statsy

poniedziałek, 22 lutego 2010

A co Ananda obchodzi to, jak ja funkcjonuję w szachach?

Magdalena Żardecka-Nowak napisała bardzo fajne Posłowie do książki Trzy antagonistyczne wersje dociekań moralnych, której autorem jest Alasdair MacIntyre (napisałbym to zdanie inaczej, ale nie wiem jak; no bo jak to napisać: książki Alasdaira MacIntyre'a czy książki Alasdaira MacIntyre'go? :-))





MacIntyre, który był już admiratorem Marksa, a także, jak twierdzi smootnyclown - komunitarianinem, od pewnego czasu jest tomistą. No i w tej swojej książce opisuje trzy tradycje dociekań moralnych. W skrócie: tradycja tomistyczna opiera się wierze w Pana Boga i na prawie naturalnym, w tym na uznaniu, że istnieje coś takiego jak natura człowieka. Tradycja encyklopedii ufundowana jest na wierze w to, że istnieje jedna, wspólna wszystkim, a zatem niekontrowersyjna, racjonalność - chodzi tu o wynalzaek Oświecenia. Wreszcie tradycja genealogii, wywodząca się od Nietzschego, odrzuca przekonania encyklopedystów i nie wierzy w jakąś jedną obiektywną prawdę czy w racjonalność i ciągle ze wszystkim zrywa, od wszystkiego się dystansuje, wszystko demaskuje i podważa; jednym słowem - postmoderna.

Żardecka-Nowak bardzo chwali MacIntyre'go (wybrałem taką wersję :-)) po czym niezmiernie go krytykuje, zadając np. takie pytanie: Dlaczego [MacIntyre] uważa, że interpretując dzieła Tomasza, sam przekroczył społeczne i kulturowe ograniczenia, na których istnienie skądinąd wielokrotnie na uwrażliwia? Albo: Jak to możliwe, że XIII-wieczna teoria ma moc rozwiązywania współczesnych problemów?

To są znakomite pytania i aż mnie korci, żeby wysłać do babki maila z gratulacjami :-)))

W swoim Posłowiu Żardecka-Nowak robi dużo odniesień do książki Jadwigi Staniszkis O władzy i bezsilności. Nie czytałem książki Staniszkis, więc mogę mówić tylko o tezach Żardeckiej-Nowak, która pisze:

Zdaniem Staniszkis, różnice między Europą Zachodnią i Wschodnią widoczne są do dziś, a granica wpływu nominalizmu nadal oddziela centrum od peryferii. Polska pozostała w tomistycznym kręgu myślenia o polityce i podkreślania moralnego wymiaru ładu społecznego jako zakorzenionego w prawie naturalnym. Prawdopodobnie dzięki temu znalazła siłę i formę wyrazu w walce z komunizmem. Jednocześnie ten sam tomizm uniemożliwia nam rozumienie zasad funkcjonowania współczesnego świata.

To bardzo ciekawe stwierdzenie (obojętnie, czy to stwierdzenie Staniszkis, czy Żardeckiej-Nowak). No bo niby jaki problem w tym, że coś tam uniemożliwia nam rozumienie współczesnego świata? Nie zawsze jest tak, że rozumienie czegoś tam jest konieczne. Weźmy takiego Viswanathana Ananda, szachowego mistrza świata. Czy Vishi, zasiadając do partii ze mną, potrzebuje rozumieć, w jaki sposób ja funkcjonuję, że tak powiem, szachowo? A co to Ananda obchodzi? On po prostu siądzie przy desce i skopie mi dupę tak, jak chce. Zrobi swoje i skopie mi dupę, tak, jak chce. Tyle.
 
Najsilniejszy szachista z którym grałem, miał 49. ranking na kuli ziemskiej. Fajna to była gra. Fritz, taki fest silny program szachowy, drugi najsilniejszy po Rybce, pokazywał, że po 17 posunięciach miałem lekką przewagę - 0,37 (progi szachowe jakoś tam wyliczają ten balans). Po kolejnych 13 posunięciach grzecznie się poddałem, podpisaliśmy blankiety, zrobiliśmy sobie zdjęcia i cholernie zadowolony poszedłem do takiej jednej knajpy na Chmielnej w Warszawie, w której piwo Carslberg (sponsor Liverpoolu), kosztowało 13 zyli. A ten gościu z 49. rankingiem na świecie? Nie wiem, co on, w każdym razie wiem, że nie przejmował się tym, czy dobrze rozumie moje funkcjonowanie w szachach :-)))

