statsy

poniedziałek, 13 lutego 2012

Nicek - czy jesteś?

Cytaty z Ludgwiga von Misesa są takie:

Żaden z namiętnych wywodów Marksa, Keynesa i całej gromady mniej znanych autorów nie osłabia słuszności twierdzenia, że istnieje jeden środek na stały wzrost zarobków i dobrobytu tych wszystkich, którzy chcą zarabiać, a mianowicie - przyspieszenie wzrostu kapitału w stosunku do wzrostu ludności. Jeżeli to jest "niesprawiedliwie", to wina leży w naturze rzeczy, a nie w człowieku.

                                                                                ***

Te wszystkie dyskusje - państwo powinno zrobić to czy tamto - w ostatecznym rachunku oznaczają: policja powinna zmusić konsumentów do zachowania innego niż gdyby postępowali spontanicznie. W takich propozycjach jak: podnieśmy ceny towarów rolniczych, podnieśmy stawki płac, obniżmy zyski, zmniejszmy wynagrodzenie kierownicze, słówko "my" oznacza ostatecznie zawsze policję.

                                                                                ***

Najgorszym ze złudzeń są pomysły, że "natura" nadała każdemu człowiekowi pewne prawa.

                                                                                ***

Czy przeczytawszy te teksty jesteś skłonny nie napadać już na Misesa i zadowolić się napadaniem na, jak mówił ojciec Bocheński, żywiołki pomniejszego płazu, powiedzmy - od Miltona Friedmana w dół?

:-))))))))

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Niestety, nie bardzo mogę, mam bowiem w pamięci również taki cytat z Ludwiga von Misesa, który brzmi, w skrócie, tak:

"Celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami. Jeśli wszędzie własność środków produkcji będzie się znajdowała w rękach prywatnych, a prawa, sądy i administracja będą traktowały obcokrajowców i obywateli na takich samych warunkach, to nie będzie miało dużego znaczenia to, gdzie przebiegają granice państw. (...) Nie będzie się już opłacało prowadzić wojen; nie będzie powodów do agresji.(...) Wszystkie narody będą mogły współistnieć w pokoju..."

A to jest, chyba przyznasz, pieprzenie idioty.

wyrus pisze...

>Nicek

"Celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami."

OK, załóżmy, że Polska jest po chuju silna, tak, że nikt nam tu nie podskoczy w regionie, ani nikt poza regionem, bo tym z poza regionu nie opłaca się z nami napierdalać. Mówiąc ogólniej - wszyscy znają swoje miejsce w szyku. To jak wtedy będzie - pokój czy nie pokój?

***

"Jeśli wszędzie własność środków produkcji będzie się znajdowała w rękach prywatnych..."

OK, a własność środków produkcji w takiej Korei Północnej to w jakich jest rękach - nie prywatnych? :-)))) I co myślisz - że Bill Gates ma więcej własności niż kierownicy Korei Północnej? :-))

***

"Nie będzie się już opłacało prowadzić wojen"

Nicek, no kurwa - a co się bardziej opłaca: ustawić sobie sprawy tak, żeby aby nam się nie opłacało prowadzić wojen, bo po jaki chuj je prowadzić, skoro spokojnie można doić ludków, a z drugiej strony - po jaki chuj ludki mają próbować wojny, skoro w razie wojny wyginą, czy ustawić sprawy tak, żeby wojny prowadzić?

Czekam na rekontrę :-))

totenkopfschmerzen pisze...

Wojny zawsze prowadzili władcy. W imię władców zawsze ginęli pożyteczni idioci. Nic się nie zmieniło.

Anonimowy pisze...

Tym, co mi przeszkadza u Misesa jest słowo JEŚLI. Bo to jest takie, gdyby babka wąsy miała. Z tą różnicą, że z gdyby babka wąsy miała, to coś jednak wynika.

Anonimowy pisze...

Trochę rozwinę.

Zobacz, Wyrus, jak się ten cytat zaczyna:

"Celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami."

I weź, ale tak z ręką na sercu, powiedz, że to nie jest tekst zidiociałej cipki kandydującej w wyborach miss Koszalina?
Brakuje tylko walki z głodem w Afryce.

I tu nie ma nic do rzeczy, co by było, gdyby Polska była "po chuju silna" itd. Tu nie ma miejsca na jakieś ętelektualne wygibasy, skoro Celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój między narodami

Po prostu nie ma już o czym gadać z takim kolesiem.
Można go, co najwyżej, wziąć na smycz, przypiąć gdzieś do kaloryfera przy komputerze, żeby kombinował nad wydajnymi systemami zarządzania.

wyrus pisze...

