statsy

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Tekścik lekko podkurwiający, ale przecież nie wszystkich


Pierwszy z kotów, o których piszę

Weźmy takiego kota. Kot żyje sobie, żyje i, jak się wydaje, może mieć szczęśliwe życie. Teraz, zimową porą, koty żyjące dziko mają gorzej niż w lecie. Śniegu pełno, zimno, a nie każdy kot ma się gdzie schować. Jednego kota ludzie trzymali prawie rok, ale się wyprowadzili i kota po prostu zostawili na podwórku. Kot zamieszkał na tym podwórku, ludzie mu jeść dawali i ja też jeść mu dawałem, a kiedyś spotkałem go na klatce schodowej, gdzie się schował przed zimnem i deszczem. No to wziąłem kota do chałupy, odrobaczyłem i zaszczepiłem, potrzymałem ponad miesiąc i oddałem do ludzi, którzy go ukochali. Dobrze ma teraz ten kot.

A drugi kot też na podwórku mieszkał i jego też dokarmiałem. W końcu kot zachorował . Wracałem  kiedyś wieczorem ze sklepu, a on na podwórku był, miauczał żałośnie i nic a nic się mnie nie bał, mimo, że wcześniej nie podchodził nawet wtedy, gdy mu jedzenie wykładałem. Tego wieczoru był zdesperowany - chciał pomocy. Co miałem zrobić? Wziąłem kota do domu, do weta zawiozłem, wet kota wyleczył, a przed świętami zwierzaka oddałem do zaprzyjaźnionej stadniny, gdzie ma doskonałe warunki - cieplutko, pełno jedzenia, parę innych kotów do towarzystwa. Czasami biorę trochę kociego jedzenia, właścicielowi stadniny zanoszę i przy okazji swojego kociaka odwiedzam.

Niezależnie od tego, czy koty są dzikie, czy domowe, mogą mieć szczęśliwe życie. Wielu ludzi tego nie rozumie. Bo, powiadają ci ludzie, co to za życie, kiedy nie można normalnie rozmawiać, czytać, serfować w Necie, dzwonić przez telefon komórkowy, walczyć z wykluczeniami społecznymi, być gejem, interesować się modą i polityką. Ludzi, którzy tak myślą trzeba zrozumieć, bo to są dobre argumenty (jeżeli jesteśmy przywiązani do tezy, że my, ludzie, jesteśmy pępkiem wszechświata) ale można też przyjąć odmienny punkt widzenia i stwierdzić, że taki kot ma na tyle dobre i szczęśliwe życie, iż nie musi zawracać sobie dupy rozmawianiem, czytaniem, walką z wykluczeniami społecznymi, byciem gejem, interesowaniem się modą i polityką. Taki kot naje się, a najlepiej jak sobie pobarfuje, trochę się pobawi, trochę powłazi we wszystkie możliwe dziury, a przede wszystkim porządnie się wyśpi i już. Czego więcej trzeba? Przy okazji - gdyby tak lewactwo zastosowało do kotów swoje pomysły dotyczące robienia dobrze ludziom, to jest wielce prawdopodobne, że nawet zadeklarowani lewacy, przynajmniej wielu z nich, bo przecież nie wszyscy, zobaczyliby, na czym polega debilizm lewackich idei. Kłopot z lewakami polega bowiem na tym, że nie widzą tego, iż lewackie pomysły polegają na hodowaniu ludzi tak, jak się hoduje zwierzęta.

Dobra, jest tak, jak jest - w istocie idzie o to, że wielu ludzi, teistów i ateistów, uważa, iż koty mają jakoś tam gorsze życie niż ludzie. Do ludzi tych z pewnością zaliczyć trzeba Johna Stuarta Milla, który w dziele Utylitaryzm stwierdził był, że lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią. Moim zdaniem w tej sentencji objawia się całe badziewie utylitaryzmu, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że Milla muszą popierać teiści, którzy utrzymują, że człowiek jest wyższy nad zwierzęta, że - w przeciwieństwie do zwierząt - jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, który to fakt świadczy o swego rodzaju świętości człowieka, itd. Dlaczego Mill uważał, że lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią? Ano dlatego, że zdaniem Milla, niezadowolony człowiek to coś więcej niż zadowolona świnia, bo niezadowolenie człowiecze jest w jakiś sposób lepsze od zadowolenia świńskiego. To moje tłumaczenie oczywiście jest kołowate, ale chodzi o to, że, jak się zdaje, według Milla istnieje coś ważniejszego niż zadowolenie z życia jako takie. Co jest tym czymś, co jest ważniejsze od zadowolenia jako takiego? O to pytajcie utylitarystów.