OK, ale być może idzie o to (obojętnie, czy Staniszkis idzie, czy Żardeckiej-Nowak), że co prawda tomizm pomógł nam ustać  w walce z komuną, ale teraz, po obaleniu komuny, cały ten tomizm jest Diabła wart, bo świat inaczej funkcjonuje, inaczej w tym sensie, że w dzisiejszym świecie tomizm to anachronizm, jakiś bibelot, do którego mamy sentyment, ale który już dawno nie działa. Jeśli rzeczywiście o to idzie, to wygląda na to, że zwolennicy tezy, którą przedstawiła Żardecka-Nowak opierając się na Staniszkis, zakładają, iż nie grozi nam już żadna komuna ani inny  podobny syf, w związku z czym możemy spokojnie odłożyć tomizm na półkę z pamiątkami.

Pomyślałem sobie, że to bardzo chujowo i że jeśli nie mylę się w swojej diagnozie, to tych wszystkich liberałów czym prędzej trzeba wziąć za mordę i robić swoje. Po co? Ano dla własnego bezpieczeństwa, jeśli rozumiecie, co mam na myśli. A jeśli nie rozumiecie, to rozważcie, jakiego to dzieła dokonali holenderscy nominaliści w Srebrenicy.

32 komentarze:

Unknown pisze...

Witam,
moim zdaniem winno być jednak: MacIntyre'a. Takiej formy używa też Adam Chmielewski, tłumacz MacIntyre'a.

Pozdro

wyrus pisze...

>deveritste

Że Chmielewski pisze "MacIntyre'a" to oczywiście wiem. Już pierwsze zdanie wprowadzania do "Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność" autorstwa Chmielewskiego brzmi tak:

"Dwie pierwsze książki Alaisdaira MacIntyre'a ukazały się w języku polskim ponadz dziesięć lat temu".

Takie są fakty. Natomiast interesuje mnie co innego: co to znaczy "winno być?" Winno być bo co?

Pozdro :-)

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Bo cały kłopot w tym,że ten MacIntyre tak dziwacznie się nazywa.
Stanął i przeszkadza a moglibyśmy już z wdziękiem przejść do polskiego tomizmu:)
Lecę jeszcze popracować.
Zajrzę później
Pozdr

Unknown pisze...

@wyrus

"Takie są fakty. Natomiast interesuje mnie co innego: co to znaczy "winno być?" Winno być bo co?"

Może są jakieś zasady w języku polskim, które to regulują? Nie jestem zbyt dobry w te klocki, więc Ci nie powiem. Jeszcze nie spotkałem się z takim sposobem odmieniania tego nazwiska, jaki Ty zaproponowałeś, co każe mi sądzić, że jest on albo niepoprawny, albo "gorszy" (w jakimkolwiek sensie, np. gorzej brzmi).

Pozdro

wyrus pisze...

>deveritate

"co każe mi sądzić, że jest on albo niepoprawny, albo "gorszy" (w jakimkolwiek sensie, np. gorzej brzmi). "

A może jest "gorszy" (w jakimkolwiek sensie) ale przy tym lepszy? I poprawny? Co Ty na to?

:-)

wyrus pisze...

>deveritate

Ćwiczenie jest takie - jak napiszesz: "The Raven" to zajebisty wiersz Edgara Allana Poe'go czy Edgara Allana Poe'a?

Unknown pisze...

@wyrus
"A może jest "gorszy" (w jakimkolwiek sensie) ale przy tym lepszy? I poprawny? Co Ty na to?"

"Ćwiczenie jest takie - jak napiszesz: "The Raven" to zajebisty wiersz Edgara Allana Poe'go czy Edgara Allana Poe'a?"

Może być gorszy w jednym sensie (np. dłuższy, a więc mniej ekonomiczny w zapisie :)), a przy tym lepszym w jakimś innym sensie. Może jest poprawny - tego nie wiem. Wiesz, że jest poprawny? Jeśli tak, to gut.

Tak, jak MacIntyre'a bym zapisał jako "MacIntyre'a", tak Poe'go jako "Poe'go". Spytasz: dlaczego? Odpowiem: tak mi lepiej brzmi, i z taką wersją się dotąd spotykałem częściej, o ile pamiętam.