>Nicek

***"Celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami."

I weź, ale tak z ręką na sercu, powiedz, że to nie jest tekst zidiociałej cipki kandydującej w wyborach miss Koszalina?***

OK,można uznać, że to jest tekst zidiociałej cipki. Podobnie, jak można uznać, że tekstem zidiociałej cipki jest ten tekst:

"Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję. Ja daję go wam nie jak świat daje. Niech się nie trwoży wasze serce ami się nie lęka" (J 14,27)

Ciekawe czy powiedziałbyś gościowi, który miał przejebane życie i właśnie umiera z głodu, żeby się jego serce nie lękało, bo co prawda w jego przypadku wszystko wyszło raczej chujowo, ale generalnie to nie powinno się lękać jego serce, bo tu o inny pokój idzie, nie taki, jaki daje świat.

Anonimowy pisze...

No ale sorry, Wyrus, takich wałków się nie robi, żeby zestawiać kolesia bredzącego na poziomie kandydatki na Miss Doliny Baryczy z Synem Boga.

Przy okazji- Jezus mówi mniej więcej tak: chuj z tym, że ci pod górkę i wiatr w oczy, pamietaj, że po trudach tego świata czeka się świat inny i moje królestwo jest właśnie tam.
Mises mówi- zróbmy sobie raj na ziemi, tej ziemi. Wprowadźmy liberalizm, którego celem jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami .
Ja widzę kolosalną różnicę w tych dwóch postawach. Ty też przecież widzisz.
W gruncie rzeczy, to ci mówi Mises o "wszystkich ludziach" jest czystym bolszewizmem. Skoro bowiem celem liberalizmu są wszyscy ludzie, to tych, którzy nie będą chcieli pokojowo współpracować (czyli de facto nie będą posłusznymi rabami), trzeba będzie do tego szczęścia ludzkości jakoś zmusić. Czy nie? Czy liberalizm zakłada, że swojego głównego celu nie osiągnie? A jak zakłada, to po co w ogóle jest? Jaki ma sens takie gadanie?
Przy czym, tu podbiję to, co wielokrotnie sygnalizowałem- nie przeczę, że sposoby zarządzania "wykombinowane" przez liberałów austriackich nie są skuteczne itd. Są. I tak długo, jak długo są poręcznym rozwiązaniem technicznym jest OK. Gorzej, że do tej łopaty dorobiona została cała ideologia łopatyzmu, gdzie wszyscy ludzie, wszystkie swoje aktywności muszą filtrować przez ten właśnie łopatyzm, bowiem to on wyznacza standardy.

wyrus pisze...

>Nicek

"No ale sorry, Wyrus, takich wałków się nie robi, żeby zestawiać kolesia bredzącego na poziomie kandydatki na Miss Doliny Baryczy z Synem Boga."

Na razie to jest wypowiedź bezwartościowa, bo nie ma uzasadnienia. Ale OK, dałeś uzasadnienie, tu:

"Jezus mówi mniej więcej tak: chuj z tym, że ci pod górkę i wiatr w oczy, pamietaj, że po trudach tego świata czeka się świat inny i moje królestwo jest właśnie tam.
Mises mówi- zróbmy sobie raj na ziemi, tej ziemi. Wprowadźmy liberalizm, którego celem jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami .
Ja widzę kolosalną różnicę w tych dwóch postawach."

OK, Ty widzisz. Tylko weź pod uwagę, że tak w przypadku Misesa, jak i w przypadku Jezusa, słowa tych dwóch mężów trzeba wziąć na wiarę. Dla mnie nie ma istotnej różnicy między tezami Jezusa i Misesa. Byłbym wdzięczny, gdybyś taką różnicę pokazał.

***

"Ty też przecież widzisz."

Tak, ja widzę, jak najbardziej. Mówiłem Ci kiedyś, że nie ma na świecie większego teisty ode mnie :-) Ale wiesz, jestem twardy jak Roman Bratny i powtarzam - ja to wziąłem na wiarę, to jest moja wiara, trzymam się jej itd., ale to nie jest argument dla innych ludzi.

***

"nie przeczę, że sposoby zarządzania "wykombinowane" przez liberałów austriackich nie są skuteczne itd. Są. I tak długo, jak długo są poręcznym rozwiązaniem technicznym jest OK."

BINGO!!!

***

"Gorzej, że do tej łopaty dorobiona została cała ideologia łopatyzmu"

To już nie jest wina austriaków.

