statsy

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Cud

David Hume był wielkim twardzielem, bo każdy empirysta to wielki twardziel. No i ten twardziel Hume w swoim dziele zatytułowanym Badania dotyczące rozumu ludzkiego jeden rozdział poświęcił cudom. Ho, ho, ho! - możecie sobie pomyśleć - pewnie teraz wyrus napisze, jaki to ten Hume głupi, że aż cały rozdział poświęca nieistniejącemu takiemu x, że x całym tym cudem jest.

Ja jednak tak nie napiszę, bo powtarzam - Hume był empirystą, czyli twardzielem, i co tam sobie prywatnie myślał, to myślał, ale w swoich pismach starał się być rzetelny i istnienia takiego x, że x jest cudem nie wykluczył, natomiast stwierdził, że właściwie nie idzie rozpoznać czy zaszło takie x, że x jest cudem.

Wywód Hume'a, posługując się cytatami, można streścić w taki oto sposób: cud jest zakłóceniem praw przyrody, które to prawa opierają się na niewzruszonym i niezmiennym doświadczeniu, z czego wynika, że sama natura dostarcza nam najpełniejszego z możliwych dowodu przeciwko występowaniu cudów, czyli dowodu z doświadczenia. Istota argumentacji Hume'a zawarta jest w tych twierdzeniach:
1. Musi istnieć jednostajne doświadczenie przemawiające przeciw każdemu zdarzeniu cudownemu; inaczej zdarzenie nie zasługiwałoby na tę nazwę.

Moja eksplikacja tego twierdzenia: żeby uznać za cud to, że Stefan Niesiołowski przyszedł do jakiegoś programu w telewizji i w tym programie nie nawyzywał ludzi, moglibyśmy tylko wtedy, gdybyśmy nie mieli takiego jednostajnego doświadczenia, że Stefan Niesiołowski zawsze wyzywa ludzi.
2. Ponieważ jednostajne doświadczenie ma znaczenie dowodu, przeto mamy tutaj bezpośredni i całkowity dowód wynikający z natury faktu przeciw istnieniu jakichkolwiek cudów; i tylko dowód przeciwny, wyposażony w większą siłę przekonującą, może taki dowód obalić i uczynić cud wiarygodnym.

Myślę, że tutaj moje wyjaśnienie nie jest potrzebne.
3. Wynika stąd w sposób jasny (a jest to zasada ogólna, godna naszej uwagi) że "żadne świadectwo nie wystarcza do wykazania autentyczności cudu, jeżeli nie jest ono tego rodzaju, że jego fałszywość byłaby większym cudem aniżeli fakt, który ma być na jego podstawie wykazany, a nawet w tym wypadku argumenty wzajemnie się niweczą i silniejszy daje nam pewność odpowiadającą jedynie temu stopniowi siły, który pozostaje po odjęciu siły argumentu słabszego".

Moja eksplikacja: Hume twierdzi, że nawet jakby jakiś cud się wydarzył, to nie możemy uznać, że się wydarzył, bo owego uznania zabraniają nam prawa racjonalności.

Argumentacja Hume'a jest mniej więcej tyle warta, ile argumentacja Freuda, u którego nieracjonalność wierzeń religijnych jest założeniem wywodu, a nie konkluzją, co przytomnie (w kwestii Freuda) stwierdziła Linda Trinkaus Zagzebski, ale też wielu innych ludzi. Mnie bardzo ciekawi, co o cudach napisałby Hume gdyby żył dzisiaj i gdyby znał ustrojstwo takie jak monitoring. Czy stwierdziłby, że nawet gdyby monitoring nagrał jakieś wydarzenie uznawane na cud, to i tak nie moglibyśmy tego wydarzenia za cud uznać, bo przecież monitoring może się mylić, czy najzwyczajniej w świecie stwierdziłby tę oczywistą prawdę, że jednostajne doświadczenie pokazuje, iż żaden monitoring, choćby był zainstalowany w tak prestiżowych miejscach jak luksusowe apartamentowce czy wieże szympansów, nigdy i nigdzie nie nagrał żadnego cudu?

20 komentarzy:

Bartek (BD) pisze...

Podtrzymałby swoje stanowisko.

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

Czyli? Uznałby, że monitoring może się mylić?

Bartek (BD) pisze...

Uznałby, że świadectwo z nagrania monitoringu nie wystarcza od wykazania, że to, co zostało zarejestrowane jest cudem, jeśli fałszywość tego świadectwa "byłaby większym cudem (czytaj: byłaby mniej subiektywnie prawdopodobna) aniżeli fakt, który ma być na jego podstawie wykazany". Hume - gdyby pozostał wierny swoim filozoficznym przekonaniom - zastosowałby wobec świadectw z nagrań przytoczoną zasadę.

Jajcenty pisze...

Wyrus,

"...i tylko dowód przeciwny, wyposażony w większą siłę przekonującą, może taki dowód obalić i uczynić cud wiarygodnym."