Pozdro ;-)

Jajcenty pisze...

Wyrusie,

Od jakiegoś czasu już chciałem zapytać, tylko mi się jakoś z tym schodziło: po czym Ty poznajesz, że jakieś pytanie jest znakomite, a inne nie jest?
I które pytania zasługują na gratulacje i jak je odróżnić od tych, które nie zasługują?

:-)))

wyrus pisze...

>Jajcenty

Nie wiem, po czym poznaję, ale jakoś poznaję :-) To jest tak, jak z czasem i tak, jak z psem.

CASUS CZASU

Św. Augustyn napisał:

"Quid est ergo tempus? Si nemo ex me quaret, scio; si quaerenti explicare velim, nescio."

[Czym zatem jest czas? Jeśli nikt mnie nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem.]

CASUS PSA

Oliver Wendell Holmes Jr., sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki stwierdził był: "Nawet pies bez trudu rozpoznaje, kiedy kopie się go celowo, a kiedy przypadkiem o niego potyka".

Fajne dałem wyjaśnienia?

:-)))

Jajcenty pisze...

Zajebiste :-)))

Przypomniał mi się taki sędzia z usa, który sądził w jakiejś sprawie o propagowanie pornografii czy coś tam.
I kiedy papuga strony oskarżonej zaczął nawijać, że to nie porno tylko ekspresja, albo sztuka czy inne chujemuje, i potem zapytał: skąd zatem wysoki sąd wie, że to jest pornografia? - to ten sędzia odpowiedział: jak patrzę, to wiem!

:-)))

wyrus pisze...

>Jajcenty

"jak patrzę, to wiem!"

I o to chodzi!!! Właśnie o to chodzi!!!

Dobra, otwieram flaszkę i zasiadam do oglądania transmisji olimpijskiego konkursu skoków narciarskich, w którym to konkursie Polacy zdobędą medal.

POLSKA!!! POLSKA!!! POLSKA!!!

Bartek (BD) pisze...

"A jeśli nie rozumiecie, to rozważcie, jakiego to dzieła dokonali holenderscy nominaliści w Srebrenicy".

Nie wspomniałeś o sprawcach, czyli o serbskich realistach pojęciowych i kognitywistach etycznych. :))))

Pozdrawiam

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"Nie wspomniałeś o sprawcach, czyli o serbskich realistach"

A po co miałem wspominać, skoro sprawa jest jasna? W końcu holenderscy nominaliści zostali postawieni w Srebrenicy po to, żeby w razie czego spuścić wpierdol serbskim realistom. I co zrobili? Pytając inaczej: kto okazał się bardziej skuteczny? Pytając dalej: jakie z tego wyciągamy wnioski?

Bartek (BD) pisze...

"A po co miałem wspominać, skoro sprawa jest jasna? W końcu holenderscy nominaliści zostali postawieni w Srebrenicy po to, żeby w razie czego spuścić wpierdol serbskim realistom. I co zrobili? Pytając inaczej: kto okazał się bardziej skuteczny? Pytając dalej: jakie z tego wyciągamy wnioski?"

Jaki jest związek między rzekomym nominalizmem holenderskich wojaków a tym, że nie obronili oni przed mordercami powierzonych im ludzi?

Pozdrawiam

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"Jaki jest związek między rzekomym nominalizmem holenderskich wojaków a tym, że nie obronili oni przed mordercami powierzonych im ludzi?"

A skąd ja mogę wiedzieć jaki? Ale czy warto ryzykować? Słyszałeś, żeby kiedy aż tak dali dupy polscy zacofani tomiści?

Bartek (BD) pisze...

"A skąd ja mogę wiedzieć jaki? Ale czy warto ryzykować? Słyszałeś, żeby kiedy aż tak dali dupy polscy zacofani tomiści?"

Patrz, nie wiesz, jaki? To skąd wiesz, ze w ogóle jakiś? :))) A o dających w ten sposób dupy rodzimych tomistach nie słyszałem, ale pewnie dlatego, że nie mieli okazji, aby dać w ten sposób dupy. Słyszałem za to o miłośnikach mięsa, którzy dali dupy podczas wojny w Jugosławii mordując na prawo i lewo innych miłośników mięsa. Więc chyba lepiej nie ryzykować, lecz wziąć miłośników mięsa za mordę i robić swoje, co? :)))

Pozdrawiam

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"Patrz, nie wiesz, jaki? To skąd wiesz, ze w ogóle jakiś? :))) "

Nie wiem, czy w ogóle jest jakikolwiek związek, natomiast powtarzam: czy warto ryzykować?