Powtórzę to, co kiedyś napisałem - jak nie chcesz Misesa, to będziesz mieć Keynesa. Tyle :-))

Anonimowy pisze...

"Dla mnie nie ma istotnej różnicy między tezami Jezusa i Misesa. Byłbym wdzięczny, gdybyś taką różnicę pokazał."

Różnica brzmi- "królestwo moje jest nie z tego świata".

"Ale wiesz, jestem twardy jak Roman Bratny i powtarzam - ja to wziąłem na wiarę, to jest moja wiara, trzymam się jej itd., ale to nie jest argument dla innych ludzi."

No nie do końca wiara, bo w sferze faktów Jezus trzyma się faktów. Jezus nie postuluje systemu, którego celem jest coś, co na tym świecie jest nieosiągalne. Nie ważne teraz, czy przez grzech pierworodny (to dla wierzących), czy przez taką a nie inną naturę (dla niewierzących).
Mises zaś mówi- pierdolmy fakty, uwierzmy i wprowadźmy liberalizm.

"Powtórzę to, co kiedyś napisałem - jak nie chcesz Misesa, to będziesz mieć Keynesa. Tyle :-))"

To nieprawda. Kogo miał np. Bolesław Chrobry?

wyrus pisze...

>Nicek

"Różnica brzmi- "królestwo moje jest nie z tego świata"."

OK, ja to kumam, ale powtarzam - te słowa trzeba wziąć na wiarę. W "Międzynarodówce" tekst idzie tak, że "dziś niczym, jutro wszystkim my". T mniej więcej to samo, nieprawdaż?

***

"Jezus nie postuluje systemu, którego celem jest coś, co na tym świecie jest nieosiągalne. "

Jasne.

***

"Kogo miał np. Bolesław Chrobry?"

Oczywiście, że Misesa.

totenkopfschmerzen pisze...

Co więc proponujesz Nicpoń? Monarchię z bożego nadania? Feudalizm?
W tym zgniłym liberalizmie/państwie minimum każdy ma równe szanse realizowania swoich pragnień. Co w tym złego?

Anonimowy pisze...

"OK, ja to kumam, ale powtarzam - te słowa trzeba wziąć na wiarę. W "Międzynarodówce" tekst idzie tak, że "dziś niczym, jutro wszystkim my". T mniej więcej to samo, nieprawdaż?"

No nawet nie tyle, nie to samo, co wręcz przeciwieństwa.
Tam masz królestwo nie z tego świata, w które możesz wierzyć lub nie, do którego dostać się możesz przez dobre życie na tym konkretnym świecie, którego już, tego świata, nie przyjmujesz na wiarę. Tego świata realnie doświadczasz.
Komuchy mówią zaś- zbudujemy raj na tym świecie. Tu. I to jest czysta wiara. I to wiara dla debili, którym się wydaje, że mogą wprowadzać modyfikacje rzeczywistości na poziomie, na którym człowiek, z samej swojej natury, nie ma możliwości oddziaływania.
To są dokładnie przeciwne sprawy.

Z tym Misesem Chrobrego, rozumiem, że kombinujesz w tym kierunku, że Chrobry trzymał się stalowych prawideł rzeczywistości, a Mises te surowe prawidła badał i czcił, więc Mises, a nie jakieś bajania Keynesa. Tak kombinujesz?
Jeśli tak, to cię zmartwię. Chrobry miał to raczej w dupie. Miał to w dupie do tego stopnia, że aż jeden taki biskup musiał mu zakazać wypraw wojennych, bo się rycerstwu żony kurwiły z seksualnego głodu. I to, wielkie Nieba, ze służbą się kurwiły. Tak były brakiem chłopa dociśnięte.
Myślę więc, że taki Chrobry w ogóle nie patrzył na to wszystko z perspektywy ekonomii, ale z perspektywy polityki (plus gigantycznej frajdy, jaką mu sprawiał podbój, rzezie i gwałcenie bab).
Myślę, że gdybyśmy się dziś wdali w taką gadułę z Chrobrym, to przy założeniu, że miałby zajebiście dobry dzień i nie zatłukłby nas natychmiast, a zdecydowałby się odpowiedzieć elegancko, to on by odmówił całkowicie przyjmowania perspektywy ekonomicznej. Całkowicie.
I wyśmiałby nas.
Tak by nas wyśmiał, że chyba mniej by było wstydu, jakby nas od razu zajebał.

totenkopfschmerzen pisze...

Jaki sens ma zestawianie naukowca i psychopaty?

Anonimowy pisze...

Wziąłbyś, Wyrus, wygarnął śmieci co jakiś czas.