Jedną notkę o książce Veyne'a już poświęciłem. Zjechałem tam autora za to, że o św. Pawle nie dopisał tego, co trzeba było napisać dla rzetelności. A tak w ogóle to książka, którą już przeczytałem po całości, jest świetna. Veyne prowadzi dwa główne wątki - jeden historyczny, a drugi taki więcej multidyscyplinarny, dotyczący fenomenu religii. Ładnie to wszystko przeplata i zgrabnie przeskakuje od Konstantyna do rozważań na temat np. wyższości chrystianizmu nad pogaństwem. To bardzo ciekawy wątek, o tej wyższości. Veyne pisze:
W ciągu wieków niewiele było takich religii (a może nie było żadnej), która by doznała takiego duchowego i intelektualnego wzbogacenia się jak chrześcijaństwo.
I dalej idzie ten piękny tekst:
Żeby dać wyobrażenie o przepaści oddzielającej go [chrystianizm] od pogaństwa, niech wolno mi będzie sięgnąć do przykładu trywialnego, podrzędnego, niegodnego tak ważkiego tematu jak nasz: kobieta z ludu może pójść do Matki Boskiej, aby zwierzyć się jej ze swych rodzinnych czy małżeńskich nieszczęść. Gdyby opowiedziała o nich Herze czy Afrodycie, bogini zaczęłaby się zastanawiać, co też strzeliło tej biednej owieczce d głowy, by przyjść do niej ze sprawami, z którymi nie wiadomo, co począć.
Właściwie cała ta moja notka składa się z cytatów, ale co tam - na razie robienie notek z cytatów nie jest zabronione. Jedziemy dalej:
Wiara to pewne zjawisko, którego przyczyny nam umykają. Nie może być ona przedmiotem decyzji, nie może odwoływać się do żadnego dowodu, którym zresztą w ogóle się nie przejmuje. Ktoś inteligentny i wrażliwy wierzy, ktoś inny, także inteligentny i wrażliwy, nie wierzy (i powinien powstrzymać się od czynienia zarzutów wierzącemu: "nie indaguje się człowieka wzruszonego", mawiał Rene Char). Nie umiemy wyjaśnić powodu tej różnicy i dlatego używany terminu: wiara. (...) Wiara przekonuje przekonanych, Bóg jest kimś konkretnym dla serc wierzących. Żeby sparafrazować Alaina Besançona: Abraham, święty Jan czy Mahomet nie wiedzą, lecz wierzą, Lenin natomiast wierzy, że wie.
Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że Veyne jest, jak sam o sobie pisze, niedowiarkiem :-))
Na koniec powiem, że książka trafiła do mnie zupełnie przypadkiem, czyli, jak to mówią - był to zbieg okoliczności. Ale to można wyjaśnić naukowo :-)) Oto, co na temat zbiegów okoliczności w książce Kosmiczna wygrana pisze Paul Davies:
Na ogół trzymanie się tego, co proste i oczywiste, jest najlepszą strategią, ale istnieje jedna taka dziedzina, w której nawet niezwykłe zbiegi okoliczności mogą stać się częścią pełnoprawnego wyjaśnienia naukowego - a tą dziedziną jest życie.
W ciągu wieków niewiele było takich religii (a może nie było żadnej), która by doznała takiego duchowego i intelektualnego wzbogacenia się jak chrześcijaństwo.
I dalej idzie ten piękny tekst:
Żeby dać wyobrażenie o przepaści oddzielającej go [chrystianizm] od pogaństwa, niech wolno mi będzie sięgnąć do przykładu trywialnego, podrzędnego, niegodnego tak ważkiego tematu jak nasz: kobieta z ludu może pójść do Matki Boskiej, aby zwierzyć się jej ze swych rodzinnych czy małżeńskich nieszczęść. Gdyby opowiedziała o nich Herze czy Afrodycie, bogini zaczęłaby się zastanawiać, co też strzeliło tej biednej owieczce d głowy, by przyjść do niej ze sprawami, z którymi nie wiadomo, co począć.
Właściwie cała ta moja notka składa się z cytatów, ale co tam - na razie robienie notek z cytatów nie jest zabronione. Jedziemy dalej:
Wiara to pewne zjawisko, którego przyczyny nam umykają. Nie może być ona przedmiotem decyzji, nie może odwoływać się do żadnego dowodu, którym zresztą w ogóle się nie przejmuje. Ktoś inteligentny i wrażliwy wierzy, ktoś inny, także inteligentny i wrażliwy, nie wierzy (i powinien powstrzymać się od czynienia zarzutów wierzącemu: "nie indaguje się człowieka wzruszonego", mawiał Rene Char). Nie umiemy wyjaśnić powodu tej różnicy i dlatego używany terminu: wiara. (...) Wiara przekonuje przekonanych, Bóg jest kimś konkretnym dla serc wierzących. Żeby sparafrazować Alaina Besançona: Abraham, święty Jan czy Mahomet nie wiedzą, lecz wierzą, Lenin natomiast wierzy, że wie.
Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że Veyne jest, jak sam o sobie pisze, niedowiarkiem :-))
Na koniec powiem, że książka trafiła do mnie zupełnie przypadkiem, czyli, jak to mówią - był to zbieg okoliczności. Ale to można wyjaśnić naukowo :-)) Oto, co na temat zbiegów okoliczności w książce Kosmiczna wygrana pisze Paul Davies:
Na ogół trzymanie się tego, co proste i oczywiste, jest najlepszą strategią, ale istnieje jedna taka dziedzina, w której nawet niezwykłe zbiegi okoliczności mogą stać się częścią pełnoprawnego wyjaśnienia naukowego - a tą dziedziną jest życie.
2 komentarze:
chyba musze odszczekac...
Mnie spotkało w życiu tyle niezasłużonego szczęścia i spotkało mnie tyle nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, że nie widzę racjonalnego wytłumaczenia tego wszystkiego. Ale zacząłem to dostrzegać bardzo późno. Podejrzewam, że w życiu każdego człowieka szczęśliwe przypadki zdarzają znacznie częściej niż to widać na pierwszy rzut oka. Jeśli przyjmie się możliwość, że to nie tylko bezduszne prawdopodobieństwo, ale za tym może stać coś więcej, to dostrzeże się setki dowodów na to, że ktoś ma nas w opiece.
Jeśli się na Boga otworzymy, to damy Mu szansę.
Przypadek do diabeł.
Prześlij komentarz