No ale wiarygodność cudu dotyczy chyba właśnie tego, że dany cud jest wiary-godny, tak?

Wiary godny.

No to jak się do tego mają takie analizy jak ta, którą przytoczyłeś? Ci, którzy nie wierzą w cuda, np. w to, że Miguelowi Pellicerowi z Calandy odrosła noga po modlitwie do Maryi, i tak zawsze powiedzą, że to po prostu "szczególny przypadek" i że kiedyś "nauka odpowie".

Jeśli o mnie chodzi, to ja - wierzę :-).

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

OK, ale gdyby Hume był sędzią i w procesie miał dowód z nagrania, że Waldek zastrzelił Wieśka, to co? Uznałby taki dowód z nagrania z monitoringu?

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

Jeszcze jedno. Teraz jest trochę inaczej niż w czasach Hume'a, bo mamy nagrania audio i video i różne takie wynalazki. No i gdyby Hume dostał nagranie video cudu, a także ekspertyzę z najlepszego stosownego laboratorium, że nagranie jest czyste, że nikt w nie nie ingerował, że zapis jest ciągły itd. - te wszystkie wymogi, które uznają sądy - to co? Dalej kwestionowałby to, że nagrany został cud, ale w innym przypadku zgodziłby się z tym, że zostało nagrane to, jak Waldek morduje Wieśka?

Mówiąc w skrócie - w których przypadkach Hume kwestionowałby opinie ekspertów, a w których nie?

Bartek (BD) pisze...

Zwróć uwagę na to, jak (szeroko) Hume zdefiniował cud:

"Musi istnieć jednostajne doświadczenie przemawiające przeciw każdemu zdarzeniu cudownemu; inaczej zdarzenie nie zasługiwałoby na tę nazwę".

W czasach Hume'a istniała już broń skałkowa, sam Hume wiedział najprawdopodobniej o jej istnieniu, więc pewnie nie dostrzegłby w tym, że Waldek zastrzelił Wieśka niczego, co byłoby sprzeczne z jego ówczesną wiedzą (o dotychczasowym jednostajnym doświadczeniu). Dlatego mógłby uznać nagranie z monitoringu za wystarczająco wiarygodne świadectwo przedstawionego na nim zajścia (o ile, rzecz jasna, nie żywiłby wątpliwości w kwestii rzetelności działania czegoś takiego, jak monitoring). Gdyby jednak nagranie przedstawiało coś, co nie byłoby częścią ówczesnej wiedzy Hume'a (o jego dotychczasowym jednostajnym doświadczeniu) bądź byłoby wręcz z nią sprzeczne, to Hume mógłby zachować się sceptycznie. Pamiętaj, że Hume jako empirysta uważał, że wnioskowania indukcyjne, zwłaszcza te o przyszłości (o przyszłym doświadczeniu), choć nieodzowne w życiu codziennym, nie uzasadniają swoich konkluzji.

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"W czasach Hume'a istniała już broń skałkowa, sam Hume wiedział najprawdopodobniej o jej istnieniu, więc pewnie nie dostrzegłby w tym, że Waldek zastrzelił Wieśka niczego, co byłoby sprzeczne z jego ówczesną wiedzą (o dotychczasowym jednostajnym doświadczeniu). Dlatego mógłby uznać nagranie z monitoringu za wystarczająco wiarygodne świadectwo przedstawionego na nim zajścia (o ile, rzecz jasna, nie żywiłby wątpliwości w kwestii rzetelności działania czegoś takiego, jak monitoring)"

Jasne.

***

"Gdyby jednak nagranie przedstawiało coś, co nie byłoby częścią ówczesnej wiedzy Hume'a (o jego dotychczasowym jednostajnym doświadczeniu) bądź byłoby wręcz z nią sprzeczne, to Hume mógłby zachować się sceptycznie."

Też jasne, czyli: musiałby zakwestionować prawdziwość nagrania z monitoringu pomimo tego, że tę prawdziwość potwierdziliby fachowcy z najlepszego na świecie laboratorium. Tak?

Bartek (BD) pisze...

"Teraz jest trochę inaczej niż w czasach Hume'a, bo mamy nagrania audio i video i różne takie wynalazki. No i gdyby Hume dostał nagranie video cudu, a także ekspertyzę z najlepszego stosownego laboratorium, że nagranie jest czyste, że nikt w nie nie ingerował, że zapis jest ciągły itd. - te wszystkie wymogi, które uznają sądy - to co? Dalej kwestionowałby to, że nagrany został cud, ale w innym przypadku zgodziłby się z tym, że zostało nagrane to, jak Waldek morduje Wieśka?"

Dwie sprawy. Pierwsza, sądzę, że tak, w tej sytuacji Hume uznałby - uznawszy wiarygodność nagrania - że najprawdopodobniej zaszło to, co ono przedstawia, mimo że to, co ona przedstawia jest, by tak rzec, doświadczeniem spoza zbioru jego dotychczasowych jednostajnie po sobie następujących doświadczeń.

