I po drugie - może i sobie spierdolą, a może i sobie nie spierdolą. Nie zachowuj się jak Timmy i nie mów, że nie mogą szukać, bo sobie spierdolą, co?:)

Jak już dostaniesz drugi tom Gadacza, to na stronie 400. znajdziesz stwierdzenie, że według Szestowa, istotą grzechu jest wiedza. I teraz długo by o tym gadać, ale pogadamy zapewne kiedy indziej, jak już Gadacza dostaniesz i Szestowa przerobisz :-)

Zaraz oblookam, bo mam akurat dostęp do niego. Ale dostanę go dopiero pod koniec miesiąca:)

wyrus pisze...

>smootnyclown

"skąd wiesz, czy jak znajdą odpowiedź, to złą?:)"

Nie napisałem, że jak będą szukać, to znajdą złą odpowiedź. Napisałem tak: sprawa polega na tym, iż jak nie znajdą odpowiedzi, albo znajdą złe, to mogą sobie życie spierdolić.

Łapiesz różnicę? :-)))

***

"Nie zachowuj się jak Timmy i nie mów, że nie mogą szukać, bo sobie spierdolą, co?:)"

Nigdy nie napisałem, że nie mogą szukać. Nigdy. Napisałem tylko, co może być, jak znajdą odpowiedź złą.

***

"Zaraz oblookam, bo mam akurat dostęp do niego."

Oblukaj. I Szestowa zamawiaj :-))

Pozdro.

smootnyclown pisze...

Łapiesz różnicę? :-)))

aaa, łapię, łapię, niedokładnie przeczytałem:) maj fols.

Oblukaj. I Szestowa zamawiaj :-))

no oblukałem. Szkoda, że nie ma mnie teraz w domu, bo nie mogę sobie zerknąć na swoje książki i notatki, bo jak chuj mam wrażenie, że kogoś mi przypomina z tą teorią wiedza-grzech. A już na pewno nie przypomina mi Sokratesa:)

smootnyclown pisze...

a! i powiedz mi coś o Levinasie, bo nie mam czasu dokładnie tego Gadacza czytać, a mam na oku jego książkę i nie wiem, czy warto...

wyrus pisze...

>smootnyclown

Nie jestem specem od Levinasa, absolutnie nie, więc nic mądrego nie jestem w stanie powiedzieć. Czy ja myślę, że jego warto czytać? Pewnie :-)) On jest ciekawy, choćby przez to swoje pomieszanie tradycji, kultur itd. Każdego warto czytać, choćby dla erudycji. smootny, powiem tak: jak salon24 czytasz, to tym bardziej Levinasa czytaj :-))

Pozdro.

smootnyclown pisze...

wyrus, ale u Gadacza jest o Levinasie, to myślałem, że coś mi powiesz na jego temat:)
Szczególnie chodzi mi o książkę pt. "Bóg, który nawiedza myśl", bodajże...

wyrus pisze...

>smootnyclown

No jest u Gadacza, ale ja nie umiem o Levinasie nic mądrego powiedzieć, po prostu za mało o nim wiem. Mam dość duże dziury jeśli chodzi o autorów XX wieku, dlatego tak się cieszę z tego, że Gadacz te 12 książek wydaje :-))) Tutaj mnie nie pytaj, jakie to mam dziury, najwyżej na GG Ci powiem :-))

Pozdro.

circ pisze...

wyrus. Wielkie dzięki za ten tekst, który właściwie wyczerpuje temat stwierdzeniem, że nie warto pytać.

Zło wzięło się z grzechu pierworodnego ludzi. Dopuściliśmy go. Loyola mówi, by rozmyślać nad tym, że skoro jeden grzech pierwszych rodziców spowodował takie konsekwencje, ileż konsekwencji my ściągamy na świat grzesząc nieposłuszeństwem Bogu.

Niezawinione cierpienie Chrystusa odkupiło ten grzech, jest więc nadzieja. Trwajmy w Chrystusie i upewnijmy się, czy przelana krew Chrystusa pokrywa wszystkie nasze grzechy. Każdy kto trwa w komunii z Nim, staje się egzorcystą.

circ pisze...

Dlatego wiedzą, że grzech pierworodny był zjedzeniem z drzewa wiadomości.

circ pisze...

Wszystko jest W Biblii, nie potrzeba filozofów.

smootnyclown pisze...

Iza,
ale, wiesz, chyba nie wszyscy uznają Biblię za źródło wiedzy, prawdy, czy poznania. Powiedzenie więc, że "wszystko jest w Biblii", albo że "zło jest z grzechu pierworodnego" być może zostanie uznane przez niektórych za poważne, przez innych jednak... wywoła ironiczny uśmiech..

Anonimowy pisze...

Smootny

"nie wszyscy uznają Biblię za źródło wiedzy, prawdy, czy poznania. Powiedzenie więc, że "wszystko jest w Biblii", albo że "zło jest z grzechu pierworodnego" być może zostanie uznane przez niektórych za poważne, przez innych jednak... wywoła ironiczny uśmiech.."

A co to obchodzi tych, dla których Biblia jest źródłem prawdy i poznania?

wyrus pisze...

>smootny

"chyba nie wszyscy uznają Biblię za źródło wiedzy, prawdy, czy poznania."

No i co z tego, że nie wszyscy uznają? To nie ma znaczenia. Biblia jest ważna dla tych, dla których jest ważna i tyle. Ty, jak chcesz, buduj sobie swoją teodyceę. Więc jak - rozgryzłeś problem zła? :-))))

smootnyclown pisze...

wyrus,
ja niczego nie rozgryzam, bo z natury jestem leniwy:)
natomiast gdy Iza mówi, że zło powstało w wyniku grzechu pierworodnego, a ja powiem, że nie, to co proponujesz? Bo oczywiście, można zmienić temat i tyle, ale jeśli już gadamy, to wypadałoby do czegoś dojść, nie?:)

wyrus pisze...

>smootnyclown

"gdy Iza mówi, że zło powstało w wyniku grzechu pierworodnego, a ja powiem, że nie, to co proponujesz?"

Nic nie proponuję. Po prostu - niech każdy trzyma się swojej wersji. Po co tu cokolwiek uzgadniać? :-))

Pozdro.

circ pisze...

dialog wiary z ateizmem nie ma sensu, bo te dwie strony opierają się na przeciwnych paradygmatach, choć moga wyznawać podobne wartości moralne, czy etyki.

Skoro jednak przyjmujemy Boga, logika jest prosta.

Skoro Bóg, to i wszystko to co objawił.

więc skoro Bóg, to Syn, skoro Syn to Ewangelie i ST, a skoro Biblia to grzech pierworodny, a wcześniej upadek duchów.

Nie ma innej logiki wiary.