***

"A o dających w ten sposób dupy rodzimych tomistach nie słyszałem, ale pewnie dlatego, że nie mieli okazji, aby dać w ten sposób dupy. "

O! Moim zdaniem mieli mnóstwo okazji do tego, żeby dać dupy, chociażby podczas tej ostatniej naszej wojny, kiedy napadli nas Niemcy.

***

"Słyszałem za to o miłośnikach mięsa, którzy dali dupy podczas wojny w Jugosławii mordując na prawo i lewo innych miłośników mięsa. Więc chyba lepiej nie ryzykować, lecz wziąć miłośników mięsa za mordę i robić swoje, co? :)))"

Nie wydaje mi się. To, że jedni wymordowali ludzi, a drudzy nie stawili oporu mordercom nie wynika z tego, że ci i ci są miłośnikami mięsa. To wynika z tego, że jedni są realistami, a drudzy nominalistami (rzecz jasna kumam, jakimi skrótami tu jedziemy).

Bartek, wracam do tezy Żardeckiej-Nowak, która to autorka opiera się na Staniszkis i po raz kolejny pytam: skoro coś okazało się skuteczne w walce z komuną, najbardziej skurwysyńskim systemem w historii, to po jaki chuj z tego czegoś rezygnować?

Pozdro.

Bartek (BD) pisze...

"Nie wiem, czy w ogóle jest jakikolwiek związek, natomiast powtarzam: czy warto ryzykować?"

Jeśli to ma być wybór między nominalistami, z których jacyś kiedyś tam dali dupy, a realistami, którzy dawali i nadal daja dupy, pod egidą różnych -izmów, to ja wybieram nominalistów. I mówię warto. De gustibus.

"Bartek, wracam do tezy Żardeckiej-Nowak, która to autorka opiera się na Staniszkis i po raz kolejny pytam: skoro coś okazało się skuteczne w walce z komuną, najbardziej skurwysyńskim systemem w historii, to po jaki chuj z tego czegoś rezygnować?"

Bo np. są dobre racje, aby uznać założenia i twierdzenia - uwaga: duży skrót - tomizmu za błędne lub nieuzasadnione? Nie wiem. Wszak każdy może mieć inny powód. Trafny lub nie. Inna sprawa, że już zrezygnowano z tomizmu. Nie wierzysz? To powiedz mi, ilu znasz młodych ludzi, a z takimi w mojej pracy stykam się przede wszystim, którzy zostali wychowani w myśl prawideł Tomaszowej etyki cnoty, co? Gdy opowiadam studentom o tradycji etyki cnoty, w różnych wersjach, także świeckich, także naturalistycznych, to siedzący na sali młodzi ludzie, w większości katolicy (tak się deklarują, at least), robią wielkie oczy słuchając, jak objaśniam treść takich ogólnych pojęć jak natura człowieka, telos, eudajmonia, cnoty, i tym podobnych, jak im potem pokazuję, jak te pojęcia w różnych teoriach etycznych były rozmaicie rozwijane, i tak dalej. :)))

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

Słuchaj, mnie nie chodzi o to, żeby przepychać jakieś swoje tezy, np. o wyższości tomizmu nad innymi izmami czy czymkolwiek innym. Natomiast po raz kolejny wrócę do pytania o to, dlaczego rezygnować z czegoś, co okazało się skuteczne? Czy dlatego, że inni to coś mają w dupie? A co nas to obchodzi? Bartek, przeczytaj dokładnie tytuł mojej notki :-)))

Jak myślisz - w razie Niemca, kto Polaków skrzyknie do kupy? Prof. Wojciech Sadurski? Adam Michnik? Prof. Jan Hartman? :-)))

***

"Gdy opowiadam studentom o tradycji etyki cnoty, w różnych wersjach, także świeckich, także naturalistycznych, to siedzący na sali młodzi ludzie, w większości katolicy (tak się deklarują, at least), robią wielkie oczy"

A cóż to znowu za argument, że jakieś metroseksualne, zniewieściałe indywidua robią wielkie oczy, kiedy Ty wypowiesz straszne słowo ARETOLOGIA? Podobnie: cóż to za argument, że dawkinsony krzyczą "apage Satana!", kiedy ktoś wypowie straszne słowo TELEOLOGIA? Itd.

