statsy

wtorek, 8 grudnia 2009

Wybrakowany egzemplarz Pisma Świętego

Paul Veyne, francuski historyk, napisał książkę Początki chrześcijańskiego świata (312-394). Te liczby w nawiasie to lata, o których pisze Veyne. Książkę na razie przejrzałem tylko, natomiast przeczytałem ostatni rozdział (nie licząc Dodatku, w którym autor prowadzi rozważania na temat tego, czy dawny judaizm to był politeizm czy może monolatria). Ten ostatni rozdział zatytułowany jest tak: Czy Europa ma korzenie chrześcijańskie? Veyne'mu wychodzi z obliczeń, że oczywiście Europa chrześcijańskich korzeni nie ma, że nie ukształtowała się w łonie chrystianizmu, nie rozwinęła się z jakiegoś zalążka, lecz jest rezultatem epigenezy.

OK, w tekście liczącym dziesięć i pół strony Veyne pokazuje, że nic takiego specyficznego w chrześcijaństwie nie było, co pozwalałoby mówić o jakichś korzeniach, a w ogóle to stawia pytanie następujące: Gdzież to i kiedy widziano, aby jakaś cywilizacja czy społeczność - rzeczywistość wszak niejednorodna, pełna sprzeczności, wielokształtna, wielobarwna - miała w rozmaitych dziedzinach swej aktywności i myśli jakieś "fundamenty" lub "korzenie"? I by tkwiły one akurat w religii, jednym z jej licznych składników?

Bardzo dobre pytanie, można napisać wiele ciekawych książek, starając się na to pytanie odpowiedzieć. Aby pokazać, że religia jest jedną z części składowych cywilizacji, nie zaś jej matrycą, Veyne musi dokonać dość osobliwych interpretacji rozmaitych faktów, np. pisząc o niewolnictwie stwierdza: Z tej religijnej jednomyślności nie wynikało, że pan i niewolnik są równi na tym padole (niewolnicy nie mogli być wyświęcani na księży). Ponieważ ceną za zbawienie jest przestrzeganie moralności w życiu, święty Paweł zalecał niewolnikom posłuszeństwo swym panom.

I już. Tyle na temat św. Pawła w kontekście niewolnictwa, natomiast ogólniej o Apostole Narodów jest jeszcze to: Święty Paweł nie tyle stworzył wzorzec uniwersalnych praw człowieka, ile raczej wpuścił trochę oliwy w tryby społeczeństw nieegalitarnych.

Wracam do tego zdania: Z tej religijnej jednomyślności nie wynikało, że pan i niewolnik są równi na tym padole (niewolnicy nie mogli być wyświęcani na księży). Ponieważ ceną za zbawienie jest przestrzeganie moralności w życiu, święty Paweł zalecał niewolnikom posłuszeństwo swym panom.

Moje pytanie jest takie: jak to się dzieje, że facet pisząc książkę, stwierdza, iż jeśli chodzi o niewolnictwo, to Paweł zaleca niewolnikom posłuszeństwo wobec panów, a nie przytacza (Veyne, nie Paweł) Listu do Filemona, który kiedyś cytowałem, a który ojciec Bocheński uważał za jeden z największych dokumentów naszej cywilizacji? Otóż w liście idzie o to, że Filemon, bogaty czlowiek, nawrócił się na chrześcijaństwo za przyczyną św. Pawła. Filemon miał niewolnika imieniem Onezym. Onezym Filemonowi uciekł i przybył do Pawła. Jakby Paweł zatrzymał przy sobie Onezyma, to pewnie nic by się nie stało, bo apostoł miał dobre relacje z Filemonem, jednak Paweł kombinował w inną stronę, co dla Onezyma było groźne, bowiem w tamtych czasach niewolnika karano za ucieczkę wypaleniem mu na czole znamienia F (od łacińskiego fugitivus – zbiegły niewolnik, zbieg) oraz nałożeniem na szyję metalowej obręczy, którą musiał nosić do końca życia. Paweł Onezyma nie zatrzymał przy sobie, tylko odesłał go do Filemona wraz z listem, w którym pisze:

A przeto, choć z całą swobodą mogę w Chrystusie nakładać na ciebie obowiązek, to jednak raczej proszę w imię miłości, skoro już jestem taki. Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa – proszę cię za moim dzieckiem – za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Niegdyś dla ciebie nieużyteczny, teraz właśnie i dla ciebie, i dla mnie stał się on bardzo użyteczny. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach [noszonych dla] Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. [Takim jest on] zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie! Jeśli zaś wyrządził ci jaką szkodę lub winien cokolwiek, policz to na mój rachunek! Ja, Paweł, piszę to moją ręką, ja uiszczę odszkodowanie – by już nie mówić o tym, że ty w większym stopniu winien mi jesteś samego siebie. Tak, bracie, niech ja przez ciebie doznam radości w Panu: pokrzep moje serce w Chrystusie!
(Fil 8-20)

Mnie się wydaje, że jeśli już Veyne zabrał się za niewolnictwo i św. Pawła, to o zacytowanym fragmencie powinien wspomnieć, ale może po prostu dysponował wybrakowanym egzemplarzem Biblii, w którym Listu do Filemona nie było.

4 komentarze:

marta.luter pisze...

Wyrusie,
ten Francuz to nie racjonalista jakiś?
Król Karol, Św.Cesarstwo Narodu Niemieckiego,wyprawy krzyżowe,krucjata dziecięca,wędrówki biczowników ,Fryderyk do Canossy,wojny religijne,sztuka sakralna-architektura,malarstwo,muzyka....
To nie jest dziedzictwo?
Renesans,Oświecenie...Wszystko co było potem,powstawało z rozwinięcia albo opozycji.
Jak to nie jest dziedzictwo,to niech ja mchem porosnę:)
Światowid i Goplana jakoś mi się nie kojarzy:)
Starożytność tak,ale wchłonięta przez chrześcijaństwo.
W Rzymie i w Wenecji nawet figury
świętych to dawne rzeźby antyczne.
Wiesz,chrześcijaństwo było i chyba jest niewiarygodnie żywotne.

wyrus pisze...

>marta.luter

"To nie jest dziedzictwo?"

Nie, Veyne idzie w inną stronę. Pisze tak:

"Czy można twierdzić, że fundamenty Europy są chrześcijańskie, że ma ona korzenie w chrystianizmie? Czy należało to stwierdzenie zapisać w Konstytucji Europejskiej?

Tę kwestię można by co prawda uchylić od razu, jako postawioną fałszywie."

I po tym od razu leci to, co zacytowałem:

"Gdzież to i kiedy widziano, aby jakaś cywilizacja czy społeczność - rzeczywistość wszak niejednorodna, pełna sprzeczności, wielokształtna, wielobarwna - miała w rozmaitych dziedzinach swej aktywności i myśli jakieś "fundamenty" lub "korzenie"? I by tkwiły one akurat w religii, jednym z jej licznych składników?"

A zatem Veyne stwierdza, że chrześcijaństwo to nie żadne tam korzenie Europy, ale mówi też, że o niczym innym nie można powiedzieć, że to coś stanowi korzenie czy fundament Europy. Pisze:

"Religia to tylko jeden z rysów wyróżniających dane społeczeństwo, ongiś wybrany jako charakterystyczny dla niego; w naszej zdesakralizowanej epoce wskazuje się raczej na relację tego społeczeństwa z państwem prawa."

To jest tak, jakbym ja powiedział, że fundamentem dzisiejszego Liverpoolu jest dzieło Billa Shankleya (nasz sławny menadżer), a ktoś inny stwierdziłby na to, że nie ma jakiegoś fundamentu Liverpoolu, bo Pool to za bardzo skomplikowana rzecz, żeby móc wskazać na jakiś jeden fundament. O to tu idzie :-)))

Pozdro.

Anonimowy pisze...

facetentnie jest debilem nie mającym pojęcia o procesach cywilizacyjno- historycznych.

Jeśłi książi nie dostałeś w prezencie to właśnie popłynąłeś na x złociszy.

I jeszcze marnujesz czas!

Wstydź się

;-)

wyrus pisze...

>Artur

"facetentnie jest debilem nie mającym pojęcia o procesach cywilizacyjno- historycznych."

Oj, nie :-) Właśnie skończyłem czytać całość i jest to świetna książka. Podtrzymuję to, co napisałem o tym kazusie św. Pawła w kontekście niewolnictwa, ale książka jest świetna. Pewnie dam jakąś bardziej szczegółową cynę na ten temat.

***

"Jeśli książki nie dostałeś w prezencie to właśnie popłynąłeś na x złociszy."

Nie popłynąłem na żadną kasę, ale mniejsza o szczegóły, zresztą - Ty wiesz :-)))

Pozdro.