Powoli będę lądować. Tak, jak niektórzy ludzie, teiści i ateiści, uważają, że życie człowieka jest lepsze niż życie kota, bo człowiek ma życie jakieś takie pełniejsze, bardziej wysublimowane, czy chuj wie w jaki sposób bardziej wartościowe, tak niektórzy teiści są zdania, że lepiej być teistą, niż durnym ateistą, a nawet w ogóle ateistą. Co więcej - niektórzy teiści uważają, że lepiej być teistą borykającym się ze wszystkimi problemami wynikającymi z relacji na linii Bóg-człowiek, a zatem teistą wątpiącym, szukającym, niepewnym, rozdartym, przeżywającym bojaźń i drżenie itd. (poczytajcie Kierkegaarda to będziecie wiedzieć, o co idzie), niż zadowolonym z siebie ateistą, który żadną bojaźnią ani drżeniem dupy sobie nie zawraca, który jest po prostu gadającym mięsem. Czy należy potępiać teistów zajmujących to właśnie stanowisko? Po mojemu chyba nie. No bo człowiek już taki jest, że mu się wydaje, iż ma lepsze życie niż inni ludzie mają, podobnie jak wielu ludzi myśli, że mają życie lepsze od życia, które mają koty. Z czego wynika to, że człowiek jest taki, jaki jest? Ano wynika to z natury człowieka. A czy jest coś takiego, jak natura człowieka? Pewnie, że jest. A gdyby tak okazało się, że nie ma czegoś takiego, jak natura człowieka, to co wtedy? Ano wtedy trzeba by powiedzieć, że natura człowieka polega na tym, że człowiek nie ma żadnej natury. I tyle.

12 komentarzy:

Jajcenty pisze...

Kiedyś robiłem w takiej wielkiej międzynarodowej firmie. Spotykałem się z różnymi cudzoziemcami i czasem po robocie gadaliśmy sobie w knajpie o różnych rzeczach.
I jeden Holender wypytywał mnie o moje życie, o majątek, jak mieszkam, w jakim domu itd. Nie uwierzył mi, że mój dom ma ponad 100m2, że niby "nie stać mnie". No bo te ich klitki to faktycznie, maluśkie.
Ale powiedziałem mu, że mieszkam z rodziną, że wokół domu jest duży ogród (znowu nie chciał uwierzyć), po ogrodzie biega duży pies, i że ogólnie to żyje mi się komfortowo, bo ten komfort mam w środku, w sobie.
Na co on stwierdził, że zarabia więcej i że jego życie jest bardziej komfortowe. Próbowałem mu tłumaczyć, że mówimy o zupełnie innych komfortach, ale on na to stwierdził, że tak W OGÓLE to on jako Holender MUSI mieć wyższy komfort życia niż Polak.

Wyszło na to, że ja jestem szczęśliwą świnią, a on nieszczęśliwym człowiekiem. W jego opinii.
Strasznie był zmartwiony tym moim komfortem.

wyrus pisze...

>Jajcenty

"tak W OGÓLE to on jako Holender MUSI mieć wyższy komfort życia niż Polak."

Oczywiście! To jest przecież dogmat.

***

"Strasznie był zmartwiony tym moim komfortem."

Wiadomo :-)))

Pozdro.

smootnyclown pisze...

nie wiem, czy już przeczytałeś to, co Ci podesłałem (nawet jeśli, to chyba jeszcze nie napisałem tam tego, co mi Twoja pointa przypomina). Pointa jest fajna, ponieważ gdyż uznanie na przykład, że świat jest rzeczą zmienną (wszystko płynie itp:), albo że człowiek jest egoistą i konkretem, a nie abstraktem (że tak ujmę, "człowiek, nie Człowiek"), jest same w sobie przyznaniem, że istotą świata (człowieka), jego esencją (czyli czymś niezmiennym) jest zmienność (egoizm). Pytanie, czy zmienność może być niezmienna? Pytanie, czy możemy uciec od metafizyki?:)

Więcej na moim blogu dziś późnym wieczorem:)

Anonimowy pisze...

cacany tekścik ten i poprzedni.
Grubo jedziesz. Super.

smootnyclown pisze...

jakby co - już wisi:)

wyrus pisze...

>smootnyclown

Przeczytałem, co podesłałeś. Fajne :-) Dawaj dalej, podsyłaj całość i publikuj, bo tempus fugit! :-))

Pozdro.

wyrus pisze...

>Artur

:-)))

r306 pisze...

Ostatnio jakos w samochodze odnalazl mi sie przypadkiem audiobook ks Tischnera z Filozofia po goralsku...
Sluchalem sobie go dwa dni temu jadac kilkaset kilometrow...