Druga sprawa, pojęcie cudu (w znaczeniu węższym niż Hume'owskie, ograniczającym się do działań bóstwa) jest pojęcie teoretycznym, definiowanym przez inne pojęcia teoretyczne (np pojęcie praw przyrody, pojęcie bóstwa, itp.), i eksplanacyjnym, a nie percepcyjnym. Jeśli nazywasz coś cudem, to zarazem wyjaśniasz jego genezę. Każdy tak rozumiany cud jest cudem w znaczeniu Hume'owskim, ale nie na odwrót.

Bartek (BD) pisze...

"Też jasne, czyli: musiałby zakwestionować prawdziwość nagrania z monitoringu pomimo tego, że tę prawdziwość potwierdziliby fachowcy z najlepszego na świecie laboratorium. Tak?"

Niczego by nie musiał. Zrobiłby to, co uznałby za stosowne w świetle tego, co uważałby za swoje uzasadnione przekonania. To kwestia priorytetów, tego, czemu się bardziej zaufa, swojej dotychczasowej, powiedzmy, "wiedzy", czy też świadectwom wskazującym na to, że jest coś, czego istnienia ta "wiedza" nie przewidywała bądź wręcz wykluczała.

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

"Niczego by nie musiał. Zrobiłby to, co uznałby za stosowne w świetle tego, co uważałby za swoje uzasadnione przekonania."

OK, czyli mógłby powiedzieć np. tak: - Co prawda nie kwestionuję nagrania, zgadzam się z tym, że jest to nagranie oryginalne, pokazujące to, co się wydarzyło, a wydarzyło się coś, co wygląda na cud, ale ja twierdzę, że to nie jest cud, bo jestem zdania, że cudów nie ma.

Tak?

:-))

Bartek (BD) pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bartek (BD) pisze...

Mógłby tak powiedzieć. Jednak ze względu na jego empiryzm sądzę, że powiedziałby raczej z przekonaniem coś takiego:

"Nie kwestionuję nagrania, zgadzam się z tym, że jest to nagranie oryginalne, rzetelne, wiarygodne, pokazujące, że wydarzyło się coś, co jest, w moim rozumieniu, cudem, dlatego uważam, że najprawdopodobniej miał miejsce cud, czyli, powiedzmy, zdarzenie, którego nie przewidywała bądź wykluczała moja "wiedza" (tj. moje przekonania uważane przeze mnie za uzasadnione)", coś co równie dobrze, unikając religijnych konotacji, można nazwać anomalią w relacji do mojego dotychczasowego doświadczenia".

Kwestia religijnej natury tej anomalii to odrębna (logicznie) kwestia. Poza tym argumentacja Hume'a nie zakłada niczego w kwestii istnienia cudów w znaczeniu religijnym. Jest to argumentacja metodologiczna, jej przedmiotem są świadectwa/racje na rzecz cudów (w szerokim i wąskim znaczeniu).

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

No to brawo Hume! :-))

***

"Poza tym argumentacja Hume'a nie zakłada niczego w kwestii istnienia cudów w znaczeniu religijnym."

Napisałem gdzieś, że argumentacja Hume'a zakłada cokolwiek w kwestii istnienia cudów w znaczeniu religijnym?

:-)

Bartek (BD) pisze...

Nie, nie napisałeś. Zapytałeś natomiast, czy Hume mógłby powiedzieć tak:

"Co prawda nie kwestionuję nagrania, zgadzam się z tym, że jest to nagranie oryginalne, pokazujące to, co się wydarzyło, a wydarzyło się coś, co wygląda na cud, ale ja twierdzę, że to nie jest cud, bo jestem zdania, że cudów nie ma".

Wcześniej zaś w komentowanym tekście zamieściłeś taki fragment:

"Argumentacja Hume'a jest mniej więcej tyle warta, ile argumentacja Freuda, u którego nieracjonalność wierzeń religijnych jest założeniem wywodu, a nie konkluzją, co przytomnie (w kwestii Freuda) stwierdziła Linda Trinkaus Zagzebski, ale też wielu innych ludzi".

Stąd się wzięła moja uwaga, na wypadek, gdybyś - co zasugerowały mi wskazane fragmenty - zmierzał do konkluzji, że argument Hume'a zakłada coś kwestii istnienia cudów. :)))

wyrus pisze...

>Bartek (BD)

OK :-))

smootnyclown pisze...

panowie, więcej takich rozmów:))

Anonimowy pisze...

Ooooo....!
Jaka dziś miła , inteligencka atmosfera:)

wyrus pisze...

>smootny

"panowie, więcej takich rozmów:))"

No, ba!

:-)))

wyrus pisze...

Do Matki, co nie wie

"Ooooo....!
Jaka dziś miła , inteligencka atmosfera:)"

No, ba!

:-)))