:-)))

Bartek (BD) pisze...

"Natomiast po raz kolejny wrócę do pytania o to, dlaczego rezygnować z czegoś, co okazało się skuteczne? Czy dlatego, że inni to coś mają w dupie? A co nas to obchodzi? Bartek, przeczytaj dokładnie tytuł mojej notki :-)))"

Żardecka-Nowak nie odpowiedziała w tamtym Posłowiu? Posłowia nie czytałem, ale z twojego tekstu wynika, że odpowiedziała, a przynajmniej zasugerowała odpowiedź. Tym uniemożliwianiem zrozumienia. Ty wyjechałeś z szachową anegdotą. Moim zdaniem, chybioną. Bo ten Anand to jednak musi rozumieć, co robisz, gdy przesuwasz po szachownicy figury, aby móc skopać ci dupę. Rozumieć, czyli rozpoznawać w twoich ruchach działania polegające na wykonywaniu ruchu figurą w grze w szachy. Gdyby tego nie rozumiał, gdyby więc nie rozpoznawał w ruchach twoich rąk szachowych posunięć, nie wiedziałby, że, dajmy na to, bijesz w przelocie - po prostu widziałby tylko, że przesuwasz po jakiejś płaszczyźnie jakąś figurkę. Widziałby znaczące, ale nie chwytał znaczonego. :))) Więc jednak na elementarnym poziomie rozumienie jest konieczne do tego, aby w ogóle grać w szachy, a co dopiero w nie wygrywać. A z tym tomizmem to może być tak, że o ile sprawdza się w jednej kwestii, np. w mobilizowaniu ludzi przeciwko wspólnemu wrogowi, to w umożliwianiu zrozumienia zasad funkcjonowania współczesnego świata zawodzi, bo dajmy na to (trzymając się wcześniejszego porównania) zatrzymuje percepcję na poziomie znaczącego, dalej nie sięgając, lub sięga co prawda dalej, ale nieadekwatnie przedstawia znaczone. Na przykład. Zapytałeś mnie. Więc masz możliwą odpowiedź. Czy jest tak, jak ona głosi, to już inna sprawa. Ja jej nie poprowadzę. :)))


"A cóż to znowu za argument, że jakieś metroseksualne, zniewieściałe indywidua robią wielkie oczy, kiedy Ty wypowiesz straszne słowo ARETOLOGIA? Podobnie: cóż to za argument, że dawkinsony krzyczą "apage Satana!", kiedy ktoś wypowie straszne słowo TELEOLOGIA? Itd".

Nie, te wielkie oczy robią jak najbardziej niemetroseksualni katolicy obojga płci. :)))

Pozdrawiam

marta.luter pisze...

Bartek(BD),
"Te wielkie oczy robią jak najbardziej niemeteroseksualni katolicy obojga płci".
Chyba "pora umierać":)
Może im coś z lektur szkolnych zostało? "Pieśń o Rolandzie" albo
"Krzyżacy"? Może "Nieśmiertelnego" oglądali? albo "Sagę Rodu Forsyth'ów"?
Wiedzą,muszą to czuć,tylko nie potrafią nazwać.
Po to jesteś by im to powiedzieć.
Normalnie mnie zatkało...

Ps: Do Wyrusa. Sadurski z Hartmanem i Michnikiem? :))
Wici rozsyłają? W imię obrony "integracji europejskiej i praw transwestytów"? Nikt by siedzenia nie ruszył.
Pozdr

Anonimowy pisze...

Jestem dopiero w połowie komentów więc na rzaie zapodam sobie małe interludium:

"Czym zatem jest czas? Jeśli nikt mnie nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem"

To przypomina mi kawał, który ktoś gdzieś zapodał w necie:

Rozmawia dwóch ekonomistów:
- Ty wiesz, że ja nie do końca rozumiem skąd się wziął tem kryzys?
-Czekaj, to ja zaraz ci wytłumaczę...
-A nie, nie. Wytłumaczyć to ja też potrafię.