Wchodze dzis do domu, a moj kot spoglada cigle cosik do gory... Robi to juz ktorys dzien...
Jakos mi sie to skojarzylo z tischnerowskimi opisami "mondroli" goralskich, ktorzy nad Dunajcem posiadywali, w niebo patrzyli i o roznych "pustaciach" rozmyslali.

Mowie tedy do kota - ty chyba zaczniesz zaraz pisac Filozofie po kociemu, jak tak w gore ciagle patrzysz.
Na takie dictum, kot moj glowe nieco opusil i popatrzyl na mnie z wyraznym ubolewaniem...

PS
Raz jeden moj kot byl swiadkiem zdarzenia niecodziennego w mym domu - a mianowicie ujrzal szachownice z rozstawionymi figurami. Poniewaz to kot wielce ciekawy nowosci, podszedl, obwachal, a nastepnie... lapka przewrocil gonca i ziewnal.
Odetchnalem. Gdyby przewrocil krola pokazujac glebie swojej paszczy musialbym sie naprawde zaczac zastanawiac - kim on jest?

PS Secundo
Bycie szczesliwym miloscia drugiego i samemu dawac to szczescie. Ot co.
I koty to swietnie wiedza :)

wyrus pisze...

>r306

"Słuchałem sobie go dwa dni temu"

O matko! Ja tego czytać nie mogłem :-) Ale może mógłbym słuchać - nie wiem, nie próbowałem :-)))

***

"I koty to świetnie wiedzą :)"

Koty w ogóle najwięcej wiedzą. I urządziły się najlepiej ze wszystkich stworzonków Bożych. Robert Fossier w książce "Ludzi średniowiecza" (Wydawnictwo WAM. Kraków 2009) pisze tak:

"W rzeczywistości, spośród wszystkich tych ssaków, które człowiek żywi, chroni i wykorzystuje, tylko dwa gatunki nawiązały z nim prawdziwe uczuciowe więzi: koń i pies. Natomiast kot, który opanował nasze domy, tak naprawdę prowadzi swoje niezależne życie (niektórzy mówią egoistyczne), pewny siebie i względów, które zapewniają mu jego wdzięk, piękno, emanujący z niego niczym niezmącony spokój oraz uspokajające, nieomal terapeutyczne działanie wynikające z kontaktu z nim. Od wieku XVII, a przede wszystkim w wieku XIX, gdy zapomniano już o jego mrocznej, diabelskiej reputacji, kot stał się wymagającą domową przytulanką, zwłaszcza kobiecą, nigdy jednak nie był na niczyje usługi."

Pozdro :-)))

marta.luter pisze...

Hej! Wyrusie!:)
Wyskoczyłam na narty na tydzień.
Bez komputera.Wracam a tu takie fajne teksty.
Zabawne jest gdy ludzie porównują
swoje szczęście z cudzym szczęściem.
Każdy ma swoje.Dopiero jak zaczynają się porównywać,ze sczęścia zaczyna wyglądać "nieszczęście".Dotyczy to
majątku,urody,osiągnięć dzieci.Rozumu nie,tego wszyscy mają nadto:)
A koty? Wiadomo co kot sądzi o człowieku."Człowiek jest po to,by opiekować się kotem":)
Czytałam wieczorami Hayeka.Wiem,Ty czytałeś to już w przedszkolu ale inni mają zaległości.
Jutro przeczytam wcześniejsze Twoje teksty,które opuściłam:)
Pozdr

marta.luter pisze...

Wyrusie!
Nie na temat,ale się muszę "podzielić".
Miesięcznik Znaki Czasu opublikował
na Salonie ,z sensem ,za i przeciw karze śmierci.
Sprawa jest prosta jak "sznurek w kieszeni".
Przylazł ten wspominany przez was Eternal i wymachuje biblią na chybił trafił.Raczej chybił.
Wiedziałam,że to dureń.Ale żeby aż taki?
Dobranoc

wyrus pisze...

>marta.luter

Ten eternal to tylko śmieci. Przecież autor tego tekstu o karze śmierci napisał mu, że w Wj 20,13 stoi hebrajski czasownik "rasah". Nie ma tam ani "harag" ani "hemit", tylko właśnie "rasah", czyli wiersz 13 rozdziału 20 Księgi Wyjścia powinno się przełożyć na polski tak: "Nie będziesz mordować".

Po tym, jak autor tekstu powiesił swój komentarz i to adresowany do eternala, eternal napisał 7 swoich komentarzy, ale do uwagi autora tekstu nie odniósł się :-) To jest pajac, który dziamdzia na tematy, o których nie ma pojęcia. Polecam tekst Nicponia o tym zjawisku - tekst jest tutaj:

http://nicek.wordpress.com/2010/01/11/nowy-lewak-jeszcze-nowszy/

Pozdro :-)