Anonimowy pisze...

Bartku,

"Więc chyba lepiej nie ryzykować, lecz wziąć miłośników mięsa za mordę i robić swoje, co? :))) "

A kto by miał to zrobić niby? Holenderscy nominaliści?

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"Więc jednak na elementarnym poziomie rozumienie jest konieczne do tego, aby w ogóle grać w szachy, a co dopiero w nie wygrywać. "

Jasne, że tak. Ale ci tomiści na elementarnym poziomie też chyba kumają o co w świecie biega, co? Czy nie?

***

"A z tym tomizmem to może być tak, że o ile sprawdza się w jednej kwestii, np. w mobilizowaniu ludzi przeciwko wspólnemu wrogowi, to w umożliwianiu zrozumienia zasad funkcjonowania współczesnego świata zawodzi,"

Oczywiście, są różne "być może". Ale skoro "może być tak" to równie dobrze "może nie być tak". W książce "Bezsilny Bóg. Religia, polityka i nowoczesny Zachód" Mark Lilla stwierdza, że nam, ludziom Zachodu, trudno jest zrozumieć to, że nie na Zachodzie ludzie funkcjonują inaczej, niż my, że opierają się o zasady obowiązujące u nas kiedyś, kiedyś, ale już nie dzisiaj. Chodzi o to, że Zachód teologię polityczną zastąpił filozofią polityczną. Lilla pisze:

"Kiedy obserwujemy cywilizacje znajdujące się po przeciwnej stronie, jesteśmy zdumieni, ponieważ jedynie bardzo mgliście przypominamy sobie, jak to było, kiedy sami myśleliśmy w podobny sposób. Widzimy, że stają one wobec tych samych wyzwań życia politycznego, z którymi mamy do czynienia, i zadają sobie wiele takich samych pytań, jakie my sobie zadajemy, dotyczących sprawiedliwości, prawomocności władzy, wojny i pokoju, praw i obowiązków. Mimo to sposób, w jaki odpowiadają one na te pytania, wydaje się nam obcy. Dzieląca nas rzeka jest wąska, ale głęboka. Na jednym brzegu ludzie wyobrażają sobie podstawowe struktury polityczne społeczeństwa i poddają je krytyce, odwołując się do boskiego autorytetu; na drugim tego nie robią. I jak się okazuje, ta różnica ma fundamentalne znaczenie. Historycznie rzecz biorąc, to my jesteśmy inni, nie oni."

I dalej:

"Wśród europejskich myślicieli politycznych dominuje dziś przekonanie, że niezależnie od ich osobistych sympatii, 'wiek religii' należy w krajach Zachodu do przeszłości; i chociaż na poziomie prywatnym wiara religijna wciąż się utrzymuje, teologia polityczna nigdy nie zdoła się odrodzić. To, co najbardziej zaskakuje w tym przekonaniu, które może być trafne albo nie, to pewność, z jaką jest wypowiadane. Zamiast postrzegać wielką separację jako pewien eksperyment myślowy, którego sukces był uzależniony od nieprzewidywalnych wydarzeń historycznych, filozofowie europejscy nadal oddają się mitologizującemu myśleniu o bezosobowych siłach historycznych, które rzekomo zrodziły nasz świat."

Tu jest gwóźdź programu: "To, co najbardziej zaskakuje w tym przekonaniu, które może być trafne albo nie, to pewność, z jaką jest wypowiadane."

wyrus pisze...

Polski tomizm jednak słabnie :-))

Oto Rzepa donosi:

Sejm szykuje ustawę, zgodnie z którą nie sąd, lecz pracownik socjalny zdecyduje, czy zabrać dziecko rodzicom.

– Nie mam wątpliwości, że jeszcze więcej dzieci będzie odbieranych z domu rodzinnego – mówi prof. Marek Andrzejewski, specjalista prawa rodzinnego z PAN.

Sejm już na najbliższym posiedzeniu na początku marca może przyjąć nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny, która go przygotowała, opierała się na dwóch projektach: rządowym i poselskim (Klubu Lewicy). Nowelizacja zakłada, że decydować o zabraniu dziecka rodzicom, którzy je krzywdzą lub nie radzą sobie z wychowaniem, będzie mógł pracownik socjalny. Dziś konieczna jest decyzja sądu rodzinnego. – Będzie jak na Zachodzie, gdzie się mówi, że bulterierowi czasami uda się wyrwać dziecko, a od pracownika socjalnego nigdy – ostrzega prof. Andrzejewski.

http://www.rp.pl/artykul/438068_Rodzina_pod_nadzorem.html

No, będzie jak na Zachodzie. I o to chodzi :-))

Anonimowy pisze...

Z tym odbieraniem dzieci to jest gruba sprawa.
Wbrew pozorom mniejsza już o to, że to chore pod każdym względem, przeciwne wszystkiemu co normalne i będzie głupio, ze szkodą dla zwykłych ludzi naduzywane.
Ważniejsze jest chyba co innego.
Tak na prawdę to jest gigantyczne narzędzie dyscyplinujące ludzi.
Dysponowanie takim narzędziem w świecie, w ktorym bogiem jest przepis i procedura oznacza, że każdy, kto chciałby zadziałac opozycyjnie w stosunku do władzy/systemu może zostać poddany najobrzydliwszemu szantażowi na świecie. Groźbą odebrania dziecka.
W ślad za tym idzie brutalna, iście stalinowska siła- poki co tylko nie zrywają paznokci, ale niedługo zaczną, bo czemu nie, jesli będzie na to odpowiedni przepis?
Straszne jest to, że takim wyrywaczem paznokci dziś nie będzie musiał być prymitywny, chamski, pijany ruski sołdat, albo ktoryś z kumpli Jaruzelskiego- śmierdzące cebulą i skwaśniałym potem bydlę. W sytuacji obudowania tego odpowiednimi przepisami i procedurami (a co legalne jest moralne) wyrywaniem paznokci, metodami naukowo najboleśniejszymi będzie się mogł zajmować absolwent medycyny, w nieskazitelnym kitlu i gumowych rękawiczkach jednorazowych. I będzie tylko i wyłacznie wykonywał swoją pracę. Taką samą jak kazda inna.

wyrus pisze...

>Artur

Jasne. Ale na tym właśnie polega rozumienie zasad funkcjonowania współczesnego świata.

Pozdro.

Anonimowy pisze...

To tomizm lepszy

wyrus pisze...

>Artur

"To tomizm lepszy"

No lepszy, z pewnością lepszy w razie Niemca. Bo oczywiście można się rajcować prawami homoseksualistów, feminizmem, globalnym ociepleniem, demokracją itd., ale kurwa, mnie się wydaje, że gdzieś tam na uboczu, poza telewizorami, toczy się jednak prawdziwe życie. Bo chyba się jeszcze toczy, co?

Anonimowy pisze...

Jasne, że się toczy.
Mimo tego całego syfu ludzie potrafią się jeszcze cieszyć, kochają się, rozmnażają, pracują, wkurwiają, są źli i dobrzy dla najmniejszego ze stworzeń Pana.
Dzieje się.
Tyle, że to się nie mieści w ekranie, stąd oni obstrugują, żeby się mieściło. A poźniej jakiś Quasi, czy inny Donald Tusk na to patrzy, na to obstrugane i jemu sie wydaje, że to tak wyglada w związku z czym podejmuje swoje decyzje na podstawie tego właśnie obstruganego obrazka i jak mu życie nagle nie pasuje do wizerunku, to docina żeby pasowało.

Ekrany to syf.

Jajcenty pisze...

Poświadczam, że życie się toczy również poza ekranami :-)

Dzisiaj jakaś stacja pokazała, jak urzędnicza mentalność przenika również ludzi, którzy urzędników powinni nienawidzieć: lekarzy w publicznym szpitalu.
Zdecydowali (!), że dziewczyna, która urodziła u nich dziecko i miała już ustalonych rodziców adopcyjnych dla niego, jest niepoczytalna i zabrali jej dzieciaka.
Dopiero wspólna szybka akcja (ze wsparciem tv) dziewczyny i tych adopcyjnych rodziców sprawiła, że się konowały rakiem wycofały.
Czasem ekrany pomogą, ale tylko czasem.

pzdr

marta.luter pisze...

Wyrusie,
Połaziłam po Salonie i innych takich.Wiem,że jest Swiatowy Rok Depresji ale czyżby była aż powszechna?
Zajrzałam do smootnego.
"Ocieplił wizerunek"!:)
Pozdr:)